OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Deszcz! Rax uwielbiała gdy chłodne krople roszyły jej łuski, czuła się wtedy świeża, a wszystkie cenne zapachy stawały intensywniejsze. Istniała jednak czytelna granica między leciutką mżawką, a załamaniem niebios, które uderzyło zupełnie niespodziewanie po tym jak większość nocy zapowiadało się na suchą. Ze skrzydłami wzniesionymi nad siebie, w postaci osłony, smoczyca biegła wypatrując za schronieniem. Bardziej od spania w ulewie przejmowała ją możliwość uszkodzenia przedmiotów, bowiem o ile ojcowska torba potrafiła znieść wilgoć, tak jak jej tolerancja do pogody, wszystko posiadało swój zakres wytrzymałości.Szczelina w tym przypadku była mniej cudownie odnalezionym schronieniem, co skrytą w ciemności pułapką, która w połączeniu z rozmiękczoną ziemią brutalnie wchłonęła Rax do swoich bebechów.
Warknęła w drapieżnym odruchu, jakby ściany które obiły jej pysk, w trakcie podróży do wnętrza groty mogły zatrząść się pod wpływem czyjejkolwiek groźby. Dopiero gdy smoczyca wytraciła pęd, spoczywając na zimnym, ale suchym kamieniu, mogła wydać bardziej żałosny, przepełniony bólem jęk. Poharatana łuska czy parę niewidocznych sińców nie było jednak niczym wymagającym medycznej interwencji, więc nawet się specjalnie nie oglądała. Wstała za to i z większą paniką dobyła torby, która w przeciwieństwie do niej nie posiadała zdolności regeneracji. Nie licząc paru drobnych przedmiotów, które wypadły na ziemię, na szczęście nie doznała większych obrażeń.
Nabrawszy powietrza Rax rozejrzała się po pomieszczeniu, zaciągając świeżą wonią nieznajomego i dopiero wtedy, pojęła że mogła wtargnąć do czyjejś groty.
– Hej, jest tu kto? Przyszłam tylko na chwilę, schować się przed ulewą– oznajmiła pewnie, w międzyczasie po omacku szukając pionków, które mogły wyślizgnąć się z torby.
Nebbia















