OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Wędrowała bez celu po ziemiach wspólnych, roznosząc za sobą enigmatyczną woń ziół, ale także krwi, bzu i popiołu. Nie sposób było więc stwierdzić, kim mogła być na podstawie samego zapachu. Uzdrowicielką? Łowcą? Czarownicą?Ból głowy dawał jej się we znaki... Ciężko więc stwierdzić, czy miała zadatki na uzdrowiciela, skoro nie była w stanie poradzić sobie z czymś tak zwyczajnym. Może jednak źródło tego konkretnego było inne. Wyvernie nie uśmiechało się dalsze życie z nasilającą się migreną, zwłaszcza gdy była skazana na samotne brnięcie w białym puchu i sypianie pośród zimnych, nieprzyjaznych ścian upiornych jaskiń.
Zanurzyła palec prawego skrzydła w lodowatej wodzie Zimnego Jeziora, sunąc po przezroczystej tafli, malując na niej eteryczne obrazy. Widziała swoje odbicie, acz starała się na nie nie patrzeć – jakby obawiała się wciągnięcia w podwodną otchłań, skąd prawdopodobnie nie odnalazłaby już drogi powrotu. Tępy ból na tyłach czaszki odezwał się ponownie, skutecznie tez utrudniając sięgnięcie po magię. Z pyska samicy wydobył się więc zniekształcony, upiorny ryk, mający zaintrygować jakiegokolwiek znajdującego się w pobliżu uzdrowiciela. Władcę ziół i leczniczej, magicznej siły.
















