A: S: 3| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 1
U: B,L,W,O,MP,MA,Kż,Skr,Śl,Prs: 1| A,MO: 3
Atuty: Regeneracja, Wytrzymały, Szczęściarz, Twardy jak diament, Utalentowany, Przezorny
Rzekłby do siebie, że niezbadane były wyroki boskie, ale nie wierzył że bogowie mieli dla niego jakikolwiek plan, więc przybycie Estrel musiał zwalić na kpinę losu, które było bezosobowym zjawiskiem, nieświadomym jego frustracji. Mimo iż zazwyczaj należał do czujnych smoków, córkę pierwej odnotowała sarna, która zamarzła w miejscu, wytrzeszczając oczy na nieznajomą.
Strażnik odwrócił się ku niej flegmatycznie, jakby już nie zależało mu, czy to normalny smok, czy drapieżnik czyhał na jego grzbiet. Nie rozpromienił się na jej widok, nic dziwnego a jakże, ale przynajmniej nie wyglądał na zirytowanego jej obecnością. Mógł być, gdyby była kimkolwiek innym, ale jakimś cudem zdawała się jedyną osobą w wolnych, do której nie czuł żadnej urazy. Może jedynie wstyd za to, że powstała, ale to przecież nie jej wina.
– Sarna?– zmrużył ślepia, powtarzając za nią, jak gdyby nie zrozumiał do czego nawiązuje.
Do sarny.
Do jasnej cholery. Dlaczego jesteś tutaj fizycznie?
Prorok ożywił się nieco i poprawił pozycję, natychmiast usztywniając mięśnie i zadzierając podbródek do góry, jak przystało na pewnego siebie, zdecydowanego smoka. Obecność sarny zdążyła wylecieć mu z głowy, kiedy się oddaliła, a że byli związani świadomością, jej bliskość albo jej brak bywała myląca. Znów płacił upokorzeniem za swój brak synchronu z rzeczywistością – Nazwałem go Kazes – powiedział szorstko, przedstawiając zwierzę poprzez wskazanie na nie nosem, choć prawdopodobnie zdołali już złapać pierwszy kontakt wzrokowy.
Krewna?
Córka.
Ah, to dobrze. Pomyślała, ale jej ciało nie współgrało z myślą, pozostając w napięciu, które napełniało zwierzę gotowością do ewentualnej ucieczki. Strach nie paraliżował jej, lub przynajmniej nie dominował jej świadomością, która z odruchami zdawała się zupełnie oddzielna. Jakiś ogon od swojego obrońcy, ssak czujnie obserwował złotego smoka, drażniony dochodzącym od niego zapachem krwi.
Nim on i Estrel zdołali zamienić więcej słów, na scenę wkroczył niespodziewanie kolejny potomek, najwyraźniej przywołany przez siostrę. Jego celem była rozległa rana na złotej łapie, którą Strażnik w naturalnym odruchu ominął wzrokiem, nie chcąc ubliżać godności córki. Nie raz widział ciężko ranne smoki przychodzące na ceremonie, gdyż każdy w swoim czasie pozbywał się znamion porażki. On nosił swoje aż do teraz, z chorą pokorą i dumą jednocześnie.
Otwarta rana była oczywiście znacznie gorszą konsekwencją niż zmieniony kolor łusek, czy uszkodzone płuco, którego nie było widać, ale wciąż niedostateczne, aby wbiło się w świadomość Strażnika jako coś ważnego.
A jednak myślał o tym.
Znacznie ważniejszym od uzdrowienia był jednak przywleczony z Hebzenem smoczek, wyraźnie zainteresowany otoczeniem oraz samym fachem większego gada. Jak wyszło za chwilę, również ojca.
Nie opuszczając łba, Strażnik skupił się na młodym, analizując je chłodno z bezpiecznego dystansu. Nie przypominało jego syna, ani żadnego ze smoków, które znał, więc całkiem możliwe że ktoś przeznaczył mu je pod opiekę. Przygarnął, tak jak on niegdyś Mętnego.
– Skąd się wzięło to młode?– Spytał bez ogródek, zdejmując z niego wzrok i konfrontując się bezpośrednio ze złotymi ślepiami Hebzena. Głos drzewnego nadal był niski, ozdobiony lekką chrypką, ale tym razem towarzyszyło mu surowe napięcie, aż zbyt dobrze współgrające z jego naturalnie stanowczym tonem. To iż Goździk nazywała go ojcem nie mogło jeszcze oznaczać pokrewieństwa prawda? Na słowo "dziadek" wzdrygnął się okrutnie, obrzydzony serią myśli związanych z tą "funkcją".
Licznik słów: 516
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
♣ szczęściarz ♣
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces
raz na walkę/polowanie/raz na 2 tygodnie w misji
♣ twardy jak diament ♣
stałe -1 ST do testów na Wytrzymałość
♣ przezorny ♣
+2ST do kontrataków przeciwników
[color=#585858] ♦ [color=#755252] ♦ [color=#B69278] ♦ [color=#C63C3C] ♦ [color=#B88576]