OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
O nie, jednak doszli do moralizowania. Może robiła to bo wiedziała, że inni bogowie, albo duszek odpowiedzialny za pisklęta, nie byliby w stanie mu tego wybaczyć.Bo czy naprawdę sądziła, że mógł po tylu porażkach wychować pisklęta na coś wartościowego? Jeśli tak, była jak na boginię bardzo naiwna. W alternatywie kpiła z niego po prostu, jak czasami sądził że robili wszyscy.
Jasne że hiperbolizował. Żył w hiperbolicznej bańce i nie zamierzał z niej wychodzić, bo należała do niego.
Nienawidził gdy ktoś próbował wytłumaczyć mu jego samego, a jednocześnie potrzebował, aby ktoś spróbował to uczynić, choćby mimo irytacji, że robi to w sposób cholernie nietrafiony. Tak jak Sennah obecnie.
Prychnął słysząc komentarz na temat nieomylności. No tak Strażniku, to że po raz tysięczny pomyliłeś się w tym samym temacie nie świadczy o tobie w żaden sposób.
Czy mówiąc, że "zrobi co uzna" dawała mu jednak przyzwolenie, aby się ich pozbyć? Czy miał prawo uczynić to za jej błogosławieństwem? To wydawałoby się szalone. Co jednak z Immanorem, co z szacunkiem od niego? W jaki sposób spojrzałby na proroka, który pozbywa się własnych dzieci? Nie był dość samobójczy, aby w zupełności odciąć się od perspektywy przyjęcia jego zawiedzionego głosu.
A może?
Może nawet to nie miało dla niego teraz żadnego znaczenia.
Może jednak kontemplował czy mogliby mu to ułatwić
Wysunął jajo dalej, ku krawędzi. Teraz balansowało na samym skrawku ziemi, zabezpieczone zakrzywionym pazurem. Skała mogła być nie dość wysoka, żeby umarło na pewno. Może powinien znaleźć lepszy sposób. Wzbić się w powietrze i wtedy dopiero zrzucić je w ciemność.
– Nie mów już do mnie, proszę– szepnął. Nie był na nią zdenerwowany, choć jej obecność utrudniała mu życie. Chciał żeby pozwoliła mu zniszczyć je sobie, tak jak sobie tego życzył.
Sennah
























