Młode Spotkanie XII

Szare kamienne wzniesienie otoczone kręgiem monumentalnych, sterczących głazów. To na nim zbierają się Smoki Wolnych Stad, by podejmować najważniejsze decyzje. W tym czasie pomiędzy stadami następuje przynajmniej chwilowy spokój.
Masochistyczny Kolec
Dawna postać
Już po mnie :c
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 354
Rejestracja: 10 cze 2017, 0:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 67
Rasa: Skrajny
Opiekun: Południowy Deszcz
Mistrz: Gonitwa Myśli

Post autor: Masochistyczny Kolec »
A: S: 4| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 2| A:1
U: B,L,Pł,Śl,Skr,W,Kż,MA,MO,MP: 1| A,O: 2
Atuty: Silny, Szczęściarz

OSTATNI POST Z POPRZEDNIEJ STRONY:

Czy smokom naprawdę aż tak się nudziło, skoro przychodzili na tak nudne spotkanie? Ah, no tak, on też tutaj przyszedł, też nie miał co robić.
Przeniósł wzrok na białołuską smoczycę ze stada Ognia, którą spotykał na swojej drodze częściej niż by chciał. Czyżby ją zdegradowali, że również jest na tym zebraniu? Jego przemyślenia przerwała jednak nagła akcja, a chodzi oczywiście o runę, która odkleiła się od ziemi i wylądowała na samicy. Zniknęła razem z runą, która ją zaatakowała. Czyli jednak nie było tutaj tak nudno, jak się spodziewał, że będzie, a to była nowość.
Wyniósł łeb w górę wyczuwając coś, czego zdecydowanie nie powinno tutaj być. Na jego oczach nad wszystkimi zgromadzonymi powstała bariera, chcąca odgrodzić ich od świata zewnętrznego. To od samego początku było podejrzane, najpierw nietypowe miejsce (przecież poprzednim razem spotkanie było przeprowadzane na Skałach Pokoju, nie u ich podnóży), no i ta nietypowa runa narysowana na ziemi. Hidan zmrużył oczy wpatrując się w magiczną kopułę. Zmarszczył nieco nos, zastanawiając się nad sensem tego całego zamieszania.
Wtedy jednak nad ich łbami pojawiło się kolejne nietypowe zjawisko, czyli mackowata mgła. Wszyscy wybuchnęli paniką, jedni uciekali, jedni budowali tarcze, jeszcze inni w geście sztucznego bohaterstwa zasłaniali innych własnymi ciałami lub też formowali się w zwarte grupki, jakby to cokolwiek miało dać. Ba, dwójka piskląt z jego stada nawet podbiegła do niego, jedna ostrzegła go, drugi zaproponował śmiesznie banalne rozwiązanie, polegające na rozwianiu mgły... Rozwiać macki, które najwyraźniej trawiła jakaś choroba? Nie wydawało mu się to możliwe.
Przechylił łeb w bok obserwując uważnie mackę, która najwyraźniej za cel obrała sobie właśnie jego. Hidan nie zamierzał nikogo ratować, wszyscy znaleźli już sobie schronienie, więc on zamierzał zatroszczyć się o siebie. Pobudził gruczoły ukryte wewnątrz pyska do pracy, zmuszając je do wyprodukowania żrącego kwasu. Uśmiechnął się delikatnie, czekając na dogodny moment po czym szarpnął łbem, splunął w kierunku odnóża. Chciał, aby substancja uderzyła w mackę, jakieś dwa szpony od jej końca. Miał nadzieję, że kwas wypali kończynę oraz urwie ją. Wtedy też macka powinna spaść na ziemię bezwładna. Czyż to nie była dobra obrona?
Hahaha, a Ateral i Szklana Melodia, odpowiedzialni za cały ten burdel zmówili się, aby się pozbyć tych, którzy im przeszkadzali. Szkoda, że nie miał okazji urwać im łbów...

Licznik słów: 369
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#3E4042
#696969
#CC1653 (MG)

Hidan zawsze używa Twardego Bloku!

Szczęściarz
To wszystko dzięki mojemu Panu...
W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek.

Iluzja Piękna
Dawna postać
Niech żyje wolność!
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 400
Rejestracja: 29 kwie 2018, 17:36
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 64
Rasa: Skrajny
Opiekun: Zmarło jej się
Mistrz: Nie ma
Partner: Nakrapiana Gwiazdami

Post autor: Iluzja Piękna »
A: S: 3| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 3
U: L,B,Pl,Śl,Skr,W,MA,MO,MP,M: 1| A,O: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Szczęściarz, Czempion, Magiczny Śpiew
Zanim otrzymałem odpowiedź na powitanie stało się coś dziwnego. Najpierw znak potem jakieś przerażające macki które wyglądały jakby chciały zgnieść kości wszystkich tu obecnych. Panowała zawierucha więc cofnąłem się do tyłu nie chcąc wpaść na nikogo. Lekko uderzyłem ogonem smoka do którego się odezwałem, w bok chcąc ukazać iż lepiej coś zrobić bo te macki przyjaźnie nie wyglądały. Cofnąłem się jeszcze parę kroków w tył i rozejrzałem się. Zapiszczałem cichutko ze strachu po czym ruszyłem w stronę grupki smoków najprędzej jak tylko mogłem używając tylnych łapek oraz skrzydełek. Smoki tam wydawały się mieć jakiś plan obrony a samotny pisklak był dosyć łatwym celem. Wcześniej pociągnąłem delikatnie za ogon znajomego z wody wskazując grupkę smoków by ukazać mu iż warto się przy nich schować.

Licznik słów: 123
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#dbb934 #a84308

szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.

czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.

magiczny śpiewraz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.


Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
Brzozowy Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 60
Rejestracja: 12 maja 2018, 10:51
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 8
Rasa: Skrajny
Opiekun: nikt lol XD
Mistrz:
Partner:

Post autor: Brzozowy Kolec »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 2
U: B,Skr,Śl,Pł: 1
Już miałem odpowiedzieć fioletowemu samczykowi kiedy z nieba wystrzeliły ku innym macki.
Przerażony potrzyłem jak wszyscy podejmują jakieś działa, lecz nie ja, ja stałem jak wryty czując jak strach paraliżuje moje małe ciałko
Przerażenie obieło równiez i mój umysł, czułem odrazę do samego siebie lecz lęk ustapił po chwili a ja wystrzeliłem przed siebie
Biegłem ile sił w łapach lecz po paru krokach potknałem się i upadłem. obejrzałem się i próbowałem wstac lecz łapy slizgały mi się i upadałem.
Slinotok sie nasilił a z maleńkiego gardła wyrwał mi się przeraźliwy pisk rozpaczy, przerażenia i grozy która zalewała moje ciało i mój mózg.
Krzyk był przerażający i mrozocy krew w żyłach, przypominał ocierające sie o siebie dwie blachy. Oczy mi się zaszliły lecz nie poleciały żadne łzy.
Ból spowodowany upadkiem spowodował że moje ciało zalał fala adrenaliny a ogon wił się na wszystkie strony desperacko prubując wspomóc łapy w podniesieniu mojego
tłustego cielska. Czy istota o dziwnej aurze chciała ich wszystkich zabić? Dlaczego?
Nie atakowała małych smoków tylko te wieksze. spojrzałem na uragliwego i na fioletowego samczyka z przerażeniem i po raz kolejny wydałem z siebie mrożacy krew w zyłach dźwięk.

Licznik słów: 190
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Dla wielu to szok i ból
I nieraz pozostaje Ci już tylko krzyk z gardła
Już czułem ten mrok i chłód
Ale nigdy nie będę tańczył tak jak mi zagrasz
I nawet jak los to wróg
I niedaleko pada tutaj berło od błazna
Musiałem dać krok na przód
A teraz bracie życie piękne mam jak Islandia

Głos
ATUTY
I → Brak
II → Brak
III → Brak
IV → Brak


Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 0/4
Mięso: 3/4
inne:-

color=#996633 – Dialog.
Administrator
Smoków Wolnych Stad
Smoków Wolnych Stad
Awatar użytkownika

Obrazek
Posty: 20719
Rejestracja: 30 paź 2022, 23:51

Post autor: Administrator »
Rozpętał się chaos.
...
Na Wierzbową Łuskę rzucił się Smok, ale zignorowała jego bohaterską ochronę by dołączyć do magicznej defensywy rozpoczętej przez Niebotycznego Kolca. Spróbowała też powstrzymać Głębinowego przed odbiegnięciem od niej, ale śliski ogon smoka morskiego nie stanowił najpewniejszego chwytu i Adept Wody nawet nie zwolnił. Wraz z Wierzbową Urągliwy Kolec użył swojej maddary, by wspomóc wysiłki mające chronić jak największa liczbę smoków. Część zgromadzonych zgrupowała się pod tą tarczą: Garruk, przyzwana przez niego Skowronek, młodziutki Rionnag, Obsydianowa Łuska. Careth z czujnością godną łowcy obserwował wszystkie wydarzenia. Część pozostałych obecnych stała jak słupy soli, czekając na zagładę.... Parasomnia zdecydowała się wykrzyczeć ostrzeżenie do Masochistycznego Kolca, ale ten z ochrony bariery nie skorzystał, zamiast tego próbując splunąć kwasem na zbliżającą się do niego mglistą mackę. Słoneczny Kolec podjął próbę osłony siebie i Głębinowego Kolca, ale plan spalił się na panewce kiedy Neptun ruszył biegiem do ucieczki... I z donośnym dźwiękiem chrzęstu łusek i zębów zatrzymał się na barierze wzniesionej przez falę energii. Najwyraźniej bariera, poza wzrokowymi utrudnieniami, była także fizyczną blokadą.
Nihilius patrzył się z fascynacją na złowrogie twory. Podobnie do niego zareagował Tialdreith, szykując swą odwagę, która runęła w gruzach kiedy skoczył na niego Grzmot, a młody smok dygotał leżąc pod większym samcem. Przeszywający pisk Morana wzbudził dreszcz we wszystkich zgromadzonych, kiedy młode pisklę którym nikt się nie zaopiekował również spanikowało i zaczęło biegać wokół bez ładu i składu, w pewnej chwili niebezpiecznie zbliżając się do jednej z macek. Nie pomógł nawet Khuran, siłą swoich małych skrzydełek jeszcze niewiele mógł zdziałać, ale kto wie, być może młodzieniec miał dobry pomysł na tę sytuację?
Macki płynęły z nieba coraz niżej, zbliżając się do tarczy. Już już pierwsza miała jej dotknąć, i smoki miały się przekonać czy magiczna tarcza odniesie jakikolwiek efekt, kiedy wszytko Tarram wziął. Z dwóch powodów.
Masochistyczny Kolec, próbując splunąć kwasem na mackę, nie wykalkulował trajektorii lotu swojego kwasu. Kwas przeleciał przez mglistą mackę, wylądował na sklepieniu tarczy wiążącej smoki, po czym zaczął skapywać... Dwie krople trafiły w smoki. Grzmota, który rozpostartymi skrzydłami próbował ochronić Tialdreitha, i Smoka, który troszkę poślizgnął się hamując po popchnięciu Wierzbowej. Oba te smoki poczuły palący ból. A macki nawet nie dotarły do nich. Co będzie się działo potem?! Na sklepieniu już szykowały się kolejne krople żrącego kwasu.
Reokh z kolei postanowił napaść Caretha. Przycisnął go do ziemi, kłami przebijając skórę. Wszystkie zgromadzone smoki mogły poczuć metaliczną woń krwi.
KREW.
I na ten sygnał chaos na mgnienie oka zamarł. Włącznie z mackami, które znieruchomiały.
Tarcza Niebotycznego Kolca zadygotała i znikła. Za nią skruszyły się czary i wzmocnienia dodane przez pozostałe smoki, i grupka zgromadzona wokół smoka z kosturem pozostała bez ochrony. Ale nawet nie mieli się czym przejmować. Bo macki ruszyły się, ale nie pofrunęły w ich stronę.
Macki zostały zwabione przez rany. Cztery rany.
Głębinowy Kolec, który uciekając, wpadł głową naprzód w barierę otaczającą smoki, nabił sobie guza i świat kołysał mu się teraz pod łapami. Będzie potrzebował czyjejś pomocy.
Grzmot i Smok, którym, odpowiednio, po lewym skrzydle i prawym barku ściekał kwas, wypalając bolesną ścieżkę na ciele.
I Careth, który zaczął krwawić ugryziony przez Reokh.
Było osiem macek na start. Trzy ruszyły na Careth. Dwie na Głębinowego, oddalonego od pozostałych tak, że nie wiadomo, czy uda im się w ogóle wciągnąć go do grupy, nawet jeśli w stanie wstrząśnienia mózgu powstrzyma swoje instynkty ucieczki i nie będzie walczył z pomocą. Dwie na Grzmota i jedna na Smoka.
Tymczasem Nihilius mógł, wbrew wszelkim obserwacjom, zapachom, czy reakcjom innych, pierwszy raz odetchnąć głęboko. Mógł czuć że jest bezpieczny. Że nic złego się nie stanie. Ze nie ważne jak źle sytuacja wyglądała, wyjdą z tego cało, i to silniejsi. Czy była to cecha charakterystyczna Cieni – śmianie się w twarz niebezpieczeństwu? Czy ktoś – bóg – przesłał jego podświadomości taką wiadomość? Czy bariera odcięła im też dopływ tlenu, powodując halucynacje, które najpierw dotkną tych młodszych?

Szklanej Melodii dalej nie było widać ani nie było słychać. Młode pokolenie (przynajmniej rangowo młode) było zdane na siebie. Ale dadzą radę. Mieli za sobą wiele przodków, którzy wygrali z większymi przeciwnościami.


Careth – rana lekka
Grzmot – rana średnia
Smok – rana średnia



//Macie OKOŁO 48h na odpis.
Proponuje wam najpierw ustalić kto powinien odpisać najpierw, żeby inni mogli się do danych odpisów ustosunkować. Pięknie odgrywacie swoje postacie – kontynuujcie to robić. Cudownie się czyta takie posty :D
Jeśli ktoś prosi o wydłużenie terminu, bo nie zdąży, proszę mi dać kiedy konkretnie da odpis – a ja wtedy przedłużę termin. Ostateczny termin odpisu podam na 12 godzin przed odpisem.

Licznik słów: 751
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
[ CHAŁKA | KRUCZKE | WAŻKA ]

Jeżeli potrzebujesz pomocy, rady lub zauważyłeś jakieś
nieprawidłowości – sprawdź do kogo najlepiej się zwrócić!


Czasami lawina uzależniona jest od pojedynczego płatka śniegu.
Czasami kamyk zyskuje szansę odkrycia, co mogłoby się stać, gdyby tylko odbił się w innym kierunku.
Maestria Kreacji
Dawna postać
Nucąca Wierzba
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 994
Rejestracja: 04 mar 2018, 19:45
Stado: Ziemi
Płeć: Samica
Księżyce: 48
Rasa: Skrajny
Opiekun: Zaranna Iskra
Partner: Strażnik Ostępów

Post autor: Maestria Kreacji »
A: S: 1| W: 4| Z: 2| M: 5| P: 2| A: 3
U: B,L,Pł,A,O,W,MP,Kż,Skr,Śl: 1| MP,MA: 2| MO: 3
Atuty: Atrakcyjna, Szczęściarz, Mistyk, Magiczny śpiew
Głębinowy się jej wyślizgnął. Niech to Tarram! Tupnęła łapą zła i klapnęła zębami za tchórzem, którego zaraz miał spotkać przykry los zderzenia się ze ścianą bariery. Przynajmniej póki ta stała. O mamo.. już wolała dziki. Niemniej nie ruszyła mu od razu na pomoc bo coś ją rozproszyło. I to bardzo.
Krew.. zapach znany, ale w sumie też nie tak bardzo bliski. Sama zraniona jeszcze nigdy nie była, przynajmniej nie poważnie. Jedynie podczas treningów. Zmartwiona rozejrzała się i spróbowała namierzyć źródło. Czyżby.. rykoszet kwasem? Przynajmniej już wiedziała by samej nie zionąć. Przełknęła głośno ślinę. Bariery puściły, a macki rzuciły się jak dzikie w kierunku konkretnych smoków, opuszczając te które obecnie zaatakowały. W kierunku rannych. Zmrużyła ślepka, zastanawiając się nad czymś. Może.. może to wykorzysta?
Uran! – zawołała jeszcze. – Pomóż Głębinowemu.. – wskazała miejsce w którym czmychał morski samiec.
Wyobraziła sobie kałużę. I to nie byle jaką. Zamiast wody, chociażby deszczowej, miała być ona wypełniona krwią. Gęstą, czerwoną, z właściwościami takimi jak smocza. Wydzielała delikatny, acz wyraźny zapach metalu – o ile smoki w ogóle kojarzą juchę z tą wonią. Miała średnicę ogona, więc była całkiem spora. Niezbyt głęboka, ale nie o to chodziło – mogła potencjalnie zwabić macki, skoro tak gwałtownie zareagowały one na zranione smoki. Być może była to siła wyższa, której nie oszuka. Być może to marnowanie energii, ale.. musiała spróbować. Tchnęła maddarę w wyobrażenie, chcąc zmaterializować swój zmyślny twór na półtorej skrzydła odległości od najbardziej wysuniętego smoka (zapewne Głębinowego Kolca?). Tak, by macki poleciały – być może – w tamtym kierunku i dałoby to czas pozostałym magom na podniesienie bariery. Oby lepszej i silniejszej. Lub po prostu ucieczkę. Albo przegrupowanie. Cokolwiek!
Panika ciągle gościła w sercu Wierzbowej Łuski. Nie wiedziała na czym ma się skupić. Gdyby nie jej ambicja i oddanie maddarze, już w połowie tkania zaklęcia straciłaby koncentrację. Lub nawet na samym początku. Dopiero teraz docierały do niej zewnętrzne bodźce. Możliwe krzyki, hałas, wszechobecny harmider. Nawet te starzej wyglądające smoki nie były pewne co mają robić. To tylko napędzało jej przerażenie, a tym samym – bicie serca. Stres uderzał jej do głowy, źrenice były już bardziej rozszerzone.
Zbierzmy się do grupy, otoczmy rannych! – wołała, jednocześnie wracając ile sił do centrum zbiegowiska, gdzie było najwięcej smoków. Nie kierowała się ich wonią, czyli stadem. Wszyscy teraz walczyli o przetrwanie, czy to z potencjalnie wrogiego stada czy nie – musieli sobie pomagać! – Bariera.. – zwróciła się ciszej do samca z kosturem, który postawił fundament pierwszej ochrony chwilę temu. Musieli spróbować postawić ją ponownie. Ale tyle czarów jeden po drugim wymęczyły adeptkę. Och, bogowie, cóż tu się działo.. i dlaczego?

Licznik słów: 434
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
x
xxxxxxxxxxxxxObrazek
xxxxxxxxxxxxxObrazek
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ szczęściarz
xxxxxxxxxxxxx» w przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem atut daje automatyczny 1 sukces.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ mistyk
xxxxxxxxxxxxx» +1 sukces do ataku magicznego raz na walkę.
xxxxxxxxxxxxx▶ ▷ magiczny śpiew
xxxxxxxxxxxxx» raz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: -2 sukcesy.
xxxxxxxxxxxxxObrazek
xxxxxxxxxxxxx to energiczny żywiołak ziemi pod postacią dzika, nieodzowny kompan Sayperith.
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxS: 1 | W: 1 | Z: 2 | M: 3 | P:1 | A: 1xxx Skr: 1 | MA, MO: 2

xxxxxxxxxxxxxObrazek
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxDialogi #3a9147 | MG #b98780 | KK

Choroba: czarny kaszel (smok nie może ziać)
Rudzik Płowy
Dawna postać
Iznu
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 199
Rejestracja: 17 kwie 2018, 15:16
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 100
Rasa: Skrajny
Opiekun: Fedelmid, Éibhear
Mistrz: Aen Aard
Partner: Ból za mostkiem

Post autor: Rudzik Płowy »
A: S: 1| W: 2| Z: 1| M: 4| P: 1| A: 1
U: B,L,A,O,Skr,Śl,W: 1 | MA,MO,MP: 2
Atuty: Boski ulubieniec, Niestabilny, Obrońca, Wybraniec bogów, Pechowiec
Run! You fools!

Chaos. Istny Chaos.
Przez chwilę wydawało mu się, że był tak naprawdę poza Barierą, poza terenami Wolnych Stad. Spotykały go tam równie duże niebezpieczeństwa, lecz teraz było jeszcze gorzej.
Czuł się w obowiązku ochrony ich wszystkich. A d'yaebl aep arse!! Która paskudna siła byłaby zdolna do podjęcia tak paskudnego kroku, jak zaatakowanie masy Ddraige, niewinnych Ddraige?!
Czuł stres. Ogromny stres. Chaos, który rozpętał się tuż za nim i wokół niego spowodował, że niebywale szybko stracił kontrolę nad swoją magiją. Cealm'io przybyła do niego, ale spłoszyła się jeszcze szybciej i uciekła do swojego źródła. Serce mu waliło niemiłosiernie, oddech przyspieszył, smutne ślepia rozszerzyły się jeszcze mocniej, ale... musiał działać. Musiał ich bronić.
Choćby do upadłego. Choćby miał tutaj poświęcić życie. Przynajmniej będzie wiedział, że poświęci je dla bliźniego, w obronie Dzieci Stad.
Fedelmidzie, Éibhearze, wspomóżcie go. Rozbijcie tę żądną krwi mgłę swoim blaskiem.
Z płuc Niebotycznego wydarł się gwałtowny wydech zabarwiony lekką chrypą. Z lekkim oszołomieniem oparł się na swoim kosturze, przez ułamek sekundy rozglądając się i oceniając sytuację. Jego osłona padła, smoki porozbijały się o siebie nawzajem i o jego własny twór, jeszcze któryś z nich ... rzucił się na niewinne pisklę.
Serce stanęło mu w gardle. Przecież nie da rady obronić ich przed... nimi samymi. Ah, jak słabym Daerian jest, jego magija nie jest w stanie objąć tylu osłon!
Wtem zobaczył tę Ddaerwedd, która wydobywała własną cealm'io w celu utworzenia tworu i, notabene, odciągnięcia tej paskudnej mgły od nich.
Dobrze... dobrze... ma czas.
Podniósł łeb i spojrzał Śmierci w oczy.
Zwaere a ymladda aen te, Aen Aard an Ddaer. Zwaere a deireáe aen’én tearth, iarwydd hin esseal me Bhaile.

W umyśle pojawił się dokładnie ten sam twór, co wcześniej, o tych samych właściwościach – nieprzezroczystość, nieprzenikalność. Tak samo, jak wcześniej, jego maddara na bieżąco wylewała się z źródła, a Niebotycznemu wydawało się, że płynie ona właśnie z kostura. Tylko jemu się to wydawało. Dodał jednak do tworu pewien wyjątek – maddara smoków, a szczególnie tych, którzy byli wokół niego, mogła swobodnie przeniknąć jego barierę od wewnątrz, nie zatrzymując jej, nie działając na nią jak lustro. Reszta funkcji oraz umiejscowienie pozostało to samo. Obrona, kopuła, która miała objąć wszystkich zagrożonych przed mackami zgnilizny.

Po zrobieniu tego, na co pozwalały mu umiejętności, podtrzymywał cały czas swoje wyobrażenie i ciągle wylewał z siebie swoją cealm'io. Szybko jednak chciał namierzyć wzrokiem tego starszego Wodnistego, który nietrafnie przewidział to spotkanie. Słonecznego Kolca.
– Najdroższy Teirwedd! Proszę, wspomóż nas wszystkich i czuwaj nad Dziećmi, by ci nie pogrążali się w chaosie! – powiedział głośniej do Wodnego Adepta. Bogowie, co Wy narobiliście?....

Licznik słów: 429
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
Nocny Tropiciel
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 758
Rejestracja: 04 maja 2018, 20:25
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 72
Rasa: Skrajny

Post autor: Nocny Tropiciel »
A: S: 1| W: 3| Z: 5| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,O,MP,MA,MO,Kż,W: 1| Skr,Śl: 2| A: 3
Atuty: Ostry Wzrok; Pamięć Przodka; Czempion; Wybraniec Bogów
Rany, co tu się działo. Wszyscy biegali wokół, panikowali. Tylko kilka wyjątków próbowało się zorganizować by razem stawić czoło zagrożeniu. W ten sposób nic się nie uda, bo póki co ich zachowanie sprawiało że ranili siebie nawzajem. Khuran rozglądał się przestraszony dookoła, nie wiedząc co począć, wciąż starając się rozpędzić skrzydełkami gęstą mgłę. Na szczęście nie on był w tym wszystkim zagrożony, to go pocieszało. Nie zamierzał bohatersko rzucać się przed macki z obrzydliwej, wstrętnej energii, by kogoś ratować. Takie durne poświęcenie nic by nie dało. A poza tym się bał. Nawet bardzo. No dobra. Był sparaliżowany strachem, a jego żałosny trzepot skrzydeł stopniowo zwalniał aż kompletnie ustał, gdy strach i grupowa panika udzieliła się także jemu.
Ale przecież, co ojciec mówił mu o tym jak ma sobie radzić z zagrożeniami? Ma stawiać im czoło. Przecież kuląc ogon pod siebie i zasłaniając oczy nie sprawi że zła energia zniknie i wszyscy nagle będą bezpieczni. Musiał coś zrobić, miał komfort by pomyśleć, jako że nie on jest atakowany. Był już w wieku gdy wiedział jak działają podstawowe zjawiska wokół niego, a parę smoków w swoich opowieściach powiedziało mu sporo ciekawych rzeczy o świecie. I zawsze miał swoich rodziców. Ojciec, mimo że do tej pory widział go bardzo mało, nauczył go by stawiać czoła zagrożeniom. A mama? Co by zrobiła Iskra? Na pewno kazałaby działać razem. Tak. Zrobi to co zrobiliby jego rodzice. Może i sam nie potrafił ułożyć i wykonać planu który ich wszystkich uratuje ale wiedział co zrobiłyby najbardziej zaradne smoki jakie znał.
Khuran rozejrzał się jeszcze raz dookoła, tym razem próbując zachować spokój. Zobaczył Masochistyczny pluje kwasem na mgłę.
-Przecież to mgła! Nic jej tak nie zrobisz! -rzucił do niego nieco zezłoszczony że wpadł na taki kiepski pomysł kompletnie ignorując jego, który miał szansę. Nie zmierzał jednak się denerwować. Naprawdę potrzebował pomocy Masochistycznego, był bardzo ważny. Potrzebował pomocy Adeptów, by pomogli działać- Proszę, pomóż mi! Tylko razem coś zdziałamy, wypróbujmy mój plan!
Ostatnie słowa powiedział niemal błagalnym tonem do cienistego adepta. Naprawdę potrzebował go, potrzebował smoków które są w stanie coś zdziałać. On sam był za słaby. Rozejrzał się szybko jeszcze raz, widząc na kogo ruszyły macki tym razem. Tylko na jednego cienistego. To dobrze. Będzie mógł spróbować pomóc tylko jednemu smokowi, a jego stado było najważniejsze. Druga dla niego była Ziemia, stado jego mamy, a oni mieli Wierzbową, jego siostrę. Ona na pewno coś wymyśli! O to był spokojny.
-Chodź, musimy pomóc Carethowi! -rzucił do Masochistycznego, którego macki już nie atakowały. Mając nadzieję że ten pobiegnie za nim, ruszył pędem do znajomego, cienistego pisklęcia. Dopiero teraz zauważył... że jest ono atakowane przez... coś. Coś co przypominało smoka ale nie z gatunku który znał.
-Zostaw go! -wykrzyknął wyraźnie zły, starając się przepłoszyć stwora- To nie jedzenie! To smok!
Nie miał teraz czasu ani przede wszystkim jakichkolwiek możliwości by przepłoszyć bladą kreaturę. Oby ta zrozumiała jego słowa i zostawiła biednego pisklaka, zwłaszcza że mieli o wiele ważniejsze problemy na głowie. Khuran rozejrzał się ponownie, macki się zbliżały, a nie był pewien czy adept z jego stada mu pomoże. I tak potrzebowali więcej smoków. Musieli się zorganizować. Musiał... zawołać innych. Ale kto posłucha małego, zaledwie cztero-księżycowego pisklęcia? Może w tym chaosie nie zwrócą uwagi kto woła? To chyba jego jedyna nadzieja.
-Proszę, zbierzcie się razem! Potrzebuję pomocy! -wykrzyknął najgłośniej jak mógł, jednocześnie się nie wydzierając. Potrzebował kogoś dużego, kto pomoże mu ewentualnie razem z Masochistycznym. W końcu kogoś dostrzegł. Nieopodal stał adept z grzywą i straszliwie długim cielskiem. Co najważniejsze najwyraźniej znał się na magii. Idealnie!
-Hej! Ty z wąsami i bujną grzywą!!! -zawołał do Urana, nie słyszac że to samo robi jego siostra z Ziemi- Chodź, pomóż mi odpędzić to coś od Caretha! Spróbuj to przewiać, w końcu to tylko mgła, powietrze!
Licząc że tamten zareaguje rozejrzał się raz jeszcze, tym razem za swoim rodzeństwem. Dostrzegł Garruka i Parasomnię obaj byli w zasięgu jego głosu.
-Garruk, Para, chodźcie! obronimy Caretha! Rozwiejcie tą mgłę skrzydłami!-zawołał do nich. Tylko na nich jeszcze miał czas. Macki były już blisko. Oby dwaj zawołani adepci zareagowali. Bez nich się nie uda, jego skrzydła były za słabe. Nie zamierzał jednak stać tylko bezczynnie i krzyczeć, przekrzykując gwar, przez który nie mógł usłyszeć co inni krzyczą. Sam rozłożył swoje małe skrzydła i zaczął nimi machać, znowu robiąc tyle ile w jego pisklęcych siłach by pozbyć się mgły, a przynajmniej "odepechnąć" ją od siebie. Miał nadzieję że przyjdzie do nich ktoś jeszcze i że wszystkie smoki zostaną obronione przed wstrętnymi mackami boga śmierci.

Licznik słów: 745
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Zaciekły Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 864
Rejestracja: 16 sty 2014, 13:50
Płeć: Samiec
Księżyce: 64
Rasa: Skrajny

Post autor: Zaciekły Kolec »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,W,Pł,A,Śl,Skr: 1| O: 2
Atuty: Boski Ulubieniec; Nieparzystołuski;
Garruk obserwował zachowanie Skowronka przez jakiś czas, starając się mieć również na uwadze to co się dzieje dookoła. Ciężko mówić o chwili wytchnienia, ale taką właśnie miał kiedy był świadomy że macki nie atakują jego jak i również jest w bezpiecznej odległości od tego zgiełku – całe szczęście że się przesunął bliżej niej.
I chociaż w jego sercu narastała panika i strach, to szybko zrozumiał również że jeszcze trzyma się przy zdrowych zmysłach, że może to dobry pomysł by to wykorzystać i spróbować wymyślić jakiś trzeźwy plan, albo przynajmniej przeanalizować to na co wpadną inni zamiast ślepo szukać schronienia. Tak właśnie uświadomił sobie, widząc z początku skuloną ze strachu futrzastą samiczkę. Wydawała się być zdziwiona jego zawołaniem, co uzmysłowiło go że być może nie była zadowolona z takiego określenia. No cóż, mało go teraz to obchodziło. Na szybki dobór słów to było właśnie to, co wydawało mu się jedyne właściwe by zwrócić jej uwagę. I dzięki temu może przynajmniej w jakimś stopniu uchronił ją od macek? Bez znaczenia. Dobrze że była w pobliżu.
Teraz miał nieco więcej czasu na zrozumienie co się dzieje dookoła. To był ten moment w którym duży, szary Cienisty smok splunął czymś zielonym w stronę macki. Słyszał również jakieś piski, syki, nawet warczenie? To było doskonałe wyrażenie chaosu, oby lepszego przykładu w życiu już nie uświadczył.
Zdawało się, że ktoś nawet kogoś specjalnie zranił. Khuran, jego brat – nawet jak na bycie takim małym bardzo starał się zaprowadzić jakiś porządek, co robiło na Garruku wielkie wrażenie. Dzięki niemu również lepiej zrozumiał co się stało, co przejawiło się zniesmaczonym spojrzeniem na obu dorosłych. Póki co właśnie ci na których liczył, przyczynili się jedynie do jeszcze większych problemów. W powietrzu zaczął unosić się znany mu zapach, podobny do woni jego stada w pewnym stopniu, ale był znacznie bardziej wyraźny, wręcz wbijający się w nozdrza w odróżnieniu do innej woni.
Co dziwne, nie tylko on poczuł tą woń. Dosyć oczywiste było że każdy by ją poczuł, co bardziej go zaskoczyło, to że i macki zwróciło na to uwagę. Teraz wszystko było jasne, część zaczęła krwawić albo była poraniona w ten czy inny sposób. I czy macki były głodne smoczej krwi, czy po prostu interesowały je wybicie najsłabszych jednostek, ich cel się nie zmienił.. Albo zmienił, patrząc na to że zrezygnowały z wcześniejszych smoków i skupiły się na tych rannych.
To lepszy pomysł niż żaden, spróbujmy chociaż! – Odpowiedział Khuranowi, kierując resztę zdania do Parasomni, Skowronka oraz każdego z tamtego kierunku.
Garruk praktycznie w ogóle nie korzystał z skrzydeł. Teraz więc był po prostu zmuszony. Rozłożenie ich nie było czymś specjalnie trudnym, chociaż i tak to uczucie było mu niecodzienne. Skupił się na tym by te macki rozwiać od Caretha który miał niestety pecha i oberwał od swoich.. Przyjrzał się Khuranowi, by mieć jakieś pojęcie jak się za to zabrać. Oparł się na tylnych łapach, a przednie oparł na swojej piersi. Ogonem wspomagał utrzymanie równowagi. Spojrzał w górę, na potworną mackę która już zbliżała się do Caretha. Wygiął się do tyłu by jego skrzydła były skierowane bardziej w górę – w stronę macki, następnie same skrzydła cofnął by spróbować zagarnąć jak najwięcej powietrza nimi. W odpowiednim momencie, by nie przedobrzyć, ale jednocześnie by podmuch nie był za słaby, pociągnął swoje skrzydła do siebie z rozłożonymi błonami w kierunku macki, starając wykonać silny podmuch (jak na pisklę) w kierunku macki i ją odepchnąć. Z pewnością ten jeden raz nie wystarczył, dlatego Garruk starał się tą czynność wykonać kilkukrotnie, co było trudne, bo nie raz tą równowagę tracił i musiał ponownie przednie łapki postawić na ziemi by się nie przewrócić. Nie poddawał się jednak i próbował wykonać jak najdłuższą serię podmuchów, by odgonić mackę jak najdalej od członka ich stada.

Licznik słów: 619
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Erupcja Epidemii
Dawna postać
Careth Wirulentny
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 408
Rejestracja: 12 mar 2018, 18:20
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 43
Rasa: Skrajny
Opiekun: Perlisty Śmiech
Mistrz: Popiół & Feeria & Kerrigan team
Partner: Kerrigan lover

Post autor: Erupcja Epidemii »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| M: 3| P: 3| A: 1
U: B,Pl,L,W,M,A,O,Skr,Sl,Kz,MA,MO: 1| MP: 2
Atuty: Ostry węch; Szczęściarz; Obrońca;
Spokój! Nie powinniśmy się rozdzielać, idio
Nie skończył nawet gniewnie wykrzykiwać swojego zdania w stronę biegających piskląt z Cienia, nie przejmując się zanadto nikim spoza jego własnego, rodzimego stada. Bo i po co? Oni umieli się bronić, było paru adeptów z innych stad, którzy nawet potrafili czarować. Careth zapowietrzył się na moment, dostrzegając skupienie na licach przyszłych czarodziejów, a następnie ich godne pozazdroszczenia twory. Sam bym stworzył lepsze, stwierdził z irytacją. Że też akurat musiał być zupełnie bezbronny! Niczym jakieś... pisklę. Pułapka. Zagrożenie. Czas na taktyczny odwrót... ale jak? Wokół nich nadal znajdowało się to dziwne pole siłowe? Miał wrażenie, że to wina tego dziwnego przedmiotu – runy. Zaraz, zaraz... a gdyby tak ją zaatakować? Pewnie by wydarł się piskliwym od emocji głosem, by coś z runą zrobili, by spróbowali ją powstrzymać, gdyby nie, cóż, pewien wyjątkowo irytujący czynnik.
Przejdźmy jednak do tego, co wydarzyło się zupełnie niespodziewanie i Cienisty w żadnym wypadku nie posądzałby o nic takiego jak to kogoś, kto pachniał jego własnym stadem. Jedność. Mieli wszyscy być Jednością, mieli się wspierać, mieli pomagać. Chciał zachować tę kulturę, podtrzymać jak najdłużej. Co prawda póki co nie miał na nic większego wpływu, miał bowiem jedną z najniższych rang w stadzie. Mimo to można było próbować.
Przewrócił się, nie mając nawet cienia nadziei na uniknięcie kontaktu z co najmniej dwukrotnie większym samcem, okropnym, paskudnym samcem. Jęknął z zaskoczenia, lądując brutalnie na ziemi. Może i trochę się przy tym poobijał, ale znacznie gorsze było czuć, jak silne szczęki nieznajomego zaciskają się na jego okrągłych, lśniących łuskach. Instynktownie zaczął się wyrywać, jego oddech stał się urwany i płytki. Nie chciał go dotykać, pragnął jedynie wyrwać się niczym gazela z uścisku lwich szczęk. Machał łapami na oślep, nie mając nawet szans jakoś poważniej go zranić. Był tylko pisklęciem, które nie umiało się bronić. Cóż mógł zrobić? Wpierw wrzeszczał wniebogłosy, pod wpływem adrenaliny próbując wyrwać się jeszcze zażarciej. Po paru dłużących się chwilach przestał, dochodząc najwyraźniej do pesymistycznego wniosku, że nic na starszego od siebie agresora nie poradzi. Nie sam. Był pewien, że wszyscy obecni go słyszeli – być może nawet i ci, którzy nie uczestniczyli w spotkaniu, a jedynie przechadzali się na leniwe spacerki bądź wyruszali na polowanie. Nie widział już nic, nie zwracał uwagi na to co dzieje się wokół niego. Po prostu chciał się schować za pierwszym z brzegu kamieniem, drzewem, nawet wyższą kępką trawy. Byle czym, byle dalej, byle nie czuć jego ohydnych łapsk na swoim ciele. Przez woń świeżej krwi – w dodatku swojej – jego źrenice zwęziły się znacznie.
Nie, nie, NIE NIE NIE – powtarzał coraz głośniej, nie zwracając nawet uwagi na ujmujący w honorze przerażająco wysoki ton głosu. Jasne, świadomość o tym, że mógł się poniekąd czuć niczym prawdziwy bohater była satysfakcjonująca. Ściągnął na siebie uwagę wrogiej mgły! Przeciwnika! Szkoda tylko, że nie miał nawet jak zareagować, jak uciec, przytrzymywany przez przeciwnika. Ranny. Zlękniony. Zerkał tępo na pisklęta Cienia, które najwyraźniej zamierzały go ratować. Nie wiedział, czy bardziej chciałby na nie nakrzyczeć, czy przytulić. Chociaż nie były=by raczej w stanie zrobić ani jednego, ani drugiego. Słyszał też jakieś inne krzyki, czyżby to ta Ziemna czarodziejka? A może tylko mu się wydawało, może to tylko w jego głowie? Szybko o niej zapomniał, bardziej przejmując się własnym nie za dobrym położeniem. Pierwszy raz w życiu zdzierał sobie gardło tak wysokimi dźwiękami, głównie z powodu zdziwienia, nie wiedząc nawet, że jest zdolny je z siebie wydać. Zamknął ślepia, drżąc na całym ciele i po prostu czekając na to, co ma się wydarzyć. Więcej już nie miał do roboty, prawda? Wolał zaciskać zęby i czekać, aż ktoś wyciągnie go spod dorosłego Cienistego, a ból minie. Co w końcu może się innego stać? Najwyżej jedna z macek go pochłonie. Albo zmiażdży, o ile wpierw nie zrobi tego ktoś inny. Ogółem rzecz biorąc pierwszy raz znalazł się w w takim miejscu, będąc ofiarą i jakby nie patrzeć, pierwszy raz stykając się z prawdziwym bólem spowodowanym raną, nawet taką powierzchowną. Ewidentnie miał zachować ten przeraźliwy obraz bezradności w jego wykonaniu w pamięci.

Licznik słów: 671
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu

Obrazek
♜♟♟♜
ᴀᴛᴜᴛʏ
ᴏꜱᴛʀʏ ᴡęᴄʜ..
Wszystkie testy percepcji na polowaniu oparte
na węchu mają dodatkową kość.


sᴢᴄᴢęśᴄɪᴀʀᴢ
odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na
walkę/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/1
etapie leczenia.
Ostatnie użycie: 28.10.2018


oвrońca.
+1 sukces do obrony magicznej raz na walkę

Obrazek

2x srebrny żeton |
ɢŁᴏꜱ | ᴅɪᴀʟᴏɢɪ #83aeb0 | ᴍᴇɴᴛᴀʟᴋɪ #4d6d6f
| od Błyszczącej Łuski | od Sosny | od Strażnika Ostępów |

Płynący Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Posty: 595
Rejestracja: 24 maja 2018, 23:36
Stado: Waham się
Płeć: Samiec
Księżyce: 45
Rasa: Skrajny
Opiekun: Syreni Śpiew

Post autor: Płynący Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 3| M: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,A,O,MP,Śl,Skr,W,M: 1| Kż: 2
Atuty: Spostrzegawczy
To wszystko działo się tak szybko... Zwłaszcza z perspektywy Smoka, który nigdy wcześniej nie uczestniczył w walce. Co prawda udało mu się ściągnąć uwagę dziwnego tworu na siebie, ale chwilę później w jego nosdrza uderzył metaliczny smród krwi, a we łbie się zakręciło. By nie upaść, otworzył pysk, oddychając przezeń z nadzieją, że woń stanie się mniej dotkliwa. Raczej nie wyjdzie stąd cało, jeśli podda się swojej słabości i zemdleje.
Na szczęście i nieszczęście zarazem, dotkliwy, palący ból zaraz przywrócił mu świadomość i rozwiał zawroty głowy.
Co się stało? Ile zostało z jego łapy? Czy w ogóle coś zostało? Sądząc po bólu, coś właśnie spaliło mu łapę, bark i pół grzbietu do ostatniej kosteczki. Nie spojrzał na ranę, bojąc się tego, co tam zobaczy. Tam, skąd pochodził, na rany które nie goją się same, zazwyczaj się umierało, a coś mu mówiło, że spalona żywcem łapa nie odrośnie.
Nie wiedział co go uderzyło. Puls dudniący w uszach utrudniał śledzenie akcji. Ktoś krzyczał, ktoś kogoś pożerał... Nie miało to dla niego teraz znaczenia. Przez mgiełkę bólu widział, jak macka zmierza prosto na niego.
Wiedział že to prawdopodobnie już koniec. Ale nie umiał po prostu stać i czekać. Z głuchym kłapnięciem zamknął pysk i nabrał powietrza, możliwie najwięcej. Tyle, ile tylko weszło w ściśnięte ze strachu płuca. Następnie ułożył wargi tak, by wyrzucić metan produkowany w gruczołach z tyłu szczęki wąską, dobrze wycelowaną strugą prosto w mackę. Gaz, niesiony na strumieniu wydychanego powietrza, miał zapłonąć w kontakcie z substancją produkowaną przez przednie kły jadowe, a w efekcie uderzyć wąską, płomienną strugą w mackę i ją zwyczajnie wyparować. W końcu mgła była z wody, prawda?
Zionąwszy, bez znaczenia, czy jego atak odniósł skutek, czy nie, zaczął się wycofywać od istot. Skoro był jednym z celi... Może odciągnie część zagrożenia?
Nie miał czasu patrzeć, jak radzą sobie inni. Nie zdawał więc sobie sprawy, że są mniej bezbronni, niż sądził.

Licznik słów: 314
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
#9cc494_#409566
Obsydianowa Łuska
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 90
Rejestracja: 14 gru 2017, 18:32
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 20
Rasa: Skrajny
Opiekun: Krwawa Żądza

Post autor: Obsydianowa Łuska »
A: S: 2| W: 1| Z: 1| I: 1| P: 2| A: 3
U: B,Pł,W,Śl:1
Spojrzała się na to wszystko z niedowierzaniem. PEwne byłó, że możnaby zostawić ich na pastwę losu, jednak... Nie.. Dla niej a opacja nie wchodziła nawet w strafę rozważań. Zaczęła sę nerwowo rozglądać po okololicy, ale zauważyła kilku, którzy mieli jako-takie pojęcie o tym, co należy robić. Gdyby mogła, ukłoniłaby się... Ale tak... Rozejrzała się na około próując znaleźć wspólny mianownik... Wszyscy tutaj są młodymi smokami... Po chwili westchnęła i zaczęła biec zionąc w macki ogniem prosto z przepony, a przez to starała się odciągnąć uwagę... To mgła... Po chwili krzyknęła.
-Ej, to przecież mgła!!! Zwabia je krew!!! Przypalcie rany smoków, potem zajmą się nimi uzdrowiciele!!! I to mgła!!! Jeśli zrobi się zbyt ciepło, to ona zniknie!!! Nigdy nie oglądaliści porannej mgły?!?! Do wsystkich, którzy umieją zionąć, ogniem w tą mgłę!!! – po czym zaczęła zionąć spowrotem w kierunku mgły.
-Chronić rannych!!! Ranni i adepci many do środka kręgu!!! Formować krąg!!!

Licznik słów: 150
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Skryta Łuska
Dawna postać
nieznana
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 302
Rejestracja: 03 kwie 2016, 19:24
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 63
Rasa: Skrajny

Post autor: Skryta Łuska »
A: S: 2| W: 1| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 2
U: B,L,A,O,W,MP,MA,MO,Kż,M: 1|Skr,Śl: 2
Atuty: Zwinny, Oporny magik, Lekkostopy, Pechowiec
Nie umarła zabita ani przez macki, ani przez podbiegającego do niej smoka. Właściwie okazało się, że bliżej grupy jest bezpieczniej... Niestety nie zmieniało to faktu, że ciągle byli w tak samo beznadziejnej sytuacji, jak na początku, a właściwie nawet gorszej. Skowronek nie do końca wnikała w to, co się dokładnie dzieje w tym zgiełku smoków, wystarczająco mocno skupiała się na fakcie, że chciałaby jednak jeszcze trochę pożyć! Nie do końca też wiedziała, co myśleć o postawie Garruka. Zerkała na niego kątem oka, jakby nie mogła uwierzyć, że łuskowaty smok próbował jej pomóc. Jej.
Za to zauważyła, że smoki zaczynają zwracać się przeciwko sobie. O nie. Gdyby nie apele innych o zorganizowanie się, pewnie próbowałaby uciekać na oślep. Kompletnie nie wiedziała, czego może się spodziewać po tych tutaj, a jej doświadczenia ze starego domu nauczyły ją, że mało komu można ufać. Najbardziej paraliżował ją widok najmniejszych piskląt. Nie zazdrościła im wcale traumy dzisiejszego dnia. Ona to co innego, przeżyła już wiele, ale one.. O ile w ogóle przeżyją, pewnie staną się takie, jak ona.
Macki zrezygnowały z polowania na nią i zamiast tego skupiły się na rannych smokach. Mimowolnie poczuła ulgę, ale wcale nie czuła się przez to lepiej. Czuła dziwne otępienie, jakby powoli traciła siły na cokolwiek i miała coraz bardziej wszystkiego dosyć, dlatego zrobiła coś, co już dawno weszło jej w krew: bez pytań wykonała "rozkazy" innych. Zbliżyła się jeszcze bardziej do grupy i naśladując cienistego smoka, który wcześniej próbował chyba jej pomóc, rozłożyła swoje niewielkie, pierzaste skrzydła. Pewnie niewiele zdziała, ale przynajmniej spróbuje. Zaczęła machać skrzydłami, kierując strumień powietrza w stronę macek, które czaiły się na Caretha. Tak skupiła się na tym zajęciu, że w pierwszej chwili nie zauważyła zamiaru jednego gada, który dodatkowo napadł na cienistego pisklaka. Dopiero jego przeraźliwy pisk wyrwał ją z otępienia, przez co gwałtownie się cofnęła, tuląc uszy do czaszki. W oczach pojawiło się obrzydzenie, a ona odruchowo skoczyła w stronę Reokh, głośno rycząc. – PUŚĆ GO, ty tępaku! – Sama zdziwiła się tym odruchem! Nawet jeśli tylko odreagowała nadmiar emocji to może na coś ten okrzyk się przyda... Bo na atak już nie starczyło jej odwagi.

Licznik słów: 354
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#FFF6DE Obrazek
Wygląd Skowronka

I zwinny

II oporny magik
+1 ST do ataków magicznych przeciwnika.

III lekkostopy
+1 sukces do Skr raz na tydzień.

IV pechowiec
raz na walkę/bitwę/dwa tygodnie polowania/misji, po niepowodzeniu (zero sukcesów) następna akcja jest łatwiejsza o -2 ST.

Obrazek
Harrush
S: 1 |W: 1 |Z: 1 |M: 1 |P: 1 |A: 1
B,A,O,Skr: 1
karta kompana
Brzozowy Kolec
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 60
Rejestracja: 12 maja 2018, 10:51
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 8
Rasa: Skrajny
Opiekun: nikt lol XD
Mistrz:
Partner:

Post autor: Brzozowy Kolec »
A: S: 3| W: 1| Z: 2| I: 1| P: 1| A: 2
U: B,Skr,Śl,Pł: 1
Przerażony zobaczyłem jak to COŚ zmienia kirunek i pędzi w strone rannych smoków na gle ogarnęła go ciemność. Przed nim stał smok wpatrywał sie w niego po chwili jednak rozlożył potęzne skrzydła i zmierzył mnie Pomarańczowymi slepiami. – Synu... – Powiedział tubalnie a ja wzdrygnąłem się a z oczu zaczeły płynąć mi łzy – Nie trafiłeś tu bez powodu mój pierworodny, twoim obowiazkiem i przeznaczeniem jest chronić te smoki, chronić pisklęta. – Wyciągnął łapę a ja beż żadnego zwlekania wtuliłem sie w nią czując jego zapach bzu i wiatru. – Nie bój się... Musisz coś wymyslić – Miałem już powiedziec że nie dam rady ale wizja mi wróciła. Zaskomliłem Bez przekonania i potykając sie o własne łapy pognałem w stronę zgromadzenia, wbiłem się tam z impetem chcąc dopchać się do innych piskląt. Szukałem fioletowego samczyka który odezwał sie do mnie jako drugi ze stada wody do którego podobno należę.
Strach paralizował moje łapy i jedynie co mogłem zrobić to skulic się i wołac pomocy. Tak też zrobiłem. Zwinałem sie w kulkę i wydobyłem z siebie metaliczny wrzask, może i miałem 5 księzycy ale na pewno nie potrafiłem nic oprucz slinienia sie i rycia nosem w ziemi. Nabrałem powietrza do płuc i por az kolejny wrzasnąłem w kierunku dorosłych trzęsąc sie ze strachu.

Licznik słów: 212
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Dla wielu to szok i ból
I nieraz pozostaje Ci już tylko krzyk z gardła
Już czułem ten mrok i chłód
Ale nigdy nie będę tańczył tak jak mi zagrasz
I nawet jak los to wróg
I niedaleko pada tutaj berło od błazna
Musiałem dać krok na przód
A teraz bracie życie piękne mam jak Islandia

Głos
ATUTY
I → Brak
II → Brak
III → Brak
IV → Brak


Posiadane:
Kamienie:
Owoce: 0/4
Mięso: 3/4
inne:-

color=#996633 – Dialog.
Iluzja Piękna
Dawna postać
Niech żyje wolność!
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 400
Rejestracja: 29 kwie 2018, 17:36
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 64
Rasa: Skrajny
Opiekun: Zmarło jej się
Mistrz: Nie ma
Partner: Nakrapiana Gwiazdami

Post autor: Iluzja Piękna »
A: S: 3| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 3| A: 3
U: L,B,Pl,Śl,Skr,W,MA,MO,MP,M: 1| A,O: 2
Atuty: Spostrzegawczy, Szczęściarz, Czempion, Magiczny Śpiew
Trzęsłem się odrobinę jednak próbowałem zachować jasność umysłu. Wyglądało na to że macki atakowały tylko tych co mieli rany. Więc na razie mogłem czuć się bezpiecznie. Kiedy tylko zauważyłem samczyka którego dziś poznałem podreptałem do niego szybko a kiedy zwinął się w kulkę okryłem go delikatnie skrzydłem.
-Spokojnie. Te macki atakują rannych. Wystarczy że nie dasz się zranić- Mruknąłem w jego stronę po pochyleniu głowy nad tą jego. Potem wyszedłem z grupki smoków ruszając prędko w stronę pisklęcia uwięzionego pod innym pisklęciem. Może i nie umiałem walczyć jednak nie zmieniało to tego iż mogłem chociaż na moment odwrócić uwagę tego dziwnego smoka od pisklaka. Miałem zamiar uderzyć w tego smoka z całym impetem i zacisnąć szponki na jego łuskach w próbie zepchnięcia go z tego pisklaka. Szanse na powodzenie tego były naprawdę małe jednak może szczęście się do mnie uśmiechnie?

Licznik słów: 140
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
#dbb934 #a84308

szczęściarz – odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie/raz na dwa tygodnie w wyprawie/misji/polowaniu łowcy/1 etapie leczenia.

czempion – +1 sukces do ataku fizycznego raz na walkę.

magiczny śpiewraz na walkę/polowanie, obniżenie liczby sukcesów przeciwnika: A 1-2 – -1 sukces, A 3-4 – -2 sukcesy, A 5 – -3 sukcesy.


Somnium
S: 3| W: 2| Z: 1| M: 1| P: 1| A: 1
B,A,O,Skr, MP, MA: 1 MO: 2
Parasomnia
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 25
Rejestracja: 27 kwie 2018, 0:50
Stado: Umarli
Płeć: Samica
Księżyce: 17
Rasa: Skrajny

Post autor: Parasomnia »
A: S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 2| A: 3
U: B,W: 1
Krzyk. Tak, przede wszystkim mogła usłyszeć wrzaski, wołania o pomoc, głosy innych smoków. Jedne wpadały na pomysły lepsze lub gorsze, inne biegały w kółko nie kierując się niczym, działając spontanicznie. Ona sama... nie wiedziała jak się w tym momencie zachować. Po prostu nie była przyzwyczajona do takich akcji, nie pasowała do niej ta cała dynamiczność.
Jednak adrenalina może przebudzić się w każdym, pomimo wycieńczenia, osłabienia czy nawet braku determinacji. Parasomnia nie bała się, nie była jedną z tych osób, które zasłaniają sobie oczy tuż przed nadejściem śmierci. Nie miała jednak zamiaru wpuszczać kostuchę do własnej groty. Ani do groty żadnego innego smoka.
Mina jej lekko zrzedła, kiedy spojrzała na Masochistycznego. Plucie kwasem? Jak widać, skutki nie były pozytywne, ale w tamtym momencie musiał się jakoś bronić. Jakoś.
W całym tym zgiełku próbowała wyłapać wzrokiem każdego, nawet najmniejszego smoka należącego do jej stada. Niedaleko niej znajdowali się Masochistyczny Kolec oraz jej brat Khuran. W pobliżu był jeszcze Garruk wraz z futrzastą nieznajomą. Parasomnia miała wrażenie, że ona także jest Cienistą.
Dopiero teraz zauważyła, jakie nieszczęście dopadło Caretha. Żeby zostać napadniętym w takiej chwili? W dodatku wyglądało na to, że macki wyczuły tą metaliczną woń, unoszącą się w powietrzu. Krew je przyciągała, w tamtej chwili wyglądały, jakby naprawdę żyły. Takie realistyczne, spragnione i... obrzydliwe.
Słysząc swoje imię – nawet, jeśli było ucięte – podeszła do Khurana najszybciej jak mogła. Gdy ten wyjawił swój wymyślny plan, szybko go zaakceptowała.
– To ma sens. Powinno się udać! – Powiedziała to, po czym kiwnęła szybko głową, okazując swą aprobatę. Jeśli się zgrają, to może uda im się wzniecić wystarczający podmuch, by ten rozproszył mgłę, albo chociaż ją odepchnął.
Nie była do końca pewna jak to zrobić, więc zaczęła naśladować Garruka. Ułożyła się w niemal identycznej pozycji i machała swoimi wciąż maleńkimi skrzydełkami. Ta czynność okazała się naprawdę trudna, ale starała się wykonywać ją skrupulatnie. Na tyle dokładnie, żeby dała zamierzony efekt.

Licznik słów: 316
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Urągliwy Kolec
Dawna postać
Ujarzmienie Ustroju
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 295
Rejestracja: 03 mar 2018, 22:16
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 22
Rasa: Wężowy
Opiekun: Piętno Klątwy

Post autor: Urągliwy Kolec »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 3| P: 1| A: 1
U: B,P,A,O,Skr,W,Śl,MA,MO,MP: 1| MA,MO: 2|
Atuty: Szczęściarz, Niestabilny
Rozgardiasz – nieporządek, zamieszanie wywołane czymś; też: hałas spowodowany podnieceniem, pośpiechem.
Nieodłączna rzecz w tej sytuacji iskrzyła, ocieplała rozszalałe smoki oraz tworzyła ogień gotowy do pochłonięcia całego terenu. Mimo to, nieustannie tliło zimno. Widział kątem oka całe zamieszanie, jednakże do jego głowy nie przeistoczył się żaden dźwięk, jakby boki głowy zostały zamrożone. Jednolity, cichy pisk w uszach powoli cichła, ustępując ciszy. Nić utkana z nut nie utknęła w jego bębenkach słuchowych, nie przeistaczały się słowa, a poturbowanie widoczne było gołym okiem. Niczym innym. Gruchot zardzewiałych strun głosowych był bardziej odczuwalny, niż słyszalny, a arktyczna atmosfera coraz mocniej naciskała na elastyczny napierśnik samca. Zaś on drgał z każdym, lekkim i przerywanym, oddechem, dygotał oraz trząsł się, chcąc odstraszyć nieposkromioną temperaturę. Niemniej stał nieruchomo, jak kamień, przyglądając się bez emocji rozpadającej się powłoce. Widok ten był obezwładniający. Nadprzyrodzona moc, nieulękła, przyciskała swe cielsko do fuzji trzech potężnych zbiorników Maddary. Bilion kolorów rozlśniewało w mglistym, rozmazanym otoczeniu, jednakże nie byli wystarczający.
Oklapnął, widząc klęskę.
Chwilową.
Lekki zefir poruszających się postaci odgarnął długie kudły w tył, odsłonił całe lico. Wgłębienia wydawały się większe, niż zazwyczaj, podkreślając żmudne uczucie niepowodzenia. Zad plasnął o ziemię, Uran położył leniwie prawą łapę na ramieniu. Głaskał się, jakoby pocieszał zmartwionego przyjaciela. I nieważne w jakiej sytuacji się znajdujesz, zawsze przyjdzie taka myśl. Jedyny głos w łepetynie, jaki wyrywał się do wypowiedzi, wstawał z ławki jak napalony uczeń, krzyczał niezmiernie. Młodzieniec zsunął łapsko i wsadził długi, matowy pazur pomiędzy krzywe kły, pogrzebał chwilę z marazmem na pysku. Wychylał łeb na boki, próbował wydostać resztki jedzenia, zupełnie tracąc poczucie czasu. Apogeum ciszy. Myśl nie dawała spokoju.
„Ale bym sobie opier.dolił kuropatwę.“
Przyglądał się kłębkom powietrza wylatującym z delikatnie rozwartej szczęki. Pazur nadal jeździł po szkliwie, wygrzebywał drzazgi oraz kawałki flory, robiąc wszystko by rozwiać natręctwo wspomnień o żarciu. Wizja małego ptaszyska w ostrych kłach, spowite pióra czerwienią, to wszystko kumulowało się na tle prawdziwej akcji.
Czując już wyimaginowane mięsiwo w gardle, przełknął gęstą ślinę.
Odetkał uszy.
Wytrzeszczył karneole.
Raptem spłoszone spojrzenie wylądowało na poległej Sayperith, jaka wskazywała na Neptuna. Przestraszonego, samotnego, polanego turkusem, wypełnionego spazmami bólu i goryczy. Nie rozumiał słów, wszystko zaczynało być bełkotem wśród dysharmonijnej kakofonii. Tylko durnym, nieznacznym bełkotem.
Skoczył jak poparzony, spiął mięśnie, po czym runął ku przyjacielowi. Ruchy były delikatne, acz niezgrabne, rozszalałe, zaś spokojne. Istny oksymoron w otoczeniu prostych charakterów. Czuł mgłę na zjeżonej sierści oraz parę wodną na drapieżnie uniesionej błonie oraz muskające trawy na paliczkach. Biegł, ile pary w łapach, dążył w stronę Głębinowego Kolca, zaś z rozwartej gęby widniał tylko cynobrowy dym. I pisk, i krzyk, i męczarnie nie sprawiły, że wydał z siebie inny odgłos, niż syczenie kłopotliwej Maddary. Był bezszelestny.
Aż do czasu, gdy rozcapierzył palce, wyciągnął krawieckie pazury, zatoczył półkole przed smukłym samczykiem. Pysk nisko nad ziemią, szyja wygięta do przodu, ogon zawinięty w bok, drgający z każdym charczącym wydechem. Dym buchał spod żuchwy, wylatywał ciurkiem z nozdrzy, a oczy lśniły złowrogo przez powłokę, ulatniającej swe opary, mocy.
TRZYK, TRZK, TRZZZZ
Lustrzana kopuła zmaterializowała się tuż przed nimi, kilka łusek, odbijała przestrzeń z dwóch stron – wypukłej i wklęsłej. Wypukła po wewnętrznej, po stronie Wodnistych, wklęsła przed strużką mgły. Odbijała każdy kąt w surrealistycznym, personalnym odcieniu, zamieniała kolory na neonowe, lecz była wytrzymalsza niż skała na środku rzeki. Wyglądała na kruchą ze względu na swą perfekcyjną gładkość wraz z nieskazitelnością. W wysokości pięć pazurów, w szerokości trzy, w grubości pół ogona; niczym krzywy filar stała przed nimi, zasłaniając ich obu. Kontury miała czerwone, kopcące się niezmiernie, by zasłonić prostokątną strukturę tworu.
I tak stał, gotowy do akcji, za lustrem, widząc swe wykrzywione odbicie, czując obrzydzenie w kiszkach. Słyszał tylko żar swego dymu. Mimo to, wąsiska drżały, kontynuując wysyłanie tych oparów do obrony.

Licznik słów: 613
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
CO MOŻNA SPOTKAĆ NA NIESPODZIEWAJKACH:*
• Urgumm Piaskowyjec
• Kovarothenon
• Chrystyna
• Krwiopijec
• Aster gawędka
• Pan lub Pani Papier
• Zyzuś Tłuścioch
• Igrasso

* wszystkie akcje z tymi stworzeniami mają konsekwencje i zachowują się jak zwykłe postaci – mają rozum. można je zabić, zmienić cały życiorys lub utrzymywać dobre relacje z nimi, a czasem i wręcz przeciwnie.

LISTA ŻETONÓW:
• 0x platyna
• 0x złoto
• 0x srebro
• 2x brąz
Tialdreith
Dawna postać
Utracony Blask
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 960
Rejestracja: 04 gru 2015, 19:42
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 15
Rasa: Skrajny
Opiekun: Rhaegranthur*, Szlachetny Nurt

Post autor: Tialdreith »
A: S: 1| W: 1| Z: 2| I: 2| P: 2| A: 3
U: B,P: 1|
Niewielkie ciało drżało, a myśli wciąż były w rozsypce, bez żadnej możliwości żeby ponownie złożyć się do kupy. Oddychał ciężko, a jego ślepia wciąż były mocno zamknięte. Jedna z łap powędrowała w stronę łba, żeby go okryć, podczas gdy ogon owinął się wokół tylnej nogi i lekko zacisnął, granatową kitą osłaniając część uda. Niech to się już skończy, niech to się już skończy...
Cisza. Zszokowany otworzył ślepia, nie będąc pewien tego, co tak naprawdę się wydarzyło. Wszystko ustało? Jego życzenie spełniło się tak szybko? Wszystko zaczęło ponownie łączyć się w całość – drżące ciało powoli zaczynało się uspokajać, a myśli ponownie zaczęły łączyć się ze sobą, sprawiając, że wcześniej powstały chaos przestawał istnieć. Do nozdrzy dotarł wyraźny zapach krwi. To nie był koniec.
Zacisnął mocno szczęki, zdając sobie sprawę z tego, że dalej tkwi w dokładnie takiej samej sytuacji. Uniósł do góry szyję razem z obolałym łbem, ignorując zawroty które ani na chwilę nie przestawały go męczyć. Czuł dziwne mrowienie w łapach, ścisk w żołądku – a to wszystko spowodowane nieznaną mu mocą. Ciekawość, która jej dotyczyła, wręcz zabijała go od środka.
Warknął i szarpnął łapami, gwałtownie je prostując. Wbił szpony w ziemię dla utrzymania równowagi i przymrużył ślepia pochylając łeb, starając się ustabilizować, doprowadzić do stanu w którym będzie mógł cokolwiek zrobić. Dopiero wtedy zdał sobie sprawę kto wcześniej wytrącił go z równowagi. Dojrzał także ranę na jego cielę i nieco się zmieszał.
Dlaczego? – rzucił szybko w stronę czerwonołuskiego.
Ale tak naprawdę nie oczekiwał od niego żadnej odpowiedzi. Miał zamiar od razu działać... ale co on tak naprawdę chciał zrobić? Wokół panował chaos – wszyscy starali się ukryć, korzystali z pomocy starszych smoków, część piskląt panicznie biegała dookoła, a inni atakowali się nawzajem.
Wziął głębszy oddech, próbując ustalić jakiś plan działania.
Zrobił kilka drobnych kroków do tyłu, po czym sprawnie się obrócił i ruszył w stronę innych smoków. Bystre ślepia wypatrzyły osobnika wyróżniającego się złocistą łuską, którego wyraźny zapach rodzinnego stada, dawał mu do zrozumienia, że jest to smoki z którymi powinien współdziałać – nawet jeśli czuł się z tym nieswojo i nie miał do niego krzty zaufania.
Ale co innego miałby zrobić w takiej sytuacji?

Licznik słów: 359
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek
I'm out of my head
Of my heart and my mind


Not too close, not too far
Sneaking in the pain
Every truth becomes lie


~ Atuty ~
Szczęściarz
~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~



| Głos | #9999ff |
Wędrówka Słońca
Dawna postać
sun is deadly laser
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 561
Rejestracja: 07 sty 2017, 22:47
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 103
Rasa: Skrajny
Opiekun: Wzburzone Wody*
Partner: Morowa Zaraza*

Post autor: Wędrówka Słońca »
A: S: 1| W: 1| Z: 1| M: 3| P: 2| A: 2
U: L,W,B,Pł,MP,MA,Skr,Śl,A,O: 1| M,MO: 2| W: 3
Atuty: spostrzegawczy, szczęściarz, altruista, opiekun, znawca terenów
Ledwo co Słonecznemu udało się zmaterializować tarczę, Neptun dał susa w przód i... Och, auć! Przywalił w barierę z takim gruchotem, że zlotołuskiego aż zabolały zęby. Błękitne ślepia nie nadążały za ruszającymi się wokół smokami. Piski, krzyki. Dobrze przynajmniej, że mentalnie nikt się nie wydzierał.
Choć miał na karku więcej księżyców niż wszyscy obecni, wcale nie dawało mu to większej jasności umysłu. Kto wie, może i jemu wyrwał by się pisk podobny do tego jakie wydało z siebie brązowołuskie pisklę.
Zamrugał ze zdziwieniem gdy jego tarcza znikła, podobnie jak większa osłona którą wyczarował Niebotyczny. O Immanorze, ten szary to miał genialny pomysł! Słoneczny słyszał jakiś głosik, mówiący "To tylko mgła!" i pożałował, że starszy samiec najwyraźniej go nie usłyszał. Co niby miał zrobić kwas? Ogień, jasne, może ogień wypaliłby opary. Lód może by je zamroził! Ale kwas?
Macki zmieniły tor. Rozdzieliły się i zmieniły cele, chociaż z Głębinowego nie zamierzały rezygnować. Niemniej zapach który podrażnił nozdrza Wodnego nie pochodził od Neptuna, a od większego Cienistego, nad którym nachylał się jakiś starszy samiec. Na szpony Immanora, co tu się działo?!
Otrząsnął się z bezruchu słysząc głos zielonogrzywej smoczycy (Wierzbowej). Miała prosty plan. I dobrze, istniała większa szansa że będa w stanie go zrealizować.
Polecenie Niebotycznego Kolca pchnęło go w ruch. Pisklaki! Były co najmniej dwa z Wody, jeden może adept – był większy – uchronił się pod skrzydłem Grzmotu. Czerwony smok ucierpiał, ale skryty pod nim wężowy był cały i najwyraźniej zmierzał w... jego kierunku! Chociaż tyle.
Fioletowe pisklę zostawiło krzyczące, brązowołuskie pisklę samo i pobiegło do grupki Cienistych. Razem z futrzastą smoczycą i innymi próbowało odgonić agresora od krzyczącego samczyka. Cienie trzymały się razem. Dobrze. Było wśród nich najwięcej młodziaków.
Słoneczny podbiegł do Morana i złapawszy go zębami za kark, wsadził sobie na grzbiet, blisko szyi. ~ Mam cię. Złap się mocno, nic Ci się nie stanie. ~ Przesłał prosto do umysłu pisklęcia. Starał się by jego głos zabrzmiał kojąco i pewnie, nie szorstko. Nie chciał go dodatkowo straszyć. ~ Jestem Słoneczny. Będę z Tobą, nie pozwolimy żeby nikomu stała się krzywda.[/b] ~
Cóż, to może nie było do końca prawdą, patrząc na to że ucierpiały już cztery smoki ale... Ale.
~ Chodź tutaj! ~ Zawołał telepatycznie Tialdreitha. Chociaż starszy niż rozkrzyczane piskle na jego grzbiecie, wyglądał na równie zdezorientowanego i zagubionego. ~ Jak macie na imię? ~ dodał, wysyłając wiadomość do Morana i Tiala jednocześnie. Musiał jakoś się do nich zwracać, z resztą takie proste pytanie powinno otrząsnąć ich trochę z szoku.
Nie był pewien, czy to nie próżny trud, ale zawołał do Rionnaga, licząc że fioletowołuskie pisklę go posłucha.
~ Przyprowadź tu Cienistych, niech wejdą pod tarczę!

Licznik słów: 439
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
_
____________Mam wrażenie, że nie posiada pan żadnej pożytecznej umiejętności ani talentu.
____________Czy myślał pan, żeby zająć się nauczaniem?

__________Szczęściarz → odwrócenie porażki akcji na 1 sukces raz na walkę/polowanie. nast. użycie: 30.09
__________Altruista → -2 ST do wszystkich akcji towarzysza Piastuna na polowaniu.
__________Opiekun → -2 ST dla kompana.
__________Znawca Terenów → znalezienie zdobyczy dającej 4/4 pożywienia/kamienia szlachetnego raz na 2 tyg.
__________nast. użycie: 26.09

______________.mantykora Valisska
______________.S: 1| W: 2| Z: 2| I: 1| P: 1
______________.A,O,Skr,Śl: 1
______________.głód: 25.09
______________.Karta kompana

__________Słonko w wykonaniu: Szabli, Mr.Furiu, Caretha

_
Ostatnie Ogniwo
Dawna postać
Ten, który przeżył
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 1868
Rejestracja: 08 maja 2017, 21:43
Stado: Ziemi
Płeć: Samiec
Księżyce: 53
Rasa: Skrajny
Opiekun: Opoka Ziemi
Mistrz: Gonitwa Myśli

Post autor: Ostatnie Ogniwo »
A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 2| A: 1
U: B,L,Pł,W,MO,MA,MP,Kż,Skr,Śl,M: 1| O: 2| A: 3
Atuty: Wytrwały; Szczęściarz; Czempion; Wybraniec Bogów;
Wszystko działo się tak szybko, najpierw poczułem ból, który wżerał się do środka mojego ciała. Nie było to czego oczekiwał, w sensie, nie widziałem aby któraś z macek mnie dotknęła, a jednak jakiś kwas wylał się na moje ciało. Rozejrzałem się i zauważyłem tarczę, na której znajdował się kwas, ciekawe kto był na tyle mądry, by pluć kwasem w chmurę.
Usłyszałem słowa pisklaka i spojrzałem na niego, ten pobiegł od razu w drugą stronę, kierował się do tego żółtego smoka. Już chciałem też biec w jego stronę, ale nagle coś mnie natchnęło.
Co jeśli to był test albo iluzja. Jeśli Ateral chciał nas sprawdzić, może w ogóle źle działamy, może nie wystarczy się bronić.
~ A co jeśli mamy po prostu czekać, może Ateral nas sprawdza? Nie wiem jak, ale musi być coś na rzeczy, nie bez powodu sobie zniknął i zamiast niego pojawiły się macki ~ wiadomość zabrzmiała w łbach wszystkim zebranych. Co ja robiłem dalej? Zupełnie nic, stałem i obserwowałem lecące w moją stronę macki, czekałem na ten moment, kiedy będą blisko, w każdej chwili byłem gotów odskoczyć, ale na razie spokój i opanowanie, może o to chodziło Ateralowi, żeby zachować zimną krew w takich sytuacjach i nie postępować zbyt pochopnie. Albo to kolejny mój idiotyczny plan w życiu.

Licznik słów: 211
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Obrazek Obrazek ~ Szczęściarz ~ W przypadku akcji rozsądzonej niepowodzeniem (lub akcji utrudnionej) Atut daje automatyczny 1 sukces. Do użycia w pojedynczej akcji raz na dwa tygodnie w polowaniu/misji/jednym z etapów leczenia lub raz na pojedynek. ~ Czempion ~ Raz na walkę smok ma 1 dodatkowy sukces do ataku fizycznego. Dodatkowo raz na miesiąc podczas modlitwy w świątyni otrzymuje dar od swojego patrona. ~ Wybraniec Bogów ~ Smok ma dodatkowy 1 sukces przy rzutach na dowolnie wybraną przez siebie akcję raz na pojedynek, misję czy polowanie.

Fabularne: Naszyjnik z rogową łuską Przeklętej
Mechaniczne: Kryształ Nieśmiertelnego
Głos Grzmota
Scylac
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 42
Rejestracja: 23 mar 2018, 10:14
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 9
Rasa: Skrajny

Post autor: Scylac »
A: S: 2| W: 2| Z: 2| M: 1| P: 1| A: 3
Krew. Nie tylko dla Reokha była paraliżująca. Przez chwilę wszystkie macki znieruchomiały, co Reokh dostrzegł. Słyszał różne krzyki, których nie rozumiał. Wiedział, że teraz wszyscy są przeciwko niemu. Gdy tylko ujrzał, że zarówno bestie jak i macki pędzą w jego stronę puścił malca z objęć swoich szczęk i odbiegł od niego, po czym schował się za jakimkolwiek krzakiem, mimo iż był wciąż bardzo dobrze widoczny. Obserwował co się wydarzy. Macki zmierzały w stronę malca. Widocznie też były głodne, a jaskiniowy wyczuwał ich wyższość. Poczuł, że nie ma z nimi szans, chociaż gdy któraś go zaatakuje, na pewno nie zamierza siępoddawać. Syczał na wszystko, a ogon się wywijał na boki niczym u nerwowego kota. Przykucnął lekko trzymając swój brzuch blisko ziemi osłaniając najdelikatniejsze miejsca. Bał się bardziej niż niejeden piskak, ale nie zdawał sobie z tego sprawy. Teraz nie pozostało mu nic innego jak pozwolić dziwnej sile się posilić i liczyć na to, że przyleci, zje i odleci. Przyleci, zje i odleci. Tak. To były główne myśli samca. Liczył sięteraz tylko on. Z resztą czemu miałby go obchodzić ktokolwiek inny, skoro nie znał tu nikogo. Na tym spotkaniu był zdecydowanie najsamotniejszym z uczestników. A te wydarzenia nie zapowiadały wielkich zmian.

Licznik słów: 199
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
Przemierzyć, Zapomnieć, Zwyciężyć



Umrzeć
Nihilius
Dawna postać
Dawna postać
Awatar użytkownika
Posty: 17
Rejestracja: 05 maja 2018, 0:50
Stado: Umarli
Płeć: Samiec
Księżyce: 2
Rasa: Skrajny
Opiekun: Masochistyczny Kolec

Post autor: Nihilius »
Naturalnym następstwem paniki zgromadzonych smoków była chęć gwałtownego wyartykułowania swoich myśli na cały głos, ile matka natura dała. Wszystkie te krzyki niezbyt mu się podobały. Nie mówiły mu też nic konkretnego. Najdziwniejszy okazał się natomiast dość spokojny głos w jego głowie, oznajmiający coś o bogu i czekaniu. Nihilius nie znał się na bogach, więc niestety, cokolwiek głos pojawiający się w jego łepku chciał mu przekazać, zostało to kompletnie zignorowane.
Nic z tego co się tutaj działo nie wskazywało na to, żeby sytuacja była dobra. Na całe szczęście dla najmniejszego pośród cienistych, żaden z mglistych potworów nie zmierzał w jego kierunku. Ogólnie cała ta sytuacja... miał wrażenie jakby go wcale nie dotyczyła. Siedział pośrodku (może bardziej na skraju) chaosu, przysłonięty plecami większego kolegi ze stada i był obserwatorem. Ale co ważniejsze, czuł że pomimo biegania, krzyków i bałaganu, dla żadnego ze smoków nie skończy się to źle.
Możliwe, że pozostałby w tym stanie, próbując wyciągnąć jakieś logiczne wnioski z postępowania większych gadów, jednak ze statusu quo wyrwała go duża postać, która z wielką siłą wpadła na Caretha, tym samym pozbawiając Nihiliusa jego jedynej tarczy. W bezwarunkowym odruchu odskoczył od gwałtownego aktu agresji, przez który serce podeszło mu do gardła, jakby nie biło już wystarczająco szybko. Patrzył z niedowierzaniem, nie rozumiejąc czemu jeden ze smoków gryzie drugiego. Czy ten szary miał coś wspólnego z mglistymi tworami? Kolorem był nawet podobny.
Inni zaczęli krzyczeć na niedobrego smoka. Jego zachowanie najwyraźniej im się nie spodobało. Nihiliusowi też się nie podobało. Lubił Caretha, dlatego chciał, żeby został on przez kogoś zjedzony.
– Zo-staw... go – udało mu się wydusić z siebie słowa, jednak słaby głos prawdopodobnie zaginął w kakofonii przeróżnych dźwięków.
Na szczęście, niemiły, duży smok namyślił się i zostawił swoją ofiarę w spokoju, błyskawicznie znikając gdzieś na uboczu. Pisklak był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Najwyraźniej krzyczenie na kogoś kto robi coś niemiłego było skuteczną metodą zapobiegawczą. Przez całe zajście przeoczył macki, które zainteresowały się rannym samcem. Odskoczył od krwawiącego smoka w momencie niespodziewanego ataku Reokha. Ale czy znajdował się wystarczająco daleko by uniknąć spotkania z mgłą?

Licznik słów: 343
Link:
BBcode:
Ukryj linki do postu
Pokaż linki do postu
ODPOWIEDZ

Chcesz dołączyć do gry?

Musisz mieć konto, aby pisać posty.

Rejestracja

Nie masz konta? Załóż je, aby do nas dołączyć!
Zapraszamy do wspólnej rozgrywki na naszym forum.
Rozwiń skrzydła i leć z nami!

Zarejestruj się

Logowanie

Wróć do strony głównej