OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
W zasadzie uzdrowiciel mógł odnieść niepowodzenie chociażby z tego powodu, że było za późno, albo pacjent się ruszył, albo znaleźć wiele innych argumentów. Łowca mógł zwalić na zbyt czujną zwierzynę, niezbyt stabilny biom... A wojownik? Miał swoje łapy i nimi atakował. Jak wojownik mógł się bronić przed myślami porażki? Ktoś był lepszy od niego, tak, ale kiedy obrywasz od kruka i chochlika, którzy są wielkości twojej łapy to jest to praktycznie poniżające, uderzające tak głęboko, że sięgało do ego. Vaelinowi daleko było do załamywania się z powodu porażek, ale martwił się tym, że kiedy przyjdzie co do czego to nie będzie zdolny bronić innych. To byłby najgorszy koszmar dla niego.Ale czy mógłby robić cokolwiek innego...? Chyba za bardzo lubił bronić życie innych smoków, a nie miał pamięci do tych wszystkich ziół, jego łapy nie były zbyt zwinne, nie wykonywał żadnych rzeczy łapami i raczej był totalnym beztalenciem jeśli chodziło o takie rzeczy. No i piastun... nigdy by nie mógł nim być, bo ciężko mieć nauczyciela, który prawie nic nie mówi i nie tłumaczy. Niemniej jednak była jeszcze jedna kwestia...
–Próbowałeś?– proste pytanie i zarazem był hipokrytą w tym przypadku, bo nie próbował być uzdrowicielem, ale też nie było potrzeby, aby próbował... Był przywódca, jego mama, teraz jeszcze on. Czwartego uzdrowiciela nie było nikomu potrzeba. Łowcy też całkiem dobrze sobie radzili. On czasami był ślepy i gdyby nie Wasak to pewnie nie złapałby połowy zwierzyny, którą odnajdywał.
A więc czemu był wojownikiem...
– Chronić... i ... Lubię... walczyć...– oznajmił spokojnie ze stosownymi przerwami. Długa wypowiedź jak na niego.
–Spróbujemy... walczyć?– zapytał, bo i mogła to być forma zabawy. Jako uzdrowiciel jego maddara była całkiem mocna na pewno, a więc nie był tak bardzo do tyłu z tym. Poza tym mógł ratować życie nie tylko lecząc, ale i broniąc innych.
Warkocz Komety

















