A: S: 2| W: 3| Z: 4| M: 5| P: 3| A: 3
U: W,B,L,Prs,MA,A,O,Śl,Kż,Skr: 1| MP,MO,Pł: 2| Lcz: 3
Atuty: Ostry węch; Szczęściarz; Zielarz; Szczupła; Retoryka;
Nie przywykła do przeprosin. Znaczy, tak, ale bardziej to ona była ich nadawcą. Nigdy odbiorcą. Sama zamilkła na dłużej. Przedziwne uczucie.
– Nie szkodzi. – Uniosła lekko kąciki pyska.
Czy daleko? Zwykle tak biegała, preferowała to od lotu, a pływanie nie zawsze przynosiło zamierzony efekt. Poruszyła lekko ramionami. Nie uważała tego za coś godnego uwagi.
Coś usłyszała, ale nie była pewna czy dobrze. Sumienie? Oh, każdy coś miał na sumieniu – zwłaszcza starsze smoki. Po Marosie nie było może szczególnie widać jego księżyców (ha, siwe włosy to tylko taki dowcip z jej strony!), ale oczy zdradzały wiele. Był zmęczony. Musiał przejść sporo, prawdopodobnie nie były to przyjemne rzeczy. Erlyn trudno było postawić się na jego miejscu. Jej największym problemem był bałagan w warsztacie ojca, którego nadal nie zdołała uprzątnąć. Tyle kości...
– Nawet... – ucięła i pokręciła głową – zobaczysz. – Mam nadzieję, dodała w myślach.
Na jej pysk wkradło się zaskoczenie. Raczej spodziewała się, że ją ofuka i każe spadać – zwykle z takimi reakcjami się spotykała gdy proponowała coś, cóż, praktycznie szalonego. Nie miała okazji tej teorii nigdy sprawdzić, jedynie rozmawiała o niej z Ellą podczas jednej z wielu nauk istoty leczenia. Uniosła skrzydło i przykryła nim plecy Pokłosia, choć jej samej też było trochę zimno. Zgrzała się podczas biegania, a teraz zdążyła się wychłodzić.
– Wiem, że to dziwnie zabrzmi ale – przełknęła ślinę – zaufaj mi. Miałam w ciągu ostatnich paru minut wiele okazji by wyrządzić ci krzywdę. – Przypomniała mu. Nie rozumiała dlaczego czuła potrzebę się tłumaczyć. Prawdopodobnie dlatego, że to co chciała zrobić wykraczało ponad ich relację. Było niemalże intymne dla wielu smoków. Serce się jej jednak krajało na widok stanu w jakim był Maros. Samotny, smutny, z dala nie tylko od obozu, ale też swoich kompanów – a przecież mówił, że to jego jedyni bliscy.
~ Zajmę się nim. – Zapewniła Erysa, jednocześnie przekazując mu gdzie są. Kto wie, może w obecnym stanie Marosa nawet więź była osłabiona i leszy mógłby tu nie trafić.
Położyła łapę na łapie uzdrowiciela, wnikając w jego ciało maddarą. Subtelnie, nieinwazyjnie. Nigdy tego nie robiła kiedy ktoś był w pełni zdrowia (o ile tak można określić obecny stan księżycowego), ale starała się być przy tym delikatna. Posłała wiązkę maddary przez ciało samca, stopniowo wymuszając na jego organizmie wejście w stan spoczynku. Robiła to w miarę naturalnie, nie gwałtownie. Lekko obniżyła temperaturę ciała i tętno, pomogła jego płucom wyregulować oddech, a mięśniom się rozluźnić. Cały proces mógł trwać nawet godzinę, a Erlyn trudno było powiedzieć w którym momencie Maros mógł zasnąć. Nie ściągała łapy z jego łapy, ale drugą przeczesała z powrotem jego grzywę. Znajdowała w tym coś kojącego. Nasłuchiwała jego oddechów, co jakiś czas nachylała się by zerknąć na jego powieki. W fazie snu w której się śniło oczy były ruchome – zaobserwowała to dzięki eksperymentom Abelli.
Wyczuła obecność Eiserna. Dobrze, wreszcie dotarł. Brak lotnych skrzydeł działał na jego niekorzyść, ale Odłamek potrzebowała kompana, który miałby na nią oko. Zwłaszcza gdy chciała zrobić to, co planowała. Przełknęła ślinę raz, drugi. Wzięła kilka wdechów. Posłała drugą iskrę maddary, niezbyt silną, tym razem bezpośrednio do głowy Pokłosia. Miała zamiar albo wytworzyć jego sen na wzór mentalnych przekazów bez wybudzania go, albo zmodyfikować koszmar, który tworzył się przez jego sumienie. Czuła się jak wtedy kiedy była kleryczką, a wokół niej leżało mnóstwo małych kostek w warsztacie ojca. Nie chciała na żadną nadepnąć – być może były wartościowe – a poruszanie się między nimi tak, by żadnej nie uszkodzić przypominało wtedy taniec. Teraz też tańczyła, ale stawka była znacznie większa. Jeden błąd i mogła, prawdopodobnie, zrobić ze smoka warzywo.
Zamknęła oczy, spokojniejsza dzięki czujnemu spojrzeniu demona. Próbowała wniknąć w sen Marosa by wiedzieć z czym ma do czynienia. Nie byłaby wścibska, celowo uniemożliwiłaby sobie ujrzenie za dużo. Była gotowa nawet zbyt gwałtownie zmienić scenerię. Miała jedną w planach. Tylko czy jej pamięć zadziała dobrze? Równie ją ten pomysł ekscytował co przerażał. Dzielenie sztucznie wytworzonego maddarą snu było czymś, o czym się nie mówiło, nawet jeżeli było to możliwe. Oparła pysk o kark samca, dzięki czemu miała z nim dodatkowy kontakt fizyczny w razie gdyby jakiś odruch zmusił jej łapę do cofnięcia się.
Wpuść mnie, nie bój się...
Licznik słów: 695
◖MAYBE WHAT I NEEDED ALL ALONG◗
was someone to hold me up, rather than tear me down

» wygląd ⬩ rodzina ⬩ theme « — zielarz —
+2 sztuki do zbieranych ziół
_
_
— retoryka —
-2 ST do testów perswazji— ostry węch —
dodatkowa kość do testów percepcji na węch (zioła, zwierzyna)
— szczęściarz —
jeden sukces zamiast niepowodzenia raz na dwa tygodnie (17.09)
eisern ⬩ samiec demona
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
B,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2
______
______
ehelos ⬩ ż. wody (widłoróg)
S: 1| W: 2| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 1
Pł,Skr,Śl,MP: 1| MA,MO: 2edel ⬩ samiec kolibra
1 niemechaniczny kompan