OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Poranek coś straszliwie kurczowo trzymał się tej funkcji, którą i tak zaraz miał zmienić. Erja nie był pierwszy do wysnuwania wniosków ani tym bardziej do złoszczenia się z tego powodu, ale coś go w piersi ukuło. Drobna irytacja. Bardziej na samego siebie. Nie pomyślał o Tofi. Z drugiej strony...czy powinien traktować ją ulgowo tylko dlatego, że była ślepa? Nawet jeżeli to sensowne, ona tego by na pewno nie chciała. Powinien zapytać? Uh.– Z Ziemi uczyłem dotąd tylko Żuchwy i tylko dwóch rzeczy – zaoponował, jakoby miał dla siebie zgarnąć całą pulę. – To przywódca Księżyca mnie poprosił o nauki, u nich chyba nie ma żadnego piastuna. Chciałem podtrzymać dobre relacje z sojusznikiem a odsyłanie go do kogoś innego mógł uznać za niegrzeczne. – Sprostował i nie miał pojęcia dlaczego w ogóle czuł potrzebę się przed nią tłumaczyć.
Uśmiechnął się kiedy Tofi się nie wykłócała w kwestii magii. To dobrze. Chciała być samowystarczalna nawet w najgorszych warunkach. Tylko lenie polegały na darze Naranlei każdego dnia. W ciszy obserwował jak ta rozpracowywała pismo. Gdyby tylko potrafił, przyrównałby jej skupienie i minę temu towarzyszącą do rozbrajania bomby, ale o saperach pojęcia nie miał. Przekrzywił głowę, a na jego pysk wkradł się uśmiech kiedy ujrzał drobną literówkę.
No dobrze, może nie drobną bo całkowicie zmieniała znaczenie słowa, ale to nadal było całkiem urocze.
– Na początku może to dobry pomysł, ale z czasem zadziała pamięć mięśniowa gdy poznasz alfabet i pismo – zapewnił. – I tak, napisałaś...coś innego. Nie przejmuj się. Ja sobie za pierwszym razem stępiłem pazur. – Mruknął na samo wspomnienie o tej niecodziennej gafie.
Miał już coś jej zasugerować, ale dotychczas drzemiący na jego rogach lemur postanowił się uaktywnić. Skjarr przeskoczył z jednej smoczej głowy na drugą, uwieszając się na lewym rogu adeptki. Trzymał się go łapą oraz ogonem, a sam przypominał w kontraście ich rozmiarów jakiś przerośnięty, puchaty kolczyk. Piastun spiął się momentalnie na myśl o gwałtownej reakcji smoczycy. Nie widziała w końcu co się jej uczepiło.
– To mój kompan. Wybacz, jest ciekawski – podrapał się po karku niezręcznie. – Um, co do poprawek. Użyj maddary? Drobiny zostają po żłobieniu, jedynie wspomagasz magią ich powrót do pierwotnej formy, wypełniając ubytki. Trochę jak uzdrowiciel kiedy łata połamane kości. – Zasugerował, wyraźnie rozbawiony swoją analogią. W końcu smoczy medycy nie tworzyli kości z powietrza, rekonstruowali je.
Od razu przyszedł mu do głowy jeszcze jeden pomysł, który mógł wpleść w tę naukę.
– Spróbuj napisać swoje imię. Pisklęce. Jest krótkie i proste – polecił jej i spróbował ściągnąć Skjarra z rogu Opowiadającej, ale ten tylko pokazał mu złośliwie język i przeniósł się na grzbiet smoczycy, szukając schronienia między jej skrzydłami. Drań! Tofi była ślepa, nie głupia. Wyczuje, a także usłyszy lemura, więc nie mógłby udawać, że nic się nie dzieje. Próbował więc odwrócić jej uwagę od tego zdarzenia. – Powiększ runy na czas ćwiczeń. Im będą większe, tym mniejsza szansa na przypadkową pomyłkę, a także lepiej je przyswoisz sprawdzając dotykowo, czy wszystko gra. – Dodał.


















