A: S: 3| W: 3| Z: 1| M: 5| P: 3| A: 5
U: W,L,Skr,Prs,B,A,O,Śl,Kż: 1| Pł,MA,MP: 2| MO: 3
Atuty: Pechowiec; Szczęściarz; Mistyk; Magiczny Śpiew; Uzdolniony
Znowu nie mogła spać.
Zaraz, znowu? To dopiero pierwszy dzień? Czy drugi...? Ugh, mniejsza. Faktem było, że Sasanka nie zmrużyła oka od wizyty w świątyni. Ani w dzień, ani w nocy. Nic nie działało. W końcu przemogła się i przeklinając siarczyście pod nosem zaczęła błąkać się cichcem po obozie. Dobrze, że praktycznie wszyscy mieszkali w przystani – było jej o tyle łatwiej znaleźć coś na sen. Gdzie w ogóle był zielnik?
Aczkolwiek... lepiej nie zaprzątać młodym klerykom głowy, a do Łaski na pewno z tym nie pójdzie. Musi wymyślić coś innego.
I jakoś tak wyszło, że znalazła butelkę koniaku w grocie Pełni. Czym to było – nie miała pojęcia, ale słyszała wiele razy o zbawiennym działaniu alkoholu. Wspomnienie się na pewno nie obrazi – naliczyła jeszcze z dziewięć innych tych butelek. Najwyżej mu za nią zapłaci jakimś kamieniem. Albo wytknie, że pomagała mu wychować Siv i w tym celu tymczasowo zamieszkała w jego grocie, więc najmniejszą przysługą z jego strony było odpuszczenie jakiejś głupiej butelki!
I jakoś tak wyszło, że dotarła do południowego skraju Tirimar, tam gdzie mieszkała Fille. Nie chciała jednak budzić cioci (ani jej dzieci, ani eee... człowieka? Huh!), więc zmieniła zdanie kiedy już nawiedziła legowisko wojowniczki. Miała zasadniczo od razu się zbierać, ale kątem oka spostrzegła intrygująco wyglądające zioła. Chaos się znała na rzeczy, nie miałaby niczego złego w asortymencie, a Sasanka nie była gotowa na konfrontacje z kimkolwiek, nie w tym stanie. Po za tym, po co zaprzątać głowę Kwintesencji kolejnym zmartwieniem? Czarodziejka wolała cierpieć w ciszy, jak zawsze.
Ale wracając. Te roślinki pachniały dziwnie kojąco, nawet lepiej od mięty, melisy czy lawendy, których działanie poznała dzięki licznym kuracjom Żaby i Sekcji. Miała ochotę podskoczyć z zadowolenia – wreszcie się wyśpi! Wzięła kilka listków tego obiecującego specyfiku, a następnie wymanewrowała się cichaczem z groty, nie budząc nikogo.
W ciszy opuściła okolice obozu. Potrzebowała świeżego powietrza. Na pewno ułatwi jej myślenie. Może jak w końcu przemyśli to wszystko raz a dobrze, to zazna wreszcie odrobiny spokoju ducha i snu?
~*~*~
Ktoś ją śledził.
Nie miała pojęcia ile czasu minęło odkąd opuściła obóz. Nadal był środek nocy. Czuła się nieco lepiej, jakoś pysk sam przywdziewał szeroki uśmiech, a mięśnie się rozluźniały jakby wylegiwała się w gorących źródłach.
Ale nie zmieniało to faktu, że miała ogon. Nawet dwa! Z czego jeden nie należał do niej!
Zdążyła już pozbyć się butelki koniaku, a po ziołach Fille nie było śladu. I chyba wcale a wcale nie były one uspokajające. Czuła się fizycznie rozluźniona, jednak umysł zasuwał jak stado dzikich tarpanów. Myśli przepychały się wzajemnie, tylko po to, by zostać staranowanymi przez zmysły.
I naprawdę ktoś ją śledził!!
Oglądała się za siebie co jakiś czas. Ciekawe czy tak czuje się sarna ilekroć goni ją wilk? Zatrzymała się dopiero przy drzewku rosnącym nieopodal granicy. Oparła się o nie barkiem i próbowała odsapnąć, kiedy to kątem oka zauważyła nieduży, ruchomy kształt na korze rośliny.
?! Ryszard ?! To on za nią szedł?!
Niska, gruba sylwetka żółtego prosiaka o dużych uszach wpatrywała się w nią. Czarodziejka niemalże odskoczyła od drzewa, patrząc na swojego kompana. A może byłego kompana? Ups, nie pamiętała. I czemu on tak się dziwnie kołysał?
– Mmmmm, nie patrz tak na mnie – jęknęła, ledwo trzymając pion. – Byłbyś nieszczęśliwy wśród smoków! – przecież wszyscy patrzyli na niego jak na obiad!
"Oink!"
Czy on na nią właśnie chrumknął?!
~*~*~
Znów straciła poczucie czasu. Ciekawe jak daleko było do świtu? Chyba bardzo, nadal było ciemno.
– ... i ja w sumie nie wiem co teraz – westchnęła trochę teatralnie, leżąc na grzbiecie i obserwując rozgwieżdżone niebo. Zdążyła wyżalić się żółtej śwince ze swoich zmartwień, choć pewnie znaczna część jej wypowiedzi brzmiała jak niezrozumiały bełkot. Ale samą siebie Sasanka słyszała dobrze. Była elokwentna jak nigdy!
"Oink!"
Sasanka przekierowała wzrok z gwiazd na białe drzewko i rzuciła niezadowolone spojrzenie Ryszardowi. Skąd mogła wiedzieć, że to tylko halucynacje, a zioła Fille nie były uspokajaczami tylko jakimś ustrojstwem z Tarrama rodem?!
Żółte świnki poruszające się po korze drzewa miały bardzo dużo sensu. Przynajmniej dla obecnego stanu Sasanki.
– Mam z nim porozmawiać na odległość? – zdziwiła się pomysłowi, ale nie dlatego, że był głupi. – Czemu na to nie wpadłam?! Jesteś genialny! – poderwała się do siadu i zaczęła majstrować palcami przy oszronionej trawie. Śnieg dookoła niej stopił się dzięki ciepłocie ciała smoczycy.
Ale sięganie czyjegoś umysłu w obecnej sytuacji było niezwykle kłopotliwe. Ciekawe ile smoków przebudziła, gdy niechcący jej niemy impuls trafiał na ślepy zaułek w postaci złego odbiorcy. Musiała się wyjątkowo mocno skoncentrować. Oblizała kły pod zaciśniętymi wargami, aż w końcu...
Bingo! Znała ten słodki, kochany umysł, którego tak jej bra-
Nie, nie. Nic z tych rzeczy. Jest zły, zakłamany, już zapomniałaś?
"Oink!"
– Już, już – wymamrotała do żółtej świnki, machając olewczo łapą w kierunku drzewa.
Wzięła głęboki wdech i...
~ Jesteś nieeeegrzecznym smoooczkiem, Ragaaaaaan – przeciągała leniwie każdy wyraz. Nie zdawała sobie sprawy z możliwości w której przebudziła partnera z głębokiego snu. A nawet jeżeli! Przez niego nie spała od dwóch-trzech dni. Nie zasługiwał na sen bardziej niż ona! ~ Szulusssas wszyyyystko mi wyśpieewał! Juuż się nie zobaczy.. cicho no, przecież widzisz, że rozmawiam?! – zgromiła spojrzeniem Ryszarda, do którego dołączyła nagle jeszcze jedna żółta świnka. Ledwo się mieściły na korze drzewa niczym źle skalibrowane rysunki. I strasznie głośno chrumkały.
Zachichotała i ulepiła błotnistą śnieżkę, by zaraz nią cisnąć w białe drzewko. Ryszard i jego kolega kwiknęli, uciekając na wyższa część kory.
Zaraz, wróć, przecież nie mogła się dać tak łatwo rozproszyć.
~ OK, chwilowo poszli – odezwała się znów, nieco bardziej przytomnym głosem. Ale ilekroć próbowała zebrać się na poważną rozmowę to znów parskała cichym śmiechem, nadymając przy tym policzki. O rany, czemu miała taki dobry humor? ~ A jednak! Jestem bardziej sp...spo...oostrz...spo... – to słowo miało zdecydowanie za dużo sylab na jej obecny stan ~ Ugh, nawet teraz się pewnie śmiejesz, co?! – burknęła i obraziła się sama na siebie, znów się garbiąc. Plagijczycy! Łamią serca, obietnice, a na koniec dnia z pewnością sobie opowiadają te historie w obozie! ~ W kaszdym razie!! Już wiem, więc... więc... więc sobie daruj! O! – spojrzała pytająco na żółte świnki. Ale mu powiedziałam, co? Nie pozbiera się!
Licznik słów: 1023
you tied my hands behind me, brought me to my knees
I gave up happiness just to see you pleased
| wygląd | rodzina | theme | adopcje |
........☾ szczęściarz ☽ 1 sukces zamiast niepowodzenia raz na 2 tygodnie (xx.xx)
........☾ pechowiec ☽ po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
........☾ mistyk ☽ raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
........☾ magiczny śpiew ☽ raz na pojedynek/dwa tygodnie
polowania, odejmuje 3 sukcesy przeciwnika
I have come to realize that love is but a war
I'VE GIVEN UP, NO, I WON'T FIGHT NO MORE
Pollux – błękitny feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,Skr: 1| MA,MO: 2____Capella – czerwony feniks
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 1| P: 2| A: 1
U: L,A,O,Skr: 1Błysk przyszłości:
20.12

#6c7b9c #93709c