A: S: 1| W: 5| Z: 1| M: 5| P: 1| A: 1
U: B,Pł,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| MO: 2| MA: 3
Atuty: Zahartowany; Pechowiec; Nieparzystołuski [M]; Zaklinacz; Uzdolniony; Poświęcenie
Kalectwa: Brak skrzydeł, niewydolność serca i płuc [+2 ST do magii i wytrzymałości]
Znów zbliżył się troszkę do smoczycy. Mimowolnie otworzył delikatnie pyszczek, gdy się przedstawiła. A więc też jest uzdrowicielką! Tyle, że z innego stada. Młodzik niewiele jeszcze o nich wiedział, prócz tego że istnieją, ale w końcu nie musiały się wiele różnić od tego, co jest mu znane o Słońcu, prawda?
– S- sprób-… E, znaczy, dobrze! – zaczął swoim zwykłym, cichszym tonem, ale przerwał, odpowiedział trochę głośniej i wyprostował się nieco, gdy zwróciła uwagę na jego głos. Potem słuchał grzecznie, nie przerywając, gdy tłumaczyła. W zaciekawieniu otworzył szerzej oczy i uniósł wyżej uszy, gdy słuchał jak można pomagać uzdrowicielom przy zbieraniu roślin.
– O, chciałbym to oosiiągnąć. – dodał, troszkę się zamyślając. Może rzeczywiście jest to coś, w czym okazałby się być dobry? – Czy pokażesz mi? – zapytał z nadzieją w oczach.
Wtem Mak podała pierwsze instrukcje, więc Xeri podszedł i stanął bliżej brzegu, obok czarnołuskiej. Już podniósł łapkę, żeby wsadzić ją do wody, ale zawahał się. Coś czuł, że może mu się to nie spodobać. Mimo to, wmawiał sobie w głowie, że w końcu musiałby nauczyć się pływać. Nie potrafił latać, więc może chociaż byłby dobrym pływakiem. Może rzeczywiście przyjdzie mu to w miarę łatwo, tak jak przy bieganiu. Może rzeczywiście będzie kiedyś w sytuacji, gdy ta umiejętność mu się bardzo przyda. Powrócił więc do nauki i wsadził w końcu do wody wiszącą nad taflą łapę, a za nią podążyły kolejne trzy. Zanurzył się prawie że po kłąb i w sumie to… Było całkiem przyjemnie. Ciepła woda dodatkowo ogrzewała wężowe ciało młodzika w ten chłodny, jesienny dzień. No, dopóki nie przypomniał sobie o tym, że teraz całe jego futro jest mokre… Oj długo będzie schło… Jednak starał się zignorować to uczucie i skupić się na nauce. Tak jak mu poleciła czarnołuska, przechadzał się chwilę, za nim ruszył na głębszą wodę. Odbijał się lekko od dna, by powoli opadać z powrotem w dół. Całkiem zabawne uczucie. Po paru takich kółeczkach, zrobionych na płyciźnie, podjął próbę wejścia głębiej. Odbił się troszeczkę dalej od brzegu, aż nie stracił gruntu pod łapami. Szyja, która wcześniej w całości znajdowała się nad taflą, momentalnie wsunęła się do wody. Xeri spanikował lekko i zamachał kończynami i ogonem, aby utrzymać głowę na powietrzu. Co nie poszło mu może najlepiej, ale chyba też nie najgorzej bo nie wpadł w całości do jeziorka. Za pomocą trochę zbyt chaotycznych ruchów, fioletowy pysk trochę zanurzał się i znów wynurzał, łapiąc oddech. Następnie zamachnął łapami w bok, aby znowu móc oprzeć się o dno. Wyszedł na tyle, aby na nowo wyciągnąć szyję ponad taflę. Potrząsnął głową, pozbywając się wody i swoich kłaków z widoku. Zrobił krótką przerwę na kilka głębszych wdechów zanim znowu podniósł wzrok na uzdrowicielkę.
– Chyba... Nie takie... Łatwe... – mruknął, bardziej do siebie.
Biały Mak
Licznik słów: 458