OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przeczesała grzywkę włosami wolnej łapy, nerwowo, jak gdyby zapominając, że przecież w drugiej miała grzebień. Odchyliła lekko głowę w tył, otwierając pysk z nietęgą miną. Wyryć. Wyryć czym? Zresztą... hm. Pojawiła się jeszcze jedna sprawa, o której musiała wspomnieć bo wyglądało na to, że jego pomysł dosłownie wziął się stąd, że najzwyczajniej na świecie nie wiedział, prawda? Inaczej to nie robiłoby sensu, by proponował takie rozwiązania.– Nie jestem najlepsza z narzędziami – parsknęła nerwowo, uciekając od niego wzrokiem. Na jej pysku gościł jednak nieśmiały, grzeczny uśmiech. Odchrząknęła. – Jeśli miałeś na myśli szpony, to...
Zamarła.
Po prostu mu powiedz.
A co, jeśli ma to samo? Może wie?
Nie. Raczej nie. Zresz-
Muszę się upewnić – z tą myślą zerknęła szybko, ukradkowo, na jego łapy. Ukryte w półmroku, wciągnięte pod pomarańczowe kłęby łapy. Westchnęła. Larimar ją obroni, jak stanie się coś złego, prawda? Zawsze ją bronił. Zawsze ICH bronił.
– ...to samice nie mogą mieć ich ostrych – wymamrotała w końcu, zaciskając mocniej palce wokół grzebienia. Dziwne. Zazwyczaj mówiła o tym z dumą. Och, patrzcie, jak pięknie je zaokrągliłam. Och. Spójrzcie. Jaki piękny nałożyłam kolor! Nie tym razem jednak. Przypomniała jej się podróż. Przypomniało, że nic nie wie o tubylcach. Ani o tym Trzmielojadzie, który nawet tubylcem nie był... Nie chciała w Niego wątpić, w Czcigodnego. A jednak nie potrafiła inaczej reagować na narastający w głębi żołądka strach, który osadzał się na jego dnie od księżyców i rósł, i rósł, i rósł. Nie wątpiła w Jego ochronę. A jednocześnie rozumiała, dlaczego niektórzy ze strachu byli w stanie przeciwstawiać się Jego naukom. Zebrała w sobie całą siłę jaką miała. Nie. Nie mogła zawieść! Powinna być dumna! Głosić wiarę!
Może to ta pogoda. Może to strach przed Jego reakcją na jej spóźnienie. I pozostawienie Erranny samej sobie. Brr. To po prostu była część testu. W końcu dopiero miała naprawdę zostać jego kapłanką, a nie byle, ugh, samicą z wioski.
– Samce mogą mieć niezadbane, jeśli wykonują, um, nieczyste prace, ale Czcigodnemu niekoniecznie się to podoba – bąknęła znacznie ciszej. Właściwie to nie dał oficjalnego przyzwolenia. Ale też nie okazał zdenerwowania, więc... odetchnęła. Więc to chyba było w porządku? – Zresztą, w ten sposób łatwiej nie zrywać strun – szybko przeszła na znacznie przyjemniejszy temat, przypominając sobie pierwszy raz, jak zagrała przed swoimi współplemiennymi.
Miała tylko nadzieję, że Trzmielojad nie wykorzysta jej wiedzy. Głupio by było, gdyby związał ją w jakieś liny podczas snu albo coś i nie mogłaby wziąć rozmachu, żeby wspomóc siebie magią, prawda?
O Czcigodny.
Umrze. Umrze z rąk losowego samca.
Nikt nie umrze, psiakrew. Co za durna myśl. Chciałaby czasem po prostu nie myśleć.
– Jak wygląda? – powtórzyła głucho, niepewna o co dokładnie pytał. Przekrzywiła głowę, myśląc nad odpowiedzią na w sumie sensowne pytanie dla kogoś, kto absolutnie o Larimarze nie wiedział. Humph. Odetchnęła głęboko, uspokajając swoje skołowane nerwy. – Więęc – na pewno nie zamierzała mówić wszystkiego – Wygląda... normalnie? Sam wiesz, jak b-boga z wierzącym? – spróbowała. Była niemalże pewna, że ta odpowiedź nie będzie go satysfakcjonowała. Ba, tak prawdę mówiąc, to była też nie do końca trafna. Zakręciła młynkiem z palców. Ruch pomagał jej myśleć. – Um. Inaczej. Czasem mi zsyła... wizje. Sny, w którym się spotykamy i... – zaschło jej w gardle. Naprawdę nie lubiła mówić o tej części. Wydawała się taka prywatna. Taka wyjątkowa. Skierowana tylko do niej. Zamierzała trzymać tę część w głębi siebie i nikomu nie oddawać, nawet słownie. Przełknęła ślinę. – Cóż, informuje mnie o różnych rzeczach. Czasem są to osoby, którym muszę pomóc się nawrócić. Czasem pomaga mi podjąć decyzję. Powiedział mi na przykład, że będzie na mnie czekać w swojej świątyni – po wypowiedzeniu zdania jęknęła, krzywiąc się lekko. – A-ale nie tamtej Świątyni, nie tam daleko, tylko, ugh, tej tutaj – obniżyła ton głosu, tłumacząc chaotycznie. Skoro zadawał takie pytania to pewnie nie wiedział, że istnieje jakaś inna Świątynia tak czy inaczej.
Była fatalna w szerzeniu wiary.
Och, zamknij mordę.
Absolutna ujma i poniżenie.
Spuściła wzrok. Miała prawo nie umieć. W końcu robiła to pierwszy raz. Mogłaby sama siebie, chociaż ten jeden raz, nie sabotować.
Trzmielojad

















