A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 3
U: W,B,Pł,Prs,A,O,MP,MO,Kż: 1| L,MA,Skr,Śl: 2
Atuty: Pechowiec; Nieparzystołuski; Przyjaciel natury; Wszechstronny
Udałem, że tak nie było, ale usłyszałem szelest. Co prawda zdziwiło mnie, że rozdał się tak niedaleko – nie spodziewałem się smoczycy tutaj tak szybko, więc to był ogromny plus w jej stronę – ale gładko kontynuowałem swój monolog, ani na chwilę nie zdradzając swojego zaskoczenia. Gdy Fille skończy, bez wątpienia uświadomię ją, że powinna być przygotowana również na każdą niespodziankę, czającą się w pełnym życia lesie, dlatego też nie może dać się rozproszyć nagłym dźwiękiem czy ruchem. Chciałem jednak, aby w spokoju dokończyła wykonywane zadanie bo zdawałem sobie sprawę, że jeżeli przerwę jej teraz, obniży się jej pewność siebie i zapał do nauki. Jeśli natomiast uda jej się za pierwszym razem – nie idealnie, ale z bardo dobrym wynikiem – będzie zmotywowana do ćwiczeń i zapamiętywania na przyszłość tych ważnych szczegółów. Z pozoru taka drobnostka, a jaka ciekawa od psychologicznej strony widzenia!
Gdy poczułem lekkie klepnięcie w plecy, nadal odwrócony do smoczycy tyłem uśmiechnąłem się i i odwróciłem, obdarzając małą pełnym dumy uśmiechem. To była moja pierwsza uczennica i naprawdę miałem z czego być dumny – nie mając zamiaru zostawać łowcą Fille miała doskonały do tego talent i miałem okazję ujrzeć go jako jeden z pierwszych. Trochę szkoda mi było, że nie zamierza go rozwijać bardziej, niż to konieczne, ale jednocześnie cieszyłem się, że mała już wiedziała, jaką drogę chce obrać w życiu i jest pewna swojej decyzji, bo to też jest bardzo ważne! Uniosłem łapę i poczochrałem ją lekko po grzywie, chichocząc przy tym wesoło.
– Spisałaś się doprawdy doskonale! Nie czułem twojej obecności aż do tego drobnego szelestu, ale też nie spodziewałem się, że zbliżysz się tak szybko! To ogromny plus w łowiectwie. Jeszcze trochę ćwiczeń i mało kto ci zdoła dorównać w sztuce skradania! Pamiętaj też, aby oprócz wypatrywania potencjalnego źródła ujawnienia twojej pozycji musisz być przygotowana na wszelkie niespodzianki, jakie szykuje ci los! Mam na ten temat kolejną historię, ale przecież najpierw należy się zasłużona nagroda, czyż nie? – uśmiechnąłem się radośnie i zaczekałem, aż Fille usiądzie wygodnie, aby dosłuchać reszty opowieści.
– A więc tak. Stałem oto z podwiniętym ogonem i opuszczonymi uszkami niemal na środku polany, a mnie otaczało pięć warczących groźnie, wyraźnie wychudzonych i pocharatanych lwic. Do dziś pamiętam te pięć zmarszczonych w złości pysków. Wszyscy zamarliśmy i przez dłuższą chwilę gapiliśmy się na siebie nieruchomo, gdyż nikt nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Nagle jedna z lwic ryknęła, a inne podążyły jej śladem – w tej chwili niemal ogłuszony przerażającym rykiem poczułem przypływ adrenaliny, a odrętwienie odstąpiło. W ostatniej chwili zanim się na mnie rzuciły, odwróciłem się i pognałem z powrotem wgłąb trawy. Nie miałem pojęcia co robić, a serce dudniło mi tak, że czułem jak z każdym jego uderzeniem jestem na skraju zawału. Nie wiedziałem gdzie biec, ale nogi same niosły mnie z prędkością, jakiej bym się sam po sobie nie spodziewał. Lwy dawno by mnie dorwały, ale wreszcie wysokość trawy na coś się przydała i ukryła moje malutkie ciało przed spojrzeniem głodnych bestii. Jednak nadal było ich więcej, były szybsze i potrafiły doskonale węszyć, więc miałem dosyć małe szanse na ucieczkę. Trawa szeleściła i gładko pozwalała mi przemknąć między jej kępami, a za mną co chwilę rozdawały się gniewne warknięcia potężnych kotów. Adrenalina nie znikała, a ja biegłem byle gdzie, ledwo widząc zapłakanymi oczyma.
Nagle poczułem gorący oddech gdzieś z tyłu. Nie wiem, co mnie do tego skłoniło – najpewniej przypływ paniki – ale strzeliłem w pysk goniącego mnie stworzenia biczowatym ogonem. W odpowiedzi usłyszałem wściekły ryk, a już chwilę później szczęka drapieżnika, przepełniona ostrymi kłami zacisnęła się na moim ogonie. To nagłe pociągnięcie – bardzo bolesne, przyznam szczerze – sprawiło że niemal wzleciałem w powietrze i zwaliłem się na mordę równie zaskoczonego kota. Zresztą czemu tu się dziwić – lwy raczej nie znają podstaw fizyki. Jednak ta niewiedza obróciła się dla mnie w plus, ponieważ rozproszone zwierzę z obolałym pyskiem wypuściło mój ogon i zahamowało. Adrenalina wciąż napędzała moje ciało do działania, więc co zrobiłem?
Oczywiście, najgłupszą rzecz w moim życiu. Lub też najodważniejszą, jaką mi się wtedy wydawała. Zamiast uciekać, odwróciłem się i z zamachem smagnąłem kocisko drobnymi pazurkami dziecięcej łapy. Jednak zamach i złość wystarczyły na tyle, aby jakimś cudem zadać bestii dosyć sporą ranę, przechodząc przez jedno oko. Oślepiona kocica miauknęła zarazem płaczliwie i wściekle, a odgłos odpowiedzi w kocim języku, do tego dochodzące z niedaleka uświadomiły mi, jak złą decyzję podjąłem.
Ale czy zamierzałem się poprawić i zacząć uciekać? – zrobiłem retoryczną pauzę i skierowałem pytające spojrzenie na Fille, jakby oczekując od niej odpowiedzi. Przez to, że nieświadomie znów w czasie opowieści nadmiernie gestykulowałem, teraz moja prawa łapa z wysuniętymi pazurami zamarła w powietrzu, jakbym pokazywał, jak wyglądałem, gdy wykonywałem kolejną pozycję z listy najgłupszych decyzji mojego życia. Nie dając północnej odpowiedzieć, kontynuowałem. – Nie, no co ty, skąd. Przecież byłem małym zbyt pewnym siebie głupkiem. Tak więc co zrobiłem? Oczywiście, postanowiłem pobawić się w wojownika i chlasnąłem ponownie tę samą kocicę, która teraz wyła z bólu i przeszywała mnie wściekłym spojrzeniem jedynego zdrowego oka. Zamierzała już wstać, aby się zemścić za oko, ale ja niespodziewanie przejechałem pazurami po jej gardle, skąd prysnął na mnie obszerny strumień krwi, szkarłacąc mi cały pysk, szyję i łapę. Oczywiście szczęście, jaki mi dotąd dopisywało, akurat mnie opuściło, więc krew zalała mi także oczy, zakrwawiając widoczność i oślepiając na dłuższą chwilę. Nie widziałem, jak poważne obrażenia zadałem lwicy, ani nie byłem w stanie też wyczuć, na ile pozostałe lwy się zbliżyły. Organizm odruchowo skupił się na bólu podrażnionych oczu, więc sięgnąłem łapami, aby je otrzeć, ale równie pobrudzone i mokre jedynie pogorszyły sytuację. Teraz nie mogłem ani uciekać, ani się bronić.
No i każdy powiedziałby, że już koniec! Po mnie! Ale nie, zobacz – siedzę przecież przed tobą i to opowiadam, nieprawdaż? Hah! A dlaczego przeżyłem? Cóż... moje szczęście odwróciło się ledwo na chwilę, a już siedziałem zakrwawiony i otoczony przez skradające się lwy, postanowiło więc interweniować. Gdy tak sobie siedziałem i próbowałem pozbyć się źródła oślepienia, nagle coś chwyciło mnie za kark i potaszczyło ze sobą. Nie od razu zwróciłem uwagę na to, jak łagodny był ten chwyt, ani też na to, że polujący na mnie drapieżnik raczej by się ze mną tak nie obchodził. Zacząłem wyrywać się i już niemal piszczałem, miotając się jak świeżo wyłowiony z wody śledź, jednak uchwyt się nie poluźniał. Cokolwiek mnie wciągało, wyraźnie nie zamierzało zrobić mi krzywdy, bo gdyby tak było, już dawno leżałbym martwy wśród trawy. A jednak jakoś żyłem i boleśnie jechałem obolałym bokiem po suchej ziemi i trawie. Ciągle byłem oślepiony i upierałem się, usiłując się wyrwać, jednak nic to nie dawało. Kilka chwil później usłyszałem niespodziewany warkot gdzieś za sobą, ze strony, z której mnie zabrano. Zdecydowanie należał do kotowatych – ten dźwięk mocno zasiadł mi w pamięci – ale ktokolwiek mnie zabrał, nie odpowiadał na krzyki lwic. Usłyszałem zbliżający się szelest z tej samej strony, z czego wywnioskowałem, że lwice nie odpuściły w gonieniu mnie. Już przygotowałem się mentalnie na rozszarpanie żywcem, ale zamiast tego do moich uszu niespodziewanie dotarło przestraszone kwiczenie, z pewnością należące do głodnych bestii. Jakimś cudem wyczułem nieznaczny wyciek maddary, którego źródłem była istota mnie trzymająca. Szybko połączyłem fakty i ze zdziwieniem stwierdziłem, że to stworzenie usiłowało mi pomóc i magią przegoniło koty. Nieco niechętnie, ale jednak przestałem się wyrywać.
Po dłuższej chwili wreszcie się odezwałem ochrypłym, zmęczonym głosem:
– Wielkie dzięki za ratunek i takie tam, ale gdzie ty mnie właściwie ciągniesz? – zero odpowiedzi. Nie poddawałem się i spróbowałem jeszcze raz. – Halo? Słyszysz mnie w ogóle? Kim ty jesteś? Smokiem? – nadal nic. Postać wyraźnie mnie ignorowała. Nadal usiłowałem zawiązać konwersację. – Uratowałeś mnie, żeby nie dzielić się moim mięsem z lwami? Czy może chcesz mnie porwać na okup? – nie pytaj, skąd w takim wieku wiedziałem o porwaniach i okupach. No ale nieznajomy dalej milczał. Z pewnością próbowałbym się dowiedzieć czegoś jeszcze, ale gdy adrenalina się ulotniła, wreszcie odczułem skutki przemęczenia swojego dziecięcego ciała. Wszystko mnie bolało i nie miałem już sił się odzywać, więc dałem po prostu się ciągnąć bez żadnych pytań.
Wreszcie się zatrzymaliśmy. Nie mam pojęcia, ile mnie ciągnięto, a dalej nic nie widziałem – krew i brud zaschły mi na oczach, kompletnie sklejając powieki – niemal jak przy wykluciu z jajka, gdy oczy pokrywa cienka błona, którą należy zlizać, inaczej przyklei się do oka i smok będzie oślepiony. Tyle że taka błona to jest ze śluzu, więc częściowo przezroczysta – wiesz, to sprawia, że ledwo widzisz, ale wszystko jest bardzo-bardzo-bardzo mocno zamazane. A zaschnięta krew mało tego, że mocno drażniła mi oczy, to jeszcze sprawiała, że widziałem jedynie czerń. No ale tajemniczy nieznajomy wypuścił mnie i posadził, a ja ledwo trzymałem się na piekących łapach. Powiedziałbym, że powieki kleiły mi się do snu, ale sama rozumiesz – już były sklejone, haha! Tak też siedziałem i resztkami nieśpiącej świadomości myślałem, co robi ten mój zbawiciel, bo słyszałem, jak chodzi wokół mnie i gdzieś się krząta. Gdy już i tamte resztki świadomości zaczęły się powoli wyłączać, zostałem gwałtownie i okrutnie obudzony. Tak, nieznajomy oblał mnie wodą. Nie była zbytnio zimna, ale jako, że się tego kompletnie nie spodziewałem, podskoczyłem z cichym piskiem na cztery łapy. Wtedy po raz pierwszy usłyszałem jego głos – nadal nie jestem pewien, czy była to samica czy samiec, ale zrozumiałem, że był to smok. Wymruczał ciche "Spokojnie, tylko cię umyję", po czym położył mi łapę na krzyżu i przycisnął lekko, sprawiając że jakoś mi się samo usiadło. Po tym podniósł łapę i przyłożył mi ją do żuchwy, unosząc lekko pysk i w takiej pozycji trzymając. Jakąś ciepłą, mokrą ściereczką ostrożnie pozbył się brudu z mojego pyska, ale gdy mył mi oczy, zabronił mi je otwierać. Później zmył ze mnie też pozostały brud, nadal jednak nie mogłem otworzyć oczu. Choć ogromnie mnie korciło, wolałem na razie się go słuchać, bowiem mimo wszystkiego, co dla mnie zrobił, nadal nie znałem jego zamiarów. Nareszcie skończył i osuszył mnie podmuchem maddary. Już otwierałem pysk aby zacząć zadawać pytania, ale szybko mnie uprzedził "Jak zaczniesz teraz gadać, to przestanę cię lubić". Sam nie mam pojęcia czemu, ale te słowa mną wstrząsnęły i szybko zamknąłem dziob, niespodziewanie tracąc ochotę do rozmowy. Jako, że zmęczenie nigdzie nie zniknęło, a moje łuski przygrzewało jakieś ciepło, pochodzące najwyraźniej od ogniska lub magii, położyłem się ledwo na chwilkę, a niezamierzenie zasnąłem. – przerwałem i utkwiłem spojrzenie na pysku Fille. Byłem ciekaw, co o tym myśli, ale na razie nie zamierzałem jej pytać. Opowieść prawie się skończyła, ale przecież dramatycznych pauz nigdy za mało.
– Podskoczyłem całkowicie rozbudzony i rozejrzałem się wokół, jednak nikogo obok nie było. Znajdowałem się z powrotem w lesie, w miejscu pobliskim od tego, gdzie czasem bawiłem się z przyjaciółmi. W oczy rzuciło mi się jednak co innego – pod jednym z drzew leżało truchło. Zbliżyłem się do niego i poznałem w nim lwicę, której pozbawiłem oka. Miała rozciętą szyję – rana nie była zbyt głęboka, ale pazurem zahaczyłem o tętnicę, co też poskutkowało zbyt dużym upływem krwi. Zauważyłem także, że ciało zwierzęcia było otoczone cieniutką warstwą magii, która nie pozwalała zapachowi się rozchodzić. To musiało być zabezpieczenie przed skuszeniem na woń pożywienia głodnych nocnych bestii. Ach tak, dotarło do mnie także, że było dosyć wcześnie, więc musiałem spędzić z nieznajomym całe pół dnia.
Nagle skrajem spojrzenia dostrzegłem coś wystającego spod ciała lwicy. Sięgnąłem po to łapą i wyjąłem spod cielska niewielką drewnianą tabliczkę. Na szczęście ojciec nauczył mnie czytać, toteż byłem w stanie przeczytać treść tekstu. Pisało tam niewiele, ale było dowodem, że wcale nie miałem jakichś halucynacji i naprawdę spotkałem jakiegoś tajemniczego nieznajomego.
"Nieźle, młody, lwicę ubiłeś. Zabierz truchło jak takie fajne trofeum do domu, myślę, że stąd już znajdziesz do niego drogę powrotną. Miło się tobą opiekowało, ale nikomu nie mów, że mnie spotkałeś. Na razie." – tak to przynajmniej zapamiętałem. Tabliczkę chciałem zabrać ze sobą, ale gdy tylko na chwilę odwróciłem od niej wzrok, nagle zapaliła mi się w łapie. Odruchowo cisnąłem ją w piasek, a tam mały płomyk, który pojawił się ledwo w kącie tabliczki nagle przerodził się w niemalże ognisko i momentalnie całkowicie spalił kawałek drewna. Został tylko popiół i żadnych dowodów na to, że naprawdę kogoś spotkałem. Westchnąłem i zacząłem taszczyć ciężkie cielsko lwicy do obozu. Oj, ale mi ojciec spuścił wtedy lanie! Choć by się w życiu nie przyznał, widziałem, że się martwił. Wszystkich zdziwiła moja zdobycz, no i oczywiście opowiedziałem dokładnie, co się stało, mówiąc także o nieznajomym, mimo jego przestrogi. Nikt mi jednak nie uwierzył i wszyscy uznali, że cudem ubiłem samotną lwicę, a dziecięcy umysł wraz z obszerną wyobraźnią próbowały jakoś to wydarzenie przyozdobić. Cóż, sam już niemal zaczynałem mieć wątpliwości co do tego wszystkiego, ale wtedy spojrzałem na ojca – jako jedyny ze stada się nie odzywał, a jego wzrok był nieobecny. Tylko to jego rozkojarzenie upewniło mnie, że on coś wiedział na temat tego nieznajomego i wcale nie miałem halucynacji. – zakończyłem opowieść tajemniczo i wreszcie ucichłem na dobre. Czekałem na jakąś reakcję, więc przyglądałem się z zaciekawieniem Fille, mając nadzieję, że spodoba jej się nagroda za dobrą naukę.
//Można składać raport ze Skradania I :3
Licznik słów: 2172
ciiiiiiii
» Pechowiec «
Po każdym niepowodzeniu -1 ST do następnej akcji
» Nieparzystołuski «
-1 ST do Percepcji i Wytrzymałości w czasie nieparzystych miesięcy, +1 ST do Wytrzymałości w czasie parzystych miesięcy
» Przyjaciel natury «
Drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze
» Wszechstronny «
-1 ST do testów umiejętności opierających się na Mocy i Percepcji