OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Aha! No i się udało! Axarus wiedział, że "atak wodorostów" miał swój potencjał. Co prawda, nie zranił w żaden sposób Czerwonka, ale ten znał się na magii! Coś dziwnego zrobił swojemu udowi, wszystko się od niego odbijało i nie miał na swoim ciele nawet zadrapania! Axarus aż otworzył pysk ze zdziwienia i przez chwilę tak stał w osłupieniu. Jak to możliwe? Czerwonek był czarodziejem z krwi, kości i łusek! Szalony podszedł do niego, by sprawdzić te czarne łuski, ale one zniknęły! Fajna rzecz. I wtedy go olśniło! Bo on sam często polował, ale czasami miał problemy z kamuflażem, bo nie zawsze zielony kolor się sprawdzał!– Czerwonku? A mógłbym się na przykład cały zrobić czarny i pod osłoną nocy za pomocą takiego kamuflażu... polować na NICZEGO NIEŚWIADOME zwierzęta? No wiesz, wyobraź sobie noc. Ciemniuuutko. I nagle wyłania się taki czarny smok! Nie za bardzo, by go było widać, co nie? – Chwycił Czerwonka za bark, by się podtrzymać, a drugą łapą wskazał powietrze i poruszył ją na skos. To się nazywało... NIESKOŃCZONA moc wyobraźni! Ale po tym pokazie nieco się cofnął, w końcu ćwiczyli atakowanie! Natomiast pytanie o zmianę koloru, nie było takie złe! Dla łowcy przydatne są takie sztuczki! Był jeden problem – Axarus panicznie bał się ciemności. I to tak naprawdę bardzo! Musiał sobie skombinować jakieś trwalsze źródło światła, niż maddara! W mroku czai się bowiem zło! Najźliejsze ze wszystkich złych rzeczy! Największe lęki, skrywane głęboko w umyśle!
Po tym "pokazie" wrócił do swojego poprzedniego ustawienia, które było idealne do atakowania. Axarus tym razem musiał być sprytny! Nauczył się już tego, że diament jest bardzo dobrą obroną, która tak właściwie może zablokować absolutnie wszystko. Ale istniał jeden, zakazany materiał, który mógłby się przebić. Co było silniejsze od diamentu? GORĄCY DIAMENT. Taki, taki bardzo gorący! Temperatura... takiego dziwnego czegoś, co jest mieszaniną ognia i skały, takiej stopionej . To była podstawa jego nowego tworu! Na pewno będzie gorący. NIE. Dwa razy gorętszy, od wcześniejszych założeń i jeszcze bardziej odporny na ciepło! Iiii zdecydował się na to, by znów użyć przynęty, jednocześnie więc myślał nad dwoma tworami. Jeden był takim prostym kolcem z diamentu, który pozostałe właściwości... ma od gałęzi! Czyli pachnie jak gałąź, w dotyku również jest jak gałąź i nawet tak smakuje! To była tylko podróba, że niby to tylko diamentowy kolec i wtedy Czerwonek znów użyje diamentowej obrony, która odbije atak. Aha! I tu Zielony go miał! Bo pierwszy atak, który w pewnym sensie był połączony z drugim – miał być tylko zagrywką psychologiczną! Zagrywką, przez którą Czerwonek nie zastosuje właściwej obrony. No i jeszcze jedno! Ta "atrapa" będzie olbrzymia! Wielkości... dużego głazy, który widział ostatnio! Czyli tak na pół wysokości przeciętnego smoka i gdzieś ćwierć rozmiarów smoka w długości. Axarus starał się wejść do głowy Przywódcy Ognia. Pewnie pomyśli sobie "Aaa, tu cię mam! Większy kolec, nie znaczy lepszego ataku! Znowu pokryje się diamentem, tylko tym razem na większej powierzchni ciała". I tym sposobem Axarus go przechytrzy! Ponieważ drugi atak przez diament się przebije! I czas się za to zabrać!
Tuż za "fałszywym kolcem", miała podążać perła. Przede wszystkim – odporna na najwyższe temperatury. Gdzieś tak rozmiarów smoczej pięści. Po co więcej? Miała się skryć za "atrapą". No i smoczyce i smoki... zaczynamy! Zielony maksymalnie skupił się na następnych myślach. Stwierdził, że powinno to wyglądać, jak zwykła perła, lśniąca i błyszcząca! Idealnie okrągła! Axarusowi sprawiało to wszystko OLBRZYMIĄ radość. Mógł wykazać się kreatywnością! Powłoka powinna również być bardzo gładka w dotyku, jak to perła! Teraz zapach... czas jeszcze bardziej zmylić Czerwonka! Niech będzie... drzewny, jak kolczasty las! A smak... jak suszony krab! Plan był taki, by zmylić Zew Płomieni, nawet jeśli nie nabierze się na pierwszą atrapę, to źle oceni drugi twór! Skąd będzie wiedział, co taka perła mu zrobi? No właśnie! Nie zorientuje się, za żadne skarby! Całość tworu będzie niesamowicie twarda, ale też nie za ciężka, jak średniej wielkości kamień. Twarda, jak diament oczywiście! To nadal zostaje. Twór nie powinien dać po sobie poznać, że ma wysoką temperaturę, więc dodatkowo... ochłodził ten pierwszy twór! Temperatura zimnego jeziora. A sama perła miała CAŁY CZAS być biała, niech no mu się waży tylko chociaż delikatnie się zaczerwienić! Czy o czymś zapomniał? Eeee, chyba nie? Tak mu się wydawało! Jeszcze tylko szybkość i takie tam! Ale to potem!
Wrócił na chwilę do OLBRZYMIEGO, wyglądającego jak diamentowy kolec, kawałku drewna! Dodał do niego ciężkość pieńka, temperaturę zwykłej gałęzi i ogólnie wszystko, co miało związek z drzewem. Oprócz oczywiście diamentowego wyglądy i gładkiej powłoki, oraz ostrego końca. Nawet Axarus myślał, że to już wystarczy, ale gdzieś tam w głowie usłyszał głos drugiego Axarusa "Hej! Wykombinuj coś jeszcze! Przechytrz samego siebie, by przechytrzyć Czerwonka!" i wziął sobie swoje własne słowa do serca. Zaczął rozglądać się niby na wszystkie strony, że tak się "zastanawia" i nie umie nic wymyślić. A TAK NAPRAWDĘ... wszystko było już niemal gotowe! Musiał tylko wybrać odpowiedni moment, by tchnąć w to wszystko maddarę. I to był właśnie ten moment! Znaczy, no nie do końca! Ale już za tycią, tycią chwilkę!
Wtedy spróbował udawać, że ziewa, ale to była kolejna zmyłka w labiryncie innych zmyłek! Właśnie wtedy określił wysokość. Oba twory, a raczej jeden twór, podzielony na dwie części, miały się pojawić na wysokości łba Zielonego, pierwszy pół ogona od niego, a druga część – trzy łuski za pierwszą. I czas na szybkość! Rozpędzona kałamarnica nie wystarczyła, więc czas na szybkość żółwia morskiego! Niby takie ciamajdy na lądzie, ale w morzu nie mają sobie równych! No więc oba miały tak ruszyć w kierunku piersi Zewu Płomieni. Na sam środek! ALE. Tak! Kolejna pułapka! Jakieś pięć łusek przed dotknięciem piersi, zniknąć miał diamentowo-drewniany twór. Po prostu się rozpłynąć! I wtedy pozostała już tylko OGNISTA PERŁA ŚMIERCI. Która przyśpieszy do... żółwia morskiego, pchanego dodatkowo przez kałamarnicę. A to znaczy, że będzie JESZCZE SZYBSZA. Sama szybkość i uderzenie mogło mocno zranić Czerwonka, ale do tego temperatura? Już po nim! Znaczy nie do końca! Jakąś obronę pewnie stworzy, ale Axarus musi go chociaż poparzyć! Inaczej się stąd nie ruszy! Zastawił na Czerwonka tyle pułapek, że ten na pewno popełni jakiś błąd!
Skończył ziewać i podrapał się po plecach i W TYM MOMENCIE. Tknął maddarę w swoje twory! Aha, jeszcze więcej pułapek! To się nazywało ZAGRYWKAMI UMYSŁOWYMI. Zew sobie pomyśli, że skoro Axarus właśnie ziewa i się drapie, to na pewno nie zaatakuje i pewnie zgłupiał po prostu. I co? PSTRO! Wtedy Czerwonek był najbardziej zagrożony. Axarus użył swojej "metody rybki", która opuszcza jego źródło maddary i zmierza do celu! Tchnął tyle maddary, ile tylko mógł, pewnie zaraz tu osłabnie! Wykorzystał na Ognistego wszystko, co miał! No prawie, bo nie chciał umrzeć, czy coś. Iiii z zadowoleniem przyglądał się, jak to wszystko się toczy. Oby zadziałało chociaż odrobinkę!
– Hej, Czerwonku! Możesz być moim mistrzem? Nie mam swojego mistrza! Niby jestem łowcą, ale atakuje magią! I ogólnie ją wykorzystuje na polowaniach! Bo tak bez niej, to jestem trochę fajtłapowaty! Co na to powiesz? Proooszę! Może mnie pouczysz jakichś sztuczek, na przykład tego wysyłania słów! Próbowałem, ale to takieee ciężkie! – Rzucił po wszystkim do Czerwonka, o ile ten przeżył, a na pewno przeżył! To był zdolny smok! Prawdziwy Czarownik! Były legendy o takich w Błękitnych Głębinach, ale niewielu w ogóle potrafiło się magią posługiwać. Jego matkę nauczył tego ojciec, a matka nauczyła Zielonego!





















