OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:
Nadal odrobinę oszołomiony stałem po prostu w miejscu nie wiedząc co z sobą zrobić. W końcu jednak dziwna mgła która zasnuła mój umysł rozpłynęła się dając mi możliwość racjonalnego myślenia. Wyciągając główkę ponad zgromadzone pisklaki spróbowałem wypatrzeć mojego znajomego. Kiedy mi się to udało najszybciej jak tylko mogłem ruszyłem w jego stronę by w końcu dopaść do jego boku z ulgą widoczną w oczach. Usiadłem tuż koło niego rozluźniając wreszcie spięte mięśnie. Ignorowałem całkowicie samicę która się tu pojawiła uznając ją za nie wartą słuchania. Była z innego stada i ja to czułem. Z stada mojej matki, może nawet ją znała a jednak ja nie pokładałem w niej ani grama zaufania. Nie znałem jej i nie zapowiadało się by miało się to zmienić.Młode Spotkanie XII
- Iluzja Piękna
- Dawna postać
Niech żyje wolność!
- Posty: 400
- Rejestracja: 29 kwie 2018, 17:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 64
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Zmarło jej się
- Mistrz: Nie ma
- Partner: Nakrapiana Gwiazdami

A: S: 3| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 3
U: L,B,Pl,Śl,Skr,W,MA,MO,MP,M: 1| A,O: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Szczęściarz, Czempion, Magiczny Śpiew
Licznik słów: 123
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
#dbb934 #a84308
szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.
magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.
Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.
magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.
Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
- Zaciekły Kolec
- Dawna postać

- Posty: 864
- Rejestracja: 16 sty 2014, 13:50
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 64
- Rasa: Skrajny

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,W,Pł,A,Śl,Skr: 1| O: 2
Atuty: Boski Ulubieniec; Nieparzystołuski;
To było nienormalne.. Dlaczego najpierw został tu zaproszony tak jak inni by jak się okazuje być ofiarą podłego żartu od jakiejś istoty? W dodatku oba małe smoczki wyglądały na naprawdę potężne, Garruk szybko zrozumiał że skoro ten pomarańczowy był w stanie stworzyć coś tak okropnego znikąd, to nie miał z nimi absolutnie szans. To dotyczyło go jako pisklaka, jak i wszystkich innych, niezależnie od wieku i umiejętności.
Dlatego sparaliżowany spoglądał na rozwój sytuacji, nie chcąc absolutnie przerywać im w walce. Widział że szanse zielonego smoka maleją, ale bał się gniewu pomarańczowego. Z pochylonym łbem liczył że nie oberwie jakimś przypadkowym "czymś", co dla nich byłoby zwyczajnym czarem, a dla niego okrutnym końcem.
Khuran wezwał wszystkich do boju, ale Garruk i tak był bardzo niepewien tej decyzji. Do tej pory jego pomysły ich uratowały, ale rzucenie się na tak potężną istotę było dla niego samobójstwem.
Z zaciśniętymi kłami liczył, że jeżeli pomarańczowy smok się wkurzy, to nikt nie ucierpi na tyle mocno by coś mu się stało, że może ich tylko odepchnie.
Potoczyło się to jednak inaczej. Na całe szczęście on zrobił się.. przeźroczysty. Następnie w wyniku durnego pomysłu szarego dorosłego, dobry duszek puścił pomarańczowego, przez co ostatecznie ten się wyrwał i w złowieszczym śmiechu zniknął.
To było niepokojące. Czy on coś jeszcze planował? Miał nadzieje że nie, że to jednak tylko na prawdę kiepski żart.
Z całego wydarzenia, jego uwagę zwrócił najbardziej tylko jeden fakt. Ponieważ przez ten czas służył jako bierny obserwator, doskonale widział co się dzieje. Ten szary smok niczym się nie przysłużył i jeszcze teraz uderzył jego siostrę?
– Odbiło ci? – Wyzwał go, podbiegając do Parasomni która twardo się trzymała. – Przez cały ten czas tylko przeszkadzałeś nam i temu zielonemu smokowi, a teraz jeszcze krzywdzisz innych! – Zarzucił mu, mając na prawdę gdzieś całe te spotkanie. Było beznadziejne. Był torturowany przez silniejszego od siebie i prawdopodobnie mógłby umrzeć gdyby nie pomysł Khurana. Jakby tego było mało, głos który ich zaprosił wezwał wszystkich młodych, a przyszły tu również stare grzyby co niektóre nawet bardziej przeszkadzały niż pomagały. Jaką wartość mogli oni czuć, będąc mniej potrzebnym niż on czy inne pisklęta?
– Nie, zostaw go. Zostaw! – Zawołał do Parasomnii czując już narastające zrezygnowanie. Jeżeli to tak dalej się potoczy, to co dalej zrobi?
W chwili gdy jej to mówił, chwycił ją przednimi łapami za jej tylne łapy, ciągnąc do siebie i trzymając z całej siły by przytrzymać Parasomnie. Jeszcze tylko brakowało by dolała oliwy do ognia.
Dlatego sparaliżowany spoglądał na rozwój sytuacji, nie chcąc absolutnie przerywać im w walce. Widział że szanse zielonego smoka maleją, ale bał się gniewu pomarańczowego. Z pochylonym łbem liczył że nie oberwie jakimś przypadkowym "czymś", co dla nich byłoby zwyczajnym czarem, a dla niego okrutnym końcem.
Khuran wezwał wszystkich do boju, ale Garruk i tak był bardzo niepewien tej decyzji. Do tej pory jego pomysły ich uratowały, ale rzucenie się na tak potężną istotę było dla niego samobójstwem.
Z zaciśniętymi kłami liczył, że jeżeli pomarańczowy smok się wkurzy, to nikt nie ucierpi na tyle mocno by coś mu się stało, że może ich tylko odepchnie.
Potoczyło się to jednak inaczej. Na całe szczęście on zrobił się.. przeźroczysty. Następnie w wyniku durnego pomysłu szarego dorosłego, dobry duszek puścił pomarańczowego, przez co ostatecznie ten się wyrwał i w złowieszczym śmiechu zniknął.
To było niepokojące. Czy on coś jeszcze planował? Miał nadzieje że nie, że to jednak tylko na prawdę kiepski żart.
Z całego wydarzenia, jego uwagę zwrócił najbardziej tylko jeden fakt. Ponieważ przez ten czas służył jako bierny obserwator, doskonale widział co się dzieje. Ten szary smok niczym się nie przysłużył i jeszcze teraz uderzył jego siostrę?
– Odbiło ci? – Wyzwał go, podbiegając do Parasomni która twardo się trzymała. – Przez cały ten czas tylko przeszkadzałeś nam i temu zielonemu smokowi, a teraz jeszcze krzywdzisz innych! – Zarzucił mu, mając na prawdę gdzieś całe te spotkanie. Było beznadziejne. Był torturowany przez silniejszego od siebie i prawdopodobnie mógłby umrzeć gdyby nie pomysł Khurana. Jakby tego było mało, głos który ich zaprosił wezwał wszystkich młodych, a przyszły tu również stare grzyby co niektóre nawet bardziej przeszkadzały niż pomagały. Jaką wartość mogli oni czuć, będąc mniej potrzebnym niż on czy inne pisklęta?
– Nie, zostaw go. Zostaw! – Zawołał do Parasomnii czując już narastające zrezygnowanie. Jeżeli to tak dalej się potoczy, to co dalej zrobi?
W chwili gdy jej to mówił, chwycił ją przednimi łapami za jej tylne łapy, ciągnąc do siebie i trzymając z całej siły by przytrzymać Parasomnie. Jeszcze tylko brakowało by dolała oliwy do ognia.
Licznik słów: 410
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Płynący Kolec
- Dawna postać

- Posty: 595
- Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
- Stado: Waham się
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 45
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Syreni Śpiew

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
Smok... Cóż, przytłoczyło go to wszystko. Działo się zbyt wiele rzeczy obcych, niewytłumaczalnych. A on był ranny i bał się.
Drobna, znikająca czarownica, o której nie miał pojęcia nawet, że zwie się Szklaną Melodią, nie wydawała mu się tak winna, jak wcześniej... Wyglądało, że również była ofiarą. Chyba dlatego pozwolił jej się dotknąć, mimo czającego się gdzieś w głębi strachu, że coś mu zrobi.
Nie zrobiła. W innych okolicznościach mógłby tą sytuację uznać nawet za przyjemną, wszak rzadko był dotykany, a brakowało mu bliskości z innymi żywymi istotami, niezależnie od gatunku, czy przynależności. Jednak, choć usłyszał jej kojący głos, a i pachniała smakowicie, trudno się dziwić, że było to zbyt mało, by ukoić jego zszargane nerwy.
Mimo to lekko skinął łbem. Desperacja i żal w jego ślepiach jakby przygasły. Odpuścił. Czarownica, czy nie, nie wydawała się istotą krzywdzącą innych.
Chwilę po prostu siedział, obserwował. Starał się upakować bodźce w swym niewielkim mózgu, nie doprowadzając jednocześnie do tego, by rzeczony mózg wybuchł. Nie rozumiał, czym są bożki, ani czemu robią takie rzeczy. Bardzo szybko jednak pojął, że nie chce mieć z nimi więcej do czynienia. Dlatego też jedynie lekko obnażył kły w kierunku Naqimi z jasnym przekazem – niech się tutaj nawet nie zbliża. Liczył, że jego groźny wygląd zrobi swoje i nie będzie musiał salwować się ucieczką...
Ale wtedy czarownica (Szklana Melodia) ponownie się nim zainteresowała. Ba, co gorsza, stworzyła coś latającego! Smok miał bardzo konkretne zdanie o magii, zwłaszcza tej, która przypadkiem lub celowo się do niego zbliżała. A ta magia chciała jeszcze wleźć przez jego ranę do środka! Zareagował błyskawicznie. Ugiął łapy, w każdym razie te zdrowe, i odskoczył niezgrabnie, szczerząc kły.
– Zabierz to coś. – mimo groźnej postawy jego głos przypominał raczej pisk przerażonego pisklaka.
Niezależnie od jej reakcji, na trzech łapach odkicał na znaczną odległość od istot i bożka. Nie chciał ich zainteresowania. Ani, tym bardziej, nie chciał ich magii. Byli niebezpieczni... Pragnął już tylko jednego – ucieczki. Ukrycia się, zniknięcia stąd. I zrobi to... Jak tylko odzyska siły.
Drobna, znikająca czarownica, o której nie miał pojęcia nawet, że zwie się Szklaną Melodią, nie wydawała mu się tak winna, jak wcześniej... Wyglądało, że również była ofiarą. Chyba dlatego pozwolił jej się dotknąć, mimo czającego się gdzieś w głębi strachu, że coś mu zrobi.
Nie zrobiła. W innych okolicznościach mógłby tą sytuację uznać nawet za przyjemną, wszak rzadko był dotykany, a brakowało mu bliskości z innymi żywymi istotami, niezależnie od gatunku, czy przynależności. Jednak, choć usłyszał jej kojący głos, a i pachniała smakowicie, trudno się dziwić, że było to zbyt mało, by ukoić jego zszargane nerwy.
Mimo to lekko skinął łbem. Desperacja i żal w jego ślepiach jakby przygasły. Odpuścił. Czarownica, czy nie, nie wydawała się istotą krzywdzącą innych.
Chwilę po prostu siedział, obserwował. Starał się upakować bodźce w swym niewielkim mózgu, nie doprowadzając jednocześnie do tego, by rzeczony mózg wybuchł. Nie rozumiał, czym są bożki, ani czemu robią takie rzeczy. Bardzo szybko jednak pojął, że nie chce mieć z nimi więcej do czynienia. Dlatego też jedynie lekko obnażył kły w kierunku Naqimi z jasnym przekazem – niech się tutaj nawet nie zbliża. Liczył, że jego groźny wygląd zrobi swoje i nie będzie musiał salwować się ucieczką...
Ale wtedy czarownica (Szklana Melodia) ponownie się nim zainteresowała. Ba, co gorsza, stworzyła coś latającego! Smok miał bardzo konkretne zdanie o magii, zwłaszcza tej, która przypadkiem lub celowo się do niego zbliżała. A ta magia chciała jeszcze wleźć przez jego ranę do środka! Zareagował błyskawicznie. Ugiął łapy, w każdym razie te zdrowe, i odskoczył niezgrabnie, szczerząc kły.
– Zabierz to coś. – mimo groźnej postawy jego głos przypominał raczej pisk przerażonego pisklaka.
Niezależnie od jej reakcji, na trzech łapach odkicał na znaczną odległość od istot i bożka. Nie chciał ich zainteresowania. Ani, tym bardziej, nie chciał ich magii. Byli niebezpieczni... Pragnął już tylko jednego – ucieczki. Ukrycia się, zniknięcia stąd. I zrobi to... Jak tylko odzyska siły.
Licznik słów: 334
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
#9cc494_#409566
- Wędrówka Słońca
- Dawna postać
sun is deadly laser
- Posty: 561
- Rejestracja: 07 sty 2017, 22:47
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 103
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Wzburzone Wody*
- Partner: Morowa Zaraza*

A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 2
U: L,W,B,Pł,MP,MA,Skr,Śl,A,O: 1| M,MO: 2| W: 3
Atuty: spostrzegawczy, szczęściarz, altruista, opiekun, znawca terenów
Smocza interwencja w konflikt duszków za wiele dobrego nie przyniosła. Słoneczny skrzywił się słysząc krzyk Naqimii. Oby duszkowi udało się potem dorwać Riromiego. W bezpiecznej odległości od postronnych.
Opiekunka piskląt załamała nad nim łapy. Poczuł się odrobinę uspokojony tym, że pomogła Melodii wyrwać się z tego dziwnego letargu. Jednym uchem słuchał Wierzbowej Łuski, bardziej jednak skupił się na Rionnagu. Uff, dobrze, że się znalazł… Będzie mógł zabrać ich wszystkich do obozu.
W tym momencie krzykaczka z Ognia, Obsydianowa, padła zemdlona. Słoneczny niego złośliwie pomyślał, że mogła uczynić to wcześniej. Oszczędziłaby innym zamieszania.
Niemniej poczuł się zobligowany do podejścia do adeptki i wcale nie tak delikatnego poklepania ją po pysku w celu ocucenia. Nie czas na wylegiwanie się!
Oglądał się na ‘swoje’ pisklaki, monitorując czy nigdzie się nie rozłażą, i dalej próbował ocucić Obsydianową.
Opiekunka piskląt załamała nad nim łapy. Poczuł się odrobinę uspokojony tym, że pomogła Melodii wyrwać się z tego dziwnego letargu. Jednym uchem słuchał Wierzbowej Łuski, bardziej jednak skupił się na Rionnagu. Uff, dobrze, że się znalazł… Będzie mógł zabrać ich wszystkich do obozu.
W tym momencie krzykaczka z Ognia, Obsydianowa, padła zemdlona. Słoneczny niego złośliwie pomyślał, że mogła uczynić to wcześniej. Oszczędziłaby innym zamieszania.
Niemniej poczuł się zobligowany do podejścia do adeptki i wcale nie tak delikatnego poklepania ją po pysku w celu ocucenia. Nie czas na wylegiwanie się!
Oglądał się na ‘swoje’ pisklaki, monitorując czy nigdzie się nie rozłażą, i dalej próbował ocucić Obsydianową.
Licznik słów: 133
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
_
____________Mam wrażenie, że nie posiada pan żadnej pożytecznej umiejętności ani talentu.
____________Czy myślał pan, żeby zająć się nauczaniem?
__________Szczęściarz → odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie. nast. użycie: 30.09
__________Altruista → -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na polowaniu.
__________Opiekun → -2 ST dla kompana.
__________Znawca Terenów → znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego raz na 2 tyg.
__________nast. użycie: 26.09
______________.mantykora Valisska
______________.S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 1
______________.A,O,Skr,Śl: 1
______________.głód: 25.09
______________.Karta kompana
__________Słonko w wykonaniu: Szabli, Mr.Furiu, Caretha
_
____________Mam wrażenie, że nie posiada pan żadnej pożytecznej umiejętności ani talentu.
____________Czy myślał pan, żeby zająć się nauczaniem?
__________Szczęściarz → odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie. nast. użycie: 30.09
__________Altruista → -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na polowaniu.
__________Opiekun → -2 ST dla kompana.
__________Znawca Terenów → znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego raz na 2 tyg.
__________nast. użycie: 26.09
______________.mantykora Valisska
______________.S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 1
______________.A,O,Skr,Śl: 1
______________.głód: 25.09
______________.Karta kompana
__________Słonko w wykonaniu: Szabli, Mr.Furiu, Caretha
_
- Administrator
- Smoków Wolnych Stad

-

- Posty: 20719
- Rejestracja: 30 paź 2022, 23:51
//soundtrack
Naqimia miała smutny wyraz pyska.
Opowieści i zachowania smoków tu obecnych wprawiły ją w niezwykłą melancholię. Była samozwańczą opiekunką piskląt. Tak, odczuwała boleśnie fakt, że pojawiła się tu tak późno. Nie, nie była bogiem, choćby i bardzo chciała, nie miała boskich mocy. Nie mogła pojawić się wcześniej z prostego powodu – nie wiedziała o tym zagrożeniu. Ale też te młode smoki nic o niej nie wiedziały. Nie było nic dziwnego w tym, że zdecydowały się ją obwinić.
Więc spojrzała swoją mocą w głąb siebie, by uzyskać odpowiedzi innego rodzaju. Z perspektywy zgromadzonych tutaj milczała dłuższą chwilę, pozornie trawiąc uzyskane odpowiedzi. W praktyce? Cóż. To, co się działo, pozostanie tajemnicą. Sprawy bogów, sekrety, wiadomo.
Wtem inny rodzaj mocy rozbłysł wokół Naqimii, napawając zgromadzonych zimnem, które pocieszało, a nie parzyło. Na krótką, króciutką chwilę, którą zajęła duszkowi położenie łapy na barku Szklanej Melodii i przekazanie tej mocy Ognistej, wszyscy mogli to poczuć, ale z uwagi na szybkośc całego wydarzenia czy ktokolwiek stwierdzi, że nie oszukały go zmysły? Na pewno nie Szklana, skutki tego lekkiego jak pieszczota dotknięcia odczuwająca od razu. Kończyny nabrały siły, płuca stały się pojemniejsze, w głowie się rozjaśniło... Tak po prawdzie to Szklana czuła się lepiej niż kiedykolwiek dotąd. I był to widać z zewnątrz.
Ale to nie był koniec.
Masochistyczny Kolec uderzył w pysk Parasomnię, odwrócił się... I poczuł na ogonie jej ostre ząbki. Młoda, zanim została odciągnięta przez Garruka, wbiła mu kły w ciało. No proszę, proszę.
Tymczasem Naqimia uniosła się w powietrze nieco wyżej.
– Przepraszam – powiedziała szczerze, na tyle głośno, by nawet wycofująca się Skowronek ją usłyszała bez najmniejszego problemu. – Przepraszam, że nie przybyłam tu szybciej. Przepraszam, że temu nie zapobiegłam. Nie jesteśmy... Nie posiadam mocy kontrolowania mojego brata. Ale – zawahała się na chwilę, patrząc na Khurana i Caretha. – Ale posiadam moc zadośćuczynienia temu, co on wam uczynił.
Słonecznemu Kolcowi udało się ocucić Obsydianową Łuskę w samą porę. Bowiem na skinienie łapy Naqimii, przed wszystkimi tu przybyłymi pojawiły się niewielkie dary.
Kiedy Głębinowy Kolec uniósł wzrok znad swoich rybek, mógł dostrzec, że Naqimia patrzy na niego z ciepłym uśmiechem. Nie, pytanie Adepta nie zostało zapomniane. Być może ów dar uzna za swoistą odpowiedź.
Naqimia wyciągnęła widmową łapę w stronę smoków, obniżając się na ich wysokość. Taką, gdzie każdy z obecnych mógł jej dosięgnąć.
– Nie będę wam niczego narzucać. Ci z was, którzy są na to gotowi, zostaną uleczeni – Naqimia rozumiała, iż zmuszanie kogoś by poddał się mocy duszka wbrew własnej woli, zwłaszcza po tym co zgromadzeni tu przeżyli zanim opiekunka piskląt się pojawiła, będzie prowadzić do dalszych... problemów. Więc oddała smokom możliwość wyboru.
Duszek dalej mówił, patrząc po kolei na każdego z obecnych tu smoków.
– Pamiętajcie, że z każdego zdarzenia, nie ważne jak nieprzyjemnego, możecie wyciągnąć pozytywne wnioski. Nauczki i wskazówki. Czy więc coś wyciągnęliście z tego spotkania, czym chcielibyście się podzielić z pozostałymi?
//PYTANIA, na które można odpowiedzieć, podzielone na zestawy (w nawiasach wymieniono graczy, którzy MOGĄ na dany zestaw odpowiedzieć. Mogą, nie muszą!):
A) (wszyscy) czy byłby sens wzywania pomocy z zewnątrz? Co byłoby lepsze: narażenie dorosłych smoków swojego Stada, czy też skazanie na śmierć najmłodszego pokolenia, jeśli nie udałoby się wam uwolnić z pułapki?
B) (wszyscy) biorąc pod uwagę chaos który tu panował – czy posiadanie przywódcy Stada jest uzasadnione? Czy posiadanie konkretnej hierarchii ma rację bytu? Dlaczego?
C) (Głębinowy, Reokh, Urągliwy) czy w tej sytuacji ucieczka oznaczała porzucenie honoru? czy może raczej nie do końca?
D) (Masochistyczny, Smok, Ostatnie Ogniwo, Maestria Kreacji) przechodzenie do ofensywy bez przemyślenia jej skutków dla obecnych smoków. Czym różni się walka pojedynkowa a walka w grupie, jeśli weźmiemy pod uwagę ten aspekt? Czym różni sie walka o własne życie, a obrona życia kogoś innego?
E) (Słoneczny Kolec, Niebotyczny Kolec, Maestria Kreacji, Ostatnie Ogniwo) czy ktokolwiek słyszał o podobnych przypadkach rozzuchwalenia się duszków? O czym mogłoby to świadczyć?
F) (wszyscy) wiedząc to, co wiedzą teraz, znając skutki swoich czynów, czy cokolwiek zmieniliby w swoim zachowaniu?
Można wybrać maksymalnie dwa zestawy w powyższych. Nie trzeba robić nie-wiadomo-jak-długiej rozprawki, wystarczy kilka krótkich zdań z perspektywy własnej postaci.
RUNDA BONUSOWA rozpoczyna się! Osoby, które odpowiedzą na którekolwiek z zadanych pytań (bez względu na to, czy ktoś przed nimi już na nie odpowiedział) dostaną Punkty Umiejki/Skarby/pożywienie jeszcze raz wedle życzenia!
Ci, którzy chcą zostać uleczeni z ran zadanych na spotkaniu powinni podejść do duszka i dotknąć jego wyciągniętej łapy.
Na napisanie odpowiedzi macie jak zwykle 48 godzin!
Masochistyczny Kolec: + rana lekka
Szklana Melodia: częściowe uleczenie kalectwa. Nowe konsekwencje: +1 ST do wszystkich akcji fizycznych
Dary wstępne:
9/4 mięsa (żubr) – Careth
9/4 mięsa (sarna) – Khuran
8/4 mięsa (dzik) – Niebotyczny Kolec
8/4 mięsa (jeleń) – Garruk
8/4 mięsa (łoś) – Słoneczny Kolec
7/4 mięsa (pekari) – Maestria Kreacji
7/4 mięsa (muflon) – Masochistyczny Kolec
7/4 mięsa (renifer) – Parasomnia
7/4 mięsa (żubr) – Urągliwy Kolec
7/4 mięsa (królik) – Skowronek
6/4 owoców (nektaryny) – Smok
6/4 mięsa (tuńczyk) – Głebinowy Kolec
5/4 mięsa (jeleń) – Tialdreith
5/4 mięsa (wydra) – Ostatnie Ogniwo
5/4 mięsa (krowa) – Obsydianowa Łuska
4/4 mięsa (żółw) – Nihilius
3/4 mięsa (dzik) – Rionnag
3/4 mięsa (jeleń) – Moran
3/4 mięsa (żubr) – Reokhandrathell
Naqimia miała smutny wyraz pyska.
Opowieści i zachowania smoków tu obecnych wprawiły ją w niezwykłą melancholię. Była samozwańczą opiekunką piskląt. Tak, odczuwała boleśnie fakt, że pojawiła się tu tak późno. Nie, nie była bogiem, choćby i bardzo chciała, nie miała boskich mocy. Nie mogła pojawić się wcześniej z prostego powodu – nie wiedziała o tym zagrożeniu. Ale też te młode smoki nic o niej nie wiedziały. Nie było nic dziwnego w tym, że zdecydowały się ją obwinić.
Więc spojrzała swoją mocą w głąb siebie, by uzyskać odpowiedzi innego rodzaju. Z perspektywy zgromadzonych tutaj milczała dłuższą chwilę, pozornie trawiąc uzyskane odpowiedzi. W praktyce? Cóż. To, co się działo, pozostanie tajemnicą. Sprawy bogów, sekrety, wiadomo.
Wtem inny rodzaj mocy rozbłysł wokół Naqimii, napawając zgromadzonych zimnem, które pocieszało, a nie parzyło. Na krótką, króciutką chwilę, którą zajęła duszkowi położenie łapy na barku Szklanej Melodii i przekazanie tej mocy Ognistej, wszyscy mogli to poczuć, ale z uwagi na szybkośc całego wydarzenia czy ktokolwiek stwierdzi, że nie oszukały go zmysły? Na pewno nie Szklana, skutki tego lekkiego jak pieszczota dotknięcia odczuwająca od razu. Kończyny nabrały siły, płuca stały się pojemniejsze, w głowie się rozjaśniło... Tak po prawdzie to Szklana czuła się lepiej niż kiedykolwiek dotąd. I był to widać z zewnątrz.
Ale to nie był koniec.
Masochistyczny Kolec uderzył w pysk Parasomnię, odwrócił się... I poczuł na ogonie jej ostre ząbki. Młoda, zanim została odciągnięta przez Garruka, wbiła mu kły w ciało. No proszę, proszę.
Tymczasem Naqimia uniosła się w powietrze nieco wyżej.
– Przepraszam – powiedziała szczerze, na tyle głośno, by nawet wycofująca się Skowronek ją usłyszała bez najmniejszego problemu. – Przepraszam, że nie przybyłam tu szybciej. Przepraszam, że temu nie zapobiegłam. Nie jesteśmy... Nie posiadam mocy kontrolowania mojego brata. Ale – zawahała się na chwilę, patrząc na Khurana i Caretha. – Ale posiadam moc zadośćuczynienia temu, co on wam uczynił.
Słonecznemu Kolcowi udało się ocucić Obsydianową Łuskę w samą porę. Bowiem na skinienie łapy Naqimii, przed wszystkimi tu przybyłymi pojawiły się niewielkie dary.
Kiedy Głębinowy Kolec uniósł wzrok znad swoich rybek, mógł dostrzec, że Naqimia patrzy na niego z ciepłym uśmiechem. Nie, pytanie Adepta nie zostało zapomniane. Być może ów dar uzna za swoistą odpowiedź.
Naqimia wyciągnęła widmową łapę w stronę smoków, obniżając się na ich wysokość. Taką, gdzie każdy z obecnych mógł jej dosięgnąć.
– Nie będę wam niczego narzucać. Ci z was, którzy są na to gotowi, zostaną uleczeni – Naqimia rozumiała, iż zmuszanie kogoś by poddał się mocy duszka wbrew własnej woli, zwłaszcza po tym co zgromadzeni tu przeżyli zanim opiekunka piskląt się pojawiła, będzie prowadzić do dalszych... problemów. Więc oddała smokom możliwość wyboru.
Duszek dalej mówił, patrząc po kolei na każdego z obecnych tu smoków.
– Pamiętajcie, że z każdego zdarzenia, nie ważne jak nieprzyjemnego, możecie wyciągnąć pozytywne wnioski. Nauczki i wskazówki. Czy więc coś wyciągnęliście z tego spotkania, czym chcielibyście się podzielić z pozostałymi?
//PYTANIA, na które można odpowiedzieć, podzielone na zestawy (w nawiasach wymieniono graczy, którzy MOGĄ na dany zestaw odpowiedzieć. Mogą, nie muszą!):
A) (wszyscy) czy byłby sens wzywania pomocy z zewnątrz? Co byłoby lepsze: narażenie dorosłych smoków swojego Stada, czy też skazanie na śmierć najmłodszego pokolenia, jeśli nie udałoby się wam uwolnić z pułapki?
B) (wszyscy) biorąc pod uwagę chaos który tu panował – czy posiadanie przywódcy Stada jest uzasadnione? Czy posiadanie konkretnej hierarchii ma rację bytu? Dlaczego?
C) (Głębinowy, Reokh, Urągliwy) czy w tej sytuacji ucieczka oznaczała porzucenie honoru? czy może raczej nie do końca?
D) (Masochistyczny, Smok, Ostatnie Ogniwo, Maestria Kreacji) przechodzenie do ofensywy bez przemyślenia jej skutków dla obecnych smoków. Czym różni się walka pojedynkowa a walka w grupie, jeśli weźmiemy pod uwagę ten aspekt? Czym różni sie walka o własne życie, a obrona życia kogoś innego?
E) (Słoneczny Kolec, Niebotyczny Kolec, Maestria Kreacji, Ostatnie Ogniwo) czy ktokolwiek słyszał o podobnych przypadkach rozzuchwalenia się duszków? O czym mogłoby to świadczyć?
F) (wszyscy) wiedząc to, co wiedzą teraz, znając skutki swoich czynów, czy cokolwiek zmieniliby w swoim zachowaniu?
Można wybrać maksymalnie dwa zestawy w powyższych. Nie trzeba robić nie-wiadomo-jak-długiej rozprawki, wystarczy kilka krótkich zdań z perspektywy własnej postaci.
RUNDA BONUSOWA rozpoczyna się! Osoby, które odpowiedzą na którekolwiek z zadanych pytań (bez względu na to, czy ktoś przed nimi już na nie odpowiedział) dostaną Punkty Umiejki/Skarby/pożywienie jeszcze raz wedle życzenia!
Ci, którzy chcą zostać uleczeni z ran zadanych na spotkaniu powinni podejść do duszka i dotknąć jego wyciągniętej łapy.
Na napisanie odpowiedzi macie jak zwykle 48 godzin!
Masochistyczny Kolec: + rana lekka
Szklana Melodia: częściowe uleczenie kalectwa. Nowe konsekwencje: +1 ST do wszystkich akcji fizycznych
Dary wstępne:
9/4 mięsa (żubr) – Careth
9/4 mięsa (sarna) – Khuran
8/4 mięsa (dzik) – Niebotyczny Kolec
8/4 mięsa (jeleń) – Garruk
8/4 mięsa (łoś) – Słoneczny Kolec
7/4 mięsa (pekari) – Maestria Kreacji
7/4 mięsa (muflon) – Masochistyczny Kolec
7/4 mięsa (renifer) – Parasomnia
7/4 mięsa (żubr) – Urągliwy Kolec
7/4 mięsa (królik) – Skowronek
6/4 owoców (nektaryny) – Smok
6/4 mięsa (tuńczyk) – Głebinowy Kolec
5/4 mięsa (jeleń) – Tialdreith
5/4 mięsa (wydra) – Ostatnie Ogniwo
5/4 mięsa (krowa) – Obsydianowa Łuska
4/4 mięsa (żółw) – Nihilius
3/4 mięsa (dzik) – Rionnag
3/4 mięsa (jeleń) – Moran
3/4 mięsa (żubr) – Reokhandrathell
Licznik słów: 857
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
[ ■ CHAŁKA | ■ KRUCZKE | ■ WAŻKA ]
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!
Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
- Nocny Tropiciel
- Dawna postać

- Posty: 758
- Rejestracja: 04 maja 2018, 20:25
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 72
- Rasa: Skrajny

A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,O,MP,MA,MO,Kż,W: 1| Skr,Śl: 2| A: 3
Atuty: Ostry Wzrok; Pamięć Przodka; Czempion; Wybraniec Bogów
Trzeba przyznać że o mało nie doszło do kolejnej małej zadymy w tym nietypowym zbiegowisku, po tym jak Masochistyczny uderzył Parasomnię. Khuran o mało się nie rzucił na niego chcąc bronić jej przed atakiem, jednak odpuścił sobie widząc że jego siostrze nic się nie stało, a wręcz odgryzła się adeptowi zanim została odciągnięta przez Garuka. Ale tego co zrobił adept Cienia, Khuran już nigdy nie zapomni. Pisklę patrzyło się na niego z pogardą i niechęcią. Tak nie zachowywał się żaden Cienisty. Ich stada było rodziną, może nie taką w której wszyscy bez przerwy się przytulali, a w ich obozie nie było jednorożców i tęcz ale wszyscy się wspierali i pomagali sobie. Nie bili się między sobą i mieli dla siebie szacunek. Po chwili odwrócił wzrok od adepta i spojrzał się na zielonego duszka. Jego podejrzenia nieco ustąpiły gdy dostrzegł szczery smutek i żal na jej pysku. Ewidentnie chciała im pomóc, nie powinien być dla niej taki szorstki.
-Dziękujemy za pomoc -dodał jeszcze by się trochę zrehabilitować.
Z kolei jej pytanie sprawiło że przez chwilę pogrążył się we własnych myślach. To był pierwszy moment gdy mógł pomyśleć nieco głębiej o wydarzeniach tego dnia.
–(F)Myślę że nie powinniśmy tak lgnąć do takich wezwań jak to które otrzymaliśmy, a przynajmniej nie bez kogoś silnego -zaczął Khuran. To wszystko potoczyłoby się kompletnie inaczej gdyby był tutaj jego ojciec lub matka. Był święcie przekonany że ci nigdy by nie pozwolili by pisklęta musiały się mierzyć z takim zagrożeniem- Na pewno wybierałbym lepiej smoki do pomocy -dodał jeszcze raz kątem oka spoglądajac na Masochistycznego- Ale świetnie sobie poradziliśmy! Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy -rzekł dumny, mając na myśli swoja cienistą, pisklęcą brać. Był też dumny z siebie. Nie myślał o tym do tej pory ale... to w sumie on znalazł jeden ze sposobów na walkę z mackami i odkrył że pod barierą można się przekopać. Był z siebie bardzo zadowolony. Nasunęło mu to kolejną myśl- (B) W takich sytuacjach potrzeba kogoś kto szybko znajdzie sposób na wyjście z kłopotów. Ale byłoby to niemożliwe w tej sytuacji, przecież jest tu tyle smoków z różnych stad. Dobrze że w pojedynczych stadach jest zawsze ktoś kto pokieruje stadem w takich sytuacjach. Stado potrzebuje lidera, władzy.
Przemyślenia Khurana były oczywiste. Dla niego wszystko to co u się wydarzyło, pokazywało że stada potrzebują przywódcy. Potrzebują lidera, który stadem pokieruje. To niesamowicie ważna pozycja, bardzo odpowiedzialna. Historia stada Cienia tylko to potwierdzała. Wielcy przywódcy zapisywali się w legendach, a kiepscy... Skazywani byli na niełaskę w pamięci następnych pokoleń.
/ PU /
-Dziękujemy za pomoc -dodał jeszcze by się trochę zrehabilitować.
Z kolei jej pytanie sprawiło że przez chwilę pogrążył się we własnych myślach. To był pierwszy moment gdy mógł pomyśleć nieco głębiej o wydarzeniach tego dnia.
–(F)Myślę że nie powinniśmy tak lgnąć do takich wezwań jak to które otrzymaliśmy, a przynajmniej nie bez kogoś silnego -zaczął Khuran. To wszystko potoczyłoby się kompletnie inaczej gdyby był tutaj jego ojciec lub matka. Był święcie przekonany że ci nigdy by nie pozwolili by pisklęta musiały się mierzyć z takim zagrożeniem- Na pewno wybierałbym lepiej smoki do pomocy -dodał jeszcze raz kątem oka spoglądajac na Masochistycznego- Ale świetnie sobie poradziliśmy! Zrobiliśmy wszystko co mogliśmy -rzekł dumny, mając na myśli swoja cienistą, pisklęcą brać. Był też dumny z siebie. Nie myślał o tym do tej pory ale... to w sumie on znalazł jeden ze sposobów na walkę z mackami i odkrył że pod barierą można się przekopać. Był z siebie bardzo zadowolony. Nasunęło mu to kolejną myśl- (B) W takich sytuacjach potrzeba kogoś kto szybko znajdzie sposób na wyjście z kłopotów. Ale byłoby to niemożliwe w tej sytuacji, przecież jest tu tyle smoków z różnych stad. Dobrze że w pojedynczych stadach jest zawsze ktoś kto pokieruje stadem w takich sytuacjach. Stado potrzebuje lidera, władzy.
Przemyślenia Khurana były oczywiste. Dla niego wszystko to co u się wydarzyło, pokazywało że stada potrzebują przywódcy. Potrzebują lidera, który stadem pokieruje. To niesamowicie ważna pozycja, bardzo odpowiedzialna. Historia stada Cienia tylko to potwierdzała. Wielcy przywódcy zapisywali się w legendach, a kiepscy... Skazywani byli na niełaskę w pamięci następnych pokoleń.
/ PU /
Licznik słów: 418
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
.
- Maestria Kreacji
- Dawna postać
Nucąca Wierzba
- Posty: 994
- Rejestracja: 04 mar 2018, 19:45
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samica
- Księżyce: 48
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Zaranna Iskra
- Partner: Strażnik Ostępów

A: S: 1| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 3
U: B,L,Pł,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl: 1| MP,MA: 2| MO: 3
Atuty: Atrakcyjna, Szczęściarz, Mistyk, Magiczny śpiew
Obserwowała reakcję duszka. Cóż, nie winiła jej. Nie była bogiem, nie była wszechmocna, a i tak wiele dla nich zrobiła. Wszak nie musiała im zadośćuczynić. Nie można zapobiec wszystkiemu, takie już było życie. Sejsej zrobiło się jej bardzo szkoda. Czy mogła ją jakoś pocieszyć?
Skupiła się jednak na zadanym pytaniu. Hm.
– (d) Ciężko jest bronić tych, którzy robią wszystko aby Ci to utrudniać – stwierdziła. – Wpierw nawoływałam aby się nie rozbiegać, aby współpracować, ale niektórzy nadal widzą podziały w przypadku zagrożenia.. – zerknęła tu niechętnie na większość Cienistych. – Albo korzystają z okazji niczym sępy. – Nie musiała wskazywać palcem, Ci co widzieli doskonale zdawali sobie sprawę o kim mowa. – Wpierw próbowaliśmy obrony, później przeszłam do ofensywy bo nie da się bronić każdego, gdy nie są w jednym miejscu, pod jedną tarczą. I czasem najlepszą obroną jest atak. Posłuchałam instynktu i nie żałuję. I każdy pojedynek należy traktować jak walkę o życie, bo nigdy nie wiadomo w jaki sposób skończą się akcje obu walczących. Ile to razy przyjaciel czy członek rodziny niechcący wyrządzał śmiertelnie groźną krzywdę.. – pokręciła pyskiem.
Drugie pytanie było łatwiejsze.
– (e) Wiem, że Katamu jest złośliwy z tymi swoimi zagadkami, ale nie zmusza do nich smoki. Poza tym spotkałam Dadu dwa razy i za każdym był dla mnie uprzejmy oraz pomocny. Więc to chyba pierwszy taki raz.. – mruknęła, zadzierając pysk i spoglądając w niebo. – Ciekawe co by z nami było, gdybyś nie przybyła... – zastanowiła się.
Skupiła się jednak na zadanym pytaniu. Hm.
– (d) Ciężko jest bronić tych, którzy robią wszystko aby Ci to utrudniać – stwierdziła. – Wpierw nawoływałam aby się nie rozbiegać, aby współpracować, ale niektórzy nadal widzą podziały w przypadku zagrożenia.. – zerknęła tu niechętnie na większość Cienistych. – Albo korzystają z okazji niczym sępy. – Nie musiała wskazywać palcem, Ci co widzieli doskonale zdawali sobie sprawę o kim mowa. – Wpierw próbowaliśmy obrony, później przeszłam do ofensywy bo nie da się bronić każdego, gdy nie są w jednym miejscu, pod jedną tarczą. I czasem najlepszą obroną jest atak. Posłuchałam instynktu i nie żałuję. I każdy pojedynek należy traktować jak walkę o życie, bo nigdy nie wiadomo w jaki sposób skończą się akcje obu walczących. Ile to razy przyjaciel czy członek rodziny niechcący wyrządzał śmiertelnie groźną krzywdę.. – pokręciła pyskiem.
Drugie pytanie było łatwiejsze.
– (e) Wiem, że Katamu jest złośliwy z tymi swoimi zagadkami, ale nie zmusza do nich smoki. Poza tym spotkałam Dadu dwa razy i za każdym był dla mnie uprzejmy oraz pomocny. Więc to chyba pierwszy taki raz.. – mruknęła, zadzierając pysk i spoglądając w niebo. – Ciekawe co by z nami było, gdybyś nie przybyła... – zastanowiła się.
Licznik słów: 245
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
x
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ szczęściarz
xxxxxxxxxxxxx» w przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem atut daje automatyczny 1 sukces.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ mistyk
xxxxxxxxxxxxx» +1 sukces do ataku magicznego raz na walkę.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ magiczny śpiew
xxxxxxxxxxxxx» raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: -2 sukcesy.
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx to energiczny żywiołak ziemi pod postacią dzika, nieodzowny kompan Sayperith.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxS: 1 | W: 1 | Z: 2 | M: 3 | P:1 | A: 1xxx Skr: 1 | MA, MO: 2
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxDialogi #3a9147 | MG #b98780 | KK
▐ Choroba: czarny kaszel (smok nie może ziać)
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ szczęściarz
xxxxxxxxxxxxx» w przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem atut daje automatyczny 1 sukces.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ mistyk
xxxxxxxxxxxxx» +1 sukces do ataku magicznego raz na walkę.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ magiczny śpiew
xxxxxxxxxxxxx» raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: -2 sukcesy.
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxx to energiczny żywiołak ziemi pod postacią dzika, nieodzowny kompan Sayperith.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxS: 1 | W: 1 | Z: 2 | M: 3 | P:1 | A: 1xxx Skr: 1 | MA, MO: 2
xxxxxxxxxxxxx
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxDialogi #3a9147 | MG #b98780 | KK
▐ Choroba: czarny kaszel (smok nie może ziać)
- Dziadke
- Dawna postać

- Posty: 472
- Rejestracja: 18 lut 2018, 14:07
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 0
- Rasa: Morski

A: S: 1| W: 1| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,P,A,O,MA,MO,MP: 1| Śl,Skr,Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Pamięć Przodka, Przyjaciel Natury, Znawca Terenów, Otoczony
Chrzanić te wszystkie sprawy bogów, konflikty duszków i resztę tałatajstwa. Poziom nadnaturalności całej sceny osiągnął takie apogeum, że szare komórki morskiego (a raczej ich niedobór) przestały pracować już jakiś czas temu.
W każdym razie...
~Mmm! Rybke!~
... gdy zobaczył co właśnie zostało zmaterializowane tuż przed nim, omal nie oszalał. Chciwie zagarnął każdą z ryb, łypiąc z pode łba czy czasem ktoś nie próbuje mu ich zabrać. Obydwiema przednimi łapami zebrał cały urobek świeżych tuńczyków wziętych znikąd, ze łzami w błękitnych oczach, sprowadzając swoje ciało do postawy siedząco-tulącej.
Tak. Głębinowy właśnie siedział. I tulił całe naręcze martwych tuńczyków.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Ba. Miał już tak odejść z całym urobkiem krocząc jak pingwin z jednej łapy na drugą, podpierając się jedynie ogonem, ale usłyszał pytanie. Naqima dała rybke. Łowi rybke. On szanuje kogoś kto łowi rybke.
Gadzik odpowie. Tak, tak. Bo ma rybke.
–(A)(B) Mmm! Rybke! Kiedy źle i niedobrze, a młody nie daje rady, nie wstyd wołać pomoc. Nie, nie! Młody gadzik słaby, nieporadny. To co niebezpieczne dla młody gadzik, dla duży i silny gadzik nie musieć niebezpieczeństwo. Tak, tak! Młode pokolenie ważne bo może przynieść kolejne co też będzie łowić rybke. Stare nie powtórzyłoby nowego. Nie, nie! Tak Głębinowy nauczony- nie możesz, to wołaj pomoc. Dorosły nie musieć ale powinien-chcieć pomóc. Tak, tak! A najważniejszy gadzik w stado zobowiązany żeby pomóc każdy, niekoniecznie kieł-pazur. Taki gadzik to wódz i musi żyć-istnieć, bo musi być ktoś, kto zbiera rybke od wszystkich w stado. Musi być ktoś kto karci-karze i nagradza-daje rybke. Jakby każdy był wódz-władcą to stado niedobre-słabe. Takie stado szybko by się rozpadło-rozlazło bo nie ma wódz-fundamentu, na którym stoi wspólnota. Każdy musi mieć pozycję-miejsce w stado, bo wtedy wiadomo kto i ile winien, a komu należne, a komu nie. Bez tego nie ma rybke.
Zrobił przerwę, bo odniósł wrażenie, że przy drugim pytaniu, zwracają się bezpośrednio do niego. Zmarszczył brwi, co sprawiło, że wyglądał przy tym jak sceptyczny jaskiniowiec.
– (C)(F) Gadzik nauczony "nie umiesz, nie walcz". Ratować życie ważno-istotne. Walkę można powtórzyć. Gdy zabij-wypatroszą życia nie powtórzy. Trzeba chyżo-chyżo podejmować decyzje. Honor w walce nie ma. Walka jest walka. Bez zasad, niedobra i leje krew-jucha. Gdy nie grozi rozpadowi stado-wspólnota, lepiej iść-uciec niż narażać życie....
I urwał, bo w pustym łbie samczyka był sobie taki kołowrotek, a w nim zaprzęgnięty kryl, który stwierdził, że w sumie już odpoczął po ciężkim kardio, i wypadałoby jeszcze poprzebierać nóżkami.
–... ale jak już uciekasz-czmychasz, to zabieraj ze sobą towarzysz. Zostawić towarzysz na śmierć i uciec jest głupie. Nie chodzić o honor. Nie, nie. Zostawić inny gadzik na śmierć to osłabiać stado. Dlatego Neptun zanim będzie czmych-uciekać chyżo-chyżo, prędzej pomyśli czy nie zabrać inny Woda. Każdy w stado przyjaciel. Każde stado silne kiedy razem. Każde stado kiedy razem, chyżo łowi rybke i idzie po następny wschód-słońce żeby lepiej połów. Tak, tak.
I tak odpowiedziawszy, zerknął na naręcze ryb w obydwu łapach, ponownie łypiąc na zebranych. Solidarność i publiczne głoszenie oczywistych mądrości ludowych swoją drogą, ale...
TUŃCZYKI
SĄ
JEGO!!!
https://www.youtube.com/watch?v=QkWS9PiXekE#t=2m47s
Ech, chyba powinien podnieść swoje umiejętności łowieckie. Może wówczas jak miałby więcej łupów, przestałby być taki chciwy?
//PU?*^*
W każdym razie...
~Mmm! Rybke!~
... gdy zobaczył co właśnie zostało zmaterializowane tuż przed nim, omal nie oszalał. Chciwie zagarnął każdą z ryb, łypiąc z pode łba czy czasem ktoś nie próbuje mu ich zabrać. Obydwiema przednimi łapami zebrał cały urobek świeżych tuńczyków wziętych znikąd, ze łzami w błękitnych oczach, sprowadzając swoje ciało do postawy siedząco-tulącej.
Tak. Głębinowy właśnie siedział. I tulił całe naręcze martwych tuńczyków.
BŁOGOSŁAWIEŃSTWO
Ba. Miał już tak odejść z całym urobkiem krocząc jak pingwin z jednej łapy na drugą, podpierając się jedynie ogonem, ale usłyszał pytanie. Naqima dała rybke. Łowi rybke. On szanuje kogoś kto łowi rybke.
Gadzik odpowie. Tak, tak. Bo ma rybke.
–(A)(B) Mmm! Rybke! Kiedy źle i niedobrze, a młody nie daje rady, nie wstyd wołać pomoc. Nie, nie! Młody gadzik słaby, nieporadny. To co niebezpieczne dla młody gadzik, dla duży i silny gadzik nie musieć niebezpieczeństwo. Tak, tak! Młode pokolenie ważne bo może przynieść kolejne co też będzie łowić rybke. Stare nie powtórzyłoby nowego. Nie, nie! Tak Głębinowy nauczony- nie możesz, to wołaj pomoc. Dorosły nie musieć ale powinien-chcieć pomóc. Tak, tak! A najważniejszy gadzik w stado zobowiązany żeby pomóc każdy, niekoniecznie kieł-pazur. Taki gadzik to wódz i musi żyć-istnieć, bo musi być ktoś, kto zbiera rybke od wszystkich w stado. Musi być ktoś kto karci-karze i nagradza-daje rybke. Jakby każdy był wódz-władcą to stado niedobre-słabe. Takie stado szybko by się rozpadło-rozlazło bo nie ma wódz-fundamentu, na którym stoi wspólnota. Każdy musi mieć pozycję-miejsce w stado, bo wtedy wiadomo kto i ile winien, a komu należne, a komu nie. Bez tego nie ma rybke.
Zrobił przerwę, bo odniósł wrażenie, że przy drugim pytaniu, zwracają się bezpośrednio do niego. Zmarszczył brwi, co sprawiło, że wyglądał przy tym jak sceptyczny jaskiniowiec.
– (C)(F) Gadzik nauczony "nie umiesz, nie walcz". Ratować życie ważno-istotne. Walkę można powtórzyć. Gdy zabij-wypatroszą życia nie powtórzy. Trzeba chyżo-chyżo podejmować decyzje. Honor w walce nie ma. Walka jest walka. Bez zasad, niedobra i leje krew-jucha. Gdy nie grozi rozpadowi stado-wspólnota, lepiej iść-uciec niż narażać życie....
I urwał, bo w pustym łbie samczyka był sobie taki kołowrotek, a w nim zaprzęgnięty kryl, który stwierdził, że w sumie już odpoczął po ciężkim kardio, i wypadałoby jeszcze poprzebierać nóżkami.
–... ale jak już uciekasz-czmychasz, to zabieraj ze sobą towarzysz. Zostawić towarzysz na śmierć i uciec jest głupie. Nie chodzić o honor. Nie, nie. Zostawić inny gadzik na śmierć to osłabiać stado. Dlatego Neptun zanim będzie czmych-uciekać chyżo-chyżo, prędzej pomyśli czy nie zabrać inny Woda. Każdy w stado przyjaciel. Każde stado silne kiedy razem. Każde stado kiedy razem, chyżo łowi rybke i idzie po następny wschód-słońce żeby lepiej połów. Tak, tak.
I tak odpowiedziawszy, zerknął na naręcze ryb w obydwu łapach, ponownie łypiąc na zebranych. Solidarność i publiczne głoszenie oczywistych mądrości ludowych swoją drogą, ale...
TUŃCZYKI
SĄ
JEGO!!!
https://www.youtube.com/watch?v=QkWS9PiXekE#t=2m47s
Ech, chyba powinien podnieść swoje umiejętności łowieckie. Może wówczas jak miałby więcej łupów, przestałby być taki chciwy?
//PU?*^*
Licznik słów: 513
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
KP Fafika
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
I- Spostrzegawczy
II- Pamięć przodka – -2 ST do walki z drapieżnikami na polowaniu/misji/wyprawie.
III- przyjaciel natury – drapieżniki nie atakują smoka jako pierwsze.
IV- znawca terenów – znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachentego/dorodnego zioła raz na dwa tygodnie w polowaniu/wyprawie.
IV- otoczony – +1 akcja podczas walki przeciwko co najmniej 3 przeciwnikom/polując na co najmniej 4 sztuki zwierzyny.
- Iluzja Piękna
- Dawna postać
Niech żyje wolność!
- Posty: 400
- Rejestracja: 29 kwie 2018, 17:36
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 64
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Zmarło jej się
- Mistrz: Nie ma
- Partner: Nakrapiana Gwiazdami

A: S: 3| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 3
U: L,B,Pl,Śl,Skr,W,MA,MO,MP,M: 1| A,O: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Szczęściarz, Czempion, Magiczny Śpiew
Słysząc jak duszek przeprasza zrobiło mi się jej przykro. Wyglądało na to że naprawdę smucił ją widok przestraszonych pisklaków. Odetchnąłem głęboko patrząc na nią z pozornym spokojem. To było naprawdę straszne przeżycie dla kogoś tak młodego jak ja. Moje łapy trzęsły się odrobinę przez co musiałem usiąść.
–(B) Widząc chaos który powstał kiedy zostaliśmy zamknięci pod kopułą rozumiem dlaczego tak ważne jest zorganizowanie w stadzie. Przywódca odpowiada za bezpieczeństwo ogółu oraz myśli nad tym jak czemuś zaradzić a smoki mające inne rangi albo zajmując się pisklakami próbując je uspokoić albo bronią w razie zagrożenia. Każdy ma wytyczone swoje własne zadania których musi się trzymać by nie zaburzyć tego wszystkiego oraz nie wprowadzić zamętu- Powiedziałem cicho nie bardzo wiedząc czy ktokolwiek mnie usłyszy a nawet jeśli nie przejmowałem się tym zbytnio. Zamiast tego zacząłem myśleć nad swoim dzisiejszym zachowaniem.
–(F) Ja sam wpadłem zamęt widząc co się dzieje. Powinienem był się uspokoić i działać wcześniej myśląc nad tym czy na pewno to robić. Nie mówię jednak że zmieniłbym cokolwiek, no może po za tym że również powinienem pomóc z tą całą barierą no i nie martwić tak swojego przyjaciela oraz smoka o złotych łuskach który próbował się nami zająć- Stwierdziłem ponownie zaraz potem kładąc się koło Morana lekko zmęczony tym co się działo. Wiedziałem jednak że muszę szybko się uczyć i urosnąć silny by następnym razem gdy zdarzy się coś złego móc pomóc innym. W końcu na tym właśnie będzie polegał mój żywot wojownika do którego to dążę.
//PU proszę//
–(B) Widząc chaos który powstał kiedy zostaliśmy zamknięci pod kopułą rozumiem dlaczego tak ważne jest zorganizowanie w stadzie. Przywódca odpowiada za bezpieczeństwo ogółu oraz myśli nad tym jak czemuś zaradzić a smoki mające inne rangi albo zajmując się pisklakami próbując je uspokoić albo bronią w razie zagrożenia. Każdy ma wytyczone swoje własne zadania których musi się trzymać by nie zaburzyć tego wszystkiego oraz nie wprowadzić zamętu- Powiedziałem cicho nie bardzo wiedząc czy ktokolwiek mnie usłyszy a nawet jeśli nie przejmowałem się tym zbytnio. Zamiast tego zacząłem myśleć nad swoim dzisiejszym zachowaniem.
–(F) Ja sam wpadłem zamęt widząc co się dzieje. Powinienem był się uspokoić i działać wcześniej myśląc nad tym czy na pewno to robić. Nie mówię jednak że zmieniłbym cokolwiek, no może po za tym że również powinienem pomóc z tą całą barierą no i nie martwić tak swojego przyjaciela oraz smoka o złotych łuskach który próbował się nami zająć- Stwierdziłem ponownie zaraz potem kładąc się koło Morana lekko zmęczony tym co się działo. Wiedziałem jednak że muszę szybko się uczyć i urosnąć silny by następnym razem gdy zdarzy się coś złego móc pomóc innym. W końcu na tym właśnie będzie polegał mój żywot wojownika do którego to dążę.
//PU proszę//
Licznik słów: 249
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
#dbb934 #a84308
szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.
magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.
Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.
czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.
magiczny śpiew – raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.
Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
- Brzozowy Kolec
- Dawna postać

- Posty: 60
- Rejestracja: 12 maja 2018, 10:51
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 8
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: nikt lol XD
- Mistrz: —
- Partner: —

A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 2
U: B,Skr,Śl,Pł: 1
Przeciągnąłem dużym językiem po boku żeby go lekko uspokoić. Sam nie czułem lęku przed dziwnym stworzeniem acz kolwiek przeżyte wrażenia zostana w jego pamięci do śmierci i jeszcze trochę.Uznałem ze to jest najlepszy czas by powiedzieć co nieco od siebie. wytarłem ślinę ściekającą mi bokiem pyska o łapę i przytuliłem głowe do Rionnaga.
–ghhhhh– Mruknałem żeby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia sklejonego gardła i zacząłem powoli i niesmiało mówić – Gdyby przywołać tu Duża smok to by nas uratować – Nie znałem zbyt dobrze jeszcze ich języka w dodatku od mówienia popłynął kolejny strumień Śliny klejąc sierść na podgardlu – Małe smok nie miec szans z złym duch! On chciec zrobic nam duża Krzywda! Jak by nie dobry duszek to tewnie my byc juz dawno martwe.– każde słowo sprawiało mi problem... wiedziałem ze gdybyśmy zawołali inne dorosłe smoki to by nam pomogli i mogli by obnieść nieliczne rany ale przynajmniej młode pokolenie było by bezpieczne i rosło w siłę!
Przypomniał mi się dość nieciekawy widok chaosu krzyków i woń krwi, nie był to najlepszy klimat dla małych piskląt ktoś musiał nami zarządzać a robiły to starsze i bardziej doświadczone smoki.
–Dobrze że my w stadzie woda miec przywódca! Żłoty pachniec wodą i bryza i być mądry... hmmm ja widziec go raz z bardzo daleko. Gdyby nie Żółty byśmy zachowywać się tak jak karaluchy z pod mech! Nie fajne było.– Pokręciłem głową spogladając na Rionnaga i na słonecznego kolca. – Żółta zielona! Ty pomóc nam tak jak Dobry duży z woda... wy być dobre smoki... bardzo dobre smoki
Podszedłem do Duszka i zamiast dotknąć łapki tak jak prosiła u kłoniłem się bardzo nisko po sama ziemię –Dziękować Dobra Duch! Ty uratowaś naszą Skóra!
// Błagam chce PU XD //
–ghhhhh– Mruknałem żeby pozbyć się nieprzyjemnego uczucia sklejonego gardła i zacząłem powoli i niesmiało mówić – Gdyby przywołać tu Duża smok to by nas uratować – Nie znałem zbyt dobrze jeszcze ich języka w dodatku od mówienia popłynął kolejny strumień Śliny klejąc sierść na podgardlu – Małe smok nie miec szans z złym duch! On chciec zrobic nam duża Krzywda! Jak by nie dobry duszek to tewnie my byc juz dawno martwe.– każde słowo sprawiało mi problem... wiedziałem ze gdybyśmy zawołali inne dorosłe smoki to by nam pomogli i mogli by obnieść nieliczne rany ale przynajmniej młode pokolenie było by bezpieczne i rosło w siłę!
Przypomniał mi się dość nieciekawy widok chaosu krzyków i woń krwi, nie był to najlepszy klimat dla małych piskląt ktoś musiał nami zarządzać a robiły to starsze i bardziej doświadczone smoki.
–Dobrze że my w stadzie woda miec przywódca! Żłoty pachniec wodą i bryza i być mądry... hmmm ja widziec go raz z bardzo daleko. Gdyby nie Żółty byśmy zachowywać się tak jak karaluchy z pod mech! Nie fajne było.– Pokręciłem głową spogladając na Rionnaga i na słonecznego kolca. – Żółta zielona! Ty pomóc nam tak jak Dobry duży z woda... wy być dobre smoki... bardzo dobre smoki
Podszedłem do Duszka i zamiast dotknąć łapki tak jak prosiła u kłoniłem się bardzo nisko po sama ziemię –Dziękować Dobra Duch! Ty uratowaś naszą Skóra!
// Błagam chce PU XD //
Licznik słów: 287
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Dla wielu to szok i ból
I nieraz pozostaje Ci już tylko krzyk z gardła
Już czułem ten mrok i chłód
Ale nigdy nie będę tańczył tak jak mi zagrasz
I nawet jak los to wróg
I niedaleko pada tutaj berło od błazna
Musiałem dać krok na przód
A teraz bracie życie piękne mam jak Islandia
Głos
ATUTY
I → Brak
II → Brak
III → Brak
IV → Brak
Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 0/4
Mięso: 3/4
inne:-
color=#996633 – Dialog.
I nieraz pozostaje Ci już tylko krzyk z gardła
Już czułem ten mrok i chłód
Ale nigdy nie będę tańczył tak jak mi zagrasz
I nawet jak los to wróg
I niedaleko pada tutaj berło od błazna
Musiałem dać krok na przód
A teraz bracie życie piękne mam jak Islandia
Głos
ATUTY
I → Brak
II → Brak
III → Brak
IV → Brak
Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 0/4
Mięso: 3/4
inne:-
color=#996633 – Dialog.
- Erupcja Epidemii
- Dawna postać
Careth Wirulentny
- Posty: 408
- Rejestracja: 12 mar 2018, 18:20
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 43
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Perlisty Śmiech
- Mistrz: Popiół & Feeria & Kerrigan team
- Partner: Kerrigan lover

A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 1
U: B,Pl,L,W,M,A,O,Skr,Sl,Kz,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Ostry węch; Szczęściarz; Obrońca;
//reakcja na tyle mięcha
Carethowi nieco jej przeprosiny poprawiły humor. Głównie dlatego, że zadośćuczynienie opłacało mu się bardziej od zemsty, jakby nie patrzeć. Sam oberwał raczej powierzchowną raną, a w zamian otrzymał sporo żarełka. Serio, ponad dwa żubry to nie byle co. Szczególnie się ucieszył, dostrzegając, że inne Cienie również dostały całkiem sporo mięsa. Skoro duszek obdarował ich tak hojnie... to może rzeczywiście nie miał aż takich złych intencji? Ewentualnie zatruła jedynie mięsko, by nawet kiedy się rozejdą prześladować pisklęta oraz adeptów. Wtedy byłby jednym z najbardziej zagrożonych. Obwąchał uważnie swoją porcję, którą otrzymał. Nie wiedział jaką woń wytwarzają trucizny, dlatego wlepił jedynie ślepia w Naqimię, wysłuchując jej do końca. Nie ufał jej absolutnie, ale póki był ranny, a Cień nie miał uzdrowiciela... stwierdził, że podejdzie i miękko klepnie w ramię duszka. Z lekka miał zaciętą minę, gotów w razie czego znów zacząć operowo wrzeszczeć i zemdleć teatralnie, gdyby okazało się, że to kolejna pułapka. Znowu. Jednak chciał zaryzykować, bo dlaczego by nie? W razie czego go obronią, już się o tym przekonał.
– (a) Następnym razem upewnijmy się, że nie wchodzimy prosto w pułapkę i weźmy kogoś z dorosłą rangą. Z pewnością taki doświadczony poradziłby sobie lepiej i wiedziałby co należy zrobić od piskląt czy adeptów. Ale lepiej było o tym pomyśleć przed przybyciem tutaj, bo zapewne wołanie o pomoc nie zdałoby się na wiele. Przecież ten pomarańczowy na coś barierę stworzył, no nie? Zapewne też była dźwiękoszczelna, a mentalne wiadomości by przerywała – mruknął, od razu przyjmując najgorsze. – (f) Ale tak poza tym to mocno żałuję, że nie dałem rady obronić się przed tym agresorem z Cienia. Może wtedy nie zemdlałbym tak szybko i jakoś zdołałbym pomóc? Przynajmniej nie przeszkadzałbym. Pfft. Przynajmniej zaatakował mnie, a nie żadnego z młodszych piskląt – dodał pokrzepiająco sam do siebie, choć bez zaangażowania, jakby to wcale nie było pocieszenie. Naprawdę chciał jakoś pomóc, a ostatecznie okazało się, że niewiele zrobił, prócz bycia tym, którego trzeba było ratować. – Szkoda że nie mogę cofnąć się w czasie i go powstrzymać, byłoby jednego rannego mniej – to zdanie było ledwie słyszalne, kiedy już zupełnie mówił na głos swoje myśli, najwyraźniej nieświadomie.
//PU plox
Carethowi nieco jej przeprosiny poprawiły humor. Głównie dlatego, że zadośćuczynienie opłacało mu się bardziej od zemsty, jakby nie patrzeć. Sam oberwał raczej powierzchowną raną, a w zamian otrzymał sporo żarełka. Serio, ponad dwa żubry to nie byle co. Szczególnie się ucieszył, dostrzegając, że inne Cienie również dostały całkiem sporo mięsa. Skoro duszek obdarował ich tak hojnie... to może rzeczywiście nie miał aż takich złych intencji? Ewentualnie zatruła jedynie mięsko, by nawet kiedy się rozejdą prześladować pisklęta oraz adeptów. Wtedy byłby jednym z najbardziej zagrożonych. Obwąchał uważnie swoją porcję, którą otrzymał. Nie wiedział jaką woń wytwarzają trucizny, dlatego wlepił jedynie ślepia w Naqimię, wysłuchując jej do końca. Nie ufał jej absolutnie, ale póki był ranny, a Cień nie miał uzdrowiciela... stwierdził, że podejdzie i miękko klepnie w ramię duszka. Z lekka miał zaciętą minę, gotów w razie czego znów zacząć operowo wrzeszczeć i zemdleć teatralnie, gdyby okazało się, że to kolejna pułapka. Znowu. Jednak chciał zaryzykować, bo dlaczego by nie? W razie czego go obronią, już się o tym przekonał.
– (a) Następnym razem upewnijmy się, że nie wchodzimy prosto w pułapkę i weźmy kogoś z dorosłą rangą. Z pewnością taki doświadczony poradziłby sobie lepiej i wiedziałby co należy zrobić od piskląt czy adeptów. Ale lepiej było o tym pomyśleć przed przybyciem tutaj, bo zapewne wołanie o pomoc nie zdałoby się na wiele. Przecież ten pomarańczowy na coś barierę stworzył, no nie? Zapewne też była dźwiękoszczelna, a mentalne wiadomości by przerywała – mruknął, od razu przyjmując najgorsze. – (f) Ale tak poza tym to mocno żałuję, że nie dałem rady obronić się przed tym agresorem z Cienia. Może wtedy nie zemdlałbym tak szybko i jakoś zdołałbym pomóc? Przynajmniej nie przeszkadzałbym. Pfft. Przynajmniej zaatakował mnie, a nie żadnego z młodszych piskląt – dodał pokrzepiająco sam do siebie, choć bez zaangażowania, jakby to wcale nie było pocieszenie. Naprawdę chciał jakoś pomóc, a ostatecznie okazało się, że niewiele zrobił, prócz bycia tym, którego trzeba było ratować. – Szkoda że nie mogę cofnąć się w czasie i go powstrzymać, byłoby jednego rannego mniej – to zdanie było ledwie słyszalne, kiedy już zupełnie mówił na głos swoje myśli, najwyraźniej nieświadomie.
//PU plox
Licznik słów: 360
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
♜♟♚♟♜
ᴀᴛᴜᴛʏ
► ᴏꜱᴛʀʏ ᴡęᴄʜ..
Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte
na węchu mają dodatkową kość.
► sᴢᴄᴢęśᴄɪᴀʀᴢ
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na
walkę/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1
etapie leczenia.
Ostatnie użycie: 28.10.2018
► oвrońca.
+1 sukces do obrony magicznej raz na walkę
2x srebrny żeton |
ɢŁᴏꜱ | ᴅɪᴀʟᴏɢɪ #83aeb0 | ᴍᴇɴᴛᴀʟᴋɪ #4d6d6f
| od Błyszczącej Łuski | od Sosny | od Strażnika Ostępów |
- Parasomnia
- Dawna postać

- Posty: 25
- Rejestracja: 27 kwie 2018, 0:50
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 17
- Rasa: Skrajny

A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 3
U: B,W: 1
Po tym jak Garruk odciągnął ją od Masochistycznego, ponownie spojrzała na szarego z niesmakiem. Nie znaczyło to jednak, że nie poczuła zakłopotania, czy nawet lekkiego zawstydzenia.
– Wybacz, chyba mnie poniosło. – Nie powiedziała tego do ugryzionego przez nią adepta, a do jej brata. Widziała jego zmartwienie i może rzeczywiście przesadziła. Wciąż pozostawała jednak ostrożna i niemal od razu oddaliła się od Masochistycznego, na mimo wszystko niezbyt dużą odległość. Dopiero teraz poczuła w swoim pysku dziwny posmak. Rozpoznała go, gdyż już kilka razy zdarzało jej się poczuć tą metaliczną woń, chociażby nieco wcześniej na spotkaniu, kiedy jeden ze smoków rzucił się na drugiego.
To była krew.
Odchrząknęła i wypluła ciemnoczerwoną substancję, która wymieszała się z jej śliną. A jednak ten dziwny posmak wciąż mogła wyczuć na swoim języku. Gdy jednak zwróciła uwagę na tą zmartwioną, zieloną duszyczkę, starała się o nim zapomnieć.
– (a) Ja... przypuszczam, że dobrym pomysłem byłoby wezwanie pomocy z zewnątrz. Każdy Cienisty jest częścią Cienia, nieważne czy to dorosły, czy też pisklak. Jeśli zabraknie młodszego pokolenia, stado nie przeżyje. Bo jeśli my, młodzi – przebiegła wzrokiem po swoich braciach i siostrach, a właśnie tak mogła nazwać smoki należące do tego samego stada, co ona – nie zapewnimy Cieniowi przyszłości, to kto? Czy ktoś zrobi to za nas? – Machnęła przecząco łebkiem, na podkreślenie swoich słów. – Nie. – Zrobiła krótką pauzę, by wznowić swoją wypowiedź w odpowiednim momencie. – Nie oznacza to jednak, że na pomoc ruszyłby każdy dorosły, bo jeśli miałoby być inaczej, to kto by wtedy został, aby strzec naszych terenów? – Rozejrzała się, tym razem po wszystkich tu zebranych i ponownie spojrzała na duszka.
– (b) Myślę, że to właśnie dlatego potrzebny jest przywódca. Tylko jedna osoba może nosić koronę, tylko król może sprawować władzę. Tak samo tylko jeden smok może nagradzać tych, którzy dobrze służą stadu oraz karać tych, którzy mu szkodzą. Tak właśnie jest najlepiej. To właśnie góruje nad zamętem i samowolką. Jeśli przywódca jest potężny, stado rośnie w siłę. A jeśli przywódca jest słaby... wtedy po stadzie nie pozostaje nic.
Tak. Miała nadzieję, że dobrze ubrała to w słowa.
//poproszę PU//
– Wybacz, chyba mnie poniosło. – Nie powiedziała tego do ugryzionego przez nią adepta, a do jej brata. Widziała jego zmartwienie i może rzeczywiście przesadziła. Wciąż pozostawała jednak ostrożna i niemal od razu oddaliła się od Masochistycznego, na mimo wszystko niezbyt dużą odległość. Dopiero teraz poczuła w swoim pysku dziwny posmak. Rozpoznała go, gdyż już kilka razy zdarzało jej się poczuć tą metaliczną woń, chociażby nieco wcześniej na spotkaniu, kiedy jeden ze smoków rzucił się na drugiego.
To była krew.
Odchrząknęła i wypluła ciemnoczerwoną substancję, która wymieszała się z jej śliną. A jednak ten dziwny posmak wciąż mogła wyczuć na swoim języku. Gdy jednak zwróciła uwagę na tą zmartwioną, zieloną duszyczkę, starała się o nim zapomnieć.
– (a) Ja... przypuszczam, że dobrym pomysłem byłoby wezwanie pomocy z zewnątrz. Każdy Cienisty jest częścią Cienia, nieważne czy to dorosły, czy też pisklak. Jeśli zabraknie młodszego pokolenia, stado nie przeżyje. Bo jeśli my, młodzi – przebiegła wzrokiem po swoich braciach i siostrach, a właśnie tak mogła nazwać smoki należące do tego samego stada, co ona – nie zapewnimy Cieniowi przyszłości, to kto? Czy ktoś zrobi to za nas? – Machnęła przecząco łebkiem, na podkreślenie swoich słów. – Nie. – Zrobiła krótką pauzę, by wznowić swoją wypowiedź w odpowiednim momencie. – Nie oznacza to jednak, że na pomoc ruszyłby każdy dorosły, bo jeśli miałoby być inaczej, to kto by wtedy został, aby strzec naszych terenów? – Rozejrzała się, tym razem po wszystkich tu zebranych i ponownie spojrzała na duszka.
– (b) Myślę, że to właśnie dlatego potrzebny jest przywódca. Tylko jedna osoba może nosić koronę, tylko król może sprawować władzę. Tak samo tylko jeden smok może nagradzać tych, którzy dobrze służą stadu oraz karać tych, którzy mu szkodzą. Tak właśnie jest najlepiej. To właśnie góruje nad zamętem i samowolką. Jeśli przywódca jest potężny, stado rośnie w siłę. A jeśli przywódca jest słaby... wtedy po stadzie nie pozostaje nic.
Tak. Miała nadzieję, że dobrze ubrała to w słowa.
//poproszę PU//
Licznik słów: 351
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Scylac
- Dawna postać

- Posty: 42
- Rejestracja: 23 mar 2018, 10:14
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 9
- Rasa: Skrajny

A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 3
Wszystko ucichło. Macki zniknęły, dziwne istoty przybyły, walka także ustąpiła. Jednakże było to zbyt wiele wrażeń jak dla smoka, który całe życie spędził w samotności pozbawiony jakichkolwiek kontaktów ze światem. Gdy tylko wszyscy byli zajęci nowymi wydarzeniami, Reokhandrathell uciekł byle dalej od wszystkich i obserwował wszystko zza zarośli i krzaków. Jego ogon nerwowo wił się na boki, a pysk przekrzywił, by mieć wszystko na oku. Nie rozumiał całego tego wydarzenia. Był to jeden wielki chaos, w którym nie chciał uczestniczyć. Nerwowo siedział w roślinności, a pazury ze skrzydeł wbijał sobie w tułów zadając sobie ból, by nie myśleć o niczym. Nie lubił myśleć, gdyż sprawiało mu to większy ból, niż otrzymane rany. Chciał żyć. Jednakże bał się. Nie wiedział co powinien robić, by jego życie zaczęło się układać. Nie rozumiał jeszcze, że jest smokiem jak wszyscy tu zgromadzeni. Niewiadomo nawet czy kiedykolwiek się dowie.
Gdy minęło już nieco czasu, a reszta zapomniała o jego obecności zaczął zadawać sobie pytania. Pytania, które były dość prymitywne, ale i bardzo wymyślne dla jaskiniowego. (F)W głowie jaskiniowego zaczęły pojawiać się wątpliwości. Słyszał wcześniej głosy w głowie, które kazały mu tu przyjść. Były inne od tych, które zwykle mu towarzyszą. Widział skutki tego przyjścia. Widząc, czując i smakując tego co tu zaszło bez wątpienia stwierdził, że nigdy więcej nie posłucha nowego głosu, gdyż ten nowy jest zły. Nie to co ten stary. Ten stary dba o Reokha. Dba o jego dobro. Nagle Reokh starał się cośwypowiedzieć. Otworzył pysk, syknął jąkliwie, a jego język szurał po kłach nie wydając żadnego dzwięku. Natomiast w głowie panowała jedna myśl, zapętlona i uszkodzona, ale nadwyraz szczera. -Smutek...smutek...żal...ból...smutek...smutek...żal...strach...ból...-myśli te starał się przekazać do kogoś jakby prosząc o pomoc. Próżno jednak było oczekiwać jakichkolwiek reakcji, gdyż myśli te były za dalekie, by ktokolwiek mógł je odczytać.
Gdy minęło już nieco czasu, a reszta zapomniała o jego obecności zaczął zadawać sobie pytania. Pytania, które były dość prymitywne, ale i bardzo wymyślne dla jaskiniowego. (F)W głowie jaskiniowego zaczęły pojawiać się wątpliwości. Słyszał wcześniej głosy w głowie, które kazały mu tu przyjść. Były inne od tych, które zwykle mu towarzyszą. Widział skutki tego przyjścia. Widząc, czując i smakując tego co tu zaszło bez wątpienia stwierdził, że nigdy więcej nie posłucha nowego głosu, gdyż ten nowy jest zły. Nie to co ten stary. Ten stary dba o Reokha. Dba o jego dobro. Nagle Reokh starał się cośwypowiedzieć. Otworzył pysk, syknął jąkliwie, a jego język szurał po kłach nie wydając żadnego dzwięku. Natomiast w głowie panowała jedna myśl, zapętlona i uszkodzona, ale nadwyraz szczera. -Smutek...smutek...żal...ból...smutek...smutek...żal...strach...ból...-myśli te starał się przekazać do kogoś jakby prosząc o pomoc. Próżno jednak było oczekiwać jakichkolwiek reakcji, gdyż myśli te były za dalekie, by ktokolwiek mógł je odczytać.
Licznik słów: 295
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
Przemierzyć, Zapomnieć, Zwyciężyć
Umrzeć
Umrzeć
- Płynący Kolec
- Dawna postać

- Posty: 595
- Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
- Stado: Waham się
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 45
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Syreni Śpiew

A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
A Smok? Podczas, gdy wszyscy mówili, jak to wiele wyciągnęli wiedzy z sytuacji, czy to trafnej, czy też nie, on powoli zbierał siły, by umknąć. Nie znał odpowiedzi; pytania też go nie dotyczyły. Oczywiście, nie powinien był tu przychodzić. Głosy w głowie, które wołają go z imienia, okazały się zdradliwe i niebezpieczne. No i roiło się tu od magii, jeżącej łuski na karku, plugawej, straszliwej.
Dostrzegł nektarynki po dłuższej chwili. Nie bardzo wiedział, skąd się wzięły... Jednak wyglądały na samotne i bezpańskie, a wszędzie wokół walało się mięso, przesycając powietrze obrzydliwą dla Smoka wonią. Dlatego też troskliwie pozbierał owoce...
I umknął. Uciekł stąd gdzieś, w nadziei na znalezienie bezpiecznego miejsca, takiego, gdzie będzie mógł spokojnie wylizać swoje rany i zaczekać, aż żyłami popłynie czarna, zakażona krew.
ZT
//ja już dziękuję, starczy mi na dwa miesiące żarełka! ^^
Dostrzegł nektarynki po dłuższej chwili. Nie bardzo wiedział, skąd się wzięły... Jednak wyglądały na samotne i bezpańskie, a wszędzie wokół walało się mięso, przesycając powietrze obrzydliwą dla Smoka wonią. Dlatego też troskliwie pozbierał owoce...
I umknął. Uciekł stąd gdzieś, w nadziei na znalezienie bezpiecznego miejsca, takiego, gdzie będzie mógł spokojnie wylizać swoje rany i zaczekać, aż żyłami popłynie czarna, zakażona krew.
ZT
//ja już dziękuję, starczy mi na dwa miesiące żarełka! ^^
Licznik słów: 137
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
#9cc494_#409566
- Urągliwy Kolec
- Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
- Posty: 295
- Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 22
- Rasa: Wężowy
- Opiekun: Piętno Klątwy

A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
Puściwszy zacisk w żuchwie, wyprostowawszy się, Uran kiwnął z aprobatą głową, gdy tylko astralny smok zaczął swe przeprosiny. Niemniej, pomimo wszystkich zastałych sytuacji, jego myśli były gdzieś indziej. Kotłowały się pomiędzy smokiem, a smokiem, jednak z gracją omijały problemy jakie zostały natoczone przez słowa smoczycy, czy zachowania innych napotkanych.
Plask.
Każdy jakkolwiek ucieszył się na ogromny kopiec truchła, lecz nie on. Kąciki ust zadrżały, wąsiska odsunęły się z zniesmaczeniem, zaś karneole zostały przymknięte pobłażliwie. Opadłe włosie lśniło jak niejeden kamień szlachetny, wszak on sam stał na przekór dumie. Wyglądając z twarzy jakby pożarł żabę, przypominał posąg. Serce drgało u bram przełyku, spazm bólu było niezliczenie wiele. Od kiedy ból wywołany żalem przeobrażał się w dwusieczny miecz o żelaznej potędze? Chciał paść i łkać.
Żubry padły nieznacznie przed nim, chlapiąc swą egzystencją oraz pozostawiając swe piętno na łepetynie Uranu.
Miał im za złe ich dziedzictwo, ciągle jeszcze w nim żywe. Ogromna siła, nieposkromiona, dalekie więzy odezwały się, ciągnąc za kajdany u przednich łap. Siadłszy na jędrnym tyłku, wyciągnął łapy ku górze. Patrzył na nie ze skonfundowaniem, niczym one byłyby winne jego czynom! Drgały, słabe. I jak liście na wieczornym wietrze, cherlawe i piękne, rosa spowiła ich powierzchnię. Strużka ciepłej wody kapnęła wreszcie na wyciągniętą dłoń, wszak uśmiech – urągliwy – to jedyna rzecz, jaką mogli zobaczyć. Włosie kurtyną jego, rogi znamieniem, acz żubr... rodzicem. Jednym z wielu. Nieujarzmiona potęga natury, wspaniałomyślność, dzielność, pracowitość i upór w działaniu! Toć oni byli prymitywni, atoli on był prymitywem! Mógł być, jako Jeleń, lepszy od tych... tych...
...liczył długie księżyce, nie wiedział ile już w sumie, chciałby wrócić, lecz nie może, bo ich kochać nie umie.
Słuchając wypowiedzi innych, podniósł smukły łeb z melancholijnym odczuciem. Nie zrobiliby tego, nieważne jak bardzo znaliby wyniki swych akcji. Mimo tej dziwnej świadomości, chciałby zrobić więcej. Nie dla nich. Dla siebie. Chciałby przestać darować uczuciem każdej autorytarnej siły, chciałby czuć impuls. Nie czuł. Nawet teraz, gdy mógłby zjednoczyć się z innymi, nie czuł. Inny świat. Czy by wezwał pomoc? To byłoby narażaniem własnego stada oraz tyłka dorosłych smoków, gdy mieli tutaj poszczególne, utalentowane jednostki. Sayperith, jaka jest ambitnym czarodziejem. Tego młodego z Cienia, prawdopodobnie, jaki potrafił połączyć innych nicią obowiązków. Usłuchanych młodych. Daliby radę, a jeżeli nie, to wtedy (ewentualnie) ktoś z nich wysłałby mentalną wiadomość ku dorosłym łbom. Patrząc na Khurana, wiedział, iż ten zrobił więcej, niż niejeden dorosły. Był sercem stadnym. Nadawałby się na przywódcę. Och, Szlachetny Nurt.
Spojrzawszy na niebiosa, delektując się powietrzem, głęboko rozważał piękno jego ślepi. Ileż ten samiec przeszedł, by lustrować taki ból? Personalnie, z nieznanego sobie (znanego), doświadczenia sądził, iż władza u jednej osoby jest równie ryzykowna co u kilku. Skłaniał się rozwiązaniom typu jeden prawowity przywódca oraz kilka doradców, bowiem to było najrozsądniejsze w przypadku tego gatunku. Zdziczałe smoki. Nie-lepsze, niż te żubry. Sporo rzeczy składa się jednak na wybranie przywódcy.
Splunął plwociną w bok, blisko cuchnącej sterty Neptuna. Honor. Dwulicowa kobieta. Alabastrowa skóra, oczy jak węgle, włosie lokowane na miarę zbrudzonej kaskady. Honor zmieniała strony od jej upodobań i publicznej opinii. Najlepiej to uciekać od jej wzroku, ponieważ mąci każdym. Niejeden umarł od własnego sztyletu, ze względu na jej brak. Niejeden umarł od sztyletu drugiego, ze względu na jej brak.
Słowa Głębinowego Kolca miały sporo racji. Słuchał tylko jego. Turkusowa łuska, mętne ślepia, ochoczy... mmm. Mlaśnięcie. Przeszył go znacząco wzrokiem, dumny z towarzysza. Natychmiast, w strachu o zobaczenie łzawego korala na twarzy, rozejrzał się po tłumie zebranych. Każdy dostał sporo mięsiwa.
Nie miał wyrzutów sumienia.
Ładna pogoda.
Plask.
Każdy jakkolwiek ucieszył się na ogromny kopiec truchła, lecz nie on. Kąciki ust zadrżały, wąsiska odsunęły się z zniesmaczeniem, zaś karneole zostały przymknięte pobłażliwie. Opadłe włosie lśniło jak niejeden kamień szlachetny, wszak on sam stał na przekór dumie. Wyglądając z twarzy jakby pożarł żabę, przypominał posąg. Serce drgało u bram przełyku, spazm bólu było niezliczenie wiele. Od kiedy ból wywołany żalem przeobrażał się w dwusieczny miecz o żelaznej potędze? Chciał paść i łkać.
Żubry padły nieznacznie przed nim, chlapiąc swą egzystencją oraz pozostawiając swe piętno na łepetynie Uranu.
Miał im za złe ich dziedzictwo, ciągle jeszcze w nim żywe. Ogromna siła, nieposkromiona, dalekie więzy odezwały się, ciągnąc za kajdany u przednich łap. Siadłszy na jędrnym tyłku, wyciągnął łapy ku górze. Patrzył na nie ze skonfundowaniem, niczym one byłyby winne jego czynom! Drgały, słabe. I jak liście na wieczornym wietrze, cherlawe i piękne, rosa spowiła ich powierzchnię. Strużka ciepłej wody kapnęła wreszcie na wyciągniętą dłoń, wszak uśmiech – urągliwy – to jedyna rzecz, jaką mogli zobaczyć. Włosie kurtyną jego, rogi znamieniem, acz żubr... rodzicem. Jednym z wielu. Nieujarzmiona potęga natury, wspaniałomyślność, dzielność, pracowitość i upór w działaniu! Toć oni byli prymitywni, atoli on był prymitywem! Mógł być, jako Jeleń, lepszy od tych... tych...
...liczył długie księżyce, nie wiedział ile już w sumie, chciałby wrócić, lecz nie może, bo ich kochać nie umie.
Słuchając wypowiedzi innych, podniósł smukły łeb z melancholijnym odczuciem. Nie zrobiliby tego, nieważne jak bardzo znaliby wyniki swych akcji. Mimo tej dziwnej świadomości, chciałby zrobić więcej. Nie dla nich. Dla siebie. Chciałby przestać darować uczuciem każdej autorytarnej siły, chciałby czuć impuls. Nie czuł. Nawet teraz, gdy mógłby zjednoczyć się z innymi, nie czuł. Inny świat. Czy by wezwał pomoc? To byłoby narażaniem własnego stada oraz tyłka dorosłych smoków, gdy mieli tutaj poszczególne, utalentowane jednostki. Sayperith, jaka jest ambitnym czarodziejem. Tego młodego z Cienia, prawdopodobnie, jaki potrafił połączyć innych nicią obowiązków. Usłuchanych młodych. Daliby radę, a jeżeli nie, to wtedy (ewentualnie) ktoś z nich wysłałby mentalną wiadomość ku dorosłym łbom. Patrząc na Khurana, wiedział, iż ten zrobił więcej, niż niejeden dorosły. Był sercem stadnym. Nadawałby się na przywódcę. Och, Szlachetny Nurt.
Spojrzawszy na niebiosa, delektując się powietrzem, głęboko rozważał piękno jego ślepi. Ileż ten samiec przeszedł, by lustrować taki ból? Personalnie, z nieznanego sobie (znanego), doświadczenia sądził, iż władza u jednej osoby jest równie ryzykowna co u kilku. Skłaniał się rozwiązaniom typu jeden prawowity przywódca oraz kilka doradców, bowiem to było najrozsądniejsze w przypadku tego gatunku. Zdziczałe smoki. Nie-lepsze, niż te żubry. Sporo rzeczy składa się jednak na wybranie przywódcy.
Splunął plwociną w bok, blisko cuchnącej sterty Neptuna. Honor. Dwulicowa kobieta. Alabastrowa skóra, oczy jak węgle, włosie lokowane na miarę zbrudzonej kaskady. Honor zmieniała strony od jej upodobań i publicznej opinii. Najlepiej to uciekać od jej wzroku, ponieważ mąci każdym. Niejeden umarł od własnego sztyletu, ze względu na jej brak. Niejeden umarł od sztyletu drugiego, ze względu na jej brak.
Słowa Głębinowego Kolca miały sporo racji. Słuchał tylko jego. Turkusowa łuska, mętne ślepia, ochoczy... mmm. Mlaśnięcie. Przeszył go znacząco wzrokiem, dumny z towarzysza. Natychmiast, w strachu o zobaczenie łzawego korala na twarzy, rozejrzał się po tłumie zebranych. Każdy dostał sporo mięsiwa.
Nie miał wyrzutów sumienia.
Ładna pogoda.
Licznik słów: 577
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso
* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.
LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
- Skryta Łuska
- Dawna postać
nieznana
- Posty: 302
- Rejestracja: 03 kwie 2016, 19:24
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 63
- Rasa: Skrajny

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,A,O,W,MP,MA,MO,Kż,M: 1|Skr,Śl: 2
Atuty: Zwinny, Oporny magik, Lekkostopy, Pechowiec
//najbardziej pasowałyby mi umiejki.. no i starałam się jakoś pogodzić wymagania Spotkania Młodych z historią i odruchami Sko :') przypominam, że ona prawie nic nie wie o Wolnych Stadach ^^"
Przysiadła, w milczeniu czekając na dalszy bieg wydarzeń. Czy znowu coś ich zaatakuje? Czyżby to kolejny podstęp? Gdzieś w głębi chciała tak myśleć, bo tak było najprościej, jednak Naqimia nie do końca dawała się przejrzeć. Skowronek w jej otoczeniu czuła się bardzo dziwnie, jakby odzyskała coś, czego brakowało jej przez całe życie. Chociaż bogini była zupełnie nie podobna, to trochę kojarzyła się samicy z własną siostrą zostawioną gdzieś daleko. Walczyła z tymi emocjami, ale im dłużej to trwało, tym trudniej jej było teraz po tym wszystkim tak po prostu odejść. Coś trzymało ją tutaj, może chęć odkrycia, skąd w tych smokach tyle chęci pomocy oraz odpowiedzi na jeszcze inne pytania.
Tyle dziwnych zjawisk! Smoczyca otworzyła tylko szerzej oczy, nawet nie zdążyła spiąć mięśni, w odruchu na dziwny moment, w którym Naqimia uleczyła obcą smoczycę. Były też te gorsze momenty, jak walczące ze sobą smoki. A później znowu odezwała się ta intrygująca istota.
Młoda samiczka uważnie interpretowała jej słowa, chcąc jak najwięcej zrozumieć. Niewiele jej to pomagało, ale każdy strzępek informacji może się przydać na później, gdyż chwilowo odsunęła plan opuszczenia tej krainy. Z jednej strony było tu niebezpiecznie i młoda pewnie jeszcze wiele razy będzie żałowała tego pomysłu, ale teraz... Pierwszy raz w życiu poczuła jakiś sens dawania z siebie czegokolwiek. Musiała chociaż spróbować odkryć, co to za miejsce i smoki tu żyjące.
Sapnęła z zaskoczeniem, gdy pojawiło się przed nią... mięso! Wpatrywała się w nie z dezorientacją, ale nie wyglądała jakby miała zamiar z niego zrezygnować. Nic nie jadła od początku swojej podróży! Spróbuje zabrać to mięso ze sobą i upewnić się, że jest prawdziwe i bezpieczne...
Nic nie mogła jednak poradzić na to, że wciąż szukała podstępu. Nie ufała nawet własnemu instynktowi. Na szczęście nie była ranna, więc nie musiała zbliżać się do bogini tak długo, jak długo nie było to konieczne.
Dziwna atmosfera wciąż na nią wpływała. Samiczka za moment straciła czujność i nawet nie zauważyła, gdy wypowiedziała swoje myśli na głos. Chyba ze zmęczenia zaczęło jej się mieszać w głowie. Głos miała lekko zachrypnięty, jakby dawno go nie używała. A do tego tak cichy, że najprawdopodobniej jedynie Naqimia ją słyszała, zwłaszcza że siedziała tak daleko. – Czy oni nie mają przywódcy? A może jest ich kilku? Może wszystko nie potoczyłoby się tak źle, gdyby ktoś rządził wszystkimi... – Zamyśliła się. Nienawidziła czuć się jak niewolnik, ale dawne odruchy robiły swoje. – Na pewno nie pozwoliłby na to bezsensowne atakowanie się nawzajem i panikowanie, które w niczym nie pomaga.
Z wahaniem odszukała wzroku bogini. Czuła się bardzo niezręcznie. Zauważyła też, że zachowuje się nietypowo, co ją trochę wyprowadziło z równowagi. Mówiła z jeszcze większym wahaniem, nieświadomie nerwowo machając końcówką ogona. –Dałam się tak łatwo zastraszyć... Wszystko miało się zmienić, ale to nie takie proste. Może gdybym była inna, byłabym w stanie jakoś powstrzymać najgorsze... Może.. gdybym bardziej współpracowała, może bym się na coś przydała i mniej smoków odniosłoby rany.. – Prawie szeptała, przymykając oczy. Ciężko powiedzieć, do kogo mówiła. Może wyłącznie do Naqimii? Wyglądała, jakby zaczynał się jakiś kryzys, lecz starała się to niezbyt udolnie ukryć przed daleko od niej siedzącymi zgromadzonymi.
Przysiadła, w milczeniu czekając na dalszy bieg wydarzeń. Czy znowu coś ich zaatakuje? Czyżby to kolejny podstęp? Gdzieś w głębi chciała tak myśleć, bo tak było najprościej, jednak Naqimia nie do końca dawała się przejrzeć. Skowronek w jej otoczeniu czuła się bardzo dziwnie, jakby odzyskała coś, czego brakowało jej przez całe życie. Chociaż bogini była zupełnie nie podobna, to trochę kojarzyła się samicy z własną siostrą zostawioną gdzieś daleko. Walczyła z tymi emocjami, ale im dłużej to trwało, tym trudniej jej było teraz po tym wszystkim tak po prostu odejść. Coś trzymało ją tutaj, może chęć odkrycia, skąd w tych smokach tyle chęci pomocy oraz odpowiedzi na jeszcze inne pytania.
Tyle dziwnych zjawisk! Smoczyca otworzyła tylko szerzej oczy, nawet nie zdążyła spiąć mięśni, w odruchu na dziwny moment, w którym Naqimia uleczyła obcą smoczycę. Były też te gorsze momenty, jak walczące ze sobą smoki. A później znowu odezwała się ta intrygująca istota.
Młoda samiczka uważnie interpretowała jej słowa, chcąc jak najwięcej zrozumieć. Niewiele jej to pomagało, ale każdy strzępek informacji może się przydać na później, gdyż chwilowo odsunęła plan opuszczenia tej krainy. Z jednej strony było tu niebezpiecznie i młoda pewnie jeszcze wiele razy będzie żałowała tego pomysłu, ale teraz... Pierwszy raz w życiu poczuła jakiś sens dawania z siebie czegokolwiek. Musiała chociaż spróbować odkryć, co to za miejsce i smoki tu żyjące.
Sapnęła z zaskoczeniem, gdy pojawiło się przed nią... mięso! Wpatrywała się w nie z dezorientacją, ale nie wyglądała jakby miała zamiar z niego zrezygnować. Nic nie jadła od początku swojej podróży! Spróbuje zabrać to mięso ze sobą i upewnić się, że jest prawdziwe i bezpieczne...
Nic nie mogła jednak poradzić na to, że wciąż szukała podstępu. Nie ufała nawet własnemu instynktowi. Na szczęście nie była ranna, więc nie musiała zbliżać się do bogini tak długo, jak długo nie było to konieczne.
Dziwna atmosfera wciąż na nią wpływała. Samiczka za moment straciła czujność i nawet nie zauważyła, gdy wypowiedziała swoje myśli na głos. Chyba ze zmęczenia zaczęło jej się mieszać w głowie. Głos miała lekko zachrypnięty, jakby dawno go nie używała. A do tego tak cichy, że najprawdopodobniej jedynie Naqimia ją słyszała, zwłaszcza że siedziała tak daleko. – Czy oni nie mają przywódcy? A może jest ich kilku? Może wszystko nie potoczyłoby się tak źle, gdyby ktoś rządził wszystkimi... – Zamyśliła się. Nienawidziła czuć się jak niewolnik, ale dawne odruchy robiły swoje. – Na pewno nie pozwoliłby na to bezsensowne atakowanie się nawzajem i panikowanie, które w niczym nie pomaga.
Z wahaniem odszukała wzroku bogini. Czuła się bardzo niezręcznie. Zauważyła też, że zachowuje się nietypowo, co ją trochę wyprowadziło z równowagi. Mówiła z jeszcze większym wahaniem, nieświadomie nerwowo machając końcówką ogona. –Dałam się tak łatwo zastraszyć... Wszystko miało się zmienić, ale to nie takie proste. Może gdybym była inna, byłabym w stanie jakoś powstrzymać najgorsze... Może.. gdybym bardziej współpracowała, może bym się na coś przydała i mniej smoków odniosłoby rany.. – Prawie szeptała, przymykając oczy. Ciężko powiedzieć, do kogo mówiła. Może wyłącznie do Naqimii? Wyglądała, jakby zaczynał się jakiś kryzys, lecz starała się to niezbyt udolnie ukryć przed daleko od niej siedzącymi zgromadzonymi.
Licznik słów: 545
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
#FFF6DE

Wygląd Skowronka
I zwinny
II oporny magik
+1 ST do ataków magicznych przeciwnika.
III lekkostopy
+1 sukces do Skr raz na tydzień.
IV pechowiec
raz na walkę/bitwę/dwa tygodnie polowania/misji, po niepowodzeniu (zero sukcesów) następna akcja jest łatwiejsza o -2 ST.

Harrush
S: 1 |W: 1 |Z: 1 |M: 1 |P: 1 |A: 1
B,A,O,Skr: 1
karta kompana

Wygląd Skowronka
I zwinny
II oporny magik
+1 ST do ataków magicznych przeciwnika.
III lekkostopy
+1 sukces do Skr raz na tydzień.
IV pechowiec
raz na walkę/bitwę/dwa tygodnie polowania/misji, po niepowodzeniu (zero sukcesów) następna akcja jest łatwiejsza o -2 ST.

Harrush
S: 1 |W: 1 |Z: 1 |M: 1 |P: 1 |A: 1
B,A,O,Skr: 1
karta kompana
- Wędrówka Słońca
- Dawna postać
sun is deadly laser
- Posty: 561
- Rejestracja: 07 sty 2017, 22:47
- Stado: Umarli
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 103
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Wzburzone Wody*
- Partner: Morowa Zaraza*

A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 2
U: L,W,B,Pł,MP,MA,Skr,Śl,A,O: 1| M,MO: 2| W: 3
Atuty: spostrzegawczy, szczęściarz, altruista, opiekun, znawca terenów
Obsydianowa powróciła do świata przytomnych. Nie wyglądała na ranną, musiała paść z nerwów. Upewniwszy się, że Ognista nie odpłynie znowu, wrócił do Wodnych piskląt.
Słowa Naqimii sprawiły, że cicho westchnął. Brała na siebie odpowiedzialność za Riromiego. Tak, jak to czyni rodzeństwo. Wstydziła się za niego i zbierała cięgi. Słonecznemu zrobiło się jej żal. Nie miał pojęcia, jak wygląda "codzienne" życie duszka. Miał nadzieję, że nieco spokojniej niż to spotkanie z Riromim.
I jeszcze podarowała im mięso! A przecież nic nie była im winna. Słoneczny rozmiękczył się jeszcze bardziej... Wewnętrznie. Z zewnątrz nie było po nim widać całej tej empatii, wdzięczności i podziwu. Co najwyżej zmęczenie.
~ Dziękuję, szlachetna Naqimio ~ powiedział cicho, patrząc na łosie mięso. Odesłał je do swojej groty, marszcząc pysk w chwilowym wysiłku.
To nie był koniec. Opiekunka piskląt, jak widać, chciała pokazać im, że żadne doświadczenie nie jest bezowocne. Zgadzał się z tym.
I był dość ciekaw tego, co powiedzą inni. Wysłuchał słow Cienistego pisklęcia i Ziemistej Adeptki, jednak najbardziej zdumiał go Neptun. Nie słyszał jeszcze, żeby morski tak się rozgadał. Nadążenie za jego stylem mówienia nie było proste. Mimo to, w słowach Głębinowego było wiele mądrości i rozsądku, którym Słoneczny mógł tylko przyklasnąć.
Następnie przemówili "jego" podopieczni. Uśmiechnął się kątem pyska, słysząc jak fioletowołuski samczyk mówi o tym, że "powinien był tak nie martwić swojego przyjaciela i smoka o złotych łuskach". Miło być docenionym.
O, prosze, czyli brązowołuskie pisklę umie całkiem sprawnie mówić! I ładnie okazało wdzięczność Naqimii. Świetnie. Widać, kto tu jest dobrze wychowany.
~ (A)Myślałem krótko nad wezwaniem pomocy. Nie byłem tylko pewien, czy jakakolwiek telepatyczna wiadomość przejdzie przez barierę Riromiego. Zapewne należało próbować... To jedno bym zmienił. Po to jest stado, by móc na nich liczyć. ~ Zaczął, jak zwykle pozwalając by maddara uczyniła jego głos słyszalnym dla wszystkich. ~ I zgadzam się z Głębinowym. Starsi mogą, ba, powinni się narazić jeśli da to szansę młodszym. Ja już swoje przeżyłem, oni też powinni mieć tą szansę. Są przyszłością stada. Trzeba ich osłaniać, bez względu na cenę. ~ Dodał stanowczo, mimowolnie zerkając na wszystkie zgromadzone tu pisklęta. Na samą myśl o tym, ze któreś z nich mogłoby stracić życie przez złośliwego duszka zrobiło mu się niedobrze. Nie ma nic gorszego, niż opiekun zmuszony do pochowania piskląt.
~ (E)Nie miałem pojęcia, że duszki zdolne są do czegoś takiego. Z tego co słyszałem, Riromi ograniczał się zwykle do robienia psikusów czy rzucania kamieniami w smocze nosy. Alaleya nie złości się na nikogo poza tymi, którzy nieostrożnie zrywają owoce, bez poszanowania dla drzew. Dadu, wydaje mi się że kiedyś go spotkałem, chciał tylko aby odpowiedzieć na jego zagadkę. Myślę... Myślę że zachowanie Riromiego nie wzięło się znikąd. Może zobaczył, że bogowie stali się nieco... Bardziej odlegli ostatnimi czasy? I postanowił nas nabrać, i wykorzystać to że... Cóż, okazaliśmy się naiwni. ~ Opuścił wzrok na swoje łapy, przypominając sobie wpadkę z porządku Spotkania. Ateral ich wezwał, aha. Taa, wtedy to się popisał...
//PU pls
Słowa Naqimii sprawiły, że cicho westchnął. Brała na siebie odpowiedzialność za Riromiego. Tak, jak to czyni rodzeństwo. Wstydziła się za niego i zbierała cięgi. Słonecznemu zrobiło się jej żal. Nie miał pojęcia, jak wygląda "codzienne" życie duszka. Miał nadzieję, że nieco spokojniej niż to spotkanie z Riromim.
I jeszcze podarowała im mięso! A przecież nic nie była im winna. Słoneczny rozmiękczył się jeszcze bardziej... Wewnętrznie. Z zewnątrz nie było po nim widać całej tej empatii, wdzięczności i podziwu. Co najwyżej zmęczenie.
~ Dziękuję, szlachetna Naqimio ~ powiedział cicho, patrząc na łosie mięso. Odesłał je do swojej groty, marszcząc pysk w chwilowym wysiłku.
To nie był koniec. Opiekunka piskląt, jak widać, chciała pokazać im, że żadne doświadczenie nie jest bezowocne. Zgadzał się z tym.
I był dość ciekaw tego, co powiedzą inni. Wysłuchał słow Cienistego pisklęcia i Ziemistej Adeptki, jednak najbardziej zdumiał go Neptun. Nie słyszał jeszcze, żeby morski tak się rozgadał. Nadążenie za jego stylem mówienia nie było proste. Mimo to, w słowach Głębinowego było wiele mądrości i rozsądku, którym Słoneczny mógł tylko przyklasnąć.
Następnie przemówili "jego" podopieczni. Uśmiechnął się kątem pyska, słysząc jak fioletowołuski samczyk mówi o tym, że "powinien był tak nie martwić swojego przyjaciela i smoka o złotych łuskach". Miło być docenionym.
O, prosze, czyli brązowołuskie pisklę umie całkiem sprawnie mówić! I ładnie okazało wdzięczność Naqimii. Świetnie. Widać, kto tu jest dobrze wychowany.
~ (A)Myślałem krótko nad wezwaniem pomocy. Nie byłem tylko pewien, czy jakakolwiek telepatyczna wiadomość przejdzie przez barierę Riromiego. Zapewne należało próbować... To jedno bym zmienił. Po to jest stado, by móc na nich liczyć. ~ Zaczął, jak zwykle pozwalając by maddara uczyniła jego głos słyszalnym dla wszystkich. ~ I zgadzam się z Głębinowym. Starsi mogą, ba, powinni się narazić jeśli da to szansę młodszym. Ja już swoje przeżyłem, oni też powinni mieć tą szansę. Są przyszłością stada. Trzeba ich osłaniać, bez względu na cenę. ~ Dodał stanowczo, mimowolnie zerkając na wszystkie zgromadzone tu pisklęta. Na samą myśl o tym, ze któreś z nich mogłoby stracić życie przez złośliwego duszka zrobiło mu się niedobrze. Nie ma nic gorszego, niż opiekun zmuszony do pochowania piskląt.
~ (E)Nie miałem pojęcia, że duszki zdolne są do czegoś takiego. Z tego co słyszałem, Riromi ograniczał się zwykle do robienia psikusów czy rzucania kamieniami w smocze nosy. Alaleya nie złości się na nikogo poza tymi, którzy nieostrożnie zrywają owoce, bez poszanowania dla drzew. Dadu, wydaje mi się że kiedyś go spotkałem, chciał tylko aby odpowiedzieć na jego zagadkę. Myślę... Myślę że zachowanie Riromiego nie wzięło się znikąd. Może zobaczył, że bogowie stali się nieco... Bardziej odlegli ostatnimi czasy? I postanowił nas nabrać, i wykorzystać to że... Cóż, okazaliśmy się naiwni. ~ Opuścił wzrok na swoje łapy, przypominając sobie wpadkę z porządku Spotkania. Ateral ich wezwał, aha. Taa, wtedy to się popisał...
//PU pls
Licznik słów: 487
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
_
____________Mam wrażenie, że nie posiada pan żadnej pożytecznej umiejętności ani talentu.
____________Czy myślał pan, żeby zająć się nauczaniem?
__________Szczęściarz → odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie. nast. użycie: 30.09
__________Altruista → -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na polowaniu.
__________Opiekun → -2 ST dla kompana.
__________Znawca Terenów → znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego raz na 2 tyg.
__________nast. użycie: 26.09
______________.mantykora Valisska
______________.S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 1
______________.A,O,Skr,Śl: 1
______________.głód: 25.09
______________.Karta kompana
__________Słonko w wykonaniu: Szabli, Mr.Furiu, Caretha
_
____________Mam wrażenie, że nie posiada pan żadnej pożytecznej umiejętności ani talentu.
____________Czy myślał pan, żeby zająć się nauczaniem?
__________Szczęściarz → odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie. nast. użycie: 30.09
__________Altruista → -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na polowaniu.
__________Opiekun → -2 ST dla kompana.
__________Znawca Terenów → znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego raz na 2 tyg.
__________nast. użycie: 26.09
______________.mantykora Valisska
______________.S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 1
______________.A,O,Skr,Śl: 1
______________.głód: 25.09
______________.Karta kompana
__________Słonko w wykonaniu: Szabli, Mr.Furiu, Caretha
_
- Obsydianowa Łuska
- Dawna postać

- Posty: 90
- Rejestracja: 14 gru 2017, 18:32
- Stado: Umarli
- Płeć: Samica
- Księżyce: 20
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Krwawa Żądza

A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,W,Śl:1
Etna... Jak to Etna... W pewnych miejscach była w świecie snów... W pewnych była w świecie jaźnym... A teraz była gdzieś między... No, przynajmniej była, dopóki Słoneczny nie zczał jej walił łapą po pysku. Nie ma co, ale tak się chyba nie robi ze zemdloną osobą, racja? W każdym razie, niektóre istoty nie powinny zabierać się za ratowanie, jeśli same nie mają o tym najmniejszego pojęcia... Rozejrzała się po okolicy i zobaczyła... Krowę... No taką krowę. Łaciatą krowę, takie w czarne łaty na białym futrze... Wydawała się... Nawet w stanie zdatnym do spożycia... Spojrzała się jeszcze raz na Naquimię i skinęła lekko głową.
-Dziękuję Ci, o opiekunko... – powiedziała, po czym wstała lekko na łapy, jak gdyby nic się nie stało, wybrostowała isę na wszystkie możliwe strony, elkko ziewnęła i spojrzała się na Naquimię raz jeszcze.
–A Nic nie przenikało przez barierę... Anie powietrze, anie woda... Przenikałó tylko światłó, ale nawet i to nie było w stanie pokonać tej mgły... Zostaliśmy narażeni na wielkie niebezpieczeństwo... Ale z drugiej strony... Co by się stało, gdyby to starsi byli na naszym miejscu? Ich doświadczenie... Ich mądrość... Mogłyby przepaść... Z drugiej jednak strony to my jesteśmy przyszłośćią Wolnych stad... Bez nas... Musiałoby upłynąć kolejne kilkadziesiąt księżyców, ba, kilkset, by poziom spowrotem się wyrównał... Nie ma na to dobrej odpowiedzi, gdyż strata zarówno dorosłych, jak i młodych byłaby więlką stratą...
Obejrzała się na okolicę raz jeszcze... Powietrze swobodnie przepływało po jej łuskach... Była bardzo zaowolona... Ale wtedy nathnęło ją na jeszcze jedną mowę...
–BWszyscy... Próboali zorientować opór... Wszyscy próbowali jakoś to ogrnąć, by ograniczyać straty... Dążenie do bycia w hierarchii ma charakter naturalny... Wilki łączą się w watachy... Łosie i my w stada... Chociaż u nas... To już bardziej są to plemiona... Tak... Plemiona... Posiadanie przywódcy ma z pewnością wiele zalet jak to, że jedna osoba może jakoś naprowadzać resztę na właściwe tory myślenia... Tak będzie zawsze... Jednak przywódca musi być mianowany za pomocą rozsądku i zimnej kalkulacji, by jak najlepiej się dobrać smoka na to stanowiska... Jeśli smoków będzie tak wiele, jak drzew... I wszyscy będą mieli równe prawa, że głos tylko się liczy... Wtedy może dość do tego, że przywódca będzie ciężarem... LEcz nie ratunkiem... Moim zdaniem... W trakcie wielkiego chaosu żadna sztywna hierarchia nie przetrwa racji bytu... Powinna być elastyczna... Lecz nie sztywna... Niczym trawa... Możesz ją zawiązać nawet w supeł... Ale to samo zrób z gałązką...
//PU jeśli łaska.
-Dziękuję Ci, o opiekunko... – powiedziała, po czym wstała lekko na łapy, jak gdyby nic się nie stało, wybrostowała isę na wszystkie możliwe strony, elkko ziewnęła i spojrzała się na Naquimię raz jeszcze.
–A Nic nie przenikało przez barierę... Anie powietrze, anie woda... Przenikałó tylko światłó, ale nawet i to nie było w stanie pokonać tej mgły... Zostaliśmy narażeni na wielkie niebezpieczeństwo... Ale z drugiej strony... Co by się stało, gdyby to starsi byli na naszym miejscu? Ich doświadczenie... Ich mądrość... Mogłyby przepaść... Z drugiej jednak strony to my jesteśmy przyszłośćią Wolnych stad... Bez nas... Musiałoby upłynąć kolejne kilkadziesiąt księżyców, ba, kilkset, by poziom spowrotem się wyrównał... Nie ma na to dobrej odpowiedzi, gdyż strata zarówno dorosłych, jak i młodych byłaby więlką stratą...
Obejrzała się na okolicę raz jeszcze... Powietrze swobodnie przepływało po jej łuskach... Była bardzo zaowolona... Ale wtedy nathnęło ją na jeszcze jedną mowę...
–BWszyscy... Próboali zorientować opór... Wszyscy próbowali jakoś to ogrnąć, by ograniczyać straty... Dążenie do bycia w hierarchii ma charakter naturalny... Wilki łączą się w watachy... Łosie i my w stada... Chociaż u nas... To już bardziej są to plemiona... Tak... Plemiona... Posiadanie przywódcy ma z pewnością wiele zalet jak to, że jedna osoba może jakoś naprowadzać resztę na właściwe tory myślenia... Tak będzie zawsze... Jednak przywódca musi być mianowany za pomocą rozsądku i zimnej kalkulacji, by jak najlepiej się dobrać smoka na to stanowiska... Jeśli smoków będzie tak wiele, jak drzew... I wszyscy będą mieli równe prawa, że głos tylko się liczy... Wtedy może dość do tego, że przywódca będzie ciężarem... LEcz nie ratunkiem... Moim zdaniem... W trakcie wielkiego chaosu żadna sztywna hierarchia nie przetrwa racji bytu... Powinna być elastyczna... Lecz nie sztywna... Niczym trawa... Możesz ją zawiązać nawet w supeł... Ale to samo zrób z gałązką...
//PU jeśli łaska.
Licznik słów: 399
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Zaciekły Kolec
- Dawna postać

- Posty: 864
- Rejestracja: 16 sty 2014, 13:50
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 64
- Rasa: Skrajny

A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,W,Pł,A,Śl,Skr: 1| O: 2
Atuty: Boski Ulubieniec; Nieparzystołuski;
To już jest koniec... tak? Garruk w milczeniu przyglądał się i wysłuchiwał wszystkiemu. Nie dowierzał że coś takiego mogło mieć miejsce, że istota z tak silną mocą wykorzystała ich dla swoich sadystycznych ambicji i ostatecznie ze śmiechem opuściła to miejsce. Czuł się jak gdyby ktoś splunął mu w pysk za to jaki żałosny i słaby jest, bo będąc smokiem – nigdy nawet nie zbliży się siłą do niego.
Samczyk odetchnął głęboko. Naqimia... Ona niczemu nie była winna. Winni był on oraz każdy kto przybył na to spotkanie. Nie znał motywacji każdego kto tu przybył, jedno jednak było pewne – wszyscy z dziwnego powodu zaufali głosu. On jak i inne pisklaki zapewne dlatego, że jeszcze nigdy tak ich nikt nie oszukał. Dorośli, bo najwidoczniej spodziewali się czegoś innego, albo też byli naiwni.
Natknęła go więc refleksja, gdy usłyszał zachęcające słowa Naqimii oraz odpowiedzi innych.
(E) – Byłem naiwny odpowiadając na to wezwanie, zwłaszcza że nawet wtedy nie byłem pewien czy powinienem zaufać komuś kogo nie znam, nie kojarzę.. Teraz wiem jak głupie to było, ale z drugiej strony cieszę się że to zrobiłem, że nie zostawiłem resztę Cieni i miałem szansę pomóc gdy tylko mogłem. – Dodał po krótkiej chwili ciszy, otwierając się przed innymi. Wziął znowu głęboki oddech, przeciągając powietrze przez nozdrza. Przymknął ślepia, czując się zawiedziony swoimi akcjami. Spojrzał na Naqimię, przymrużając przy tym oczy i spoglądając na nią ozięble.
– Nigdy już nie zaufam żadnemu głosu nie wiedząc do kogo należy. A jeżeli kiedykolwiek zgodziłbym się na przybycie, to nigdy w miejsce które wytyczy mi druga osoba co do której nie mam zaufania. Pozwolenie komuś na wybranie miejsca, to pozwolenie na przygotowanie zasadzki, na danie przewagi. To prośba o kłopoty. – Wyjaśnił, widząc w swoim myśleniu jedną lukę. Co jeśli pułapkę przygotuje ktoś kto kogo darzy się zaufaniem? Cóż.. Tak jak i teraz instynkt dobrze go ostrzegł przed przyjściem tutaj, tak ponownie gdy coś go będzie niepokoić, będzie działał w taki sposób by nigdy nie odsłonić przed nikim karku.
Spojrzał następnie na swoje rodzeństwo, oraz resztę Cieni, z wyjątkiem Masochistycznego i Reokhandrathella – do jednego czuł niechęć, do drugiego podejrzenia. Uśmiechnął się na chwilę, po czym mogąc ucieszyć się że jest już ostatecznie po wszystkim, skinął łbem i dodał na zakończenie.
(B) – Gdyby był tu nasz ojciec, wszystko wyglądałoby inaczej. Przybyli tu wszyscy ci, których można było oszukać. Być może gdyby na miejscu było kilku dorosłych, właśnie przywódców, to Riromiemu nie byłoby do żartów.. Dzięki jakiejś organizacji, byliśmy w stanie pokonać przeciwności. Tak ważne jest żeby słuchać jednej, rozsądnej osoby, bo działając razem, można osiągnąć coś co jest niemożliwe samemu, a żeby działać razem potrzebna jest jedna osoba której będzie się bezsprzecznie słuchać w takich chwilach. – Zakończył, myśląc jeszcze chwilę i spoglądając cieplej na Naqimie. Tutaj nie było dorosłych. Ci co byli, nie mogli się nimi nazywać. Riromi zebrał tu wszystkich tych, którzy nie mają doświadczenia, albo sprawiają więcej kłopotów niż pożytku. To wiązało się więc pewnie z rangą. Nie przybył nikt z pełną rangą, to dowodzi że otrzymanie jej to prawdziwy zaszczyt, że świadczy o prawdziwej dojrzałości i przydatności. Stary adept jest niczym więcej jak niepotrzebną gnidą.
// Chciałbym otrzymać PU
Samczyk odetchnął głęboko. Naqimia... Ona niczemu nie była winna. Winni był on oraz każdy kto przybył na to spotkanie. Nie znał motywacji każdego kto tu przybył, jedno jednak było pewne – wszyscy z dziwnego powodu zaufali głosu. On jak i inne pisklaki zapewne dlatego, że jeszcze nigdy tak ich nikt nie oszukał. Dorośli, bo najwidoczniej spodziewali się czegoś innego, albo też byli naiwni.
Natknęła go więc refleksja, gdy usłyszał zachęcające słowa Naqimii oraz odpowiedzi innych.
(E) – Byłem naiwny odpowiadając na to wezwanie, zwłaszcza że nawet wtedy nie byłem pewien czy powinienem zaufać komuś kogo nie znam, nie kojarzę.. Teraz wiem jak głupie to było, ale z drugiej strony cieszę się że to zrobiłem, że nie zostawiłem resztę Cieni i miałem szansę pomóc gdy tylko mogłem. – Dodał po krótkiej chwili ciszy, otwierając się przed innymi. Wziął znowu głęboki oddech, przeciągając powietrze przez nozdrza. Przymknął ślepia, czując się zawiedziony swoimi akcjami. Spojrzał na Naqimię, przymrużając przy tym oczy i spoglądając na nią ozięble.
– Nigdy już nie zaufam żadnemu głosu nie wiedząc do kogo należy. A jeżeli kiedykolwiek zgodziłbym się na przybycie, to nigdy w miejsce które wytyczy mi druga osoba co do której nie mam zaufania. Pozwolenie komuś na wybranie miejsca, to pozwolenie na przygotowanie zasadzki, na danie przewagi. To prośba o kłopoty. – Wyjaśnił, widząc w swoim myśleniu jedną lukę. Co jeśli pułapkę przygotuje ktoś kto kogo darzy się zaufaniem? Cóż.. Tak jak i teraz instynkt dobrze go ostrzegł przed przyjściem tutaj, tak ponownie gdy coś go będzie niepokoić, będzie działał w taki sposób by nigdy nie odsłonić przed nikim karku.
Spojrzał następnie na swoje rodzeństwo, oraz resztę Cieni, z wyjątkiem Masochistycznego i Reokhandrathella – do jednego czuł niechęć, do drugiego podejrzenia. Uśmiechnął się na chwilę, po czym mogąc ucieszyć się że jest już ostatecznie po wszystkim, skinął łbem i dodał na zakończenie.
(B) – Gdyby był tu nasz ojciec, wszystko wyglądałoby inaczej. Przybyli tu wszyscy ci, których można było oszukać. Być może gdyby na miejscu było kilku dorosłych, właśnie przywódców, to Riromiemu nie byłoby do żartów.. Dzięki jakiejś organizacji, byliśmy w stanie pokonać przeciwności. Tak ważne jest żeby słuchać jednej, rozsądnej osoby, bo działając razem, można osiągnąć coś co jest niemożliwe samemu, a żeby działać razem potrzebna jest jedna osoba której będzie się bezsprzecznie słuchać w takich chwilach. – Zakończył, myśląc jeszcze chwilę i spoglądając cieplej na Naqimie. Tutaj nie było dorosłych. Ci co byli, nie mogli się nimi nazywać. Riromi zebrał tu wszystkich tych, którzy nie mają doświadczenia, albo sprawiają więcej kłopotów niż pożytku. To wiązało się więc pewnie z rangą. Nie przybył nikt z pełną rangą, to dowodzi że otrzymanie jej to prawdziwy zaszczyt, że świadczy o prawdziwej dojrzałości i przydatności. Stary adept jest niczym więcej jak niepotrzebną gnidą.
// Chciałbym otrzymać PU
Licznik słów: 526
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
- Rudzik Płowy
- Dawna postać
Iznu
- Posty: 199
- Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 100
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Fedelmid, Éibhear
- Mistrz: Aen Aard
- Partner: Ból za mostkiem

A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Był na pewno zmęczony. W głębi duszy czuł, że osobiście przegrał tę „wojnę” nawet, jeżeli wszystko wydawało się mieć szczęśliwe zakończenie. Że sam nie zdołałby pomóc tym, którzy tej pomocy potrzebowali.
Brak wspomnień obdarzył go tym wybawieniem, że nie wiedział, czy w przeszłości również miało to miejsce. Lecz na pewno był świadomy tego, że to pierwszy jego poważny błąd odkąd opuścił Aen Aard. Pierwszy na tutejszych terenach, pierwszy, który faktycznie pamięta.
Oprócz tego, był to pierwszy raz, gdy jakikolwiek problem go tak dobił. Że cokolwiek roztrząsał tak w swoim umyśle, nie mogąc się pozbyć tej myśli. Nie zwykł tak robić. Jego umysł zawsze był pozbawiony negatywnych rzeczy, które mogłyby zaprzątać mu głowę.
Lekko ściągnął łuki brwiowe, gdy ta mizerna Aenyewedd, Szklana Melodia, poprosiła jego i Sayperith by wytłumaczyć co się stało. Serce nadal było przepełnione bólem przegranej, lecz zanim zdołał otworzyć pysk, Dziecię Ziemi postanowiło odpowiedzieć za niego.
Westchnął cicho, jednocześnie słysząc, jak gdzieś niedaleko brzęczał mu głos tego najdziwniejszego Ddraig, duszka, który powstrzymał tę masakrę. Przymknął ślepia i jakby niechętnie postanowił jej wysłuchać, to, co miała do powiedzenia.
Pozytywne wnioski, wskazówki, z każdego, nawet nieprzyjemnego zdarzenia.
Może miała rację? Może… Niebotyczny nie powinien postrzegać tego spotkania jako jednej, wielkiej porażki, a postarać się potraktować to jako lekcję?
Rozejrzał się wokół. Miał wrażenie, że nie tylko jego dopadł taki smętny nastrój, zmęczenie i chęć powrotu do domu. Wiedząc, że pewna część tutejszych to jedynie pisklęta, które nawet nie wiedzą jak bronić się przed takim zagrożeniem, a co dopiero zachować spokój… co by było, gdyby jego tu nie było? Gdyby nie było tutaj tego Teirwedd, Słonecznego Kolca? Lub młodej dorosłej Sayperith? Czy chaos, który tu zapanował, byłby mniejszy? Czy zagrożenie mogło być dla piskląt dużo gorsze, zważywszy na fakt, że nie wszyscy tutaj zachowali spokój?
Niewiele by się zmieniło. Zagrożenie faktyczne byłoby większe wobec piskląt, które ledwo mogłyby się jakkolwiek obronić. Lecz nic, nawet smoki z zewnątrz nie powstrzymałyby chaosu, który rozwinął się między nimi samymi. Panika dla młodych umysłów, jak i również tych, które nie były zaznajomione z tutejszymi zwyczajami lub były po prostu dzikie, nieoswojone… jest druzgocąca. Niszcząca nie tylko nich samych, ale wszystko wokół. Mysikrólik miał też poczucie, że obecność nawet Przywódcy któregokolwiek ze stad nie musiałoby się wiązać z zachowaniem ładu i porządku u takich różnorodnych Ddraige. Lecz… nawet takie osobniki jak te, które w strachu zaczęły kaleczyć samych siebie należy ratować. Każdy jeden dodatkowy dorosły to większa szansa na powodzenie.
Zaś stadny Przewodnik mógłby odnieść sukces jedynie w swoim stadzie, gdzie jego Dzieci są świadome, że przy nim mogą czuć się bezpiecznie. Jaką on za to miałby siłę między Dziećmi innych Przewodników? Prawdopodobnie żadną, lub prawie żadną.
A jaką on miał rolę w tym wszystkim?
Chciał być… ich stróżem. Prawdopodobnie pełnić funkcję ich Przewodnika, który wyciąga wszystkich z okropnej sytuacji. Lecz cóż mógł zrobić, skoro zadziały się rzeczy, na które on nie mógł mieć wpływu? Jedynie próbować dalej. Do skutku.
I wierzyć w szczęśliwe zakończenie.
Będzie musiał jeszcze nad tym pomyśleć. Sam, w spokoju. Na ziemiach swojej wioski. Gdzie będzie wiedział, że jest bezpieczny.
// ślicznie proszę o PU :)
Brak wspomnień obdarzył go tym wybawieniem, że nie wiedział, czy w przeszłości również miało to miejsce. Lecz na pewno był świadomy tego, że to pierwszy jego poważny błąd odkąd opuścił Aen Aard. Pierwszy na tutejszych terenach, pierwszy, który faktycznie pamięta.
Oprócz tego, był to pierwszy raz, gdy jakikolwiek problem go tak dobił. Że cokolwiek roztrząsał tak w swoim umyśle, nie mogąc się pozbyć tej myśli. Nie zwykł tak robić. Jego umysł zawsze był pozbawiony negatywnych rzeczy, które mogłyby zaprzątać mu głowę.
Lekko ściągnął łuki brwiowe, gdy ta mizerna Aenyewedd, Szklana Melodia, poprosiła jego i Sayperith by wytłumaczyć co się stało. Serce nadal było przepełnione bólem przegranej, lecz zanim zdołał otworzyć pysk, Dziecię Ziemi postanowiło odpowiedzieć za niego.
Westchnął cicho, jednocześnie słysząc, jak gdzieś niedaleko brzęczał mu głos tego najdziwniejszego Ddraig, duszka, który powstrzymał tę masakrę. Przymknął ślepia i jakby niechętnie postanowił jej wysłuchać, to, co miała do powiedzenia.
Pozytywne wnioski, wskazówki, z każdego, nawet nieprzyjemnego zdarzenia.
Może miała rację? Może… Niebotyczny nie powinien postrzegać tego spotkania jako jednej, wielkiej porażki, a postarać się potraktować to jako lekcję?
Rozejrzał się wokół. Miał wrażenie, że nie tylko jego dopadł taki smętny nastrój, zmęczenie i chęć powrotu do domu. Wiedząc, że pewna część tutejszych to jedynie pisklęta, które nawet nie wiedzą jak bronić się przed takim zagrożeniem, a co dopiero zachować spokój… co by było, gdyby jego tu nie było? Gdyby nie było tutaj tego Teirwedd, Słonecznego Kolca? Lub młodej dorosłej Sayperith? Czy chaos, który tu zapanował, byłby mniejszy? Czy zagrożenie mogło być dla piskląt dużo gorsze, zważywszy na fakt, że nie wszyscy tutaj zachowali spokój?
Niewiele by się zmieniło. Zagrożenie faktyczne byłoby większe wobec piskląt, które ledwo mogłyby się jakkolwiek obronić. Lecz nic, nawet smoki z zewnątrz nie powstrzymałyby chaosu, który rozwinął się między nimi samymi. Panika dla młodych umysłów, jak i również tych, które nie były zaznajomione z tutejszymi zwyczajami lub były po prostu dzikie, nieoswojone… jest druzgocąca. Niszcząca nie tylko nich samych, ale wszystko wokół. Mysikrólik miał też poczucie, że obecność nawet Przywódcy któregokolwiek ze stad nie musiałoby się wiązać z zachowaniem ładu i porządku u takich różnorodnych Ddraige. Lecz… nawet takie osobniki jak te, które w strachu zaczęły kaleczyć samych siebie należy ratować. Każdy jeden dodatkowy dorosły to większa szansa na powodzenie.
Zaś stadny Przewodnik mógłby odnieść sukces jedynie w swoim stadzie, gdzie jego Dzieci są świadome, że przy nim mogą czuć się bezpiecznie. Jaką on za to miałby siłę między Dziećmi innych Przewodników? Prawdopodobnie żadną, lub prawie żadną.
A jaką on miał rolę w tym wszystkim?
Chciał być… ich stróżem. Prawdopodobnie pełnić funkcję ich Przewodnika, który wyciąga wszystkich z okropnej sytuacji. Lecz cóż mógł zrobić, skoro zadziały się rzeczy, na które on nie mógł mieć wpływu? Jedynie próbować dalej. Do skutku.
I wierzyć w szczęśliwe zakończenie.
Będzie musiał jeszcze nad tym pomyśleć. Sam, w spokoju. Na ziemiach swojej wioski. Gdzie będzie wiedział, że jest bezpieczny.
// ślicznie proszę o PU :)
Licznik słów: 514
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |

- Ostatnie Ogniwo
- Dawna postać
Ten, który przeżył
- Posty: 1868
- Rejestracja: 08 maja 2017, 21:43
- Stado: Ziemi
- Płeć: Samiec
- Księżyce: 53
- Rasa: Skrajny
- Opiekun: Opoka Ziemi
- Mistrz: Gonitwa Myśli

A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały; Szczęściarz; Czempion; Wybraniec Bogów;
Po jakimś czasie zrobiło się spokojniej. Riromi zniknął i została opiekunka piskląt. Ciekawe jak to się dalej rozwinie. Ich relacja nie zapowiadała się dość ciekawie, jeszcze po tym co się teraz wydarzyło. Bądź co bądź to były niewinne wygłupy.
Rozejrzałem się po wszystkich. Byli cali i zdrowi, na szczęście nikt poważniej nie ucierpiał. Padło wiele pytań, lecz na wszystkie nie zamierzałem odpowiedzieć.
Kiedy każdy już wypowiedział się na dany temat, ja postanowiłem zabrać głos.
~ Sądzę, że miało sens wezwanie pomocy starszych smoków mimo ryzyka jakie by podjęli przychodząc tutaj. Pisklaki się jeszcze uczą i zawsze znajdzie się ktoś kto je wychowa. Młodsi podtrzymują armię stada, jak podrosną i się wyszkolą będą lepsi od tych starszych, którzy już osiągną swoje lata i nie będą w stanie już walczyć. Oczywiście stado też ich potrzebuje, bo musi być ktoś mądry kto nim rządzi ~ wyjaśniłem i zastanawiałem się nad kolejnym pytaniem. Cóż zagwozdki nie były łatwe, jeszcze każdy patrzył inaczej na tą sprawę, więc mogą wybuchnąć kłótnie.
~ Ogólnie myślę, że to rozuchwalenie Bożków może świadczyć o tym, że coraz mniej nas idzie się do nich modlić. Wydaje mi się, że chcą one zwrócić swoją uwagę, bo my po prostu przestajemy wierzyć w ich boskość. Możliwe, że były już podobne przypadki takie jak te dzisiaj, ale nikt mi o nich nie opowiadał.
// pytania A i E
Skarby poproszę
Rozejrzałem się po wszystkich. Byli cali i zdrowi, na szczęście nikt poważniej nie ucierpiał. Padło wiele pytań, lecz na wszystkie nie zamierzałem odpowiedzieć.
Kiedy każdy już wypowiedział się na dany temat, ja postanowiłem zabrać głos.
~ Sądzę, że miało sens wezwanie pomocy starszych smoków mimo ryzyka jakie by podjęli przychodząc tutaj. Pisklaki się jeszcze uczą i zawsze znajdzie się ktoś kto je wychowa. Młodsi podtrzymują armię stada, jak podrosną i się wyszkolą będą lepsi od tych starszych, którzy już osiągną swoje lata i nie będą w stanie już walczyć. Oczywiście stado też ich potrzebuje, bo musi być ktoś mądry kto nim rządzi ~ wyjaśniłem i zastanawiałem się nad kolejnym pytaniem. Cóż zagwozdki nie były łatwe, jeszcze każdy patrzył inaczej na tą sprawę, więc mogą wybuchnąć kłótnie.
~ Ogólnie myślę, że to rozuchwalenie Bożków może świadczyć o tym, że coraz mniej nas idzie się do nich modlić. Wydaje mi się, że chcą one zwrócić swoją uwagę, bo my po prostu przestajemy wierzyć w ich boskość. Możliwe, że były już podobne przypadki takie jak te dzisiaj, ale nikt mi o nich nie opowiadał.
// pytania A i E
Skarby poproszę
Licznik słów: 227
| Link: | |
| BBcode: | |
| Ukryj linki do postu |
~ Szczęściarz ~
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.
~ Czempion ~
Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona.
~ Wybraniec Bogów ~
Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie. Fabularne: Naszyjnik z rogową łuską Przeklętej
Mechaniczne: Kryształ Nieśmiertelnego
Głos Grzmota
Chcesz dołączyć do gry?
Musisz mieć konto, aby pisać posty.
Rejestracja
Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!















