OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Z jego trzewi wydobyło się ni prychnięcie, ni chrząknięcie. A może to być krótki śmiech? Lub chichot. – Jakoś nigdy nie przepadałem za czekaniem. Zwłaszcza, jeśli ta sprawa dotyczyła leczenie lub odwiedzin u jakiegoś Łowcy. Ale w sumie masz rację. Nawet Przywódcą nie zostaje się od tak ... – i tu powinno nastąpić pstryknięcie palcami, ale z racji, że smoki czegoś takiego nie potrafiły, zostało to zamienione trzaśnięcie ogonem o ziemię. Nie było to jednak głośne i nieprzyjemne trzaśnięcie z jego strony. Tylko, jakby ... łagodne? Oj, Obłęd się starzej, oj starzeje. – Znienacka. To tego trzeba czasu, czyli – tu nastąpiła chwila namysłu. – Będziesz szkolić się na Uzdrowicielkę, czy tak? Gdybyś wybrała inną ranę, czas nie byłby Ci aż tak potrzebny – mrukną, uśmiechając się drapieżnie. Myślenie, a raczej typowanie, to jedno a oczekiwanie na potwierdzenie ów domysłów, to drugiej. Ale jeśli Słodycz naprawdę zamierzała zostać Szamanką, to już w tym momencie zyskała u niego szacunek. Co prawda wciąż za magią jakoś nie przepadał, ba! uważał tą cała maddarę za zło konieczne, ale tylko ta jedyna ranga była w stanie go połatać. No i ta cała zgromadzona wiedza w umyśle. To naprawdę robi wielkie wrażnie. – Jasne – czy to był dziwny śmiech czy jednak objaw duszenia? Hm. Chyba jednak śmiech. Gardłowy i charczący, no i krótki. – Ja im wystawię jedzenie przed grotę, a oni mi to wszystko sprzątną, nie bacząc na to kto ile potrzebuje. A później, wrócą ponownie, z pytaniem: A dlaczego on dostał tak mało? Albo w ogóle nie dostał?Przez krótką chwilę przemknęła mu wizja, która przedstawiała by ów sytuację. Na samą myśl o tym, uśmiechnął się sadystycznie. Oj, on by sobie z takim delikwentem inaczej by porozmawiał. Bardziej po wojowniczemu, i po smoczemu. Rodem ze Stada Cienia.

















