OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nad głową filotetowołuskiego przemknął cień. W górze, za plecami swojego tworu mógł dostrzec nawracającą sylwetkę, zmierzającą w jego kierunku. Na początku, pod słońce trudno było dopatrzeć się jakichś szczegółów. Z każdą chwilą jednak postać powiększała się, że dostrzegał wyraźnie po kolei jej fragmenty: szerokie oliwkowe skrzydła, brązowo-zielone łuski, naszyjnik z dziczych kłów kołyszący się na szyi. Smoczyca nie dała mu zbyt dużo czasu na przypatrywanie się: schodziła szybko i ostro, by w chmurze kurzu wylądować za plecami maszkarona. Jak na istotę swojej wielkości i postury, powinna wylądować z głuchym łupnięciem, wstrząsając ziemią, zaskakująco jednak, osiadła na ziemi wyjątkowo zgrabnie i płynnie, niemal nie wydając z siebie dźwięku.Smoczyca wyciągnęła szyję, wyszczerzyła kły, a źrenice jej żółtych ślepi były wąskie jak u rozwścieczonego żbika. Starsza nie kierowała swojej agresji w stronę obcego samca, a jego tworu. Dopiero po kilku uderzeniach serca, zza pleców samicy wysunął się kłąb czarnego dymu o pomarańczowych ślepiach, zaś sama zielonołuska szarpnęła gniewnie głową. Uspokoiła się nieco, spoglądając na upiornego stwora, a po chwili jej spojrzenie przesunęło się na obcego samca. Czarne źrenice rozszerzyły się ze zdumienia, a zielona warga opadła, zasłaniając kły. Maddara, czuła maddarę, ale smoczą. Azura miała rację. Postawa starszej pozostawała czujna, w razie, gdyby okazało się, że to jakiś podstęp lub gdyby nieznajomy naprawdę walczył z potworem. Myślała, że jest w tarapatach, a on najzwyczajniej w świecie trenował walkę. Spojrzała prosto w zielone ślepia obcego, a potem wskazała głową na twór. Wyglądała jak dziki kot, który pierwszy raz zobaczył zupełnie nieznany sobie obiekt. Zaczęła obchodzić istotę, powoli stawiając łapy, gotowa w każdej chwili odskoczyć... lub zaatakować.
Azura owinęła się wokół szyi smoczycy niczym ciemny wąż, przesłaniając swoją cienistą istotą grzechocący cicho naszyjnik. Pomarańczowe ślepia nie zwracały najmniejszej nawet uwagi na twór, a wpatrywały się jedynie w obcego smoka. Cienista była pewna i wiedziała, że to on wyczarował tę poczwarę. Pytanie tylko po co?


















