OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Jak to czasem bywa, gdy w większości jest mniejszość o odmiennym charakterze to często jest wykluczane z grupy. Jednak gdy to większość ma bardziej agresywny charakter, a mniejszość uległy... bywa źle. Theakra miała przed sobą kilka dróg i nie spadła na tę najróżowszą. Z góry była na tej węższej pozycji. Ojciec wychowywał ją twardą łapą. Nie zaznała więc wielu czułości. W wieku siedmiu księżycy dowiedziała się, że wychowywał ją brat, bratanek nie dość empatyczny ją prześladował nabawiając lęków, gdy chciał zdobyć większą niż ona uwagę rodziciela. Do biologicznego ojca nigdy nie pałała sympatią i chciała trzymać się od niego z daleka, więc starała się zatrzeć kontakt z nimi przez wytłumaczenie treningami. I odpoczynkiem we własnej samotni. Inna smoczyca Cienia próbowała ją utopić (choć raczej nie świadomie, to Theakra tak to pamięta!). No i było kilka wypadków, o których lepiej nie wspominać.Theakra skinęła zachowując ciszę, kiedy Zbawienie zaczęła znów mówić do niewielkiej Theakry. Zerkała na pysk Zbawienia i nieco rozluźniła się na widok jej spojrzenia. Ten wzrok oznaczał, że samica nie ma złych zamiarów. Tylko jeden smok obdarzał ją podobnym spojrzeniem. Spojrzała na kota, kiedy Słodycz go przedstawiła. Nagle wydał się mniej niebezpieczny. Jeżeli zbiera zioła musi być naprawdę mądry. Pomyślała z nadzieją w owej myśli. Żbik stał się mniej straszny i sama lekko się rozluźniła, a ogon jej drgnął. Tym lepiej się poczuła, gdy zobaczyła odruch kota, gdy uzdrowicielka go głaskała. Nagle zrobił się łagodny jak baranek. Niestety koty mają to do siebie, że gdy chce się poznać ich emocje to trzeba patrzeć na oczy. Reszta „twarzy” nie jest na tyle ruchoma i inne takie. Mimo wszystko Theakra wolała się nie zbliżać do tego kota. Mimo, że był tak puchaty i ładny, to jego wąska źrenica o kocie oko podpowiadały jej, że lepiej nie zaczepiać żbika.
Od zamyślenia wyrwał ją głos uzdrowicielki. Westchnęła cicho opuszczając znowu wzrok. Potem spojrzała na Zbawienie z ulgą i wdzięcznością. Zwłaszcza z wdzięcznością, ale i zmieszaniem. – Bo ja... nic nie mam, a inna smoczyca wymagała... – Mruknęła ściszonym głosem. Potem się lekko uśmiechnęła. – Będę się starać jak tylko umiem. Ale... zupełnie nic nie wiem na te tematy. Nigdy się nie przyglądałam Rhan gdy leczyła i tylko tyle wiem, co dowiedziałam się o ziołach. – Powiedziała cicho znowu opuszczając wzrok. Była pewna, że będzie się starać, że chce to robić, bo czuła, że do niczego innego się nie nadaje. I to mogłoby podnieść jej pozycje w stadzie. Khantar i Kheldar umniejszali pozycje samic. Były dla nich nie ważne. I to przeszło na nią, że czuła się gorsza od takowych samców, czy nawet od niewiele młodszego od niej bratanka.














