A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 2| P: 2| A: 3
U: Pł,L,W,M,A,O,Skr,Śl,MP: 1| MO: 2| B, MA: 3
Atuty: Wrodzony Talent, Niestabilny, Mistyk, Utalentowany, Przezorny
//spodziewałyśmy się, że ktoś ewentualnie może wpaść, więc nie ma problemu x)
Pyzaty zamyślił się chwilę. Och? Czyli nie opłacało się polować na ludzi? Machnął lekceważąco łapą. No dobrze, skoro tak uważała. Chociaż nie wydawał się zbyt przekonany, szybko jego oblicze przysłonił promienisty uśmieszek.
Szczerze? Sam też nie spodziewał się, że pod wpływem impulsu i jakiegoś takiego... ni to pragnienia, ni pożądania, przekroczy pierwsze granice. W końcu doprawdy, znali się ile? Wymienili ze sobą zaledwie parę zdań, dopiero co poznał jej imię! Ale z drugiej strony, nie pachniała żadnym stadem. Skoro do żadnego nie przynależała, czy musiał się bać o to, że taka Plaga na niego zapoluje za zrobienie czegoś ich członkini? Otóż nie. Jedyne co, to mogła mieć znajomków w pobliżu, też samotników. Lub ludzi. Albo inne stworzenia. Rio jednak nawet o tym nie pomyślał. Wiedział jednak, że była sama, a on natomiast miał za sobą całe stado Ziemi, w razie czego. Pocieszające w tak ciężkich czasach.
Usilnie powstrzymywał się przed wydaniem jakichkolwiek dźwięków – podniecenia? Rozbawienia? – kiedy odwzajemniła, o dziwo, jego odważne zachowanie. Pewnie dla niektórych niezmiernie głupie, lecz dla adepta wyjątkowo ekscytujące! Szczególnie, że za młodu bywał przylepą. Jednak tym razem było jakoś tak inaczej. Do mamci przytulał się inaczej, tak samo do mentora, Diga. Natomiast do niej? Nie był pewien. Poczuł jednak, jak w momencie, kiedy jej ogon musnął jego kark, zjeżdżając po szyi, poczuł, jak od tamtego miejsca aż po sam kraniec kręgosłupa przechodzi dziwny dreszcz. Drgnął delikatnie, nie dając po sobie niczego poznać.
– Bardzo mnie to cieszy – odparł cichutko z głupawym uśmiechem, również mrużąc ślepka. Tak bardzo nie rozumiał swojego ciała ani tego, co nim kierowało, iż nim zdążył w ogóle zorientować się, co też smoczyca wyprawia, już miała w garści jego prezent od Dziewanny. Momentalnie przybrał zaskoczony wyraz pyska, pozbywając się czegokolwiek ze swoich poprzednich masek. Od razu, machinalnie, spróbował wyrwać się i odskoczyć. W ostatniej chwili jednak rozluźnił napięte mięśnie, odetchnął i zorientował się, że lepiej nie ryzykować przerwania linki. Dlatego też przyglądał się jej uważnie, zerkając co rusz na bransoletkę, aby upewnić się, czy nadal pozostawała na swoim miejscu. Znów zdawał się powracać do poprzedniego dobrego humoru.
– No wiesz, taki prezent od ważnej dla mnie osoby, n-naprawdę nie chciałbym go stracić – odrzekł szczerze, spuszczając na uderzenie serca wzrok. Jego głos zadrżał lekko, ale tylko przez chwilę. Poza tym pozostawał nader spokojnym, może dosyć neutralnym tonem.
W samej już świątyni wydawał się o wiele bardziej rozluźniony.
Kiedy zapytała o drzwi, Rio, stojąc w wejściu, przejechał po nich wzrokiem i odchrząknął, zerkając znad barku na uczennicę. Przez moment spanikował, jako że nie był pewien, czy w ogóle ktokolwiek mu powiedział, lecz nie zamierzał niczego po sobie pokazać. W końcu był mentorem! Nauczycielem! Przyszłym piastunem! Nie mógł pokazywać, że czegoś nie wie, prawda? Zamlaskał szybko, posyłając jej niewinny uśmiech.
– Krążą różne legendy – zaczął ostrożnie. No dobra, teraz trzeba trochę zdać się na swój błyskotliwy rozum i odrobinę szczęścia. W końcu jeśli żadnych legend na ten temat nie było, właśnie stworzył jedną z nich. Może i można by podpiąć to pod zwyczajną plotkę, głupie wymysły, lecz... może niedługo stanie się twórcą czegoś, w co uwierzą setki smoków, sądząc, że to wiedza pradawnych smoków? – Że to pierwsze smoki zajęły się budową całej świątyni – włącznie z wrotami- z boską pomocą. Że sami bogowie ukrywali się w smoczych ciałach. Ale możliwe też, że to jacyś równinni pokazali im, jak się je tworzy. Chyba były tu od zawsze, od czasu powstania – mówił dosyć szybko, kiwając mądrze głową. W rzeczywistości miał trochę pustkę, a jego serce zabiło nieco mocniej, niżeliby powinno. – Możesz zapytać o to dokładniej samych bogów. Czasem nawet odpowiadają – mrugnął do niej, zmieniając temat oraz dał się pochłonąć mrokom korytarza, wchodząc do środka.
Cóż, w przeciwieństwie do starszej smoczycy sam Pyza nie należał do najszczuplejszych. Honi bardzo dobrze go karmiła, na co nie narzekał, broń Immanorze! Jednak wciskanie się w tego typu wąskie miejsca nadal nie należało do jego najulubieńszych czynności. Poniekąd dlatego, że naprawdę obawiał się, że utknie, a bogowie trzepną go jakimś boskim piorunem w zad za karę. Riavelemu natomiast bardzo na jego zadzie zależało. Dlatego też nadal pozostawał wyjątkowo niechętny i sceptyczny do tejże dziwacznej kryjówki Aterala.
Dał jej się pociągnąć w tył, wypuszczając powoli powietrze. Obrócił się w miejscu, spoglądając na ołtarz. Zachichotał w myślach. Więc jednak, zaciekawiła się ołtarzem!
– T... Targi? – powtórzył mamrocząc, robiąc zamyśloną minę. Jakie targi? Co takiego? Ponownie jednak ukrył swoją niewiedzę. Zresztą, przy odrobinie szczęścia może mu wyjaśni? Poruszył niespokojnie palcami, nim pokazał jednym z nich na błyszczący lekko podłużny kamień. – Kładziesz kamień, dostajesz mięso. To takie, jakby to powiedzieć, emm, wymiany z bogami? – zmrużył oczy, po czym przytaknął na własne słowa. – Tak, to chyba dobre określenie. No, i jest jeszcze jeden ołtarz, tak sobie przypomniałem, ale... eee, gdzieś tu powinien... o tam! Tak, tam smoki się leczą z różnych poważnych dolegliwości. Dlatego może trochę czasem pachnieć krwią, na przykład. Zanosisz to, co zostało z, na przykład, walki, a on, Erycal, niech będą mu dzięki, jeśli zechce, to cię naprawi. Znaczy, może jeszcze raz. Mogłabyś na przykład pójść do niego ze swoimi skrzydłami, w teorii. Albo z oderwaną łapą, ogonem, poparzeniem na pół pyska lub wyrwanym językiem. I cyk, gotowe. Smok cały. Trzeba chyba mu zapłacić, ale o to trzeba raczej pytać indywidualnie – oznajmił już pewniej, wiedząc, że tym razem jednak ma trochę racji. Ołtarz Erycala był dosyć oddalony, lecz przyszły piastun śmiało wskazał również i ten kończyną, jako że był oddalony i ukryty we wnęce. – W sumie to mogę ci już o nim powiedzieć. To patron uzdrowicieli, najlepszy w swoim fachu. Zszywa smoki o tak łatwo – Pstryknął i zacmokał, kontynuując. – Ogółem to z niego taki futrzasty gość, jest jednym z młodszych bogów... ale nie tak młodych jak Ateral! Jest wnukiem Immanora. I chyba synem... Nytby? Naranlei? Znaczy, to w sumie nieważne aż tak, bo mieli dosyć dużo piskląt i w ogóle – zamilkł, czerwieniąc się leciutko. Nie wierzył, że nie zapamiętał tego jakże ważnego faktu! No ale nic, już się wkopał, więc pozostało przełknąć porażkę i liczyć na to, że nie uzna go za jakiegoś nienadającego się na piastuna osobnika.
Riavelo poczuł się trochę jak kapłan, który bardzo mocno pożałował swojego celibatu. Kiedy obrócił łeb, dostrzegłszy jej zgrabny, taneczny krok, jego serce podskoczyło do gardła. Rany boskie, opamiętaj się. Nie możesz tak reagować na każdą ładną smoczycę. Słyszał też ówcześnie jej cichy chichot, bo co jak co, ale słuch miał dobry, a uszy bez przerwy gotowe były na odnalezienie kolejnych pytań wiszących w powietrzu. Cofnął lekko szyję, ale tylko leciutko; wysunął też nieświadomie koniuszek błękitnego języka, patrząc jej w oczy i oczekując. Ściągnął nieznacznie łuki brwiowe. Czyżby pogubiła się nieco w stojących przed nimi posągami? Był w stanie to zrozumieć, chociaż fakt faktem, byłby w stanie dać sobie łapę uciąć, że wspominał, które to posągi! Ouch!
– Ten pośrodku, z diamentami zamiast oczu, to Immanor. Ten tuż obok, po prawej, to Kamanor. Kaltarel natomiast... nie ma posągu, jego piedestał często jest pusty– wyszeptał, czując, że nie ma potrzeby podnosić głosu, skoro była tak bliziutko niego. Przekrzywił głowę, nie spuszczając ani na moment wzroku ze smoczycy. Nie musiał. Kątem oka widział stojące za nimi posągi, rozpoznając je po przebłyskach kamieni szlachetnych oraz pozach. Powoli uniósł łapę, by delikatnie odsunąć jej podłużny pysk od siebie.
– Powinniśmy iść dalej... już-prawie-doinformowana koleżanko – dodał, uśmiechając się półgębkiem i odsuwając od niej. Zawrócił z największego pomieszczenia, by wrócić tych, które znajdowały się po bokach. Z jednej strony miał ochotę kontynuować w nieskończoność, z paru powodów, lecz z drugiej strony wiedział, że obydwoje mieli też inne rzeczy do zrobienia. Że pewnie mógł ją zanudzić, co gorsza! Znów minęli ołtarz. Tym razem samczyk wydawał się bardziej trzeźwy, rzucając ku samotniczce mnóstwo pojedynczych, szybkich spojrzeń, by mieć pewność, że nie zostanie w tyle.
– Może wspomnę ci o nich w miarę krótko, bo w sumie to wszystko to młodsze pokolenia, dzieci oraz wnuki Immanora – zaczął, skupiając się momentalnie wymieniając po kolei imiona kolejnych posągów. – Seksowny Uessas, bóg miłości. Val... Valanyan, wszechwiedzący. To ci dwaj bez skrzydeł. Trochę jak my – nawet, jeśli przy wykluciu miała. W przeciwieństwie do niego najwyraźniej straciła skrzydła potem... w trakcie jakiejś emocjonującej przygody! Zrobił krótką pauzę, biorąc wdech. Och, przygody są takie superaśne! Sam mógłby dla takiej stracić skrzydła. – Naranlea, bogini magii. Dzięki niej możemy czarować! Viliar, pan wojen. Raczej tych niezbyt uczciwych. No i... Nytba – zawahał się, lecz szybko spojrzał na Torvi, pamiętając, z pewnym wstydem, swoje poprzednie spotkanie z boginką. – Najpiękniejsza smoczyca, patronka piękności.
Samotniczka mogła spostrzec, jak trójbarwny samiec, nieco zmieszany, pokazuje krótkim skinięciem na korytarz, przyśpieszając nieznacznie kroku.
– Po drugiej stronie, w tamtej wnęce naprzeciwko, są Erycal, o którym ci opowiadałem i jego siostra, Lahae, boginka zmysłów. Percepcji. Jak zwał, tak zwał. Do tego jeszcze Ateral, bóg śmierci. Jeśli masz jakieś pytania, to wiesz – zakończył trochę pytająco, nabrał powietrza w płucka. To by chyba było na tyle? W sumie nie chciał. Nie wiedział, co zrobi. Pójdzie sobie? Zniknie na zawsze? Wyglądała na taką, co zniknie. Byłoby mu wtedy przykro. Nie zamierzał jej jednak siłą nigdzie zatrzymywać, gdzie tam. Nie zmienia to jednak faktu, że byłby wielce rad, gdyby miała jakiekolwiek pytania, co poniekąd zdawało się odbijać w jego niebieskich tęczówkach. Takie jakby milczące błaganie, tak.
//po twoim odpisie możesz zaraportować wiedzę
Licznik słów: 1563

.
.「☆」.
► ᴡʀᴏᴅᴢᴏɴʏ ᴛᴀʟᴇɴᴛ
► ɴɪᴇsᴛᴀʙɪʟɴʏ
dodatkowa kość do MP, MA i MO, w przypadku niepowodzenia – rana ciężka
► ᴍɪsᴛʏᴋ
raz na walkę +1 sukces do ataku magicznego
► ᴘʀᴢᴇᴢᴏʀɴʏ
+2 ST do kontrataków przeciwników.
► ᴜᴛᴀʟᴇɴᴛᴏᴡᴀɴʏ
Kalectwa: Brak skrzydeł, niemożność Lotu; brak języka oraz deformacja pyska (+1 ST do testów Percepcji, niezdolność mówienia); +1 ST do akcji fizycznych (niedowład lewej przedniej łapy), +1st do ziania
#eac49e ᴅɪᴀʟᴏɢ | #af6842 ᴍᴇɴᴛᴀʟᴋɪ
ʀᴇғᴋᴀ