OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Postanowił spuścić trochę z tonu, uspokoić się. W swoim czasie wszystko, nie można poganiać... no ale to smok, co jest ŻABĄ, jak można spokojnie? Wdech, wydech, normalna konwersacja, rozmowa, już dość niezręcznych tesktów... ale to ŻABOSMOK! Nie, spokojnie, bez nerwów. W głowie naszego bohatera była kotłowanina myśli, nie mógł opanować emocji, jak chodziło o temat żab. Jednak jakoś udało nie uzewnętrzniać się mu tych emocji skrajnych, jak na tą chwilę..sekundę..-Oczywiście, że bym chciał! Rzadko kogo interesują te sympatyczne zwierzątka, miło mi, że ktoś je docenia, podobnie jak ja. Kiedy tylko będziesz chciał. – powiedział, uśmiechając się uroczo. Na wieść, że mowy kolega chciał zobaczyć jego kolekcje żab, wywołała jeszcze większą kotłowaninę w jego głowie.. Jakie miał szczęście, że na niego natrafił, będzie mógł się pochwalić, czego je nauczył! Cóż, nie było tego za dużo, proste komendy, z nagrodą za wykonanie.. No, ale zawsze coś! Nie od razu da się wspiąć na szczyt!
Plus jeszcze mu się podoba owy udrowiciel.. nie. spokój! żadnych głupich tekstów na razie! Spokojnie, stopniowo.. Młody twierdził, że wina za niezręczą sytuacje leży wyłącznie po jego stronie, i że spłoszył nieco rozmówcę... Nie wiedział, że on myśli podobnie, tyle że... on jest winny. Gdyby umiał wyrażać łatwiej emocje, nie doszłoby do tych wpadek. Niestety, Świetlik, miał problem z ich uzewnętrznianiem.. no bo w tej sytuacji się zwyczajnie wstydził. Była nowa, i nie wiedział do końca jak do tego podejść.
Kumka, jakby nigdy nic, nie przejmując się brakiem atencji ze strony smoków, dalej skakała wokół uzdrowiciela wody, żebrając kumkaniem o jedzenie. Świetlik jedynie dalej podtrzymywał bańkę z podwyższoną temperaturą, aby nie przemarzła..
-Nie można być dla siebie za surowym, początki zawsze są trudne. Na pewno jesteś znakomitym uzdrowicielem – powiedział do Żabki bardzo uprzejmym głosem, uśmiechając się. O nie, a jak on odbierze to jako sarkazm, i się obrazi? Myśl, zanim coś powiesz... Jego obawy były bezpodstawne, bo już bardziej uroczo i miło powiedzieć się tego nie dało, ale on wybiegał myślami w przód. Miał stresa..
Na informację, że koledze podobają się bardzo jego magiczne sztuczki, pokraśniał nieco, była to jedna z przyjemniejszych rzeczy, jakie od dawna usłyszał.
-Tak, moja mama to Gasnący Wiciokrzew, kiedyś znana jako Lepka Ziemia. Dziękuje za miłe słowa, bardzo lubię grę światłem.. dlatego też wybrałem świetliki, bo na śniegu tworzą bardzo ładne refleksy.. Czemu akurat świetliki, jest to kwestia sentymentu.. było to moje imię pisklęce. – powiedział, nadal z wypiekami na pysku. Ale miłe!
Zauważył "dziadującą Kumkę, podskakującą dookoła Żabiego Plusku. Miał ze sobą jeszcze kilka zasuszonych motylków.. hmmm..
-Widzę, że łakoma żaba znów domaga się jedzenia, chciałbyś jej dać motylka? Akurat mam przy sobie kilka, stale staram się jakieś mieć, bo jak jej nie dam, to nie mam spokoju. Oczywiście, jeżeli masz ochotę. – powiedział, obserwując swoją żabę moczarową. Kumka usiadła między nimi, patrząc to na jednego to na drugiego, nie wiedząc, który da papu. Echo jakoś dotąd sobie radził z emocjami, długo, ale przyszedł moment na.. gafę.
-Chciałem tylko powiedzieć, że bardzo się z Tobą przyjemnie rozmawia, i.. się mi podobasz – powiedział szczerze, ale po wypowiedzeniu ostatnich słów jakby się zaciął.. No pięknie, wspaniale! Debilus maksimus, jełop, nic nie umiesz załatwić stopniowo.. za długi jęzor, wybitny osioł.. Teraz tylko czekać, aż rozmówca da dyla...
















