OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Istotnie był świadom. Mimo ukłucia zawodu i rozżalenia, opcja w której nie osiąga tego nigdy, również była możliwa. Priorytetów miał jednak dużo i nie musiał realizować ich w standardowy sposób. Odpowiedź podjął spokojnie.– Rozumiem. Mogę wiedzieć, czy tak naprawdę to prawo tyczy się mnie, ponieważ wasza historia definiuje mnie jako wroga, czy może proroków jako takich, bowiem jest to jasno spisana zasada, a nie kaprys wpisany w tradycję? – Odpowiedź dostawał już wiele razy, ale zwyczajnie nie wierzył w nią z pełnym przekonaniem. Gdy Barbarzyński powoływał się na niechęć do bogów, historię uznając za nieistotną, w jego perspektywie równie dobrze mógł kłamać. Ich jad sięgał głęboko, do tych przeklętych rozbiorów, nawet gdy sami nie byli ich świadkami.
Ale nie taki był jego cel, prawda?
Mimo niezdolności, by nie odebrać tego personalnie, wiedział że istnieją ważniejsze sprawy. Drobna przeszkoda, małe splunięcie w pysk. Nic poważnego.
–Niezależnie od odpowiedzi. Oczekuję lojalności, a z nią wysiłku jakim łączy ona smoki, aby nie byli dla siebie obcymi.
Oczekuję słowności, trwania, poczucia celu, choćby nie dominującego, to konsekwentnie oferowanego sobie nawzajem. – to powiedziawszy okręcił się powoli, by stanąć przodem do niej i dopiero potem usiąść.
– Źródłem komfortu – Podsumował lżej, choć z nie mniejszą oficjalnością.
Zaskakującym było to, jak absurdalnie wyglądała ta scena.
Realizując swój scenariusz nie zakładał zgody, choć uwzględniał ją na liście, jako priorytet. Dążenie do celu zawsze było takie, jakoś pozbawione myślenia, które przychodziło później, z wszystkimi wnioskami i ciężarem. Czy przewodnik przyjąby Kazesa, gdyby nie prezentował ów, pozornie nie przyjmującej odmowy postawy? Czy zostałby przywódcą, prorokiem, czy w ogóle miałby dzieci?
Choćby intencje miał szczere, chłodny tryb pewności chronił go przed ciężarem niepowodzenia, które fundamentalnie dyktowało jego wartość. Nie udało się? Cóż, podanie zostało odrzucone, czasami ma to miejsce. Przegrana była personalna dopiero później.
Jaka desperacja kierowała nią, żeby się zgadzać? Czy to nadal była dla niej jakaś gra?
Ważka przestała krążyć chaotycznie i usiadła swojemu twórcy na prawym barku.



















