A: S: 5| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 1
U: B,L,Pł,W,MP,MO,MA,Kż,Skr,Śl,M: 1|O: 2|A: 3
Atuty: Silna; Szczęściarz; Twardy jak diament; Opiekun; Furia niebios;
Nie spięła się, jej spojrzenie nie zbystrzało, nie kłapnęła zębami. Wzmianka o Cieniu nie wywołała u Morien widocznej reakcji, poza lekkim – ptasim – przechyleniem łba.
– Och, wątpię, by tradycja o zachowaniu swoich imion była powodem do nienawidzenia ich – mruknęła. Nabrzmiały pasją głos Arkan i żar ognistego ptaka z Urwiska zagluszyly jej na moment szum wody. Zbierała myśli, patrząc na Raktę spod wpół przymknietych powiek. – Jesteś pierwszą, która mnie pyta. Pozwolę sobie udzielić dłuższej odpowiedzi. – Minęły czasy, kiedy Morien mijala się z Prawdą codziennie.W tych stronach, chociaż żyła na stałym terenie, prowadziła bardziej samotniczy tryb życia niż dawniej.
– Trafiłam na tereny Cienia podczas zimy. Było paskudnie. Najgorsza pogoda z jaką miałam do czynienia. Schronilam się w górskiej jaskini, niedaleko granicy. Znalazl mnie tam przypadkiem Tejfe. Kojarzysz go? Ten ze spalonym pyskiem? W grocie... Po tym, kiedy przyszliśmy, chyba probowalas bo pocieszyć. – Zwolnila, krzywiac się na wzmiankę o okaleczonym Czarodzieju. – Wydaje mi się, że kiedy go poznałam, nie był starszy niż Ty. I był drobny, śliczny jak pisklak i równie przyjazny. Zaproponował, że przedstawi mnie ich przywódczyni, Arkanom Nekromancji. Z takim imieniem, powinnam się domyślić, że coś jest nie tak. Ale jeszcze nie znałam tych ziem. – Uśmiechnęła się niewesoło, kładąc się na grzbiecie i powoli dryfujac. Kacikami ślepi obserwowala Raktę. – Nazajutrz zwolano ceremonię. Poleciałam na Urwisko razem z Tejfe. Arkany nie żyła, nad jej ciałem stała Eliana i Khuran, rodzeństwo. Nie powiem Ci, jakie słowa padły. Nie mam aż tak dobrej pamięci. Jak to zwykle bywa, powolywali się na wieksze dobro i chęć zmiany. Może poszło bym im lepiej, gdyby otruta Przywodczyni nie wstała z żądzą mordu. I spaliła Tejfe, który był winny tylko jednego – bycia pisklakiem Eliany. – Może los powinien sprawić, by Tejfe umarł wtedy. Nie musiałby męczyć się z tym, co czekało na niego dalej. – A potem spalila sama siebie. Zapewne nie chciała dac się nikomu pokonać. A może zupełnie oszalała. – Zanurzyla się, znikajac dramatycznie pod powierzchnią, by po chwili gładki przebić tafle wody oblym pyskiem.
– Eliana obwolala się przywodzynia. Zaproponowalam jej swoje pazury. To był jedyny rozsądny wybór. Mimo zapewnień, watpilam by puścili mnie stamtąd po tym wszystkim, co widziałam.
– Moglam zrezygnować, potem. Ale... Zostałam. Miałam tam... kogoś. – Zawahała się. Ithel nadal potrafił wędrować po jej myślach. – Pomijając ceremonie, nie spotykalam się z nikim poza... przyjacielem. Równie dobrze moglismy być stadem samotników. A może to mojego towarzystwa nie chcieli. W każdym razie, Eliana odeszla, jej miejsce zastąpiła jakąś inna smoczych. Vanora? Nie poznałam jej w ogóle. Zniknęła szybciej niż się pojawiła. A po niej... Po niej został Tejfe. Podobno wybrała go na swojego następcę. Pamiętam, że byłam spóźniona w tym dniu. Nie mogłam latać, a wdrapanie się na Urwisko wcale nie było łatwe. Słyszałam głosy z góry, ryki. Kiedy się pojawilam, Tejfe był odmieniony. Osmalony, wycofany. Pojawil się nowy samiec, który twierdził że jest dawnym przywódcą stada i nie podoba mi się to, co proponowal Tejfe. Chyba poszło o zmianę nazwy. I może części tych tradycji? To zabawne, ale nikt nie podawał żadnych szczegółów. Chcieli po prostu energii pochodzącej ze zmiany. Czegoś by przerwać złą passę, tak myślę. Może poszloby dobrze, gdyby nie Khagar. On miał inna wizję. Mówił o tym, że całe stado jest słabe i pozbawione dyscypliny, niewarte garści klakow. Przyjemnie wyglądał, taki napuszony i pewien siebie. – Mimo tego, że Morien opowiadała długą historię, mówiła szybko. Nie ociagala się. – Niezwykle przyjemnie było słuchać całego tego moralizatorskiego gowna, bo on w nie szczerze wierzył. Ale cóż, jakby to ująć... Zmasakrowane młodzika i powalenie wojownika w walce zdecydowanie pokazało jego siłę. Nie kupiło za to mojego przekonania. Był obcy dla mnie i większości zebranych, pomijając jego dwóch synów i małą, platajaca się pod łapami córkę. Rządził sobie prawa do władzy. I dal wybór – zostać lub odejść. Skorzystalam z drugiego. Wiesz czemu, Rakto? Miałam już styczność z takimi hersztami. Którzy chcieli wcisnąć reszcie zgrai swoje widzimisię. Chciał nas uczyć o przeszłości Cienia i swoich przodkach. Fanatycy to niebezpieczne stworzenia. Kodeksy są często wiążące. A ja cenię sobie nienaruszone tętnicze i wolność. Serce też jest idealistka, a przynajmniej tak brzmiała. Sama się tak nazwała, prawda? Serce. Uczucia są łatwiejsze do... wpłynięcia na nie. Dają większe pole do manewru. – Dlaczego mówiła to wszystko Rakcie? Może dlatego, że biala szczerze zapytała i wydawała się głodna odpowiedzi, która byłaby dluzsza niż "bo tak".
– Cień który poznalam nie wyróżniał się niczym poza imionami i przydomkami. Było dla mnie w większości znana z widzenia zgraja. Ich terenom brakowało jezior i morza. Od gór robiło mi się niedobrze. Khagar, chociaż piękny, twierdził że jest wcieleniem dawno zmarlego smoka i ma jego wspomnienia. Wystarczylo mi to aż nadto. – Westchnęła cicho, kończąc swoją odpowiedź i patrząc na pysk mlodki. Zanudzila ją? Zgubila po drodze kretej opowieści?
– Nie wątpię w twoje zwycięstwo. – Parsknela śmiechem. – I dziękuję. Miło, kiedy naziemce są w stanie to docenić. Chociaż na przyszłość wolałabym być porównana do lewiatana. Lepsze od ryb. – Mrugnela. Jej ego nie zostało aż tak polechtane – naprawdę spodziewała się swego zwycięstwa. Czuła zew morza będąc w jaju.
Szczeknela śmiechem po raz kolejny, kiedy Rakta uprzejmie poprawia się w połowie słowa. – Stara, ha? Masz rację, szprotko. – Pomaranczowew ślepia zalsnily, przeczac temu określeniu. Nie było w nich widać żadnego starszego zmęczenia. – Tam, skąd pochodzę, rzadko walczyło się dla czystej rozrywki. W Wolnych Stadach nie docenilibyscie moich talentów. – O, tego była pewna. Gdyby ktoś odkrył iż brakuje mu kamieni zdecydowanie nie byłby zadowolony.
Po tym, kiedy Rakta wydała jakże pozytywna opinię na temat karpia, Morien nader ozdobnie skłoniła przed nią łeb i złapała się za pierwsze, jak gdyby wzruszona. – Nie wszystko stracone! Ryby po raz kolejny wygrywają z futrzastymi zwierzami! Poczekaj, aż spróbujesz wielorybiego mięsa. To dopiero rarytas... – Rozmarzyla się, wirujac w wodzie niczym wielobarwny korek. – Ach, po upolowaniu tak wielkiej bestii jesteś władcą wód. Sam Pan Fal daje wtedy swoje błogosławieństwo. Słyszałaś kiedyś o wielorybach, Rakto?
Licznik słów: 997
No matter how many lies we tell ourselves, no matter how many stories we convince ourselves we’re a part of, we’re all just thieves awaiting a noose.
Morien w pełnej krasie 1 2
szczęściara / 1 sukces zamiast porażki raz na walkę/polowanie/misji (ostatnie użycie 13.06.)
twarda jak diament / -1 ST do testów na Wytrz.
furia niebios / raz na walkę, + rana lekka dla przeciwnika.
opiekunka / -2 ST dla kompana.
fanty:
Łza Driady – naszyjnik z kryształkiem z łzy driady, zużyty