OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
No dobrze, starczyło im tego.Prorok westchnął przeciągle, na chwilę przymykając oczy. Idealny moment, żeby skoczyć mu do gardła, ale że wiedział jak się bronić, uznałby taką reakcję prędzej za swój sukces, niż porażkę.
Ostatnie pytanie Hrasvelga zabolało go, lecz dopuszczał do świadomości możliwość pojawienia się takowego, zwłaszcza przy narracji, którą obrał. Właściwie to czekał właśnie na nie, żeby mogli przerwać scenę.
Zdawał sobie sprawę, że to co właśnie czynił było skrajnie egoistyczne. Chciał nauczyć młodego wytrzymałości, choć w tyle głowy miał także trening samego siebie. Zależało mu na podważeniu pewnych stanowisk w kontrolowanych warunkach. Gdyby był swoim ojcem albo zwyczajnie cofnąłby się w czasie o dwieście księżyców, Hrasvelg najpewniej nie zdołałby go przekonać, ale to nie szkodzi – wiedział że czasami nie liczyło się zwycięstwo, a zwyczajne utrzymanie godności podczas dyskusji. Wciąż czegoś mu brakowało, ale to nic nowego.
– Niech będzie – odparł na początek, zdecydowanie łagodniejszym, pozbawionym napięcia głosem. Wciąż tliło się gdzieś, ale zdecydowanie wytłumione. Jego postawa także stała się odrobinę swobodniejsza, choć nie porzucił towarzyszącej mu dostojności.
– Czasami, zależnie od celu przeprowadzanej dyskusji powinieneś być bardziej pasywny, a czasami agresywny. Musisz wyprzedzać zdarzenia, przewidywać potencjalne reakcje, jeszcze nim nadejdą.
Dla przykładu, zapytałeś teraz czy zabiłbym głupią jednostkę. Ja nie uczyniłbym tego – rzekł z przekonaniem i jakby dla większego, niemal poetyckiego wydźwięku dotknął własnej piersi.
– Lecz metaforyczna osoba, którą właśnie odegrałem powiedziałaby że tak, bo taki był kierunek do którego pośrednio zmierzała.
Jeśli ktoś jest bardzo zatwardziały w swych poglądach, szansa że przekonasz go przy jednej rozmowie jest znikoma – niemal niemożliwa, właśnie przez współczynnik smoczej dumy oraz strachu. Jeśli jednak zachowasz upór i nie złamiesz się pod wpływem słów, będziesz w stanie przynajmniej na daną chwilę udowodnić iż nie wstydzisz się własnych przekonań. Zależnie od okoliczności jednak, musisz być świadom właściwej strategii. – odchrzaknal krótko. Nawet performatywny gniew, którego nieskończone pokłady zawsze więził w sobie, w jakiś sposób podrażnił jego gardło.
– Dla jasności zatem, nie podzielam poglądów, które właśnie przedstawiłem. Nie są racjonalne i istotnie, prowadzą do osłabienia grupy jako takiej.
Początkowo zachowałeś grunt pod łapami, ale pod koniec zacząłeś uderzać bardziej personalnymi argumentami, bądź odnoszącymi się do większej skali zdarzeń, które trudniej omówić bez rozmycia się głównego celu. Jeśli twoim zamiarem nie byłoby w tej chwili sprowokowanie przeciwnika, nie uczyniłbyś sobie w ten sposób przysługi – wyszedłbyś wręcz na zdrajcę, który oczernia własne stado, a w ten sposób mocno zaszkodził samemu sobie. Nie byłoby to optymalne rozwiązanie, zwłaszcza jeśli w perswazji zakładamy że na zakończenie nie skaczecie sobie do gardeł, czyż nie? – zapytał jednak retorycznie, gdyż instruktażowym, niespiesznym tonem kontynuował, przy okazji sztywno opuszczając wcześniej wzniesioną kończynę.
– Oto była pierwsza część twoja zadania. Teraz, aby poprawnie je zakończyć, opowiedz mi jaką osobą sądzisz, że był twój oponent, a także jakie emocje odczuwałeś realnie podczas dyskusji. Pamiętaj, że negacja samego siebie nie zawsze doprowadzi cię do właściwych rozwiązań, więc musisz znaleźć momenty gdzie w kontrolowanych warunkach zdołasz skonfrontować własne doświadczenia. Owe warunki masz właśnie teraz – ostatnie słowa nabrały bardziej ton spokojnego zapewnienia, że niezależnie od tego do powie, nie będzie zdolny swojego nauczyciela zawieść, ani sprowokować.
Niemniej czuł się brudny. Obtoczył się krwią przeszłości, wytarzał w niej i wytaplał, sądząc że niemal wprost wyrzygując całe zło, odnajdzie jakikolwiek spokój i równowagę. Niedoczekanie. Nie chciał tym być, ale nie mógł się od tego odseparować.
Samotny Kolec


















