___Oczy duszka śledziły przybywające kolejno gady. Początek nie był zbyt obiecujący, przyleciało zaledwie kilka. Jednak łopot skrzydeł nie ucichł – na Skały pokoju zlatywało się coraz więcej rozmaitych gadów. Alaleya uśmiechała się lekko. Byli od siebie tak inni, a jednak tak bardzo od siebie zależni. Nie lubiła ich ognistych, lodowych i kwasowych oddechów, które niszczyły, paliły, przynosząc śmierć i zniszczenie. Czy gady zdawały sobie sprawę jak ważne są dla tej krainy? Nie chodziło jedynie o tak przyziemne rzeczy jak regulacja populacji drapieżników i zwierzyny, w czym cała ta kolorowa menażeria była bardzo pomocna. Ich moc, maddara oddziaływała nie tylko na nich samych, ale wzmacniała również jej magię. Gdyby nie było tu smoków, zwierzyna i roślinność nigdy nie stałyby się tak okazałe i liczne.
___Niektórzy znali ją, inni pewnie nawet nie wiedzieli czym jest. Niektórzy zasmakowali jej darów, inni poznali smak jej gniewu. Spodziewała się, że nie każdy może patrzeć na nią przychylnym okiem. Wiedziała co szeptają o niej gady. Uważaj na Alaleię, nie dotykaj owoców, uważaj, nie niszcz roślinności, bo wredna boginka zada ci bobu. Musiały jednak wiedzieć, że nie żyją tu same, musiały znać umiar, a chciwość kryjąca się w każdym smoczym sercu wielu wodziła na pokuszenie. Ich moc, która wspierała jej magię miała swoją cenę, ale była gotowa ją znosić. Dla dobra natury i całego otaczającego ich życia. Bo gdy zniknie życie, zniknie i ona.
___W pewnym momencie uznała, że przybyło ich już dość. Uniosła się wyżej, lewitując ponad krzakiem, aby każdy duży i mały mógł ją dostrzec.
–
Witajcie, smoki Wolnych Stad. Przybyliście licznie, widzę więc, że nie jest wam obojętne to, co dzieje się z naturą. Chłód, mróz, drapieżcy, walczący roślinożercy. Nie wszystko mogę naprawić. Ale mogę złagodzić skutki. Natura... – przez chwilę zawahała się, jakby szukając właściwych słów –
.. nie może się przebudzić, a zimowa pora powinna się już skończyć. Nie odejdzie jednak ona sama z siebie jeszcze długo. Czują to wszystkie rośliny, zwierzęta i ziemia, czuję to także ja. – Alaleya przymknęła na chwilę oczy. Gdyby któryś ze smoków sięgnął umysłem, wyczułby silną maddarę promieniującą z ciała duszka. –
Ona chce się już przebudzić, chce zrzucić okowy zimy. Nie mogę jednak się z nią połączyć, mróz i zmarzlina są zbyt silne. Dlatego potrzebuję was. – Smoki mogły wyczuć kolejny silny impuls, a w ręce duszka pojawiła się sadzonka wiosennego kwiatu, przebiśniega. Wyglądała na całkiem sporą w dłoni Alalei, ale dla smoka była rzecz jasna malutka. –
Jesteście częścią tej ziemi, a w waszych sercach płynie maddara i płonie żar życia. Doda to mej magii siły i wspólnie rozerwiemy okowy zimy. Weźcie moje kwiaty. – sadzonka w dłoni duszka zniknęła, a sama istota ponownie dotknęła najwyższej gałązki krzewu. Każdy władający magią gad, mógł poczuć ogromny impuls maddary, który zwalił by go z łap, gdyby próbował okiełznać taką siłę. Między gałęzią, a dłonią Alalei ponownie przeskoczyła zielona iskra, która spłynęła na skały, rozdzielając się na wiele nici. Każda z nich popędziła w kierunku każdego smoka, który przybył na Skały Pokoju, zatrzymując się u jego łap. W tym miejscu śnieg momentalnie topniał, a na zimnej jak lód skale pojawia się grudka czarnej żyznej ziemi. Na jej szczycie znajdował się zaś wiosenny kwiat.
___Alaleya zachwiała się jakby miała zaraz spaść na ziemię. Gałęzie krzewu wyciągnęły się, chwytając ją i pozwalając się oprzeć.
–
Zaufajcie im… – powiedziała, patrząc po smokach. Jej głos stał się cichszy i zdawał się dobiegać z oddali. –
Wybaczcie, jeśli będą... zbyt gadatliwe. Zaprowadzą was, zasadźcie je w odpowiednim miejscu, wskażą je. Wtedy moja magia... zacznie działać... – każde kolejne słowo strażniczki natury było coraz cichsze, a jej postać zaczęła migotać i blednąć. Wysiłek związany ze stworzeniem kwiatów musiał mocno ją osłabić. –
Zaufajcie im… – powiedziała, a potem zniknęła jak zdmuchnięta wiatrem. Pozostał jedynie kwitnący krzew i wiosenne kwiaty u łap każdego smoka. Były one nieco większe niż typowi przedstawiciele swoich gatunków, poruszały się delikatnie. Gdyby ktoś pokusił się o sprawdzenie ich swoim umysłem, odkryłby, że w ich żyłkach płyną nie tylko życiodajne soki, ale również maddara. Każdy smok zaczął nagle słyszeć cichutkie słowa skierowane w jego kierunku i nieodparte wrażenie, że musi gdzieś iść. Na Skałach panowała wciąż cisza, bo każde z nich słyszało słowa jedynie swojego kwiatu.
___Przed Nocnym Kolcem pojawił się
krokus. Kwiatek szeptał cicho:
–
Oczy zielone, ten smok zawsze prawdę ci powie, powie, powie! Miłości szuka, miłością obdarowuje, zanieś mnie gdzie miłość zakochanych czaruje, je je je! – Adept poczuł nieodpartą chęć wybrania się na
Bliźniacze Skały.
___Krwawa Żądza zobaczyłą przed sobą pięknego
żonkila. Pysznił się on swoim żółtym kolorem, mówiąc do niej:
–
Ta co jednorożca pokonała, cześć jej i chwała, chwała, chwała! W łapę swą weź mnie i zanieś, tam gdzie miłości czeka wybraniec! – wojowniczka czuła, że zdecydowanie powinna udać się w kierunku
Bliźniaczych Skał.
___Prędki Kolec mógł oglądać dostojnego
pierwiosnka. Kwiat falował lekko listkami, mówiąc:
–
Pyszczek podrapany, co przyciąga wzrok każdej panny, panny, panny! Zabierz mnie ostrożnie, tam gdzie skały blask widnieje coranny! – adept musiał wybrać się na
Szklisty Zagajnik.
___Cioteczna Kołysanka miała przy swych łapach dorodnego
narcyza. Kwiat mówił do niej wyniośle:
–
Dobrego patrona otrzymałaś, aś, aś. Nie ma lepszego ode mnie, sama zobaczysz pewnie! Weź mnie tam, gdzie plaża pełna popiołów! – Piastunka nie mogła opędzić się od myśli, że powinna wybrać się nad
Zimne Jezioro.
___Uran obserwował jak rozkwita przed nim
żonkil. Kwiat szeptał do niego:
–
Jesteś tu nowy, nowy, nowy, chociaż wcale nie zielony! Idź ze mną nad staw, staw, staw, który lśni jak samo srebro, a przewodnika spotkasz tam swego! – pisklę uznało, że zdecydowanie powinno udać się w kierunku
Szklistego Zagajnika.
___Przed Grzmotem także rozkwitł
żonkil. Kołysząc lekko żółciutkimi kwiatami wyszeptał do samotnika:
–
Ten co zawsze dopnie swego, swego, swego! Weź mnie tam, gdzie drzewo samotne stoi na wzgórzu, a dostaniesz coś cennego! – musiał udać się na
Czarne Wzgórza.
___U łap Khagara pojawił się
narcyz. Kwiat zadrżał lekko, wołając rozpaczliwie:
–
Groza, groza, groza! Jemu partneruje koza! Ty nas kozie zjeść nie daj, a za drogowskaz ci posłużymy! Za twoją pomoc pięknie się odwdzięczymy! – Wojownik czuł nieodpartą potrzebę udania się na
Czarne Wzgórza.
___Przed Stłuczoną Klepsydrą pojawił się piękny, malutki
szafirek. Zadrżał lekko mówiąc:
–
Muszę się spotkać z innym kwiatem, kwiatem, kwiatem! Bliski był twej matce, nie miej jej tego za złe! Weź mnie tam gdzie wody są lazurowe! – Czarodziejka wprost musiała udać się na
Błękitną Skałę.
___U zielonych łap Wieczornej Aury pojawiła się urocza
sasanka. Zaśpiewała cichutko:
–
Miłość to trudna, trudna, trudna! Ale tobie się uda, uda, uda! Weź mnie tam, gdzie szmaragdowe znajdują się podwoje! – Łowczyni poczuła nagłą potrzebę udania się do
Szklistego Zagajnika.
___Przed dzielną Różą Kresu wykwitł kiwający się wesoło
żonkil. Wyszeptał do niej:
–
Ta co najgorszego wroga zgromiła i wcale się go nie przestraszyła. Muszę się spotkać z tym co kwiatuszki ma szafirowe, więc zanieś mnie tam gdzie wody są lazurowe! – wojowniczka uznała, że chyba pora wybrać się na
Błękitną Skałę.
___Chimeryczna zobaczyła przed sobą białego
przebiśniega. Kwiat zafalował wołając:
–
Valar morghulis, morghulis, morghulis! Liliowe oko, biała łuska. Chodź, my ci pokażemy, pokażemy, pokażemy i historię opowiemy! Tak gdzie zaczęło się ostatnie polowanie, anie, anie! – Przeczucie zaś kazało adeptce udać się do
Szklistego Zagajnika.
___Masochistyczny ujrzał pomiędzy łapami
pierwiosnka. Choć na Skałach zakwitły jeszcze dwa, ten wydawał się największy. Chybotając się, wesoło zanucił w umyśle samca:
–
Szary, szary wspaniały. Szary, choć deszczu nie roznosi, -nosi, -nosi. Brać mą pragnę zobaczyć, zobaczyć. Tam gdzie wiatr nie huleje, tam zasadź me ciałko, ciałko-ciałko. – Poprosiła sadzonka, zaś w umyśle samca ukazała polanka na dnie wąwozu w
Dzikiej Puszczy. Czuł jej położenie.
___Nagietkowa Łuska dostrzegła przed sobą sadzonkę milutkiej
sasanki. Kwiatek zdawał się machać do niej jednym z listków i szeptać:
–
Rodzina zagubiona, rodzina znaleziona, wojną i konfliktem rozdzielona, ona, ona! Ja pomogę się połączyć i waśnie z ogniem zakończyć! Weź mnie tam, gdzie przez nieuwagę wypalony został piasek! – aspirująca łowczyni niemal czuła jak jej łapy rwą się w kierunku
Zimnego Jeziora.
___Przy zielonych łapkach Yishenga rozbłysł
pierwiosnek. Kwiatek zawołał do niego wesoło:
–
Szukasz swojej drogi, my w wyborze ci pomożemy, żemy, żemy! On ci pomoże i podzieli się wiedzą. Zanieś nas tam gdzie szumi woda za miedzą, miedzą, miedzą! – młodziutki smok Ziemi poczuł nieodpartą chęć udania się nad
Zimne Jezioro.
___Przy łapach Szlachetnego Nurtu rozkwitł lśniący
narcyz. Kwiat rozwiną swe płatki i zanucił:
–
Przygarnąłeś wężyka jednego, ego, ego, ja ci teraz dam drugiego! Złote ciało, złote rogi, złote serce, weź mnie tam, gdzie srebrna woda płynie ku uciesze! – Przywódca Wody poczuł, że całkiem niezłym pomysłem byłaby mała wycieczka do
Szklistego Zagajnika.
___Niemalże pod prawą łapą Wyciszonej Łuski pojawił się fioletowy
krokus. Drobne listki poruszył się leciutko, śpiewając:
–
Cisza spotka się z burzą, burzą, burzą! Spotkasz na swej drodze wojownika z duszą, uszą, uszą! Weź mnie między dzikie knieje! – kleryczka rozkojarzyła się nieco, dochodząc do wniosku, że ma okropną ochotę udać się do
Dzikiej Puszczy.
___Przed dostojnym Płomieniem Świtu rozwinęła się malutka, ale bardzo wdzięczna
sasanka. Rozwijając kwiat, zaśpiewała:
–
Pan życia i śmierci, co wielką moc w łapie dzierży, dzierży, dzierży! Zanieś mnie tam, gdzie rzeczne wody szumią ładnie, tam zagubiony uczeń czekać będzie. Oświetl jego drogę, drogę, drogę, by niósł twe dzieło kolejny pokoleniom! – Ognisty przywódca poczuł nagłą chęć odwiedzenia
Zimnego Jeziora.
___U łap Zapomnianego Rytmu rozkwitł piękny
irys. Zabujał lekko liścmi, wołając do łowcy:
–
Za łosiem gonisz, zwierzyny szukasz, ukasz, ukszasz, my ci pokażemy, gdzie czeka szmaragd w wojennej pożodze zagubiony! Weź nas tam, gdzie szmaragdy rosną dniem i nocą! – samiec pomyślał, że mógłby w sumie odwiedzić
Szklisty Zagajnik.
___Opalowa Łuska stanęła oko w oko z cudnym
hiacyntem. Kwiat kołysał się delikatnie, nucąc cicho:
–
Naukę zaczynasz, zaczynasz, zaczynasz. My ci twego dzielnego obrońcę wskażemy, wskażemy, wskażemy! Weź nas tam gdzie ze szkła są skały, skały, skały! – świeżo upieczona adeptka poczuła przemożną chęć odwiedzenia
Szklistego Zagajnika.
___Przed Słonecznym rozkwitł podobny do niego w kolorze
żonkil. Kwiat nachylił się, szeptając:
–
Kto otrzymuje ostatki, ten wiecznie piękny i gładki! Sami jesteśmy w tej podróży, ale zobaczysz, że czas ci się ze mną nie wydłuży! Weź mnie tam gdzie ziemia kamieniami upstrzona! – samiec poczuł, że chyba dawno nie widział
Szklistego Zagajnika.
FAQ organizacyjne:
– Każdy chętny bierze kwiatuszka w łapę i wbija do odpowiedniego tematu – linki są w nazwach działów!
$ & ®