A: S: 1| W: 2| Z: 2| M: 5| P: 1| A: 1
U: W,B,L,Pł,M,MP,A,O,Kż,Skr,Śl: 1 | MA,MO: 2
Atuty: Mocarny, Szczęściarz; Mistyk; Poświęcenie; Wybraniec Bogów
Nijak nie odpowiedziała na pierwsze słowa Daru. Rzeczywiście, serce nie było oryginalnym miejscem na źródło maddary, w końcu było powiązywane również z uczuciami wszelkich żywych stworzeń. Serce było swego rodzaju symbolem emocji i ich źródłem, nic więc dziwnego, że większość smoków właśnie w tym miejscu posiadała swoje źródło. Nie mogła również zaprzeczyć, że było na swój sposób dziwne... Bo kto widział świecącą się jasno narośl na sercu?
Gdy Dar wykonał nagły ruch łapą przed jej pyszczkiem, na moment się rozproszyła. Tak, jak spodziewał się Ziemisty, ta chwila nieuwagi wystarczyła, aby maddarowy twór Wodnej rozpłynął się w powietrzu, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Spuściła nieco wzrok, akceptując swoją porażkę. Ojciec miał rację, nie potrafiła utrzymać swojego tworu. Może to przez to, że dopiero się uczyła, a może po prostu się nie nadawała do tego, nie wiadomo... Musiała poćwiczyć swoją koncentrację, aby na przyszłość nie rozpraszać się z taką łatwością.
– J-ja... Chcę zostać czarodziejką... – powiedziała cicho, jakby niepewnie.
Pierwszy raz powiedziała komuś, co chce robić i czym chce się zajmować przez resztę życia... Kim chce być. Obawiała się tego nieco... Czy zasługuje? Czy poradzi sobie? Czy kiedykolwiek będzie chociaż w połowie tak dobra jak inni czarodzieje z jej stada?
Słysząc pytanie Daru, podniosła na niego wzrok. Nie mogła się poddać, przecież nauka jeszcze się nie skończyła, musiała ją dokończyć bez względu na wszystko.
– T-tak, kontynuujmy.
Spojrzała się na niego. Wydawał jej się taki dostojny, taki dumny... Jego długie wąsy swobodnie opadały, podkreślając kształt pyska. Od razu widać, że musi być kimś bardzo ważnym w swoim stadzie. Ta poza, ta mimika... Nie, dość... Musi się skupić na lekcji. Ziemisty powiedział jeszcze, że później czeka ich również nauka ataku i obrony. Tworzenie przedmiotów do ataku oraz obrony z magii? Nie wiedziała za bardzo jakiego rodzaju twory mogłyby być dobre w ataku, a jakie w obronie, ale miała nadzieję na kilka wskazówek od swojego nauczyciela.
Musiała przez dłuższy czas pomyśleć, jak mogłaby wyglądać jej róża. Zanim zabierze się za tworzenie tego, musi sobie wszystko dokładnie zaplanować.
Gdy już miała pomysł, jak mogłaby ją stworzyć, zabrała się do dzieła. Na początku wyobraziła sobie, jak wspomniana, pojedyncza róża wyrasta z ziemi w odległości trzech szponów od prawej łapy Daru, na wprost niej, minimalnie bardziej po lewej stronie. Wyobraziła sobie, jak delikatne, cieniutkie korzonki rozchodzą się głąb gleby oraz na boki, wypełniając ziemię siateczką, utrzymując roślinę w jednej pozycji, stabilnie, mocno, aby wiatr nie był w stanie wyrwać jej, przemieścić gdzieś, gdzie nie było jej miejsce. Korzonki były oczywiście jasne, białe, chociaż przybrudzone nieco ziemią, giętkie. Uwzględniła również ich zastosowanie, a mianowicie pobieranie wody oraz składników odżywczych oraz dostarczanie ich wyżej do... łodygi. Właśnie, łodyga była oczywiście w kolorze jasnej zieleni, nie była jednak całkowicie prosta. Khriza uwzględniła naturalne wygięcie łodygi, gdzieniegdzie ledwo widoczne zgrubienia. Łodyga miała być twarda, sztywna, jednak podatna na zerwanie, jak to miała każda róża, a znajdować się miały na niej charakterystyczne dla tego kwiatu kolce. Były one w kształcie naturalnych trójkątów, o delikatnie zaokrąglonym boku, ostre, a szpic wygięty był nieco w górę, w kierunku kwiatu. Kolce były mocno przymocowane do łodygi, aby byle dotknięcie nie sprawiło, że odpadną. Mniej więcej w wysokości trzech czwartych łodygi wyrastał samotny listek, o postrzępionych bokach. Nie był on zbyt duży, miał może kilka łusek długości. Ten z kolei, o ile również był mocno przymocowany do łodygi, nie był już tak twardy i sztywny na kolce, więc praktycznie każdy podmuch wiatru mógł nim poruszyć. Co jeszcze zostało... Ach, no tak, jeszcze najważniejsze, najbardziej rzucające się w oczy... Khrizuaenta teraz zabrała się za tworzenie kwiatu. Najpierw stworzyła podstawę "kielicha", szypułkę, która miała być łącznikiem między łodygą a płatkami, a następnie zabrała się za tworzenie samych płatków. Każdy wyrastający płatek był duży, rozłożysty, wywinięty nieco na zewnątrz. Wodnista próbowała jak najdokładniej odwzorować skomplikowany układ płatków prawdziwych róż, które czasami widywała. Każdy płatek był odpowiednio umiejscowiony i zawinięty, tworząc rozłożystą, piękną dla oka całość. Płatki te były koloru białego, chociaż, naturalnie, przez światło oraz cień, miejscami wydawały się, jakby zawierały subtelny dodatek koloru złotego. Nie zapomniała również, aby płatkom tym nadać charakterystyczny, słodki zapach oraz smak. Całość miała wysokość około półtorej smoczego szpona. Tak jak nakazał jej Dar, wszystko miało odpowiednią skalę.
To jednak nie był koniec jej pracy. Ziemisty kazał jej również stworzyć owada. W łebku przypomniała sobie, jak widziała kiedyś bardzo ładnego owada, lecącego z kwiatka na kwiatek... Wyobraziła więc sobie motyla, który siedział na kwiecie, tyłem do Daru. Jego ciałko było cieniutkie, posiadające delikatne zgrubienie w miejscu, w którym smoki miałyby pierś. Stał na płatkach róży na czterech, cieniutkich, czarnych jak jego ciało nóżkach. Z delikatnej, okrągłej główki wyrastały dwa podłużne, nieco zawinięte czułki, które wydawały się nieproporcjonalnie długie w stosunku do ciała. Teraz najważniejsze... Skrzydła. Skrzydła były niezwykle duże, jak na owada o takim ciałku. Ciężko nazwać kształt, jaki tworzyło pojedyncze skrzydło, jednak Khriza starała się o jak najwierniejsze odwzorowanie. Można powiedzieć, że skrzydła te dzieliły się na nieco większą część, tą, bliżej łebka oraz na drugą, nieco mniejszą, którą rozróżniał delikatny "przesmyk" w kształcie skrzydełek. Ich brzegi były zabarwione na czarno, pokryte drobniutkimi, białymi kropeczkami, natomiast reszta skrzydeł wypełniona była żywym, błękitno-niebieskim kolorem. Owad ten miał skrzydła rozłożone poziomo, pokazując Darowi pełnię swojego piękna.
Khriza ponownie uszczknęła nieco mocy ze swojego maddarowego źródła, wysyłając twórczą energię w miejsce, w którym miało pojawić się jej dzieło. Tchnęła maddarę w wyobrażenie, nadając jej fizyczności i powołując je do życia.
Licznik słów: 896