OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Myszka spojrzał trochę wątpiąco na swój wianek. Nie dlatego, że uważał go za brzydki, co po prostu dlatego, że sam już nie wiedział czy był to bukiet, wianek, twór wiankopodobny... No, mniejsza z tym! A jeśli nikt go nie zgarnie, to sam go zabierze i... Wręczy, Szczurowi, o! Tylko jego tutaj brakowało!– Pewnie, z Bandą zawsze jest ciekawie, to i w Słońcu będzie! – stwierdził bez cienia wątpliwości. A czy to znaczy, że dotąd w Słońcu było nudno? To by wytłumaczyło, czemu jego kolega uważał wszystkich dorosłych za nudziarzy. Po prostu nie spotkał jeszcze odpowiednich smoków, ale Myszka już mu pokaże! Jego kolega na pewno dogada się z Bandą. – O, chętnie skorzystam z oprowadzania. Macie jakieś pustynie? Isha by się ucieszył – zastanowił się na głos. Sam chyba chciałby po prostu zobaczyć wszystko co mają na terenach Słońca.
No dobra, może jednak nie wszystko, jak sobie po chwili uświadomił. Z chęcią trzymałby się z dala od wszelkich rzek, jezior, morza... Morza... To akurat ta trudniejsza część! Jak ma unikać morza, skoro tam się osiedlili?
Ach, ale dokąd to te myśli popędziły. Rozmowa toczyła się wciąż wokół wianków!
Myszka obserwował poczynania Tancerza ciekawy, do czego zmierza ptaszor. Och, dodał coś od siebie! Pisklę z zachwytem wlepiło ślepia w pióro feniksa, które idealnie dopełniło calej kompozycji. Końcowy efekt nie był nawet taki zły! Może wyglądało to nieco chaotycznie, ale koniec końców... Chyba po prostu wyglądało trochę tak, jak zachowywał się autor. Albo raczej atuorzy, bo po tak znacznym wkładzie Tancerza Myszka uznawał bukiet za pracę wspólną.
– Dziękuję, Tancerz! – zwrócił się do Feniksa, niemal rozkładając skrzydla z radości. Powtrzymał go tylko fakt, że chyba siedzieli trochę za blisko i mógłby przypadkiem uderzyć drugie pisklę.
– Nie, nie, nie. Nie potrzeba żadnych sekretów, jeśli naprawdę sami kogoś znajdziemy – stwierdził zadziornie, chociaż w jego łbie nie powstał jeszcze żaden konkretny plan realizacji. Być może dlatego dodał, kładąc jedną łapę na piersi; – Ale jeśli trzeba, każdy twój sekret jest ze mną bezpieczny!
Końcówka Mysiego ogona zaczęła poruszać się w tę i we w tę, gdy jego właściciel zaczął natychmiast obmyślać kolejne kroki.
– Dobra, kto powiedział, że musimy tu siedzieć i czekać? To znaczy, tak, możemy chwilę poczekać, bo w sumie dopiero skończyliśmy wianki, aleee... Co jeśli zastawimy pułapkę? – w końcu zaczął wypluwając z siebie słowa na najszybszych obrotach. – W sensie, tutaj jest dużo smoków, ale jakoś nie widać piskląt, nie? Czy istnieje w ogóle jakieś miejsce, w którym gromadzą się pisklęta? No mniejsza z tym, możemy po prostu taki wianek zawiesić w lepszym miejscu, schować się w krzakach i czekać, aż ktoś przyjdzie. Na pewno się zainteresuje, a stąd można już kogoś łatwo porwać, nie? Nawet nas nie zauważy, bo będzie pochłonięty oglądaniem wianka – Oczywiście, Myszka nie widział żadnych luk w swoim genialnym planie (jak chociażby to, że też skończyłoby się to czekaniem). No bo co niby miałoby pójść nie tak? Zwłaszcza gdy mieli, o czym jego kolega jeszcze nie widział, takiego geniusza w korzystaniu z maddary! Fakt, musiał się jeszcze tego i owego nauczyć... A czasem coś wybuchało... Ale ile smoków mogło powiedzieć, że samodzielnie nauczyło się korzystania z maddary? No? Do tego mieli Tancerza, on na pewno też mógł jakoś pomóc!
Jemiołuszek Tancerz































