A: S: 5| W: 3| Z: 4| M: 3| P: 3| A: 2
U: B,Pł,O,W,MP,MO,MA,Kż,Prs: 1| L,A,Skr: 2| Śl: 3
Atuty: Wierny Druh; Pamięć Przodka; Bestiobójca; Opiekun; Znawca Terenów;
Oczywiście, że smoki były silniejsze. To właśnie z tego powodu prochy Griha już od dawna rozwiewał wiatr. Tylko że Tiishoyr po prostu musiał dojrzeć do pewnych decyzji, a zrozumienie własnej sytuacji, kiedy nie znało się żadnych innych realiów nie było rzeczą prostą. Teraz było jednak inaczej. Omszały widział swoje dawne błędy i był w stanie je sobie bez większych problemów wytknąć. Jednak po takim czasie nie miało to już większego sensu. Wszak nie istniała żadna magia, która byłaby w stanie cofnąć go do przeszłości z dodatkową możliwością zachowania aktualnych wspomnień. A szkoda, bo z pewnością by z niej skorzystał.
– Daj spokój – odparł, słysząc reakcję Śnieżki – Masz już o kogo się martwić, więc to na niej się skup – dodał, ponownie zerkając w stronę Chwiejki.
Oczywiście nie sposób było nie zauważyć ciekawości wymalowanej na pysku Ziemnej, ale Tiishoyr nie należał do wylewnych smoków. Nie miał tendencji do opowiadania o sobie ani do odpowiadania na niewypowiedziane pytania, dlatego przemilczał ten temat, tak samo jak i ona. Dopiero pytanie Chwiejki skłoniło go do ponownego otwarcia pyska.
– Raczej atrakcją. Ludzie przychodzili by na mnie patrzeć – sprostował, uznając że określenie "sługa" nie oddawało jego przeszłości w odpowiedni sposób. Co prawda to dzięki niemu cyrkowcy zarabiali większość swoich pieniędzy, ponieważ grzecznie robił co mu kazano, ale nie zajmował się przecież sprzątaniem ani szykowaniem jadła. A to właśnie te czynności najbardziej kojarzyły mu się z usługiwaniem swoim panom.
A potem? Potem się roześmiał. Krótko, chrapliwie i raczej gorzko. Nie była to wszak oznaka radości, a raczej nagłego zrozumienia, które wreszcie uderzyło w niego po księżycach izolacji. A więc o to chodziło tak? Teraz zaczynał rozumieć, dlaczego część smoków była niezadowolona ze złej renomy Mgieł i pragnęła odmiany. Cóż, z przykrością mógłby ich teraz powiadomić, że zmiana nazwy jednak na niewiele się zdała. Czy to Cień, Plaga czy Mgły wciąż byli niegodni zaufania. A jego to wcale nie dziwiło. Wszak już wówczas uważał, że miano jest tylko mianem, które samo w sobie nic nie oznacza. By naprawić opinię o stadzie musieliby zmienić mentalność, a z jego obserwacji wynikało, że w tej kwestii ani trochę się nie poprawili. Co zresztą nie było dziwne, bo władza została ta sama. Nie żeby jemu to przeszkadzało. On po prostu był. A że był akurat w Mgłach, to akurat kwestia zwykłego przypadku.
– Nie masz za co. Rozumiem twoje wątpliwości – odparł, kiedy już wysłuchał całego wywodu młodszej. Jego nim z pewnością nie uraziła, ale on do swojego stada miał dość osobliwy stosunek. Inni Mgliści mogliby nie zareagować tak jak on. Zwłaszcza ci starsi i pamiętający wiele przeszłych wydarzeń. Można więc rzec, że Śnieżka wybrała sobie odpowiedniego Mglaka do narzekania na Mgły. Pewnego rodzaju szczęście w nieszczęściu.
Wypadałoby mu się jednak odnieść do tematów poruszonych przez Ziemną, dlatego kiedy ta skończyła swoją wypowiedź, to on zajął się formułowaniem odpowiedzi. A ta nie nadeszła od razu, bo Tiishoyr musiał połączyć kilka faktów nim w ogóle zrozumiał co Serce im zarzuca. Po pierwsze mała liczba smoków wysłanych w ramach wsparcia. Cóż, prawdą było że raczej nie mieli wielu walczących dorosłych do dyspozycji, więc najpewniej Mahvran podzieliła ich siły najlepiej jak mogła. Wszak Ziemna sama stwierdziła, że to właśnie Tereny Mgieł były najbardziej narażone na najazd, więc nie dziwne było, że ktoś musiał zostać by ich pilnować. Uznał jednak, że przywódczyni mogłaby uciąć mu język za ujawnienie informacji o słabości militarnej stada, więc postanowił to przemilczeć. Za to problem dezertera zdecydowanie przykuł jego uwagę. Niestety nie miał na ten temat zbyt wiele do powiedzenia, bo tego smoka widział tylko raz i to już po bitwie, której dotyczyła rozmowa. Jego przyjęcie do stada, a także wszelkie dotyczące go ustalenia zdołał... cóż, przespać. Nie mógł więc zaoferować nic więcej ponad własne domysły, które mogły być trafione bądź zupełnie mylne.
– Dezerter, hm? Nie znam go ani powodu dla którego go wysłano. Nie zdziwiłbym się jednak gdyby to był test lojalności. Ryzykowny, i jak wynika z twoich słów, niezdany. Cóż, raczej nie obejdzie się bez kary. Surowej – powiedział, świadom faktu że takie wytłumaczenie z pewnością nie uspokoi wątpliwości Ziemnej. No ale cóż, Omszały nie był odpowiednim smokiem do takiego zadania. Ani nie miał wszystkich dostępnych informacji ani nie był zdeterminowany by usprawiedliwić swoje stado. W zasadzie sam był ciekaw co kierowało przywódczynią, że akurat ktoś o ciągotach do zdrady został wysłany na tak ważną misję.
Na szczęście dwa pozostałe smoki, które brały udział w bitwie, z pewnością były lojalne i dobrze wyszkolone. Były wszak wśród Mgieł dłużej od samego Tiishoyra, więc ich utrata byłaby dla stada dużym ciosem. A to, chcąc nie chcąc, świadczyło o zaangażowaniu w sojusz. Przynajmniej w jego opinii.
– A jednak tam byli. Walczyli i narażali życie na obcych terenach. Nie ważne czy było ich trzech czy dziesięciu. To i tak czyn godny szacunku. I oznaka tego, że obietnica o pomocy jest brana na poważnie – odparł, ujawniając swoje zdanie i niejako stając w opozycji wobec słów Ziemnej. Przynajmniej w tej kwestii nieco się różnili. Co do reszty... cóż, Tiishoyr nie miał w pełni wyrobionego zdania. W końcu po jednej sytuacji trudno było oceniać przyszłość całego sojuszu. Wszak wiele się mogło zmienić przy następnym ludzkim ataku, bo nie sposób było przewidzieć jak wtedy zachowają się poszczególne stada.
A co do zwiadowcy? Cóż, dla Tiishoyra był to dość personalny problem, który budził w nim niezadowolenie, dlatego przemilczał ten temat. W końcu co jej miał powiedzieć? Że pomimo przeszukiwania lasu nie znaleźli ani żywego człowieka ani jego truchła? O nie, nie miał ochoty się o tym rozwodzić. Już wystarczy, że w nim budziło to ogromną dawkę gniewu. I na siebie i na zwiadowcę, że nie dał im się potulnie zabić.
Natomiast wzmianka o czkawce sprawiła, że uniósł kącik pyska w rozbawionym uśmiechu. Cóż, może i trafił na młodą rozmówczynię, ale ta z pewnością miała już wyrobione własne zdanie na wiele tematów.
– Możliwe – odparł, wzruszając lekko skrzydłami – W takim razie jak według ciebie powinien wyglądać taki sojusz? – dopytał, nawet całkiem zaciekawiony.
A że się bała? Cóż, to raczej normalne w takiej sytuacji. Nie jemu jednak było ją pocieszać. Nie znał jej wszak na tyle, by znać na to odpowiedni sposób a nie chciał próbować na siłę, żeby nie pogorszyć sytuacji. Posłał jej więc tylko dość ciepłe spojrzenie, mające posłużyć za oznakę zrozumienia.
Wybory Serca
Licznik słów: 1046
ATUTY
I. Pamięć przodka: -2 ST do walki z zwierzętami i -1 ST do walk z rasami rozumnymi
II. Bestiobójca: tabela ran woja/maga do walki z drapieżnikami
III. Opiekun: stałe -2 ST do wszystkich akcji kompanów. Kompani mają +1 turę na polowaniu
IV. Znawca terenów: znalezienie 4/4 pożywienia / kamienia / 10 sztuk zioła dwa razy na polowanie. Zawsze znajduje minimum 2 osobniki w stadzie małej zwierzyny
Sukhee
Żywiołak Ognia (koza)
S:1|W:2|Z:1|M:2|P:3|A:1
B, Skr, Śl: 1| MA, MO: 2