OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Oko za pazur, serce za oko, głowa za skrzydło, śmierć za śmierć. Ucieczka nigdy nie była możliwa, nigdy. Wszystko to jedne wielkie kłamstwo, jak zawsze, które zostało obnażone przez drogocenny nektar. Piękne kłamstwo, piękne i wygodne niczym piach, który ją trzymał, dotykał, unieruchamiał, powstrzymywał i przytrzymywał.Pazury wbiły się głębiej, jednak nie wyglądało, aby Torvihraak to zauważyła. Była dalej pochłonięta w otchłani swojej histerii, w starym koszmarze, z którego już dawno się wybudziła, a który dalej potrafił wydać się prawdziwy. Z małą pomocą niewiarygodnie upojającego i bardzo rzadkiego nektaru oczywiście.
Ślimak nagle przemówił. Ślimak obrońca. Przemówił, a z jego ust wychodziły jedynie słowa prawdy, bo nie mogło wyjść nic innego. Prorok prawdy, prorok tego, czym powinno być światło.
Nikt nie jest godny.
Nikt nie jest godny.
Nikt nie jest godny.
Została oszukana.
Została oszukana![/b]
Pazury rozorały skórę, gdy Torvihraak opuszczała łapy, a z jej gardła dobiegł cichy jęk.
Jedno więcej oszustwo. Jedno więcej kłamstwo, które zakuwało ją łańcuchami fałszywego, kłamliwego światła.
Próbowała wyrwać swoją łapę, gdy mułowy ślimak ją złapał. Wyrwać, uciec, aby móc się babrać w spokoju w bagnie swojego marnego życia. Probowała, ale jej ciało nagle zdecydowało się całkowicie odmówić jej współpracy., oczywiście, samokaleczać się mogła, ale bronić to już nie. Ha!
Ślimak zaczął lizać jej łapę. Ślimak obrońca. Wśród drzew i piachu i śliskich umysłów, ślimak lizał jej łapę. Torvihraak jęczała i płakała, nie potrafiła zrobić nic więcej. To było wszystko, czym akurat potrafiła wyrazić swoje uczucia, swój ból.
Mułek skończył i się odezwał.
Kupczyni skrzywiła się, cała krwawiąca i zapłakana, skrzywiła się i zawarczała:
-Nikt nie jest godny- spojrzała ślimakowi we ślepia. Miał ją obronić, miał chronić. Ale czy to zrobił? Jeśli wszyscy kłamali, to czemu i prorok prawdy miał by tego nie robić?
-A już na... na pewno... nie ja.– wypluła.
-Nie.– powiedziała w końcu i poczuła dziwne szczęście, niemiłe zadowolenie. Miała władzę! Przyjemniej odrobinę! Nie była, nie była aż tak bez woli! Sprzeciwiała się, a z sprzeciwem odzyskiwała odrobinkę wolności. Malutką, ciupeńką cząstkę, której żaden piasek, żadne zniewolenie ciała jej nie zabierze. To był jej sprzeciw i to jeszcze jaki! Sprzeciwiła się samemu ślimakowi! Będzie ukarana, oczywiście że będzie, ale nikt jej nie zabierze tej chwili. Tej cząstki. Ona była jej i tylko jej. Nie odda swojego największego, bezwartościowego skarbu. Nigdy! Mogą jej zabrać wszystko, ale nie to.















