OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Naokoło smoczycy kolejny raz zebrało się kilka duszków, akurat będących w kwarcach, każde takie przywitanie ściągało niewielką widownie. Wśród nich był również Aradai, uprzedzony wcześniej o przybyciu Odłamka, czekał tutaj od rana.~Witaj. Nie ma za co przepraszać, robimy to na co dzień. ~ niezmienny, wesoły ton głosu rozbrzmiał w głowie smoczycy.
~U nas dobrze, mamy co robić. ~ wraz z tymi słowami, przeliczył ułożoną zapłatę i zgarnął w płetwy, by zabrać gdzieś na bok. Kwarc rozjaśniło delikatne światło z wnętrza, powoli przybierające na intensywności, zaś do umysłu krokodyla wkradła się wizja. Delikatnie, powoli, co by nie spłoszyć nowego kompana.
Najpierw był cichy głos, spokojnie tłumaczył jakie ataki mógł wykonywać, objaśnił punkty witalne. Oczywiście w niezbyt skomplikowane sposób, by Erben wszystko zrozumiał. Jak na drapieżnika przystało, był przystosowany do walki. Nie tylko zęby i pazury były jego atutem, silny ogon również. Tylko czy na prawdę, takie tłumaczenia były mu potrzebne?
Jedno z ćwiczeń miało poprawić jego celność. Znajdował się pod wodą, z pewnością w jakiejś rzece. Jej prąd nie był zbyt mocny, to jednak wystarczyło by nadać dodatkowej prędkości przedmiotom płynącym wprost na niego. Wraz ze zbliżaniem, coraz bardziej przypominały one ryby, pierwsze sztuki były większe od smoczej łapy. Krokodyl miał je zaatakować, warunkiem było trafienie w łeb lub jak najbliżej wskazanego celu. Pierwsze próby jak najbardziej udane, zęby oraz pazury przednich łap bez problemu dosięgły gdzie trzeba. Dalej nie było już tak lekko. Nadpływające zwierzęta stały się mniejsze, do tego próbowały unikać ciosów. Nieraz przyśpieszyła nagle, by wysmyknąć się z zamykających się szczęk, gwałtownym zakrętem unikały pazurów. Praktyka czyni mistrza i po jakimś czasie, każde kolejne próby okazywały się lepsze. Do momentu trafienia wszystkich pięciu ryb, jak pojawiły się w niewielkiej ławicy.
Wtedy też na moment zapadła ciemność.
Tym razem znalazł się na otwartym morzu, wyjątkowo głębokim. Jak wzrokiem sięgnąć, naokoło nie było widać nic, zaś na dole jedynie czarna głębia. W końcu jednak coś z tej czerni wypłynęło. Lewiatan, większy od krokodyla. Nie czekając na nic, ruszył na kompana chcąc staranować go. Natarcie przypuszczał od dołu, z zamiarem uderzenia w miękki brzuch tępymi wypustkami. Czasu na obronę nie było zbyt wiele, prosty unik był tutaj najlepszym rozwiązaniem. Dlatego też Erben rozpoczął prace ogonem, a wraz z nim całym ciałem, chcąc umknąć na przód. Drapieżnik wyprowadzał atak, za atakiem. Próbował uderzać łapami, ogonem, nacierał całym ciałem lub gryzł. Nieraz niewiele brakowało, by zranił broniącego się gada, ten jednak nie odpuszczał i z coraz większą lekkością odpierał natarcia. Nie do końca wiadomo ile czasu im to zajęło, przerobili jednak na prawdę wiele, od uników, po zbicia.
Gdy wszystko znikło, od razu na nowo zobaczył kwarc i swoja opiekunkę. Zmęczony, na pewno poradzi sobie od teraz lepiej w boju. Sam kwarc zgasł, oczekując na kolejnego chętnego.
Odłamek Raju:
-tygrysie oko, szafir, 4/4 owoców. 4/4 pożywienia
Erben
+ Atak II
+ Obrona II



























