OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Zobaczyła ruch kątem oka, odwracając łeb w tamtą stronę. Kaskada łusek zagięła się z cichym szczękiem, a kolce uniosły do góry, gdy usłyszała swoje cieniste miano, wypowiadane przez nieznany jej głos. Znali je jedynie Cieniści, jakim cudem...?Niewielka postać wiedźmy zbliżała się do niej zaskakująco szybko, drżąc i błyskając w księżycowej poświacie, eteryczna i tkwiąca na granicy rzeczywistości. Gdyby mogła, z pewnością przestraszyłaby się, jednak jej ciało zareagowało jedynie zatrzymaniem się w miejscu. Obnażyła lekko kły, podobnie czarne jak te u zjawy, które jednak zostały szybko przykryte przez białawe wargi, słysząc absurdalność spływającego na nią potoku słów.
– Co proszę? – Panowie i Panie, zdaje się, że Diablica po raz pierwszy w swoim życiu straciła rezon. Mlasnęła jaskrawym jęzorem, zastanawiając się przez chwilę, co mogłaby odpowiedzieć na tak niedorzecznie szczery wywód – jak się okazywało – matki Mahvran. A także smoczycy, którą pomógł zamordować Khuran. Zdaje się też, że uzdrowicielka wzięła sobie własną matkę za kompana.
No... dobrze.
Długi ogon przeciął ze świstem powietrze, wypełniając ciszę, która zapadła na Kanionie Szeptów. Względną ciszę, powiem wiatr, nieustannie mamroczący coś w tle, niezmiennie obijał się o skały.
– Wróciłaś z zaświatów, aby powiedzieć mi o uczuciach Mahvran? – W jej głosie zadźwięczało lekkie niedowierzanie, ocierające się niemal o urazę. Miała omamy? Nigdy by się o to nie posądziła, ale może słyszała już gdzieś miano Aenkryntith, może ktoś powiedział jej, że była matką Mahvran? Miała uwierzyć, że to wszystko było tylko projekcją jej umysłu, nad którym dotąd tak dobrze panowała? Tak jej się przynajmniej wydawało. Sypiała ostatnio mniej, myślała jednak równie trzeźwo jak zwykle, wszystko zdawało się być na swoim miejscu, a może...? Ukradkiem wbiła sobie szpon w tylną łapę, chcąc wybudzić się z ewentualnego snu. Za chwilę powstrzymała prychnięcie, czując zażenowanie.
Przecież nie śniła.
Ale w takim razie czemu jej podświadomość w formie byłej przywódczyni Cienia mówiłaby jej, że kolana Mahvran miękną na jej widok? Nigdy nie zauważyła niczego podobnego, uzdrowicielka nie traciła twarzy nawet gdy zagadywała ją w dwuznaczny sposób. A przecież zawsze widziała takie rzeczy.
Mógł się do tego przyczynić również fakt, że bywała nieprzytomna podczas większości leczeń.
Skrzywiła pysk, nie odrywając spojrzenia od Aenkryntith.
– Wydajesz się jak najbardziej prawdziwa. Powiedz mi coś, czego nie mogłabym normalnie wiedzieć. – Zmrużyła ślepia, odzyskując nieco ze swojego zwyczajowego spokoju, wciąż jednak wyglądając, jakby biła się z myślami.
Nie była szalona, jej umysł nie płatałby jej takich figli, to wiedziała na pewno. Nie wiedziała jednak czy bardziej niedorzeczny wydawał jej się pomysł Mahvran chowającej się gdzieś nieopodal i robiącą jej ten wybitny żart czy autentyczna postać przywódczyni Cienia, która zstąpiła dzisiaj z piekieł, aby podzielić się z nią tym objawieniem.



















