OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Przestworza... Coś co nigdy nie będzie dla niego osiągalne. Nigdy nie zazdrościł smokom ich skrzydeł, a myśl o wysokościach przyprawiała go o mdłości, ale teraz, widząc lot nieznajomej poczuł... zachwyt? Nie mógł znaleźć innego określenia, po prostu młoda Ziemna jawiła mu się dziwnie nierealna w chmarze srebrzystych kropel, otulona miękkim futrem jak obłoczkiem. Było w niej tyle gracji... przy niej Sztorm był ledwie glizdą pełznącą wśród traw.Dziwne myśli.
Zmarszczył pysk, który i tak nigdy nie wyglądał przyjaźnie, co w efekcie dało obraz iście niezadowolonego smoka. Cmoknął i westchnął ze zniecierpliwieniem kierując te emocje jedynie do siebie, choć przecież nieznajoma nie mogła o tym wiedzieć. Gdy podeszła i uśmiechnęła się, odpowiedziało jej chłodne spojrzenie błękitnych ślepi. Bez uśmiechu, bez życzliwości.
– Sprawnego poruszania się po lądzie. – Odparł mrukliwym, głębokim tonem, powoli podnosząc z ziemi zad. Wężowe ciało samca napięło się w oznace gotowości, a może i zdenerwowania? Ląd nie był jego naturalnym środowiskiem.
Jak ona miała na imię? Poświęcił chwilę na przypomnienie sobie, niezbyt nachalnie studiując jej uśmiechnięty pysk... coś z blaskiem... światłem. Świetlista. Choć teraz wcale nie błyszczała, to chwilę temu rzekłby, że to imię bardzo trafne.
Westchnął płytko po raz kolejny odganiając od siebie niewygodne myśli.
– To za twoją fatygę. – Wyciągnął łapę w jej kierunku. Pomiędzy jego pazurami lśnił kamień szlachetny – onyks. I tak zaproponowałby go jej bez względu na to co działo się pomiędzy stadami.



















