A: S: 2| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 4| A: 3
U: L,Pł,W,MA,MP,Kż,Skr,Prs: 1| B,A,Śl: 2| O:3
Atuty: Okaz zdrowia; Empatia; Twardy jak diament; Pierwotny odruch; Wybraniec bogów
// Dodam później kolorki, bo z tabletu jest strasznie niewygodnie :c
Wsłuchała się w przyjemną barwę głosu czerwonorogiego, przekrzywiając przy tym ciekawsko pyszczek i uśmiechając się ledwie zauważalnie. Ciesząc nie, że Księżycowy nie wzgardził rozmową z nią, rozsiadła się wygodniej, zdecydowanie rozluźniona i wyjątkowo jak na nią – spokojna. Kto wie, może taki, naprawdę nieczęsto spotykany u niej stan, jest w stanie ujawnić jakiejś jej jeszcze nieznane cechy?
Czując ciepły dotyk ogona, zaczepnie udała, że próbuję złapać go chwytnymi, niemal humanoidalnymi łapkami. Napuszyła pierś dumnie.
– A wiesz, że zapropowała mi to? – Przyznała szczęśliwie. Zaraz jednak zgarbiła się i spod łebka spojrzała na przyszłego piastuna przepraszająco. – ...Ale nie skorzystałam. – Po czym dodała prędko, jakby Kolec miał na nią za to nakrzyczeć. – Próbowałam, ale strasznie, straszliwie wstydziłam się wejść. Przerasta mnie to. – Nadmuchała policzki.
Smutno zawiesiła łeb, kiedy ten kontynuował temat jego matki. Długie nitki grzywy opadły na jej pysk i szyję szerokim łukiem, przesłaniają ją rzadką kotarą, na podobieństwo płaczącej wierzby.
– Uhh, jasne, nie wątpię... – Odpowiedziała markotnie. Wyglądała, jakby chciała coś jeszcze dodać, ale zamiast tego zacisnęła szczęki i siedziała cicho, słuchając. Z jakiegoś powodu zaskoczyło ją, że jej pogląd na Wronkę nie jest urojony, tak jakby mała zakładała, że nie może mieć racji. Biedne, niedowartościowane szczenię.
– Właściwie, mogłabym ją polubić. Lubię, kiedy da się z kimś porozumiewać bez słów. Ale gorzej, kiedy przy okazji trzeba w każdym geście spodziewać się ataku. – Wypowiedziała się zaskakująco jak na nią poważnie i rozsądnie. – Właśnie, chyba, chyba wiem. Mam wrażenie, że teraz już jestem aż nadto ostrożna. Może dlatego nie potrafię się dopasować? – Zapytała cicho.
Akaer wydawał się taki... Udany. Był piękny, postawny, mądry, towarzyski, elokwentny. Kochany syn Przywódczyni. Miała wrażenie, że są przeciwieństwami w każdym calu. Na tą myśl skuliła się jeszcze trochę, karlejąc. Skrzydła ścisnęła przy tym jak tylko mogła i schowała w gęste futro, a nagi ogon ukryła przed wzorkiem. Nawet palcowate łapy zwinęła w ciasne piąstki.
Musiała jednak przyznać, że w związku z tym tym bardziej doceniła, że się z nią zadaje.
Wtedy jednak w nieco pokręconym umyśle dydelfowatej pojawiła się jedna dziwna myśl:
Po co?
Dlaczego tak właściwie zależało jej na akceptacji?
Kiedy bowiem ktoś jej ją okazywał, młoda nie radziła sobie i szukała dziury w całym. Dziury, którą mogłaby się wymknąć z pola widzenia i uciec.
Nawet teraz, gdy rozmawiała ze smokiem, który wydawał się całkiem szczery w swej serdeczności i chętny do towarzystwa, mała zauważyła, że zwyczajnie nie wie, o czym mogłaby z nim rozmawiać, choć czuła wewnętrzną presję, by wymyślacie co raz to nowsze tematy. Robiła to bardzo na siłę i czuła się przy tym strasznie głupio. Nie była w stanie zwątpić w sympatią Księżycowego, więc zaczęła wątpić w siebie.
Bo właściwie czym było jej życie po za żalem do rodziców i alienacją od stada? O czym więcej miała mu opowiedzieć? O narastających stanach lękowych i paranoi? O samonakręcającym się młynku negatywnych myśli, który napadał ją średnio pięć razy w ciągu dnia i doprowadzał do drżenia każdego mięśnia, który aż rezonował w kościach? Czy też o tych wszystkich dniach, które spędzała na gonieniu myszy i zbieraniu bezużytecznych śmieci, z którymi się utożsamiała?
Chmurny pysk Presji zaczynał przybierać wyraz czegoś na kształt stanowczości. Oto, zupełnie przeciwnie do chęci Akaera, kształtowała się w niej nowa rysa charakteru, która miała bardzo spore szansę rozkwitnąć w samotnictwo i dziwactwo z wyboru.
Pytanie brzmiało, czy było w tym coś złego i czy socjalizacja naprawdę była tak istotna, jak się powszechnie przyjęło.
Licznik słów: 582