OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
W większej części Ziemia jest sama sobie winna, że wyrobiła taką reputację dla Plagi. Nie dość, że nie pomagają, to wręcz przeciwnie, jeszcze sami z radością im dołożą. W ogóle cała sytuacja wyglądała tak, jakby cały świat był przeciwko Pladze i tylko czeka na ten przepiękny moment, aby je ponownie rozwalić na strzępy.Hebog puścił ciężko i głośno powietrze przez nozdrza, starając się powstrzymać od powiedzenia czegoś głupiego. Jeszcze mu brakowało urazić kogoś, kto sam jest sobie winien.
– Przecież nikt ci nie zabrhania spotykać się z Plagą. Możesz z nami rhozmawiać do woli, dopóki nas nie tkniesz łapą. – rzekł spokojnie.
Jeśli chce, aby te dwa stada się pogodziły tylko po to, aby mogła robić to, co i tak może, to w oczach Heboga wyglądało to głupio.
Drgnął uchem, kiedy ta nagle zagadała o jego kompanach. Zazwyczaj nikt nie interesuje się nimi, dopóki nic poważnego nie zrobią.
Hebog uśmiechnął się, jakby cieszył się z tego, że posiada aż dwóch wiernych towarzyszy.
– Ten latawiec to Erhevinit, a siedzący obok niego krhuk to...
– Tenebris. – dokończył za niego ptak grubym basem.
Czy byli nieśmiali? Trudno było powiedzieć, bowiem zazwyczaj są ciekawscy, tylko przywykli do tego, że nikt nimi się nie interesuje, więc przestali pchać się w cudze sprawy.
– Poczekaj jeszcze trhochę. Wkrhótce sama znajdziesz idealnego towarzysza. – powiedział uzdrowiciel.
Co do faktu, że bez kompana jest jakoś samotnie, to się zgodził. Nie myślał o tym wcześniej. Przywykł do tego, że kompani nic nie robią, tylko cały czas pomagają mu w wyprawach, za co był bardzo wdzięczny.
– A kogo byś chciała? – spytał po chwili.





















