A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 2| A: 1
U: B,L,P,A,O,MO,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| MA: 2
Atuty: Wytrwały; Szczęściarz; Nieugięty;
Nie spuszczała z samca wzroku, odnotowując każde jego zachowanie, szukając odpowiedzi na podstawowe pytanie, zadawane zawsze, gdy spotykała coś nowego – pożywienie, czy zagrożenie? Nie zachowywał się jak bezwolna ofiara, lub też nie widział w niej zagrożenia. Ale to nawet lepiej; lubiła posiłki, za którymi nie trzeba biegać. Ten tutaj wyglądał, jakby czuł się jej równy. W powietrzu nie czuła jego strachu... Jednak podjął okrążenia, wraz z nią tocząc kołem.
Gdy wydał dźwięk, poruszyła uszami, nie mogąc się zdecydować, czy utrzymać je nakierowane na niebieskiego osobnika, czy też przylepić płasko do karku. W końcu zdecydowała się na coś pośredniego, stawiając je pionowo. Nie była przyzwyczajona do tego, by smoki wydawały dźwięki celowo; zdawało jej się to dziwnym pomysłem. Mogło spłoszyć strachliwą ofiarę, lub zdradzić położenie drapieżnikowi. Ten jednak nie wydawał się polować... Chyba, że polował na nią.
Może więc wydanie dźwięku rozumiał jako demonstrację siły?
Zdecydowała się odpowiedzieć, w podobnym stylu. Uniosła skrzydła, stykając ich ramiona ze sobą, by utworzyły pióropusz okalający jej ciało i uczyniły ją większą, po czym zaszczekała donośnie. Niech wie, że i ona się nie boi zarówno jego, jak i wszystkiego, co mogło ją tu usłyszeć!
Rozłożenie skrzydeł szybko okazało się błędem. Gwałtowny poryw wiatru szarpnął pierzastymi lotkami, wytrącając ją z równowagi i niemalże zdmuchując, próbując nią rzucić w pobliską ścianę. Stuliła uszy, składając znów ciasno skrzydła, starając się nie wypaść z rytmu, nie stracić odległości, wciąż toczyć kołem. Nie rozumiała wciąż fenomenu przeciągów szalejących w tej ogromnej jaskini. Raz istniały, raz nie; czasem niemalże ją przewracały, innym razem tylko szumiały drzewami niczym oddech. Wydawały się nieuzasadnione niczym, ani też w żaden sposób nie wywoływane...
No chyba, że jej pomysł był prawdziwy i gdzieś na końcu tej jaskini, pod ścianą zbyt odległą, by dotrzeć do niej idąc choćby i księżyc, siedział duży smok i machał skrzydłami. Naprawdę bardzo, bardzo duży...
Otrzymawszy wizję, poczuła kolejne zaskoczenie. Proponował jej wspólne łowy... Proponował mięso, sojusz. Posługiwał się Mocą, zupełnie jak ona. Jak kiedyś Dziewiąty. W przeciwieństwie do Dziewiątego jednak, nie czuła wszystkiego; nie pozostawał w stałym kontakcie, a ona sama nie mogła odczytać jego emocji. Nie wiedziała, jak to rozumieć – jako oznakę siły, czy słabości?
Sięgnęła do Źródła, przygotowując odpowiedź, która po części miała też być pytaniem.
W wizji samiec mógł zobaczyć stos smoczych czaszek, usypany na środku dużej jaskini. Czaszki były różnych rozmiarów, z przewagą bardzo młodych smoków, lub wręcz piskląt. Na ich szczycie zaś siedziała biała samica, owijając łapy ogonem i dumnie wystawiając pierś naprzód – prawdziwe uosobienie potęgi.
Następnie wizja się zmieniła; zobaczył samego siebie jej oczami, a wraz z tym widokiem napłynęła ciekawość.
Pokazując mu swoje trofea, liczyła na podobną odpowiedź. Taką, która wyjaśniłaby ostatecznie, czy był od niej słabszy, czy też silniejszy. Słabszego pożre; nawiązanie sojuszu z silniejszym byłoby zaś rozsądne.
Gdy stanął, również się zatrzymała. Uszy, wcześniej stulone, znów wystrzeliły naprzód, rejestrując nowe dźwięki. Ogon zamiótł śnieg, a umysł skupił się na nowej wizji, próbując odczytać myśli samca.
Pragnął... skały.
W kolejnej wizji pokazała mu ogromnego czarnego smoka o wielkich, błoniastych skrzydłach, siedzącego na tylnych łapach, a pozbawionego przednich. Gdzieś w okolicy jego zadu znajdował się las, w porównaniu do zadu przypominający niską trawę, a łeb na długiej szyi opierał się o chmury, niczym o stały twór, stanowiący sufit. Wielkie, rozłożone skrzydła, zagarniały powietrze, pchając je naprzód miarowymi uderzeniami, sprawiając, że drzewa szumiały, a z nieba spadały białe kawałki chmur, lecąc w dół, na ziemię. Po paru uderzeniach kolos zmęczył się i złożył skrzydła, a opady ustały. Wizji towarzyszyły kolejne uczucia – spokój i cierpliwość.
Ruszyła jednak naprzód, powoli, tuląc uszy do karku. Gdyby pozwolił jej podejść na tyle blisko, obwąchałaby końce pazurów łapy, którą ku niej wystawił.
Licznik słów: 606
#c3dada_#ffffff_#9b9aa1_#8eaaff
Żetony: 0x platyna, 0x złoto, 0x srebro, 0x brąz
MG miesiąca: grudzień, luty