A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Inurta... Niebieskie pisklę z charakterystycznie niskim głosem. Rudzik zdawał się chyba zapomnieć, że wydarzenia na Skałach Pokoju miały miejsce już kilka dłuższych księżyców temu. Wodna miała dużo czasu na zwiększenie swojego rozmiaru, zmianę wyglądu i dodatkowo głosy. Prawda, zastanawiał się jak jego mała wybawczyni wygląda teraz. I myślał o tym, czy ją pozna. Co o niej pomyśli. Czy jego wyobrażenia, sztucznie przyszyty pysk do jej błękitnego ciała i sylwetka będą się zgadzały z rzeczywistością. Z jakiegoś powodu po jego ciele rozlał się zimny dreszcz.
Nie był zwrócony przodem do Jeziora. Lecz kątem oka dostrzegł poruszającą się taflę wody i gdy zwrócił swój łeb w tę stronę, woda się uspokoiła. Hm?
...A potem, niczym z kukurydzy, wyskoczyła Inurta. Przyprawiając nieświadomego starca o potknięcie się serca i niezgrabne cofnięcie się na siedząco.
– Dobry Fedelmidzie...! – rzucił zaaferowany Rudzik. Spodziewał się, że to była ta Wodna, lecz... na bogów, ona jest co najmniej dwa razy większa niż ta niebieska plama, która zapisała mu się w pamięci.
Czarodziej wziął sobie chwilę na analizę młódki swoimi piwnymi ślepiami.
Była dokładnie taka, jak sobie ją wyobrażał.
Uśmiechnął się szeroko, po czym zniżył swój łeb w lekkim zakłopotaniu. W końcu Czarodziej dał się wystraszyć, haniebne.
– Ah, najdroższa Inurto, wybacz mi... Zaskoczyłaś mnie, a ja się Ciebie nie spodziewałem w tamtym momencie. – zaczął się tłumaczyć, poprawiając swój kostur w przednich łapach, nadal trzymając swoje ślepia wlepione w Wodnistą.
–... Na bogów... Moja Teirwedd, wyrosłaś na niezwykle potężną, młodą smoczycę... – rzekł z nieukrywaną dumą i szczęściem w głosie. Bo istotnie był z niej dumny. Przez ten krótki czas na Skałach Pokoju, jego serce zaczęło postrzegać Inurtę jak swoje pisklę.
Uśmiechnął się szeroko i ukłonił się, przypominając sobie o należytym powitaniu.
– Sto tysięcy powitań dla Ciebie, moja droga Inurto. Mam nadzieję, że ostatnie księżyce skąpiły Ci nieszczęść, a obfitowały w radość. – wypowiedział, nie tracąc swojego pogodnego grymasu.
Podniósł swój zad i przeszedł o kilka kroków bliżej Wodnej, tak na wyciągnięcie łapy.
– Inurto... Nie ma sposobu, bym wyraził swoją wdzięczność za to, co uczyniłaś na Skałach Pokoju, kiedy przeklęło mnie Zło. Tysiące podziękowań dla Ciebie i niech Natura oraz Los sprzyjają Ci po wsze czasy, jako, iż zasłużyłaś tylko na szczęście w swoim życiu. Masz wielkie serce, Dziecię Wody. – wtem nagle wyciągnął do niej lewą łapę, odwijając pięść i ukazując pewien... przedmiot. Drewniana, cienka płytka z wyżłobionym nieznanym znakiem, związana skórzanym rzemykiem. Naszyjnik.
– Proszę... Przyjmij ten podarunek ode mnie jako znak mojej wdzięczności. Elfy wierzyły, że jest to symbol Słońca i przynosił szczęście oraz powodzenie każdemu, kto przy sercu znak ten trzymał. Ah, nie jest to niestety dzieło najlepszych artystów... Lecz dbałem, by wyszło to jak najlepiej.
Gdy Inurta się przyjrzy, dostrzeże osiem ramion przechodzących przez swój środek, a zakończone one były haczykami zwróconymi w prawą stronę – cały symbol tworzył niemal idealne koło.
Licznik słów: 472