A: S: 3| W: 4| Z: 3| M: 5| P: 3| A: 2
U: B,Pł,O,W,MP,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| L,A,MO: 2| MA: 3
Atuty: Regeneracja; Pechowiec; Trudny cel; Zaklinacz; Pojemne płuca; Nieulękły
Nie potrafiła przeskoczyć tego dystansu, który rozciągał się między nimi od samego początku rozmowy. Nie potrafiła się przydać, gdy Su z jakiegoś powodu postanowił jej zaufać, i - schlebiało jej to, że zwrócił się o pomoc do niej, a jednocześnie tak frustrowało. Mógł zapytać o magię. O coś... innego. Barwniki? Plecenie z traw? Nawet w tym nie czuła się tak naprawdę kompetentna, ale przynajmniej mogłaby jakkolwiek pomóc, zamiast miotać się we własnym zagubieniu. Tak jak to zrobiła teraz. Istny przykład dojarzałości, opanowania, empatii... Była zawiedziona sobą, choć wiedziała, że nie było sposobu, by czymś się w tej rozmowie wykazała. Po prostu nie mógł wybrać gorzej.
Zastrzygła uchem i zwróciła spojrzenie ku Su; jej ślepia były czujne, rozbiegane, jakby czegoś próbowała się w nim doszukać. Fakt, że próbował się wycofać, sprawił, że sama poczuła się dziwnie spłoszona – jakby coś jej właśnie uciekało. Nie znosiła tego uczucia. Co miała zrobić? Co on robił? Tak go zawiodła, że wolał udawać, że nigdy tej rozmowy nie było?
Ale dziecinna myśl. Przecież nawet ją przepraszał... Na te słowa potrząsnęła łbem, ale nie miała pojęcia, co może powiedzieć, żeby to uratować.
Zacisnęła szczęki i spuściła wzrok na łapy. Nie chciała łykać tej przynęty.
– Radzę sobie. Nie mam znowu tak dużo do roboty... – odparła trochę niechętnie, a trochę ze zrezygnowaniem. Nie chciała nic mówić, bała się, że znowu się to skończy źle – kompromitacją siebie i zniechęceniem jego. Najlepiej byłoby się teraz wymienić tylko zbędnymi formalnościami, "tak, u mnie wszystko w porządku, co u Kaveha?", wygłosić kilka pustych uwag i rozejść tak, jakby nic się nie stało.
Nie chciała tego.
– Trochę się boję, że... wiesz. Nie będą chcieli mi zaufać – kontynuowała więc, trochę lżej i niezobowiązująco, znów unosząc łeb. W górę, ku niebu. Czemu tak trudno było jej na niego spojrzeć? Cholera. – Ale to też w porządku. – Wzruszyła barkami. I jakimś sposobem powiedziała tym razem prawdę. Po rozmowie z Żarem, ze Strażnikiem, z Citi... poukładała sobie trochę to wszystko. Nie czuła się z tym wszystkim dobrze, ale nie było też źle. I wolała na razie tego nie rozgrzebywać.
Dlatego wzięła głęboki oddech, a jej głos nabrał tym razem... bardziej upartej, znaczącej nuty. Nie dała Su czasu na to, żeby się wtrącił między jej wypowiedziami. Raz sarnie śmierć.
– Wiesz. Też bym to komplikowała – przyznała. – Pewnie i tak to jeszcze zrobię. – Z pewnością już to robiła. Westchnęła drżąco. – Domyślam się, że nic sensownego nie wyciągniesz z moich doświadczeń. Ale... spytałeś, skąd wiedziałam, że to... dobry pomysł. Że to dobry smok, dobry moment i tak dalej. – Choć jej głos stracił na intensywności, choć brzmiała na skrępowaną, to uparcie kontynuowała. Czy będzie to miało jakąś wartość? Czy miało to jakiś sens, żeby próbowała nadal znaleźć nić porozumienia z Kwietnym? Czy było sens się otwierać? Tyle że jak nie przed nim, to przed kim innym?
– To nie tak, że... zorientowałam się w jakiejś konkretnej chwili. Długo się znaliśmy przed tym i... hm. Od pewnego momentu po prostu wiedziałam, że mu ufam, może nawet trochę za bardzo. – Parsknęła lekko. – Że mu wierzę, że czuję się przy nim dobrze. Bezpiecznie. Że myślimy podobnie, przynajmniej w pewnych sprawach – To chyba nie był dobry moment, żeby mówić o jej zastrzeżeniach do charakteru Śwista... ale jeśli przymknąć na nie oko, to wszystko, co mówiła, była prawdą.
Ale dziwne uczucie. Mówić o tym.
– I to nie była jakaś konkretna decyzja. Znaczy, żeby... czuć coś do niego, czy coś odwzajemnić, tak jak to powiedziałeś. To też przyszło samo z siebie, tylko, hm... długo tego nie zauważałam? – Albo nie chciałam zauważać. Skrzywiła się. Nie do końca chciała się do tego przyznawać, nawet przed samą sobą. To, co działo się w jej łbie, było... pogmatwane. – Ani, hm, Świst nie wybrał na to "dobrego momentu". Właściwie to wyszło okropnie, wiesz? – przyznała, przekrzywiając łeb i zerkając na kuzyna z powściągliwym, krzywym uśmiechem.
– Więc krótką odpowiedzią na to wszystko byłoby, że "jakoś tak się to samo układa". A dłuższą, że... nie wiem, że może faktycznie nie ma co komplikować. Ważne, żeby się starać. Ale to na pewno zrobisz – stwierdziła cicho, boleśnie świadoma tego, że sama w tym wszystkim nie zdążyła nawet kiwnąć palcem. – I pewnie dla ciebie to będzie wyglądać dużo inaczej niż dla mnie. To nie jest... uniwersalne. – Naprawdę nie lubiła wygłaszać takich ogólnikowych uwag. Było to zresztą widać.
I co, było to takie trudne?
Obca Idea
Licznik słów: 739
wygląd ● teczka ● muzyka
nosi na szyi "czerwony szal z wyhaftowanymi słońcami"
●
pechowiec » po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji. Bonus sumuje się do 3 porażek z rzędu.
trudny cel » +1 ST do ataków fizycznych przeciwnika, drapieżniki fizycznie nigdy nie zadadzą kryta/śmiertelnej
zaklinacz » stałe -1 ST do rzutów na obronę magiczną
pojemne płuca » raz na pojedynek/polowanie -2 ST do ataku, ale +1 ST w następnej turze
nieulękły » smok ma pierwszy ruch w walce; przeciwnik ma +1 ST w pierwszej turze