A: S: 5| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: W: 1| B,S,L,Pł,MA,MO,MP: 3
Atuty: silny, chytry przeciwnik
Przyszła pora na naukę tej cholernej magii. Adeptka musiała to jednak zrobić – chociaż nie była zachwycona tymże faktem.
~ Czym możemy atakować. Praktycznie rzecz ujmując to prawie wszystkim co nam przyjdzie do smoczej głowy. Przykładowo, można posłać kulkę zbitego śniegu w przeciwnika, a ta w kontakcie z łuskami miałaby wybuchnąć, na duży obszar, gorącym ogniem. Można by też stworzyć stalową obrożę, która dusiłaby przeciwnika poprzez naciskanie na szyję, w tym gardło. Zapalić trawę pod łapami, stworzyć potężny wiatr, który przyciskałby smoka od góry do ziemi lub standardowo, kamienne kolce, zatrute igły, pnącza i korzenie oraz wiele, wiele innych. Jedynym ograniczeniem jest zapas energii oraz wyobraźnia. Jednakże im bardziej skomplikowany twór tym więcej trudności w tworzeniu. Stworzenie zimnego ognia wymaga więcej naszej energii niż normalny, gorący ogień. Poza tym, im bliżej tworzy się twór tym większą odległość musi przebyć w postaci czystej energii, gubiąc jej nieco po drodze, a zatem zmniejszając efekt. A, nie można też sprawić, że krew w żyłach zamarza czy coś w tym stylu, bo każdy ma w skórze naturalną powłokę maddary, niepozwalającą na bezpośrednie interakcje w nasze ciało ~ pomyślała, odkopując stare wspomnienia. Czas na praktykę. Uformowała kamiennego smoka, który miał służyć jako obiekt testów. Był jednakże niezniszczalny, bo po co tworzyć cały czas to samo. W każdym razie, skupiła się na ataku. Wyobraziła sobie jak na szyi posągu powstaje stalowa obręcz. Była wąska, ale za to wykonana ze srebra. Jej zadaniem było zmniejszanie swojej wielkości, a jednocześnie podduszanie smoka. Na zewnątrz były drobne igiełki, pokryte kwasem, który działał tylko na żywe obiekty. Dzięki temu nie można było jej złapać i zerwać albo przeciąć. Znaczy, można, ale będzie to bardzo szkodliwe i bolesne. Plugawa zamknęła oczy i skupiła się na odnalezieniu źródła maddary. Odsunęła zbędne myśli i emocje, pozostawiając jedynie owy plan ataku, a także chęć poszukiwania energii. Szybko ją znalazła, nabierając coraz więcej wprawy. Przez chwilę tkwiła w ciepłu magicznej mocy, ale zaraz potem zaczerpnęła jej trochę i przeniosła w atak. Otworzyła powieki, oglądając efekt swych działań. Kamienny posąg miał na szyi tą obręcz, dokładnie tak jak to sobie wyobraziła. Efekt nie był tak silny, bo rzeczywiście energia nieco się pogubiła po drodze... Ale działało. Usunęła magicznie srebro z obiektu ataków, a potem pomyślała nad kolejnym. Wyobraziła sobie stalowy kolec, długi i wąski. Czubek był ostry, nasączony w truciźnie, która miała dostać się do krwi i sparaliżować układ nerwowy. Kolec miał lecieć w kierunku prawego boku smoka, ale nie miał normalnego toru lotu. Bez żadnego schematu miał przesuwać się na różne strony, przez co powinie unikać drobnych bloków. Jedynie bariera albo duża ściana byłaby w stanie powstrzymać niebezpieczny atak. Azlopea zaczerpnęła magię i przelała w twór. Stalowy obiekt odbił się od kamiennego boku posągu nie robiąc mu krzywdy, ale po drodze faktycznie leciał dziwacznie, utrudniając obronę. Następny atak... Deszcz drobnych igieł. Taka mała ich chmura miała spać na posąg, ale pod takim kątem, aby wbiły się w ciało pod kamiennymi łuskami. Było to niezwykle bolesne, a kwas, który je okrywał, powinien sprawić dodatkowe szkody. Oprócz tego, ta substancja miała nie oddziaływać na igły, by przypadkiem ich nie zniszczyć. Tylko tego by brakowało, jakby sama sobie unieszkodliwiła atak. Jeszcze raz przelała w to swoją energię, patrząc jak igiełki trafiają w cel, ale nigdzie się nie wbijają i opadają na ziemię. Czas na ostatni atak. Wyobraziła sobie pnącza, która wyskakują spod ziemi i oplatają kamienny pysk oraz skrzydła wraz z ogonem. Ciasno i mocno, by nie dało się ich rozerwać. Oprócz nich, pojawić się też miały twarde korzenie, które złapałyby łapy smoka, unieszkodliwiając je. Ogólnie cała ta roślinność miała też ciągnąć posąg do ziemi, całkowicie unieruchamiając. Plugawa zaczerpnęła nieco energii i przelała w twór, a potem obserwowała atak natury na wyrzeźbionego w kamieniu smoka. Plan się powiódł i był skuteczny. Adeptka z dużą dozą irytacji przystąpiła do następnej nauki. Znowu magia. Obronna. Poprzednio stworzony kamienny smok oczywiście zniknął, a smoczyca przeszła do kolejnej nauki.
________________________________
Czas na magię obronną. Rzecz jasna, począwszy od teorii.
~ Jak najlepiej się bronić. Co tworzyć? Co wykorzystywać? Najlepiej tworzyć obronę w pewnej odległości od ciała, co da nam jeszcze trochę czasu na unik, oraz tworzyć ją tylko przy części, która jest zagrożona, bo wtedy zużyjemy mniej maddary niż podczas osłaniania całego ciała. Jeśli ktoś atakuje nam prawy bok, to tarcza stojąca na drodze wroga będzie najkorzystniejsza. Najlepsza jest prostota, bo mamy mniej szans na niepowodzenie, lepiej nie kombinować z jakimiś wymyślnymi technikami obrony magicznej. Nie może też na nas działać. Taka ściana ognia mogłaby nas oparzyć, co byłoby całkowitą głupotą i błędem. Można działać na zasadach przeciwności czyli woda kontra ogień, wiatr kontra kamień i takie tam. Kamienna ściana nie zablokuje tylko wiatru, ale też inne ataki takie jak kule ognia czy cieczy, więc ta zasada działa, ale nie odnosi się do wszystkich sposobów obrony ~ pomyślała. Teraz nadeszła kolei na praktykę. Wpierw obrona przed najprostszymi sposobami ataku. Kula ognia. Wyobraziła sobie wodną tarczę o okrągłym kształcie, która miała stać na drodze atakowi. Temperatura cieczy powinna być bardzo mroźna, a gdyby atak był na tyle mocny, by wyparowała część wody, to miała ją zastępować wilgoć czerpana z otoczenia. Szybko przelała w to maddarę i po chwili mogła oglądać ścianę, lekko falującą przy działaniu wiatru. Czas dalej iść. Gdyby oplotły ją pnącza i korzenie, jakby się obroniła? Najpewniej stworzyłaby bardzo ostry kamień albo kawałek stali, który z łatwością ciąłby takie rzeczy tak, by nie zranić Plugawej. To było raczej najprostsze rozwiązanie. Przed deszczem igieł z kwasem, zastosowałaby pawęż dwu warstwowy. Górna warstwa byłaby wodą, która miała zneutralizować kwas, a dolną warstwę stanowiłby kamień, który zablokowałby igły już bez kwasu. Chwila. A jak czarodziej radzi sobie z atakami wojowników? Skupiła się na wymyślonym zadaniu i wyobraziła sobie błonę przylegającą do ciała. Nie krępowała ruchów oraz przepuszczała cenne powietrze. Kontakt z pazurami miała udaremniać, sprawiając, iż ślizgałyby się po niej, nie czyniąc żadnej szkody czy przerwy w obronie. Przelała w to maddarę i zadowolona stwierdziła, że to mogłoby się udać w walce przeciwko tym, którzy skupiają się na walce fizycznej. Następna obrona... Obręcz. Stalowa. Pokryta na zewnątrz igiełkami z trucizną paraliżującą układ nerwowy. Nie mogła jej zdjąć za pomocą ostrego kamienia, bo jeszcze sama by sobie coś zrobiła. Zamiast tego polałaby wodą, która zmyłaby truciznę albo chociaż rozrzedziła, a potem stworzyła cienkie lecz twarde i mocne pnącza, które miały złapać obrożę i ciągnąć w dwóch różnych kierunkach o takiej samej sile, rozrywając ją. A co z kamiennymi kolcami o dziwnych trajektoriach lotu? Na takie stworzyłaby półkulę wokół siebie, które grube, kamienne ściany blokowałyby wszelakie ataki, a jednocześnie przepuszczały powietrze. Magia potrafiła tworzyć dziwne rzeczy, ale cóż. Co tu jeszcze... Wiadomo, ogień dusić zimniejszą wodą, ataki fizyczne magiczną osłoną, pnącza ciąć, kamienne kolce blokować ścianą z tego samego materiału, kwas neutralizować wodą, obroże rozrywać... A bańki? Taka bańka wokół głowy, która blokowałaby przepływ powietrza? Ta nauka magii była irytująca dla samicy. Stworzyłaby niewidoczny kanał powietrzny, który miałby przebić się przez bańkę i doprowadzać tlen z zewnątrz. Bańkę mogłaby też stworzyć, jakby ktoś próbował zatruć powietrze wokół. W sumie, zrobi teraz coś takiego. Skupiła się na planie stworzenia takiej osłony. Miała obejmować głowę, zwłaszcza nozdrza i pysk. Była przezroczysta, ale jej ścianki miały filtrować powietrze i przepuszczać tylko takie normalne, bez zbędnych pierwiastków i związków chemicznych. Zaczerpnęła i przelała w to maddarę, po chwili otrzymując efekt. Stworzyła czarny dym wokół bańki, który jednak uniósł się do góry, ale po prostu ominął przezroczyste ścianki. Uśmiechnęła się drapieżnie, a potem zlikwidowała osłonę. Na koniec stworzyła jeszcze raz błonę ochraniającą całe ciało. Poprzednio pazury miały się po niej ślizgać, ale co z atakiem ogona lub taranowaniem? Teraz zmieniła jej właściwości na odbijanie takich ataków, neutralizując siłę uderzenia. Czyli gdyby teraz ktoś się na nią rzucił, to odbiłby się z równą siłą, a Azlopea nie przesunęłaby się nawet o szpon. To tyle jeśli chodzi o magię.
Licznik słów: 1296
Atuty
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
Obrazek jest autorstwa Skysealer