A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,Pł,O,A,W,Śl,Kż,Prs,MO,MP: 1| MA: 2| Skr: 3
Atuty: Zdrów jak ryba, Wrodzony talent, Pamięć przodka, Samotny towarzysz
Wzdrygnęła się ponownie na dźwięk głosu, a w panującej w głowie pustce słowa odbiły się od ścian, nie trafiając w żadne skojarzenie, żadną konkretną myśl. Jakie... świeczki? Skąd? Po co? Kompletnie nie potrafiła zrozumieć. Nie przypominała sobie, żeby...
H-huh...?
Głos jej ugrzązł w gardle na dobre, a serce podskoczyło do gardła. Zamarła – wstrzymała oddech. Poprzednicy...? Z jej wnętrza wydobyłby się pewnie stłamszony, niewyraźny jęk, gdyby nie to, że nie była w stanie wydać z siebie czegokolwiek, kiedy brakło jej tchu. Nie... nie, to był FATALNY pomysł chodzić gdziekolwiek dalej nocą! Czuła, jak nieczyste moce przesiąkają całe jej ciało od stóp do głów, próbując namieszać w głowie. Zawładnąć jej czystym, nieskalanym umysłem. Jej... jej wspomnieniami. Namieszać w umyśle. Wpierw jej kroki były powolne, kiedy cofała się za siebie, lecz kiedy wpadła na drzewo, jak gdyby wytrąciła się z transu. Podskoczyła z piskiem, rzucając się do szaleńczego biegu w drogę powrotną, stąd, skąd przybyła. Jej łapy plątały się strasznie po ciemku, a sama potykała się o przypominające powykręcane łapska korzenie. Całkowicie oślepiona nagłą ciemnością nie spostrzegła gwałtownego wgłębienia, przez które jej przednie łapy trafiły po skoku w nicość, a tylne zgięły się jak kruche patyczki, niegotowe na nagły spadek terenu. Potoczyła się w dół, czując, jak chciwe łapska próbują chwycić ją za futro z każdej strony, a busz liści próbuje przysłonić światło księżyca.
Czy księżyc to oko Larimara?
Z jej gardła wydobył się urwany gwałtownym haustem szloch, kiedy impet zgiął ją wpół na jednym z pni na jej drodze. Cała rozedrgana poczuła się jak w jednym ze swoich snów, całkowicie pewna, że znów musiała przysnąć w świątyni. Nie ma... nie ma szans. Znowu sięgał jej głowy, mieszał i motał, i...
Księżyc jest towarzyszem wędrowców. I zwiastuje nadzieję, Larciu.
Z jej pyska wyrwało się więcej przytłumionych dźwięków – stęknięć, westchnięć i pociągnięć nosem, kiedy próbowała znaleźć cokolwiek stałego, poza drzewem, co pomogłoby jej znaleźć stabilny grunt. Czuła paskudną, mokrą trawę między palcami, dużo ziemi i błota we włosach i była pewna, że lada moment wpełźnie na nią jakiś obrzydliwy robal. Łapy nie pomagały, ilekroć próbowała się obrócić trzęsąc się jak osika oraz uginając pod jakimkolwiek ciężarem, jakby ktoś zupełnie wyssał z nich siły. Stały się kompletnie bezużyteczne.
A jednak nie potrafiła skupić na tym myśli. Na rzeczywistości.
– Nie jestem jak... n-nie umrę – jęknęła z desperacją w eter, ze stęknięciem wydostając jedną z łap spod swojego ciała, sapiąc między słowami ciężko po niespodziewanym sprincie. W jej głowie kołatało wiele myśli, zbyt wiele myśli. O rodzinie, i o historii Tsaar, i o jej snach... o jej przeznaczeniu. I o tym, jak właśnie wszystko się kończy.
Teraz.
Tak żałośnie.
Ślad Chmur
Licznik słów: 438

> Zdrów jak ryba: odporność na choroby. Leczony dostaje bonus już od min. ilości ziół.
> Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami, -1 ST do walk z rasami rozumnymi.
> Samotny towarzysz: raz na tydzień natychmiastowe przerwanie walki z drapieżnikami.
Jeśli jest jeden i bez ran – można go oswoić.