A: S: 2| W: 5| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 1
U: B,Pł,W,Prs,A,O,MP,Śl,Kż: 1| L,Skr,MO: 2| MA: 3
Atuty: Wiecznie młody; Ostry wzrok; Nieparzystołuski; Przybrany rodzic; Twardy jak diament; Uzdolniony; Przezorny
Wynikało z tego, że odpowiedzi których poszukiwał nie istniały. To znaczy istniały, ale nie mógł ich zamknąć za żadną sensowną formułą, nie mógł zamknąć ich za logicznym ciągiem, listą punktów do odhaczenia, żadnym przepisem. Każdy smok, jego wrażliwość, jego emocje, nawet jeśli podobne, mające podobne źródło w instynktownych potrzebach, koniec końców różniły się dla każdego osobnika. Komuś wystarczała przygodna schadzka, ktoś poszukiwał przyjaźni na całe życie, ktoś inny żył jako samotnik, a jeszcze inni potrzebowali założyć rodzinę. Jeśli chciał naprawdę zrozumieć czyjeś emocje musiał po prostu porozmawiać, pytać, dociekać, nawet jeśli było to dla niego trudne i męczące. Tyle i aż tyle.
Był tym rozczarowany, czuł się jak przy nieudanym eksperymencie. Z drugiej strony jednak poczuł dziwny spokój, jakby jakieś dwa, niedopasowane elementy w jego głowie kliknęły i wskoczyły na właściwe miejsce. Było mu łatwiej gdy wiedział, że nie było żadnej krótszej drogi. Mógł doskonalić i optymalizować sztukę rozmowy o emocjach, ale koniec końców będzie musiał to przechodzić z każdym smokiem. Jedyne co pozostawało mu teraz to nabywanie doświadczenia.
Po jego wyznaniu siedzieli więc tak sobie jak dwa barany otoczeni mgłą niezręczności, która zastąpiła łososiowy zapach. Nie popędzał, ani nie próbował nic więcej tłumaczyć Szronowi. Nawet gdyby chciał, nie wiedział jak, teraz dzik był po stronie uzdrowiciela. Ten zaś ku zaskoczeniu czarodzieja, nie zareagował od razu, dopiero po długiej chwili przerywając niezręczną ciszę. Świadomie bądź nie, Su postawił uzdrowiciela w roli nauczyciela, kogoś bardziej doświadczonego, kiedy rzeczywistość mogła być zgoła odmienna.
Nie podniósł się, kiedy Szron stanął nad nim, jedynie lekko przekręcił głowę by z ukosa móc popatrzeć na to co robi drugi samiec. Nie podejrzewał go ani o złe zamiary, ani o nic zdrożnego, a na dodatek był pewien swoich umiejętności, wierząc że wykaraska się z większości sytuacji. Jeśli się mylił, to cóż, wypłynie z tego cenna nauka.
Gdy Szron dotknął jego szyi, skóra poruszyła się lekko. Zapewne gdyby jego pióra nie były teraz mokre podniosłyby się falą i nastroszyły, podobnie jak granatowa kryza dookoła karku. Czarodziej nie uciekał od dotyku uzdrowiciela, pozwalając mu przesunąć łapą po gardle i szczęce, a potem podnieść jego pysk do góry. Turkusowe ślepia błyszczały lekko w promieniach słońca, otoczona pomarańczową oblamówką czarna źrenica była zwężona. Nie wydawał się być przestraszony, patrzył wyczekująco, badawczo, a jego puls był oczywiście podwyższony, jak zawsze gdy wkraczał na nieznane wody i próbował czegoś nowego.
Pod opuszkami palców uzdrowiciel czuł mokre pióra, zaskakująco ciepłą skórę i... delikatne mrowienie maddary? Było ono bardzo ulotne, równomiernie rozproszone, niezależnie od tego gdzie przesuwała się jego łapa. Szaropióry przypominał naczynie wypełnione po brzegi maddarą, która tylko czekała by wylać się na zewnątrz. Sam Su nie był nawet tego do końca świadomy, chociaż zauważył, że w pewne księżyce jego źródło zdaje się być bardziej energetyczne, bardziej wyrywające się na zewnątrz niż w inne.
– Tak, chcę żebyś mi coś dał. Siebie. – powiedział z kamiennym pyskiem. Wyzwolony z okowów wątpliwości, że mógł zrobić coś lepiej, postanowił po prostu mówić. Tak jak powiedziała mu to Arel, tak jak wywnioskował z ich obecnej rozmowy. Zamierzał zdobyć swoje pierwsze doświadczenia. – Irytujesz mnie. Irytują mnie twoje słowa, to jak poświęcasz się dla innych zapominając o sobie, to jak nonszalancko mówisz o emocjach, jakby były coś najprostszym pod słońcem. Ta irytacja popycha mnie do działania, do przesuwania własnych granic tak jak teraz. – zaschło mu w gardle, przełknął niespokojnie. – Chcę żebyś oprowadził mnie po Gaju Życia i opowiedział o każdej rosnącej tam roślinie. Chcę żebyś zobaczył brzeg morza i żyzne ziemie dookoła Wulkanu. Chcę widzieć jak leczysz, jak opowiadasz o ziołach, jak uczysz mnie robienia eliksirów, jak robisz podarki dla Sennah, chcę widzieć i czuć twoją maddarę. Chcę ciebie całego, nie tylko jakąś część. – odparł, zaczynając lekko chrypieć. Mówił poważnie, rzeczowo, jakby opisywał zaklęcie. Leżał spokojnie, nawet nie drgnął, ale uzdrowiciel mógł czuć jak jego puls przyspiesza.
Światła Północy
Licznik słów: 634
- » Wiecznie młody: brak kary +2 ST po 110 księżycu
» Ostry wzrok: dodatkowa kość do testu Percepcji opartego na wzroku (kamienie szlachetne)
» Nieparzystołuski: : -1 ST do Mocy i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy
» Twardy jak diament: stałe -1 ST do rzutów na Wytrzymałość
» Przezorny: +2 ST do kontrataków przeciwników.
To nie kompan, to kalectwo
Kaveh (samiec harpii)
S:1|W:1|Z:1|M:1|P:1|A:2
B:1,L:1,A:1,O:1,Skr:1,Śl:1