OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Magia ofensywna. Skarabeusz starał się słuchać samca, ale szybko także zaczął obmyślać w jaki sposób mógł użyć maddary by zaatakować. Moc ta była tak naprawdę zależna od jego wyobraźni, źródła i skupienia. Główny problem jaki szybko mógł znaleźć, to czas w jakim miał możliwość coś stworzyć. Gdy wcześniej robił rzeczy, to Echo cierpliwie czekał aż Żuczek dojdzie co celu w swoim tempie. Ale podczas walki zwierzyna lub napastnik nie będzie czekać i się bezczynnie gapić. Tak, to mógł być problem. Młody co jakiś czas potakiwał głową, z dość poważnym wyrazem pyszczka wpatrując się w czarodzieja. Rozumiał jaki był cel. Rozumiał też już podstawy tego jak coś stworzyć. Tylko teraz połączyć to. Ale przydatne było także wiedzieć gdzie celować. Oczy były punktem o którym od razu by pomyślał, bo nawet pisklaki wiedzą z czym to się łączy. Łapy. Tak zdecydowanie połamanie łap mogło pomóc. Chociaż ciężko byłoby pisklakowi zrobić coś o wystarczającej sile by tego dokonać. Chyba że byłby bardzo kreatywny...Więc zaczynami pojedynek, jeżeli tak można było to nazwać. Dostrzegł bryłkę złotego metalu. Coś co z pewnością przyciągnęłoby jego obsesyjną uwagę, gdyby tylko nie był świadomy że metal nie jest trwały, będąc tylko wytworem maddary. Skup się, nie o błyskotki tu chodzi! Nagle zobaczył nieznane mu stworzenie, które rzuciło się na błyskotkę. Chwilowo w instynkcie chciał się najeżyć i rzucić na poczwarę z pazurami. Moje! Ale nie...nie. Potrząsnął głową, jedynie jego grzebień stanął napuszony. Ale w sumie nie był to głupi pomysł. Młody zerwał się na łapki, sycząc i wyginając grzbiet. Ale tak naprawdę miał nieco co innego na myśli. trzeba było coś mocnego. Nie mógł robić żadnych dużych rzeczy, więc walnięcie czyś nie przejdzie za bardzo. Może nieco...mniej oczywistą metodą? Wiedział o niebezpieczeństwie jakim były węże. Te jadowite. Strosząc się chciał przykuć uwagę goblina. Jednocześnie starał się sobie wyobrazić węża. Nie skupiał się na wyglądzie. Ale miał być niewielki, by łatwo było go przeoczyć. Niech kolor będzie szaro-brązowy. Musiał mieć długie cienkie zęby, gdzieś na długość dwóch smoczych pazurów i grubość jednej łuski. Nie musiały być one grube, ale koniecznie bardzo ostre. Końcówka jak szpileczka. Ważny był jad. Mocna toksyna mająca za zadanie może nie koniecznie zabić, ale przynajmniej spowodować dość silny ból...zależnie od tego czy pisklak będzie w stanie osiągnąć coś tak mocnego. Ale może przynajmniej zniechęci to kreaturę. I proszę, jest wąż z jakimś rodzajem jadu w zębach. Pisklak ostrożnie przesunął swoje dzieło bliżej, starając się nadal zająć goblina przekomarzaniem i trzymać prawdziwą broń poza zasięgiem jego oczu. Prych! Prych! Walił także ogonem o ziemię. Powoli, coraz bliżej. W końcu skupił się na ugryzieniu. Wąż miał wbić kły w nogę stworzenia i wypuścić jad do organizmu.

















