A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Zwęziła nozdrza w przecinki. Jeżeli szukał podziękowania za to, co niby zrobił, to się grubo rozczaruje. Do tego omal się nie zakrztusiła słysząc kolejne słowa. Nawet nie zwróciła uwagi na jego podejście. Wpatrywała się w niego jak w szaleńca. Przysięgłaby, że zamiast śliny widziała w jego pysku zielony, trupi jad.
– Ty...ha, ty...naprawdę sądzi– – urwała. Stała w bezruchu kilkanaście uderzeń serca. On. Sądził. Że. Mu. Zawdzięczała. Cokolwiek. Dobrego. Z jej gardła wydobyć się miało warknięcie, ale w rzeczywistości był to tylko pisk o wysokiej oktawie. Zanim uzdrowiciel się odwrócił do niej tyłem zamachnęła się prawą przednią łapą i strzeliła go w pysk. Siły miała tyle, co nic, ale na pewno to poczuł. – Nie, Jaah. Przez ciebie chciałam się zabić. – Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek powie komukolwiek wprost o powodzie. Ragan i ojciec, a także Pełnia, wiedzieli o samej intencji. Ale nigdy o dokładnym powodzie. – To przez ciebie nie wierzyłam, że moja rodzina mnie może kochać. To przez ciebie uważałam się za słabą w maddarze i nie potrafiłam nawet sięgnąć po swoje ambicje. To przez ciebie każdego jednego, zasranego dnia muszę czerpać z resztek swoich energii żeby wymusić na sobie uśmiech, bo nie chcę widzieć smutku mojego ojca. Nie potrafię się z niczego cieszyć, a nawet jedzenie smakuje jak piasek. – Zacisnęła zęby. Ostatnie czego chciała to mówić mu to wszystko, jednak teraz słowa leciały z jej pyska niczym wodospad. Przypomniała mu tym samym wszystko. To jak wyzwał ją od małpy, jak komentował fakt, że nie potrafiła równie szybko co inne pisklęta używać maddary. Jak zanegował istotę miłości, która dla trzyksiężycowego, porzuconego pisklęcia była wszystkim co miało. Jego wieczne czepianie się o cokolwiek, czego by nie zrobiła, podczas gdy ona przez ten cały czas z niewytłumaczalnych dla niej powodów chciała czuć się wyjątkowa. Dla niego. Pomimo tej całej odpychającej skorupy.
Łapa która go chlasnęła w pysk nadal unosiła się w górze. Drżała z emocji. Gniewu, smutku, rozgoryczenia, żalu.
– Ragan jako jedyny mnie nie oceniał. Od początku akceptował mnie taką, jaką jestem. A naprawdę mam niestabilny, nieznośny i odpychający charakter z czego zdaję sobie sprawę. Ale nigdy nie powiedział na mnie złego słowa. Sprawia, że zaczynam się choć trochę uśmiechać. – Zadrżała jej dolna warga. Kolejnych słów nie spodziewała się po sobie w najmniejszym stopniu. – I chociaż wiem, że chce ode mnie usłyszeć pewną deklarację, to nie potrafię mu jej dać. Chcę. Ale nie umiem. Bo ja...ty...to co mówiłam... – zacisnęła zęby. Głupia Sasanko, dlaczego wtedy mu to powiedziałaś nad rzeką? Dlaczego tak kurczowo trzymałaś się tej głupiej, pozornie nic nie znaczącej obietnicy? Nawet nie potrafiłaś się z niej wywiązać. Ale uwolnić od niej też nie. Wiązało cię to jak diamentowe, giętkie liny, uniemożliwiające lot, podczas spadania z urwiska. Sama sobie zgotowała wtedy ten los. Nie chciała powtórki. Bolało, nawet jeżeli wtedy była tylko nierozumiejącym życia pisklakiem, wypowiadającym na ślepo deklaracje zbyt poważne jak na swój wiek.
Łzy pociekły po jej policzkach. Paradoksalnie nienawidziła siebie bardziej niż dotychczas. Marzyła o szczęściu. Chciała móc powiedzieć Raganowi, że go kocha. Sprawiał, że czuła się chciana, zadbana, wysłuchana, niezapomniana. A jednak. Te dwa słowa ugrzęzły w jej gardle odkąd skończyła pięć księżyców. Po tej rozmowie nad rzeką nigdy nie była taka sama. Wszystko przez niego. Jaahvfadh, jesteś okrutnym smokiem. Przysiadła na zadzie, otulając się przednimi łapami i skrzydłami. Jej myśli pomknęły ku Dziedzictwu. Nie miała jednak prawa o nim myśleć w tej chwili. Mimo to, pragnęła znaleźć się w jego objęciach. Usłyszeć, że będzie dobrze. Poczuć ciepło, które biło z jego eleganckiego, puchatego ciała. Zacisnęła wargi. Teraz jeszcze nie była sama, ale lada moment uzdrowiciel z pewnością się odwróci na pięcie i odleci, zostawiając ją z jakimś jadowitym komentarzem. W końcu to była jego specjalność, do tego ją przyzwyczaił.
Licznik słów: 620
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased
| wygląd | rodzina | theme | adopcje |
........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości:
20.12

#6c7b9c #93709c