A: S: 2| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 3
U: W,Kż,B,Pł,Skr,AO,Śl,MP,MA,MO: 1| L: 2
Atuty: Ostry węch, Parzystołuski, Twardy jak diament,
Widząc nadlatującą, puchatą samicę, jakby odruchowo się nastąpił, cofnął o krok, wyprostował. W życiu nie zdarzyło mu się jeszcze oberwać w taki sposób skrzydłem po nosie, ale i tak to robił, jakby z wewnętrznej, instynktownej obawy.
Skłonił łeb lekko, gdy się z nim przywitała. Otworzył nawet pysk, chcąc jej odpowiedzieć, lecz przez ból i ucisk w gardle nie wydusił z siebie nawet pojedynczego dźwięku. Skrzywił się, po czym uśmiechnął delikatnie, gdy smoczyca pochwaliła jego imię. Niestety, póki go nie wyleczy, nie będzie mogła liczyć na żywą rozmowę. No chyba, że...
~ Dziękuję. I miło poznać. ~ skierował swój głos wprost do jej umysłu. Widząc, jak uzdrowicielka się krząta i czaruje, zamiótł ogonem podłoże za sobą, pozbywając się zalegającego na nim śniegu, odkrywając wciąż mokre, ale nie aż tak mrożące krew w żyłach podłoże. Przysiadł sobie na przygotowanym tak miejscu, wiedząc, jak wiele czasu zazwyczaj zajmują uzdrowicielskie mikstury. I że nie skończy się na smakującym drewnem kompocie z orzechowych skorupek. Swoją drogą, kompocik z zawartości skorupek pewnie smakował by lepiej.
~ Zasnąłem wiele księżyców temu i obudziłem się ledwie wczoraj. Widziałem nowe pisklęta, lecz i braki w starszych smokach. Ciężko mi jednak jeszcze powiedzieć, jak wiele z nich po prostu nie zjawiło się na tym jednym spotkaniu z takich, czy innych względów... zakładam, że raczej sporo. ~ westchnąłby, gdyby tylko mógł, a tak jedynie rozchylił pysk, nim przypomniał sobie, że... nic mu to nie da. Przyjął z wdzięcznością podany mu po kilku chwilach napar z orzecha i powoli, raczej ostrożnie się nim uraczył. Przełykanie nawet chłodnej wody było trudne, więc z gorącą obchodził się jeszcze uważniej. Siorbał, chuchał, dmuchał, a na koniec oddał miseczkę pod łapy uzdrowicielki. Jakoś tak z przyzwyczajenia, mimo to, że widział, że była magiczna.
Gdy napar i maddara północnej zaczęły na nim działać, aż odchrząknął, gdy poczuł w końcu ulgę.
Dalej były liściaste opatrunki – nic nowego, przeżywał to już kilka razy. Maddara też była taka sama, więc i reszta leczenia przebiegła standardowo.
– Dziękuję Ci bardzo. odezwał się nareszcie własnym głosem. Jeszcze trochę za bardzo przy tym charczał przez to, od jak dawna nic nie mówił, ale – to kwestia przyzwyczajenia i rozgrzania strun głosowych.
– Nasz uzdrowiciel jest chwilowo niedostępny proszę zadzwonić później, a czekanie na powrót mogło by się skończyć jeszcze gorszym stanem mojego gardła. – odpowiedział. Mówienie o tym, że uzdrowiciel odszedł i nie mają żadnego nie świadczyło dobrze o stanie ich stada. Nie musiała wiedzieć.
Licznik słów: 403
Póki nie będzie miał wyraźnie większej jednej ze statystyk – parzystołuskiego proszę przypisywać do siły
#ae7346 – kolor mówiony