A: S: 1| W: 1| Z: 4| M: 2| P: 3| A: 2
U: B,Pł,W,Śl,Kż,Skr,A,O,PrsMA,MO,MP: 1
Atuty: Stalowy żołądek; Ostry węch
Ausandowi serduszko waliło jak młot, kiedy obraz w kulce pokazał coś, czego nie chciał oglądać. Rodzice pędzący za gryfem, krawędź urwiska, ich łapy chwytające powietrze zamiast ziemi… Krzyk utknął mu w gardle, a oczy zasnuła jeszcze gęstsza mgła łez. Czuł, jak coś go przydusza od środka, szarpie boleśnie za szyję.
I wtedy zrobił się tak bardzo, bardzo senny. Oczy same mu się przymykały, choć przecież nie chciał ich zamykać. Zanim całkiem odpłynął, dostrzegł jednak kogoś stojącego przed nim. Wężową sylwetkę, tę samą, którą widział kilka dni wcześniej, odwiedzając patrona Słońca.
Uessas do niego przyszedł...?
Spróbował utrzymać przytomność, choćby po to, żeby pomachać albo zapytać, czy na pewno nie chce odkupić jego włosów (bo interesy naprawdę zaczynały mu wchodzić w krew), ale powieki były zbyt ciężkie. Opadły bezwiednie na oczy.
A kiedy mrugnął ponownie, świątynia zniknęła. Zamiast niej był miękki dotyk i znajome ciepło – inne niż to, którym otulała Sennah. Rozglądał się niepewnie wokół—
Mama. Tata!
Zamarł, a potem aż zadrżał, kiedy ich zobaczył. Szukał ich tak długo, wierzył na przekór wszystkim, że gdzieś muszą być, i nagle faktycznie tu byli. Źrenice rozszerzyły mu się w nagłej radości. Pachnieli tak jak zawsze, jak dom. Łapki same powędrowały do nich, byle dotknąć, byle upewnić się, że nie znikną w następnym oddechu.
Mama pogłaskała go po głowie, tata otarł się pyskiem o jego policzek. Byli ciepli, prawdziwi. Uśmiechali się zwyczajnie, tak jak dawniej, a to jedno wystarczyło, by serduszko, do tej pory tłukące się w piersi z rozpaczy, wreszcie zwolniło.
Skubnął ich policzki, poocierał się o ich pyski oraz szyje, zaczepiając ogonem ich łapy. Coś do niego mówili, ich głosy płynęły miękko i znajomo, ale Ausand na ten moment nie zarejestrował treści. Wyjaśnienia nie miały teraz znaczenia, bo liczyło się tylko to, że wreszcie ich odnalazł.
...
Kiedy następnym razem otworzył oczy. Znowu był w świątyni. Znowu sam. Nerwowym wzrokiem namierzył kulkę. Leżała przy jego łapce, nienaruszona, a w środku dymek układał się w kształt płatków wiśni. Ausand rozejrzał się za Uessasem, ale wcale go tu nie było. Nieco się zdziwił, ale wierzył w to, co widział wcześniej.
W ciszy przeżuwał to, co miało miejsce. To, co usłyszał i zobaczył. I nagle wszystko stało się proste – to była zabawa! Tata zawsze lubił bawić się z nim w chowanego. Teraz też go sprawdzał.
Z nowoodkrytą determinacją spojrzał jeszcze na posąg Sennah. Przetarł wilgotne oczy łapą. Nie był już zapłakany, tylko uparcie dziecięcy, pełen zaciętości.
– Jesteś niedobrą kłamczuchą – stwierdził szczerze, bez gniewu, raczej z nutą dziecięcego "a nie mówiłem”.
A potem chwycił kulkę w zęby i wybiegł na zewnątrz, cały rozgorączkowany, żeby jak najszybciej opowiedzieć Myszy, co się wydarzyło. /zt
Licznik słów: 439
Kompan
atrybuty
umiejętności
A
USAND
Gronostaj
adept
ostry węch
dla testów na węch +1 kość do Perc. (zwierzyna i małe pożywienie)