OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wyglądało... boleśnie. Nieskoordynowanie. Niebezpiecznie. Choroba czy szaleństwo?A jaka była różnica?
(Czy to tak wyglądało z perspektywy drugiego smoka? Ha!)
Wrzask i ryk. Ziemna miotała się, a złotooka jedynie obserwowała, utrzymując uśmiech. Obserowała chłodno, chłonąc każdy ruch, jakby pochłonięta swoistym... tańcem smoczycy. Chaos... takie ładne słowo "chaos", kiedy straciło swój powab? A może właśnie zyskało nowy smak, nieznany, delikatniejszy, ale jakże.... kuszący.
Niebezpieczne rozbawienie, a w oczach krew, śmierć i głód. Puska i brak jakiegokolwiek znaczenia, przeznaczenia oraz powodu.
Torvihraak zachichotała, dźwięk cichy w kakofonii śmiechu.
Aaaah, tak, to tak wyglądało...
Odwajemniła spojrzenie z uśmiechem, niby nie ruszona, ale jednak poruszona, bo to było tak znajome. To wszystko było jak stary przyjaciel, stary przyjaciel ze starego życia, które się opuściło. A jak można pogardzić przyjacielem? (Całkiem łatwo)
Teatralnie chwyciła się za serce -O ja przepraszam! Moje żarty wcale nie są aż tak złe! Są tylko beznadziejne, a każdy wie, że beznadziejne jest lepsze od okropnego, mimo że to jest już jak porównywanie co jest mniej jadalne: piach czy błoto. Ale i tak znajdą się koneserzy jednego i drugiego-
A potem... heh, chyba już przyjemna gra na nic jej się nie przyda. Nie przy takiej istocie, która zerwała i więzi cienia i łańcuchy światła. Powiązania i zasady. Panowie i panie! Popatrzcie! Oto prawdziwie Wolny smok! Wolny, a najbardziej ograniczony z nich wszystkich! Z oczami zmroczonymi otchłanią.
Zamruczała, gdy ta ją obchodziła niczym zwierzynę. Nie obracała się tylko wodziła za nią wzrokiem. Uzależnienie, intryga, niesprawiedliwość. Czy cały świat taki nie był? Rządzony przez kłamstwo i pozory?
Gdy się do niej zbliżała, Torvihraak odpowiadała tym samym. Dmuchała lodowym powietrzem, zahaczała ogonem, lekko przejeżdzała po boku, po łapie, po szyi. Ruchy szybkie i krótkie, ale mimo to płynne i pod pełną kontrolą.
Smoczyca mogła zdecydować się poderżnąć jej gardło, bo tak. Bo krew była ładna, bo Torvihraak żyła nosząc maski, a lepiej nie żyć, niż udawać. Bo mogła.
Ale Torvihraak.... Torvihraak też tak przecież mogła.
Jak myślała wcześniej, nie było tu jej starych przyjaciół. Nie było tu nikogo, kto ją znał, kogo opinia coś dla niej znaczyła... Ale jednak... Kupczyni już była spętana. Spętana cieniem, jakże nikłym i nieznaczącym, bardzo łatwym do zniszczenia.... ale zniszczyć się go nie chciało. Uzależnienie od drugiej osoby? Ha! To jak uzależnienie od jedzenia! Uzależnienie od picia! Uwolnij się, a co z ciebie zostanie?
Kupczyni znała odpowiedź na to pytanie.
Smoczyca nie miała żadnych barier do złamania, gdyż te od Kupczyni już dawno temu przestały istnieć. Sama się wtuliła i ocierała. Zbliżyła swój łeb do jej i dmuchając lodowatym powietrzem wymruczała jej do ucha -Robię to, bo lubię. Po nic więcej, po nic mniej.– odchyliła się lekko i spojrzała zimnym złotem w jej oczy -Porządek? A czym on jest? Jakimś wzorem, jakąś harmonią? A jeśli nie ma na świecie ani harmoni ani wzoru, jeśli brak harmoni jest normą, to czy właśnie nieporządek stanie się porządkiem? Jeśli coś jest niezdefiniowane, to jak możesz stwierdzić, że tego nie ma? Albo jak możesz stwierdzić, że to jest.
To wszystko jest względne. Sprawiedliwość też. Gdy ktoś oferuje bogactwa kryształów za stary kawałek drewna, to kto jest głupcem? Ten, co przecenia, czy ten, który oddaje jedyne, co mu pozostało po rodzinie za puste błyskotki? Obaj? A może właśnie żaden, bo każdy czuje sam, i dla każdego prawdziwe jest coś innego. O i proszę, kolejna względna rzecz – prawda. Różne prawdy są tak samo prawdziwe dla innych.
Co do skrzydeł... to nie trafiłaś kwiatuszku.– liznęła smoczycę, powoli uwalniając swoje źródło. Przesłała jej uczycie. Jej uczucie. Wspomnienie. Była w tym dobra, w tej pomijanej smoczej magii. W tym, co jak często było uznawane za bezużyteczne.
Wspomniene było urywane i zamazane. Jakby jego właściciel co rusz tracił przytomność i nie był świadomy zbyt wiele. Uczucia i wrażenia zderzały się ze soba, gryzły i pożerały siebie nawzajem. Nienawiść przeplatała się wściekłością. Wściekłość z żalem. Żal z ulgą. A nad wszystkim górował ból. Ból powoli naciagajacych się i pękających ścięgien, wyciąganej kości, zdzieranej skóry.
Czar skończył się tak szybko jak zaczął. Ot, trwał trochę któcej, niż to liźnięcie.
Złotooka dmuchnęła zimnym powietrzem z rozbawieniem, którego nie czuła. Trudno było wyjść z otchłani. Trudno było chcieć z niej wyjść, to że jej się udało, to była seria cudów, a i tak ciemność zawsze gdzieś się kryła. Czekała, cierpliwa.
Czy chciałaby wyciągnąć jakoś Ziemną z tego ciemnego miejca? Pokazać, że to złe? Ah, ale ona dalej nie była pewna, że to akurat było złe. To tylko.... nie było dobre dla innych... dla ich światopoglądu, w którego zasadach mogło czuć się bezpieczni. Ah, ale światopogląd innych był przecież tak samo wartościowy jak jej. Nawet jeśli wydawał jej się głupi.
-Zaczmijmy od czegoś małego. Chcę zaspokoić moją ciekawość Chcę wiedzieć kim jesteś, kwiatuszku. Bo nie jesteś stąd.