A: S: 5| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 1| A: 1
U: W: 1| B,S,L,Pł,MA,MO,MP: 3
Atuty: silny, chytry przeciwnik
Samica mając trochę wolnego czasu postanowiła poćwiczyć swoje umiejętności biegu. Postanowiła zacząć od definicji, którą bardzo dobrze znała jako dojrzała smoczyca.
~ Bieg jest codzienną czynnością, którą potrafią niemal wszystkie stworzenia na tym świecie. Przydatny na polowaniu, a właściwie niezbędny, aby dogonić ofiarę. Podczas walki także. Aby móc rozpocząć bieg, trzeba stanąć w odpowiedniej do tego pozycji ~ I zgodnie z tym przystąpiła do pierwszego zadania. Ugięła swoje smukłe, silne łapy, ale nie na tyle, by szorować brzuchem po podłożu. Nie chciała wrócić do obozu cała brudna. Długi ogon był wyprostowany, ale nie do końca sztywny. Ma pełnić rolę balansu i pomóc w odzyskaniu równowagi podczas biegania. Głowa nieznacznie pochylona, tak by razem z ogonem i kręgosłupem tworzyła linię prostą, ale jednocześnie nie przesłaniając sobie widoku. Po ustawieniu się Azlopea ruszyła. Najpierw truchtem, aby trochę rozgrzać swoje mięśnie. Następnie przystąpiła do szybkiego biegu, który zapewne nie raz może ocalić jej życie lub pomóc podczas polowania. Kiedy poczuła, że jej ciało jest wystarczająco rozgrzane do kolejnego zadania, postanowiła zająć się skręcaniem. Nie było tutaj zbytnio żadnych przeszkód, które mogłyby służyć jako granice do zwrotu, ale i tak jakoś sobie da radę. Wygięła ciało razem z głową w lewo. Łapy rytmicznie uderzały o młodą trawę. Ogon naturalnie poszybował w tym samym kierunku, aby utrzymać równowagę. Dopiero pod koniec skręcania na chwilę poleciał w prawo, a potem znów się wyprostował. Warto także uwzględnić fakt, iż adeptka zwolniła trochę podczas skręcania, aby nie poślizgnąć się na trawie, która była niezwyle zdradliwa. Oprócz trawy gdzieniegdzie widać było także błoto. Samica następnie całkowicie wyprostowała swoje ciało i postanowiła wykonać slalom. Wyobraziła sobie drzewa, widziała je oczami wyobraźni, którą miała rozwiniętą na całkiem wysokim poziomie. Następnie rozpoczęła bieg. Najpierw wygięła się w prawo, ogon poleciał w tą samą stronę, cały czas balansując. Następnie wyprostowanie i bieg na skos, by dobiec do drugiej przeszkody. Teraz także smoczyca zwolniła, aby uniknąć wypadku i bólu, który często chodzi w parze z wywrotkami. W ten sposób Plugawa pokonała wszystkie pięć drzew, o których następnie zapomniała, aby oczyścić umysł. Ostatnim zadaniem jakie widziała w swojej głowie było zrobienie ósemki. Utrzymując dość szybkie tempo najpierw wygięła swoje ciało w lewo, razem z ogonem. Utrzymując odpowiednie tempo wyprostowała się i biegnąc na skos dobiegła do kolejnego punktu, gdzie wykonała zwrot w odwrotnym kierunku. Następnie przyszła pora na bieg wytrzymałościowy. Plugawa starała się unormować swój oddech by nie męczyć się zbyt szybko, chociaż zmęczenie wcale aż tak jej nie doskwierało. Także sam krok wykonywała w jak najmniej chaotyczny sposób. Gdy biegła coraz szybciej, bardziej pochylała swój piękny łeb, po to by zwiększyć opływowość swojego ciała. Ogon bujał się w takt coraz szybszych uderzeń łap, które uderzały twardo i ziemię. Z każdym krokiem starała się zwiększyć tempo. Odliczała w myślach coraz szybciej, co pomagało jej utrzymać rytm. Biegła tak kilka minut zostawiając za sobą żłobienia po pazurach w miękkiej, wilgotnej ziemi. Gdy poczuła, ze mięśnie dostatecznie się rozgrzały, spróbowała poprawić swoją zwrotność w biegu. W tym celu skierowała sie dość szybkim truchtem w stronę drzew rosnących nieopodal. Wybrała sobie kilka na przeszkodę w postaci slalomu. Zwiększyła gwałtownie tempo i z impetem wpadła między drzewa, a jedno z nich szybko się do niej zbliżało. Azlopea zwinnie, co miała zresztą w genach, wychyliła się w bok ustawiając łapy po skosie i odbiła w prawo by za chwilę powrócić na tor wychylając się w lewo. Tym sposobem zrobiła dwa łuki dzięki którym szybko i zwinnie pokonała przeszkodę, która śmignęła jej tuż koło boku. Czekał ją jeszcze szpaler drzew więc nie zmieniając tempa biegu poczęła omijać kolejne przeszkody. Pod koniec długiego toru dyszała już głośno, ale z zadowoleniem stwierdziła, ze było to łatwiejsze niż się spodziewała. Teraz czuła, że zdecydowanie bieg szybkościowy jest jej bliższy. Uśmiechnęła się drapieżnie pod nosem i od razu postanowiła przejść do skoku. Nie zamierzała odpocząć, chciała wyrobić sobie wytrzymałość, zwłaszcza, że jest przyszłym wojownikiem.
_____________________________
Nie zwlekała więc i od razu przeszła do sztuki skakania. Ponieważ mogła uczyć się samodzielnie, postanowiła wykorzystać ten przywilej. Najpierw przypomniała sobie definicję.
~ Skok może mieć różnorodne zastosowanie. Od skakania przez przeszkody, blokujące drogę, aż po upolowanie zwierzyny. Aby prawidłowo wykonać skok, trzeba przyjąć odpowiednią pozycję ~ I zgodnie z tym Plugawa zabrała się do pracy. Ugięła łapy, pochyliła łeb, wyprostowała ogon i docisnęła skrzydła do ciała, ale niezbyt mocno, żeby nie krępowały ruchów. Wpierw skok wzwyż. To było najprostsze. Wystarczyło odbić się wszystkimi kończynami do góry od ziemi. Azlopea balansowała także swoim ogonem, aby nie stracić równowagi i nie wylądować na plecach, co z pewnością byłoby bolesne.Wszystko poszłoby dobrze, gdyby nie to, iż ssmoczyca przez przypadek rozłożyła swoje skrzydła, przez co straciła równowagę i nawet ogon jej nie pomógł. Zrobiła fikołka w powietrzu i twardo wylądowała na plecach. Nie było to bolesne, ale samica nie była zachwycona. Westchnęła ciężko. Przez pewien czas leżała w bezruchu, po czym podniosła się i złożyła skrzydła, otrzepując się. Postanowiła spróbować jeszcze raz. Łapy ugięte, aby odbić się wysoko. Głowa pochylona, ale nie na tyle, by była poniżej barków. Ogon wyprostowany, ale nie sztywny, żeby odpowiednio balansował. I te nieszczęsne skrzydła, które musiała docisnąć mocniej. Skupiała się na nich bardziej, żeby znowu nie zaliczyć wypadku. Uzbierała w sobie maksymalną ilość sił, która drzemała w jej mięśniach i wybiła się w górę. Tym razem spokojnie udało jej się wylądować, uginając łapy i amortyzując upadek. Teraz skok w przód. Ta sama pozycja, ale trochę inne zasady. Podczas skoku adeptka pochyliła swoje ciało do przodu, aby polecieć jednocześnie wzwyż i w przód. Następnie ugięcie silnych, smukłych łap i lądowanie. Tu poszło bez problemu. Ale teraz czas podnieść poprzeczkę. Samica rozejrzała się po terenie wokół siebie i nieopodal zauważyła średniej wielkości kamień, obok którego był większy. Postanowiła wykorzystać te przeszkody do swojej nauki. Podbiegła do nich szybko. Ponownie ustawiła się w pozycji do skoku, pamiętając szczególnie o swoich skrzydłach, które na początku przysporzyły jej problemów. Ponownie uzbierała w sobie siłę i wybiła się w górę, pochylając jednocześnie swoje muskularne ciało. Łapy wyprostowała, ale tylko na chwilę, ponieważ tuż przed lądowaniem musiała je ugiąć. Problem w tym, że zrobiła to trochę za późno – zanim zdążyła prawidłowo je zgiąć już była na ziemi, przez co nie udało jej się uniknąć bólu łap. Widocznie dzisiaj nie sprzyjało jej szczęście. A może to wynik braku wprawy? Ciężko powiedzieć. Ale cierpliwa adeptka się nie poddawała – to nie było w jej stylu. Zamiast tego postanowiła postarać się jeszcze bardziej. Nie przeszła do większego kamienia postanowiła pokonać najpierw ten mniejszy. Ponownie pochyliła łeb, zgięła łapy, wyprostowała ogon i docisnęła skrzydła do boków. Zamknęła na chwilę oczy, by zebrać w sobie siły. Uda się. Wystarczy uwierzyć w siebie. Cholera jasna, skąd nagle w jej plugawym łbie wzięło się tyle optymistycznych tekstów? Oj, niedobrze, coś się złego dzieje. Następnie wybiła się z całych pozostałych jej jeszcze sił i pochyliła do przodu. Tym razem wszystko poszło bez zarzutów. Ogon balansował w powietrzu, dzięki czemu samica utrzymała równowagę. Łapy ugięły się prawidłowo tuż przed lądowaniem. W ten sposób udało się wykonać skok. Teraz ostatnia, najtrudniejsza przeszkoda. Kamień był większy od poprzedniego, wiec przeskoczenie go wymagało więcej wysiłku i poświęcenia. Smoczyca jednak da sobie radę. Kiedy wróci do groty, będzie wiedziała, że potrafi skakać na tyle, ile to potrzebne i wyruszy na polowanie. Znowu przyjęła tą nudną ale niezbędną pozycję. Łapy, głowa, ogon, skrzydła. Wszystko prawidłowo. Teraz ostatnie zadanie, jednocześnie najważniejsze. Wybiła się znacznie mocniej niż poprzednio. Pilnowała wszystkiego. Aby skrzydła były przy ciele, głowa była pochylona a ogon trzymany prosto. Będąc w powietrzu patrzyła prosto, nie w dół, aby się nie rozproszyć i uderzyć w ziemię. Przed lądowaniem ugięła łapy i wylądowała delikatnie i – do pewnego stopnia – z gracją na ziemi. Ach, nareszcie się udało. Spojrzała na przeszkody które zdołała pokonać i przystąpiła do kolejnej nauki, tym razem lotu.
_______________________________
Zabrała się więc do pracy. Postanowiła wystartować z rozbiegu. Przyjęła więc pozycję do biegania. Ugięte łapy, pochylona głowa, wyprostowany ogon. Skrzydła przy ciele. Wtedy też rozpędziła się najbardziej jak mogła. Był to sprint. Szaleńczy, niczym u konia wyścigowego. Był to jednak bieg krótkodystansowy, gdyż po kilku sekundach smoczyca ugięła łapy mocniej i podniosła łeb, po czym wybiła się w górę rozkładając skrzydła. Machając nimi wznosiła się w górę coraz szybciej, aż po chwili uznała, iż jest na odpowiedniej wysokości i stanęła w powietrzu, zagarniając powietrze. Najpierw lot prosto. Samica ustawiła ciało poziomo i machając skrzydłami spokojnie leciała przed siebie. Co pewien czas przestawała nimi machać, żeby dać odpocząć mięśniom. Po pewnym czasie postanowiła wykonać slalom w powietrzu. W tym celu wygięła swoje ciało w prawo, czyli kierunek skrętu. Prawe skrzydło poszybowało w dół, a lewe w górę. Ogon poleciał w lewo, aby ciało mogło utrzymać równowagę. W ten sposób skręciła w prawo, po czym wyprostowała lot. Lecąc nieco na skos, tym razem wygięła się w lewo, w przeciwieństwie do ogona. Po wykonanym slalomie adeptka postanowiła zrobić ósemkę. Skręciła więc wpierw w lewo, wyginając ciało w tym kierunku razem z głową. Łapy były dociśnięte do ciała, żeby to nabrało aerodynamiki. Ogon poszybował w prawo, a prawe skrzydło poleciało w górę. Następnie wyprostowanie ciała i lot na skos. Tak, latanie było piękne. Każdy smok obdarzony skrzydłami powinien poczuć tą radość, wynikającą z możliwości latania. Biedne smoki bezskrzydłe... Nigdy nie poznają radości płynącej z korzyści płynących z możliwości lotu. Ale taka wola bogów. Wracajmy jednak do nauki Azlopei. Teraz skręciła w prawo. Następnie zrobiła to samo w drodze powrotnej i znalazła się w punkcie wyjścia. Plugawa kilka razy machnęła kończynami by wznieść się wyżej, a potem ustawiła ich front bardziej ku dołowi by zagarniać powietrze także za siebie i w efekcie poruszać się do przodu. Rozpędziła się całkiem porządnie, a gdy zdecydowała się zakręcić zablokowała skrzydła w stawach przechylając całe ciało w jedną stronę, tak by jedno skrzydło znalazło się wyżej niż drugie. Ogon zagięła w stronę w którą skręcała i wykonała gładki skręt. Ta nauka zaczęła ją już nudzić i męczyć, fizycznie i psychicznie. Zupełnie nagle skierowała front skrzydeł bardzo mocno w dół ustawiając się głową do ziemi i zagarnęła powietrze za siebie, a potem... do połowy złożyła skrzydła. Tak, miała zamiar zapikować i wyszło jej to całkiem zgrabnie. Zablokowała skrzydła w stawach, podkuliła łapy, wyprostowała szyję i czuła jak powietrze nie stawia wielkiego oporu. Ziemia bardzo szybko zaczęła się zbliżać, a serce napędzane adrenaliną zabiło smoczycy dwa razy mocniej. Plugawa nie miała jednak zamiaru lądować, jeszcze nie. Tuż nad ziemią wygięła ciało ku górze rozkładając szybko skrzydła i łapiąc pod nie powietrze, które nie pozwoliło jej spaść. Wyrównując lot uderzyła skrzydłami i wzniosła się wyżej. Szkoda, ze nie dało się w ten sam sposób nabrać wysokości. Dotarcie na ten sam pułap z którego wystartowała zabrało jej więcej czasu niż pikowanie. Samo pikowanie bardzo jej się spodobało. Może kiedyś wykorzysta to do polowania na zdobycz? Teraz jednak wypadałoby potrenować to, co smoczycy zawsze wychodziło nie najlepiej czyli lądowanie. Zwykle kończyło się to potężnym łupnięciem w ziemię, tym razem samica spróbowała wykonać lądowanie lekko. Zbliżyła się do jednego z wysokich drzew, a gdy była już nad nim skierowała ciało ku dołowi i zablokowała rozłożone skrzydła. Chciała lotem ślizgowym zbliżyć się do ziemi. Gdy była kilkanaście szponów od jej łap, podniosła przód skrzydeł i tym samym zmniejszyła opływowość swojego ciała, co zaowocowało niemal kompletnym wytraceniem pędu. Wyciągnęła więc łapy, które po chwili dotknęły ziemi całkiem lekko. Zrobiła jeszcze kilka kroków z na wpół rozłożonymi skrzydłami by na koniec złożyć je luźno. Obejrzała się za siebie i uśmiechnęła cynicznie. Czuła jak mięśnie piersi i skrzydeł zdecydowanie się rozgrzały.
Licznik słów: 1899
Atuty
Zręczna
Jednorazowo +1 do Zręczności
Chytry Przeciwnik
W czasie pojedynku/misji/raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie smok może utrudnić akcję swojego przeciwnika, który ma dodatkowe +1 do ST.
Obrazek jest autorstwa Skysealer