OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przyszła pod osłoną nocy, jako że nie chciała spotkać nikogo ani po drodze, ani tym bardziej na miejscu. Nie chciała świadków, ciekawskiego spojrzenia, krytycznego grymasu. Pytań. Och, zresztą, smoki od dawna odwracały wzrok od świątyni oraz Bogów, a powracały tylko i wyłącznie wtedy, kiedy dusiła je jakaś trwoga. Ją dusiło wiele, ale radziła sobie z tym sama. Podnosiła się po upadku, strzepywała kurz i kuśtykała dalej, dopóki nowy krok nie nabrał rytmu, ale jeden element życia ciągle trzymał ją w garści i niemalże pięćdziesiąt księżyców użerania się ze znamionami przeszłości było wystarczającym czasem, by doszła do wniosku, że czas zrobić z tym porządek – zmiana, jaką przeszła jej mama, dawała nadzieję na permanentne rozwiązanie.– H-halo? – rzuciła w przedsionku. Echo obiło się od chłodnych skał i powróciło do niej. Nic. Cisza. Żadnego nawet szeptu. Zatem była w tym miejscu sama, a przynajmniej mogła sobie to wmówić. Czy zadziałało? Nie. Prostym tworem magicznym otuliła spód swoich łap. Wyciszał kroki, przy każdym postąpionym tworząc iluzję marszczącego się płaszcza wody, jakoby stąpała po jej tafli. W bezdźwięku dotarła do pomnika i zastanowiła się nad samą ideą boskiej obecności; Patrzą dopiero w chwili, w której ktoś się do nich zwróci, czy może wzrok podążał za nią odkąd tu przyszła?
Stanęła pod pomnikiem i wzniosła spojrzenie na łysą głowę, za której uchem znajdowała się kamienna lilia wodna. Wyglądała znajomo. "Ja Ci ją dałam", pomyślała nagle. Wiele księżyców temu, kiedy jedno z wielu załamań posłało ją w dół. Odchrząknęła. Miała jeszcze coś, co należało do niego, ale dzisiaj tego nie zabrała. W każdym razie...
– Uessasie – mruknęła cicho. Brzmienie własnego głosu niezbyt jej się spodobało, ale kontynuowała. – Mimo że zdaję sobie sprawę, iż przeszłość oraz doświadczenia nas kształtują i bez nich, tych dobrych oraz złych, nie bylibyśmy tu, gdzie jesteśmy, ani tacy, jacy jesteśmy, ja... ja chciałabym ze swoją przeszłością zerwać. Tym kim byłam i jaka byłam, zwłaszcza po śmierci taty. Pogubiłam się. I zatraciłam cele sprzed oczu. Mam wrażenie, że zaczęłam tonąć w tym, kim jestem i w końcu nie wiedziałam już jaka powinnam być i jaką chcę być. Pomieszały mi się moje własne pragnienia z cudzymi oczekiwaniami. Próbowałam się zmienić, och, rany, nawet wiele się pozmieniało! A-ale na koniec dnia patrzę na odbicie swojego pyska w wodzie, widzę te same plamy w kolorze Sekerina, widzę zmęczone i pozbawione tożsamości oczy i czuję, że tak naprawdę nic się nie zmieniło, a ja tylko udaję i zakładam maski.
Ciągle wszystko jej się mieszało. Z jednej strony chciała żyć dla siebie, podejmować decyzje dla siebie i pracować na swoją stabilną, dostatnią przyszłość, nawet jeśli "tu i teraz" wydawało jej się to złe, bo stres, bo ryzyko, a przecież drogę do piekła wybrukowano dobrymi intencjami. Tyle wątpliwości... względem siebie, innych, swojej przyszłości. A żyła pierwszy raz. Może nie była pisklęciem, ale wciąż to jej pierwszy raz, więc nie wiedziała "co i jak". Nie znała wszystkich zasad gry; Karty w ręce nie układały się, miały różne kolory, różne numery, brakowało im kolejności, brakowało par. Chciała zacząć od nowa, mieć nowe rozdanie, ale przecież nie sięgnęłaby... nie sięgnęłaby nigdy po definitywny koniec, licząc na to, że się zreinkarnuje i powróci. Może powinna. Może, ale od zawsze była tchórzem.
– Chciałabym prosić Cię o wsparcie. O pomoc w nowym początku, o jakiś... kamień milowy. O nowe kolory, które niosłyby moje nowe ambicje i silną, pewną siebie osobowość. O oczy, w których nie ma zmęczenia samą sobą, ale nadzieja i radość z oczekiwania kolejnych dni. Chcę móc spojrzeć w wodę raz jeszcze i widzieć siebie, prawdziwą i odmienioną, gotową do wejścia na nową ścieżkę; Nie starą i tę samą, która ciągle rozdrapuje stare blizny i powraca do porażek. – Tak bardzo ją to męczyło.
Tak. Bardzo.
Czy nie mogła po prostu żyć? Nie przejmować się? Czy naprawdę potrzebowała takich zmian? Czy te zmiany w ogóle cokolwiek zmienią, czy znowu sobie coś ubzdurała? Kończyły jej się powoli opcje. Widziała, że jej mamie to pomogło. Może głupio wierzyła, że jej również to pomoże. Jakkolwiek.
– – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – –
Zmiana rasy (i lekkie dopasowanie wyglądu) → morski x północny
Zmiana ziania w obrębie rasy (w tym skrzeli, o ile krzyżówka lub rasa na to pozwala) → skrzela
Inny czas niż osoba wyżej.









[/center]





















