OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Znów przegiął, ale zrobiło mu się po tym lepiej, wszystkie negatywne emocje z niego uleciały. Rapsod szybko ugasił płonące drzewo... Szkoda, ładnie wyglądało, te roztańczone płomienie, czerwono-żółte nie ujarzmiony chaos.. Na chwilę odjechał myślami, orientując się za jakiś czas, że jego mistrz do niego przemówił.-Dobrze, że ugasiłeś sosenkę.. Ale w sumie ładne były te płomienie, uspokajające.. Pomogło. – powiedział weselszym głosem. No co? Czasem trzeba coś rozwalić.
Coś chyba nieco rozeźlił znów mistrza.. Chodzi o tą sosnę? Przecież to tylko drzewo.. Może chodzi ogólnie o jego nastawienie?
-To tylko drzewo.. Ja bym nigdy nikogo nie skrzywdził, nawet w największych emocjach. Pojedynki, arena, cóż.. to coś innego, tam się nie ograniczam – powiedział po chwili. Dobry pomysł, tam się wyładować, jakiegoś plagusa dla przykładu przyszpilić, i od razu lepiej! Fakt faktem, że jak dotąd wszystkie "plagusy" spuściły mu tęgi łomot, ale dla niego raczej liczyła się w tej chwili motywacja, niż suche fakty.
-Pamiętam ten pojedynek.. Miałem więcej szczęścia niż rozumu... Może powtórka? – powiedział powoli do Rapsoda, pod sam koniec wypowiedzi proponując powtórkę z rozrywki. Szczerze mówiąc bardzo go interesowało, jak sobie poradzi, po tych wszystkich szkoleniach, naukach, wzmocnieniach... Może walka będzie bardziej spektakularna, a nie będzie wynikać wyłącznie ze zbiegu okoliczności i szczęścia?























