OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przewrócił lekko ślepiami, słuchając wypowiedzi Esencji.– Ależ się rozgadałaś – mruknął ze znużeniem, ale jego rozbawiony wzrok spoczywał na smoczycy. – Nikt nie chce ich stad wyrzucić. To nie ich obecność jest problemem, Esencjo, ale ich nastawienie. Są tu gośćmi, zaproszonymi przez was, a jednak ŻĄDAJĄ, nie dając nam prawa do sprzeciwu, zachowując się nie jak goście, a jak najeźdźcy. O ile łatwiej byłoby, gdyby zamiast wywyższać się ponad innych, powiedzieli po prostu "proszę nie wchodźcie na teren naszego obozu bez pozwolenia"? Zamiast tego przyszli, zagarnęli co chcieli, zrobili tam, co chcieli i żądają od nas tego i tamtego, jednocześnie grożąc, że w razie, gdybyśmy się na to nie zgodzili po prostu nas sprzątną – jego głos brzmiał dzisiaj wyjątkowo jadowicie. Najzwyczajniej w świecie Jad nienawidził takiej ignorancji. Nie miał nic przeciwko elfom na tych terenach, niech sobie robią, co chcą i tym podobne, ale te wszystkie "ochy" i "achy" na ich temat stały się wyjątkowo irytujące.
– Niech robią co chcą, ale przestańcie ich traktować jak bóstwa. To takie same istoty jak ty czy ja i nie sprowadziły tu Drzewa Odnowy dla naszego dobra. Sprowadziły je tu, bo te tereny są chronione barierą, która ochroni ICH przed równinnymi. Założę się, że gdy ich spotkaliście nie padli plackiem na ziemię, błagając o to, by mogli nam pomóc odpędzić zimę i zasadzić tu Drzewo Odnowy. Nie obchodziło ich, ze pisklęta umierają z głodu, a zima trwa w najlepsze. Zapewne dopiero gdy powiedzieliście im o barierze łaskawie zgodzili się zasadzić tu swoje drzewo. Ale nie zrobili tego dla was, a właśnie dla tego Drzewa. Nadejście wiosny, a tym samym pomoc nam jest jedynie efektem ubocznym. Czerpią z tego takie same korzyści, jakie my możemy czerpać z ich obecności. Ona sama to powiedziała, chociaż bardziej oględnymi słowami. Bilans korzyści dla obu stron jest taki sam. Przestańcie ich traktować jak wybawicieli, bo nie pomogli nam jedynie z dobroci serca – jego głos brzmiał tym razem tak, jakby wszystko to przestało go nawet bawić. Był po prostu znudzony tym uwielbieniem, na który elfy sobie po prostu nie zasłużyły. Owszem, sprowadziły wiosnę – ale tylko dlatego, ze tu były bezpieczne. gdyby nie bariera miałyby w nosie to, czy zima kiedykolwiek się skończy. Szukały jedynie bezpiecznego miejsca dla swojego Drzewa, bez względu na to, czy pomogły przy tym komuś czy nie. Ale przecież dużo lepiej jest układać hymny na ich cześć, nie zauważając zwykłego faktu – elfy nie przyszły tu dla nich. Jego ślepia zmrużyły się lekko, gdy patrzył na Esencję.
– A może zaprzeczysz, że nie zrobiły tego dla drzewa, a jedynie dla nas? Że nie musieliście ich przekonywać, by tu przyszły? Może słysząc o naszych kłopotach same zaoferowały swoją pomoc, zanim jeszcze usłyszały o barierze i ochronie, jaką daje? – Zadrwił z cynicznym uśmiechem na pysku. Ciekawe, kto tu dba o własny zad – oni, czy może właśnie elfy?
– Nikt nie twierdzi, że ich pomoc była zbędna i otrzymali nasze podziękowania. Dostali zaproszenie, niech sobie tu zostają. Ale skoro chcą tu zostać powinni najpierw ustalić z nami zasady, zamiast narzucać nam własne i oczekiwać, że bez szemrania ich żądania zostaną wysłuchane. Współpraca wynika z chęci obu stron, a nie wtedy, gdy jedna ustala zasady i narzuca je drugiej. Zwykła uprzejmość, zanim coś się ustali wystarczyłaby elfom do uniknięcia jakichkolwiek konfliktów, skoro mamy mieszkać obok siebie – wzruszył barkami, ponownie się przeciągając.






















