OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Kluska owszem, otrzymała wieści. I w sumie to akurat spała,więc przez chwilę chciała je zignorować. Samczyk jednak dosyć szybko zorientował się, że to nie mamusia go budzi, bo znowu przypadkiem zasnął zakopując się w stosie ziół, ale jednak to nie była ona. To był jakiś potężny, cichy, męski głos! Przywódcy? Nie, chyba nie. O, przecież brzmi zbyt bosko. Immanor? Czy to był jakiś Immanor? Co za śmieszne imię. Chyba kiedyś już mu się nawet obiło o uszy.Wyruszył, rzucając matce szybkie słowa wytłumaczenia i znikając tak nagle, że nawet nie mógł dowiedzieć się, że i ona prawdopodobnie takie wezwanie otrzymała. Przebierał kluskołapkami nad wyraz entuzjastycznie, chociaż wizja długiego marszu w chłodzie trochę go z początku zniechęcała. Z początku, bowiem jak już się rozkręcił to nie ma zmiłuj! Nic go nie powstrzyma. Skrzyp, skrzyp. Ach, jak on uwielbiał zapadać się w śniegu.
No i dotarł, w końcu. Ujrzał dosyć sporo nieznajomych, ale to nic takiego! W końcu już niebawem wszyscy mieli być jego kumplami. Kumplami od spotkań z tym Immorem czy kto to tam był. Kto go tam wiedział. W sumie to z chciał nawet popytać smoki, który z nich ich wszystkich wezwał i o co z tym zagubionym latem chodzi, kiedy wtem jego oczom ukazał się jakiś śmieszny pojemnik...
Ale po kolei. Wpierw to on zwrócił uwagę na Diga oraz Su. Uśmiechnął się szeroko, a jako, że nie był w temacie, rzucił szybkie "cześć", chwilę wtulił w bok piastuna, a na jego córkę spojrzał wielkimi oczami, zaskoczony tym, jak urosła. I trochę onieśmielony. Dlatego też jedyne co mógł zrobić, to szybko się ewakuować w stronę tych nielicznych Ziemniaczków, by każdemu z nich chociażby kiwnąć głową. Wszyscy chyba już z kimś siedzieli. Czy było więc co pchać się do Plagusów? Albo Godnego? Tę ciężką rozkminę przerwał mu więc widok wspomnianego już kamiennego pojemnika. Podszedł zaciekawiony, zerkając ukradkiem na resztę, bliżej. Mierzył krótko wzrokiem milczącego, siedzącego w bezruchu strażnika. I tyknął szybko jedną ze ścian tajemniczego pudła, zerkając, czy ten zareaguje. Ewentualnie czy pojemnik go nie wchłonie, ale to już nieco gorszy scenariusz, o którym wolał nie myśleć.




































