OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Posłała samcowi słaby uśmiech, napływające łzy wytarła wierzchem łapy. Resztki zdrowego rozsądku potrafiły przebić się przez napływająca falę roztargnionych myśli, próbując za wszelką cenę ustawić psychikę uzdrowicielki do pionu. To był dobry sygnał, że powolutku zbiera się do kupy, chociaż przebijające się myśli, wzbudziły w niej nowe obawy. Powinna przeprosić Rasha oraz powiedzieć matce co się wydarzyło, cholernie bała się ich reakcji. Co prawda, ostatecznie niczego nie uczyniła, ale wciąż...Na tę myśl zadrżała. Tym bardziej nie chcąc pojawiać się na terenach Ziemi.
Obejmując ciepłym skrzydłem grzbiet Hektycznego, spojrzała na jego pysk i westchnęła. – Nie mam pojęcia kto miałby zaciągać mnie siłą, zresztą, póki przychodzę leczyć będzie w porządku. – odpowiedziała wzruszając barkami.
– Nie chcę zaniedbywać swoich obowiązków jako uzdrowicielka. Po prostu jeśli będzie trzeba, wejdę tam, zrobię co mam do zrobienia i wyjdę. – najczęściej zdarzało jej się leczyć nieprzytomne smoki, więc one raczej nie będą jej zatrzymywały, o ile będa miały jakiekolwiek pojęcie, że na chwile mieszka gdzieś indziej.
–... Rash będzie miał niebawem ceremonię na dorosłego smoka. – podniosła łapy i zaczęła wybierać spod szponów brud ziemi. – ... co mam wtedy zrobić? Przecież nie pójde tam jak gdyby nigdy nic. – zamknęła oczy – Powinnam go przeprosić, ale ja nie wiem czy sa jakiekolwiek słowa na tym świecie, które byłyby zdolne do wyrażenia jak bardzo żałuję. – zamilkła na chwilę. – Może... może poczekam aż sam będzie chciał się spotkać? – wiedziała, że prędzej sama zdechnie niż to się wydarzy, ale miała cichutka nadzieję, że to Rash zechce z nią pierwszy porozmawiać. Poczuła się jak tchórz, nie potrafiący stanąć pysk w pysk z konsekwencjami swoich czynów. Odruchowo przytuliła mocniej skrzydłem Hektycznego. Dla niej dotyk nie był czymś wyjątkowym, robiła to instynktownie. Zwykle to Baraniego brała na cel swojego miętoszenia i tulania.
Hektyczny Kolec


















