OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przechylił nieznacznie łeb słysząc ponownie śmiech Ziemistego. Był naprawdę pogodną duszą, to musiał przyznać. Jednak to nie wystarczyło, żeby zaskarbić sobie zaufanie zdystansowanego Słonecznego. Bądź co bądź, dopiero co się spotkali. Nie zaszkodzi jednak chwilkę porozmawiać.– No widzisz, ja też nie jestem zbyt dobry w używaniu maddary. Tylko że ze słowami wcale nie radzę sobie lepiej. Byłbym beznadziejny w układaniu historii.
Uśmiechnął się nieznacznie, pokazując kiełki. Zbyt często zdawało mu się palnąć coś nie tak. Gdyby miał opowiadać historie przed większą ilością smoków, zdecydowanie źle by to się dla niego skończyło. Trzeba umieć dobrze dobierać słowa, a on zazwyczaj mówi po prostu to, co mu ślina na język przyniesie. Zdecydowanie bardziej wolał mowę ciała, nie tylko w przypadku walk. Wyznawał w końcu zasadę, że czyny są o wiele ważniejsze od słów, a słów Syn Przygody zdecydowanie nie szczędził.
Aventus obserwował go uważnie, gdy się podnosił, poprawiając swoją pozycję. Nie przestawał go jednak słuchać, próbując w pewnym sensie coś wyciągnąć z tego spotkania. Albo przynajmniej zrozumieć jego tok myślenia, o ile można było tak powiedzieć.
– Przebywając poza zasięgiem swojego stada w pewnym sensie się od niego izolujesz. Skoro wolisz być poza granicami, spędzając czas z ludźmi, nie powinieneś narzekać na to, że znasz mało smoków z tych terenów. Jak chcesz to zmienić, to musisz coś zrobić. Nic nie dzieje się samo.
Zasugerował, nawiązując do jego wcześniejszych słów. Górski nie przepadał za smokami, które nie miały sił ani motywacji, aby zmienić coś, na co mieli oczywisty wpływ. Wyglądało na to, jakby krytykował Ziemistego, chociaż w rzeczywistości tylko dzielił się swoim zdaniem.
– A, no tak. Przecież jesteś z Wolnych, więc niewiele wiesz o życiu poza granicami tej krainy.
Stwierdził jakby, dopiero teraz zdając sobie sprawę z pochodzenia smoka. Teraz przynajmniej wiedział, z kim ma do czynienia. Miał przed sobą smoka Ziemi z krwi i kości. Ciekawe, jak bardzo jego stado różniło się od Słońca? Może mieli jakieś ciekawe tradycje?
– Szukaliby cię? Może i tak, o ile odebraliby twoją nieobecność jako zaginięcie. Zawsze mogą jednak uznać, że znalazłeś gdzieś tam nowe życie. Albo po prostu, zdecydowałeś się zostawić stado. Myślisz, że wtedy ruszyłby ktoś za tobą, aby sprowadzić cię ponownie?
Od kiedy był na tych terenach nie odczuł, żeby stada miały aż tak silną więź. Może to dlatego, że sam pochodził z daleka, więc jako osoba z zewnątrz inaczej odnajdywał się w stadzie. Miał inny pogląd na wszystko, w tym społeczeństwo. Mimo, że mógłby skoczyć za innymi w ogień, stawiając swoje życie na szali, nie czuł, aby ktoś inny był zdolny do tego samego względem niego.
– Coś nieoczywistego? – uniósł nieco łeb, jakby zastanawiając się, co by tu powiedzieć – Wolne Stada są malutkie w porównaniu do tego, co jest poza nimi. Świat jest o wiele bardziej różnorodny i o wiele większy, niż ci się wydaje.
Ponownie przeniósł wzrok swoich szkarłatnych ślepi na Ziemistego.




















